Czy zdajemy sobie sprawę, że świętym można zostać trzymając zarówno pastorał jak i miotłę w ręku? (św. Jan XXIII) A czy skoro nie ma prześladowań w Europie to znaczy, że i czas męczenników przeminął na naszym kontynencie? Mam rodzinę i pracę, przecież nie porzucę teraz wszystkiego i nie wstąpię do zakonu kontemplacyjnego! Z takimi stwierdzeniami i pytaniami stajemy na co dzień, przez co świętość wydaje nam się nieosiągalna, a przecież żeby zostać świętym wystarczy tylko jednego – trzeba chcieć (św. Benedykt).
Mistrzem tego rodzaju duchowości jest z całą pewnością święty Josemaría Escrivá, założyciel Opus Dei. Zapewne gdzieś to nazwisko mogło się przemknąć przez naszą myśl i to niejednokrotnie w sposób niechlubny ze względu na stworzenie fałszywego obrazu w popkulturze. Nie wchodząc jednak w dyskurs z tymi błędnymi uprzedzeniami zajrzyjmy do duchowości, jaką prezentuje owe Dzieło. O ile większość form formacji ducha opiera się o charyzmat jakiegoś zgromadzenia, więc zdają się być trudniejsze, czy nawet nieosiągalne ze względu na codzienny tryb życia, tak w tym przypadku mamy do czynienia z uświęceniem dnia powszedniego.
Można rzec, że zasięgniemy tutaj troszkę do zasady ora et labora, lecz w zdecydowanie innym wymiarze, niż zaprezentowano w Regule św. Benedykta. W idei św. Josemaríi modlitwą, czyli uwielbieniem Boga, może być nasza codzienna praca, którą należy wypełnić w pełni i z całą starannością, aby inni ludzie widząc naszą pracę zastanawiali się, skąd w nas ta energia, po co aż tak się staramy? Wówczas odpowiedzią na te pytania jest po prostu nasza wiara. Może się wydawać to dziwne, ale przecież czy to nie jest cnota uczciwości w praktyce? Dodatkowo, nasze miejsce pracy może też być miejscem świadectwa wiary modlitewnej – przerwa na papierosa może być przerwą na dziesiątek różańca, cóż stoi na przeszkodzie, aby przed rozpoczęciem dnia udać się na mszę lub pójść na modlitwę po zakończeniu obowiązków. Jest wiele okazji do świadczenia o Jezusie, nawet prosta rozmowa o ostatnio czytanej książce może mieć charakter ewangelizacyjny.
Miłość jest nierozłączna z ofiarą z siebie, bez postawy żertwy nie zaistnieje głęboka relacja. Powszechnie panujący egoistyczny materializm, o którym częstokroć wspomina Ojciec Święty Franciszek jako o pladze naszych czasów, może znaleźć uzdrowienie dzięki naszej wierze, jeśli tylko będziemy potrafili służyć Jezusowi w drugim człowieku. Jednak duch ofiary to nie tylko pomoc bliźnim, to także posty, które mają niezwykły charakter umacniający ducha. Te drobne umartwienia nie muszą przejawiać się wyłącznie w formie piątkowego postu, ale nawet drobnego poświęcenia czasu czy odmówienia sobie małej bądź większej przyjemności. Nie zapominajmy też o ważniej roli uprzejmości i triadzie „proszę, przepraszam, dziękuję” będącej pierwszym ziarnem wewnętrznego usposobienia do czynienia dobra.
Ostatecznie w tym wszystkim wypełnia się przecież powołanie misyjne każdego wierzącego. Wydaje się, że owo spełnienie posłannictwa do nawracania wyłącznie dotyczy wyprawy w dalekie kraje, tymczasem ewangelizatorami możemy być pośród codziennych praktyk – na studiach czy w pracy. Nawracanie przecież nie dotyczy wyłącznie ludzi niewierzących, ale każdego, kto ma pragnienie stawania się „lepszym”. Do tego wzywa ostatecznie ta duchowość – aby się przemieniać ku lepszemu w tym miejscu, w którym obecnie się znajdujemy, a inni widząc naszą przemianę na lepsze zapytają o źródło, którym jest Chrystus.
/ab