Niemczyk: Apologeta w przebraniu

2023/01/23
AdobeStock 119983641
Fot. Adobe Stock

Wyobraźmy sobie sytuację, że profesor chemii z Cambridge znalazł wreszcie skuteczny lek na wszelkiego rodzaju nowotwory. Ot drobna tableteczka, która rozwikła tę bolączkę ludzkości. Byłaby to niesamowita wiadomość, szybko ów środek byłby poddany wielu badaniom, a gdyby okazał się skuteczny, wówczas z całą pewnością lekarz dostałby Nobla, a i zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii i współczesności. A co, gdyby ten wynalazca dodał, że nie dokonałby tego bez wiary w Jezusa?

Obecnie mamy do czynienia z ogromną sekularyzacją sfery publicznej, która przenika w świat dyskursu naukowego. Można powiedzieć, że przed każdym ośrodkiem badawczym stoi sztandar z napisem „laickość”, bowiem poglądy religijne należy zostawić przed wejściem. Tłumaczy się to obiektywizmem działalności, szkoda tylko, że człowiek nie działa jak machina i nie jest w stanie nagle zapomnieć o istotnej sferze swojego życia. Tak jak nie jest w stanie zapomnieć o używaniu rozumu, tak wiary, którą wyznaje rozumem, nie pozostawi na dworze. Oczywiście, bezdyskusyjny jest fakt, iż istnieją takie związki wyznaniowe, które są zamknięte na technologie, czy wręcz anaukowe, co więcej - zapewne w naszym środowisku znajdziemy parę osób, które będą odrzucać najnowsze wyniki badań bez podjęcia zmagania intelektualnego, by znaleźć rację, jednak stanowisko Kościoła jest jasne i warto je przypomnieć – wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. (FeR 1)

Jeden z podstawowych podziałów nauki zaczyna od dwóch grup – uniwersalne i szczegółowe. Określa się tam pewien zakres dziedzin, jednak widzę, że chyba należy zacząć nie od aspektu, a od podmiotu uprawiającego naukę, wówczas możemy przyjąć podział na wiarygodną i niepewną; obie dotyczą każdego przedmiotu, lecz pierwszą stanowią osoby o niepodważalnym autorytecie społecznym, a drugą wszyscy wierzący, bowiem udowadniając proste działanie matematyczne z całą pewnością jakoś próbują nawracać oświecone rzesze. Dosyć zabawny, bo wyolbrzymiony lęk. Lecz jakże wielu kwestionuje cuda bez zapoznania się z badaniami, a tylko ze względu na to, że dotyczą religii i pokazują coś, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć, co wyprowadza nas w wysiłek dyskusji wewnętrznej, a zatem prościej odrzucić na starcie. Ponieważ o ile Kościół zupełnie na poważnie traktuje wszelkie wyzwania współczesnej nauki, gdyż nie boi się prawdy, tak z drugiej strony nie sposób nie zauważyć ignorancji.

Kim jest apologeta w przebraniu? To każdy naukowiec, który ze względu na wyznanie nie jest uważany za wiarygodnego, bowiem wszelką jego działalność interpretuje się jako coś, co miałoby służyć krzewieniu wiary, niezależnie czy rzeczywiście tak jest. Termin ten wymyślił J. Maritain, ukazując zerwanie pewnej ciągłości – Kościół bardzo długo był mecenasem nauki, spod skrzydeł katolickich uniwersytetów wychodzili wielcy badacze. Kto uczył czytać i pisać jeśli nie szkoły przyklasztorne? Twórca pierwszej szczepionki, prekursor genetyki, odkrywca boru i wynalazca wody utlenionej, to tylko kilku geniuszy, a prócz badania świata przyrody łączy ich wiara w Stwórcę tego wszystkiego. Nie mówiąc o całej rzeszy filozofów czy historyków. Jeżeli bowiem celem uprawiania nauki jest cokolwiek innego niż odnalezienie prawdy, to niezależenie czy jest się katolikiem, muzułmaninem czy ateistą, można zakłamać rzeczywistość na swoją korzyść (scire propter uti), cel tego zabiegu może być bardzo szlachetny, jednak osiągnięty nieprawdą nie niesie dobra.

Przyjęliśmy perspektywę nacisku zewnętrznego, optykę badacza, to jeszcze postawmy się w roli słuchacza. Najboleśniejszą ranę jaką można zadać naukowcowi jest odpowiedź „A mnie się wydaje (…)” na wszelkiej maści argumenty naukowe podparte autorytetem. Chyba nie ma nic bardziej drażniącego niż taka banalizacja omawianego problemu, sprowadzenie zagadnienia do sfery subiektywnej, tylko i wyłącznie po to, aby zaspokoić ego i potrzebę wygrania dyskusji. Postawa egoistyczna, brak chęci porozumienia uwydatnia, że celem prowadzenia sporu nie jest poszukiwanie prawdy.  Druga skrajność podkreśla zupełnie coś innego, wiarę we wszelkie nowinki, bezrefleksyjne słuchanie celebrytów, którzy chociaż czasem są profesjonalistami w swojej dziedzinie, tak jedyne co wnoszą do nauki to zamęt. Bywają też celebryci ambony, mówiący świetne kazania, jednak oparte o błędne tezy, myślenie, czy jak ci wyżej – starający się pokazać swoje wszech obeznanie. Specjalista od wszystkiego jest specjalistą do niczego.

Dialog to niesamowita sztuka, ale zachęcam do podjęcia tego wyzwania. Są różne filozofie życia, z jednej strony mądry zapyta, głupi udaje, że wie, a z drugiej lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. Lecz zauważmy tę prawidłowość, że wypowiadając się, ale będąc otwartym na zmianę perspektywy, nie stajemy się niemądrzy, gdyż wiedza wywodzi się z otwartości na nowość, a zatem i pytanie tym usilnej stawia nas w nowym świetle, więc stwórzmy trzecie powiedzenie – głupi się uprze, a mądry zapyta i przedyskutuje. Apologeta w przebraniu to niezwykle inteligentna osoba, nie bojąca się wyzwań, ale, niestety, męczennik współczesnych tendencji sekularyzacyjnych, przy czym może mieć pewność, iż działa słusznie, co winno być dla niego siłą podtrzymującą podjęte wysiłki.

/mdk

Krzysztof Niemczyk v2

Krzysztof Niemczyk

Finalista Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej. Członek Katolickiego Stowarzyszenia "Civitas Christiana". Kleryk seminarium we Wrocławiu.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#nauka #wiara i nauka #rozum #sekularyzacja #dyskusja #Fides et ratio #dialog
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej