Poszli na ulice i place Radomia

2013/01/18

„Arka” to dzieło mojego życia – przyznaje ksiądz Andrzej Tuszyński. Stworzone przez niego radomskie centrum młodzieży jest obecnie jednym z największych ośrodków wolontariatu w Polsce. Dzieci z biednych rodzin uczą się tutaj tańczyć, gotować, grać w szachy i… zdobywać fundusze z programów unijnych.

Zaczęło się od „Romantycznej”. Starsi mieszkańcy Radomia na pewno pamiętają restaurację o tak wdzięcznej nazwie, mieszczącą się w budynku przy ul. Chrobrego.

– Jednak lokal nie był zbyt romantyczny. Stał się utrapieniem okolicznych mieszkańców. Z tego, co słyszałem, doszło nawet do morderstwa. Po jego zamknięciu handlowano tutaj używaną odzieżą, ale sklep spłonął. I obiekt długo stał opuszczony – opowiada ksiądz Andrzej Tuszyński, który właśnie w tym miejscu rozpoczął realizację swojego wielkiego projektu.

Innowacyjne przedsięwzięcie

W 1999 roku lokal został ofiarowany Kościołowi. Biskup Edward Materski, ówczesny ordynariusz diecezji radomskiej, postanowił utworzyć w budynku przy ul. Chrobrego ośrodek, w którym młodzi ludzie mogliby spotykać się i realizować swoje pasje.

Realizację tego projektu powierzono ks. Tuszyńskiemu, od dawna związanemu z ruchem oazowym, kapłanowi słynącemu ze znakomitego kontaktu z młodzieżą. Tak powstało Katolickie Centrum Młodzieży „Arka”.

– To było bardzo innowacyjne przedsięwzięcie. Teraz, po blisko dziesięciu latach można chyba uznać, że się udało – mówi ks. Tuszyński.

To bardzo skromne wyznanie. „Arka” bowiem odniosła sukces. Wystarczy przytoczyć kilka liczb. W centrum działa obecnie ponad tysiąc wolontariuszy. Odwiedzają domy dziecka, szpitale, hospicja. Pomagają w opiece nad ciężko chorymi, często umierającymi ludźmi. Organizują wypoczynek letni i zimowy dla kilkuset dzieci z ubogich rodzin.


Damian Maciąg jeden z superliderów „Arki”
Fot. Rafał Natorski

– To jednocześnie praca i zabawa. A także okazja do spotkania niezwykłych ludzi – przekonuje Damian Maciąg, uczeń IV Liceum Ogólnokształcącego im. Tytusa Chałubińskiego w Radomiu, a także jeden z trójki Superliderów wolontariatu w Arce.

Przełamanie barier

Kluby wolontariatu działają w 28 radomskich szkołach. Każdy z nich ma swojego opiekuna i lidera. Młodzi ludzie, którzy chcą pomagać innym przechodzą specjalne szkolenia.

– Kiedy pierwszy raz odwiedziliśmy młodego chłopca przykutego do łóżka, widziałem, że moi wolontariusze nie potrafią przełamać pewnej bariery. Nie wiedzieli, jak z nim rozmawiać i jak się zachowywać. Teraz przygotowujemy ich do takich spotkań. Radzą sobie znakomicie. Poza tym zawsze mogą liczyć na wsparcie pedagoga czy psychologa –mówi ks. Tuszyński.

Młodzi ludzie często wychodzą „w miasto”. W tym roku zdobyli pieniądze na program „Z czytaniem na ulice”. Projekt ma na celu popularyzację literatury dziecięcej i zachęcanie maluchów do sięgania po książki.

– Na ulicy Żeromskiego odgrywaliśmy scenki ze znanych wierszy. W scence z „Lokomotywą” utworzyliśmy pociąg z ludzi, a innym razem powstał stragan z warzywami – opowiada Damian Maciąg.

W grudniu wolontariusze będą pomagać przy organizacji tradycyjnej wigilii na deptaku. Zamierzają podzielić się chlebem z każdym mieszkańcem miasta.

Ewangelizacja na ulicy

Jednak „Arka” to nie tylko wolontariat. Przy ul. Chrobrego powstała kawiarnia.

– Kontynuujemy tradycje tego miejsca – żartuje ks. Tuszyński. – Oczywiście w duchu nowej kultury. To lokal bez alkoholu, narkotyków i wulgaryzmów – dodaje.


„Arka” nie zapomina o dziedzictwie Jana Pawła II
Fot. Rafał Natorski

W ośrodku jest również scena, na której występują młode zespoły, znajduje się galeria oraz kafejka internetowa. Co tydzień kilkaset dzieciaków uczęszcza na naukę tańca czy muzyki. Prężnie działa kółko teatralne i plastyczne, a także klub szachowy.

– Dajemy młodzieży szansę na realizowanie pasji – podkreśla ks. Tuszyński.

Jak skutecznie – może przekonać się każdy, kto przechodzi obok „Arki”. Na jednej ze ścian jest olbrzymi malunek przedstawiający Jana Pawła II. Dzień po śmierci papieża księdza Tuszyńskiego odwiedziło dwóch grafficiarzy. Zaproponowali wykonanie niezwykłego dzieła, które w następnych dniach zrobiło w mieście furorę. Przed malowidłem spotykali się radomianie, by modlić się w intencji Jana Pawła II.

„Arka” nie zapomina o dziedzictwie Ojca Świętego.

– Nasza ewangelizacja idzie w kierunku, jaki wskazał polski papież. W Denver zaapelował: idźcie na ulice i place waszych miast. I poszliśmy, by pracować z młodymi ludźmi. Bez względu na to, czy są wierzący, czy nie. Muszą tylko stosować się do naszych zasad: żadnego picia alkoholu, ćpania i przekleństw – mówi ks. Tuszyński.

Uroki wspinania

Budynek przy ul. Chrobrego szybko stał się za ciasny. Dlatego „Arka” rozszerzyła swoją działalność i przejęła dawny dom pomocy społecznej na Starym Mieście.

– To teren dziewiczy. Nie było tu żadnego miejsca na spotkania dzieci i młodzieży – wyjaśnia ks. Tuszyński.

Dzielnica nie ma zbyt dobrej opinii. Stare, rozpadające się kamienice i ich mieszkańcy, którzy dawno już porzucili nadzieje na lepszą przyszłość.

– Początki były trudne. Kilka razy nas okradziono. Straciłem laptopa z ważnymi programami i dokumentami. Kiedy zaczęliśmy remont, znikały nam wiertarki i piły – opowiada prezes „Arki”.

Jednak kolejny raz udało mu się dokonać niezwykłej rzeczy. Po dwóch latach działalności na Starym Mieście ośrodek wrósł w lokalną społeczność. Miejscowa młodzież pomagała remontować obiekty. W jednym z pomieszczeń zorganizowano siłownię. Dumą ks. Tuszyńskiego jest profesjonalna ścianka wspinaczkowa.

– Na wyjeździe w góry dzieciaki zakosztowały uroków wspinania. Zamarzyło im się wybudowanie ścianki. Wiele osób krytykowało nas za ten projekt. Twierdzono, że jest nie do zrealizowania. A jednak się udało. Ścianka służy młodzieży i dorosłym. Przyjeżdżają nawet osoby spoza Radomia – podkreśla.

Jednym z miłośników wspinania stał się 12-letni Ernest Wólczyński, który mieszka na Starym Mieście.

– To świetna zabawa. Wolę spędzać czas tutaj, niż wysiadywać przed sklepem, jak to było kiedyś – mówi Ernest.

Takie opinie bardzo cieszą Damiana Maciąga.

– Udało nam się wyrwać miejscowe dzieciaki z marazmu. Pokazujemy im różne drogi, żeby miały możliwość wyboru. To miejsce jest dla nich. Zawsze mogą przyjść, odprężyć się, pogadać albo odrobić lekcje – mówi Damian.

Pomysłów nie brakuje

„Arka” oferuje mnóstwo sposobów na zabicie nudy. Na Starym Mieście powstała bowiem akademia SNS, czyli Sztuka, Nauka i Sport. Młodzi ludzie grają w piłkę nożną, siatkówkę, chodzą na basen, uczą się języków obcych, a nawet gotowania. Realizacja takich ambitnych programów jest możliwa dzięki wsparciu z rozmaitych funduszy. Ks. Tuszyński i jego podopieczni znakomicie radzą sobie z proceduralnymi pułapkami, które czyhają na starających się o dofinansowanie. Dzięki temu większość wniosków jest pozytywnie opiniowanych. Od sześciu lat „Arka” jest stowarzyszeniem, więc otrzymuje również wsparcie w ramach „jednego procenta” odpisywanego od podatku.

W głowie ks. Tuszyńskiego rodzą się już kolejne projekty. Jeden z nich jest dla kapłana szczególnie ważny. Roboczo nazywa się „Kuchnia dla dzieci”.

– Chcemy stworzyć jadłodajnię dla najmłodszych radomian. Nawet dla tych dzieci, które nie chodzą jeszcze do szkoły i często nie mogą liczyć na ciepły posiłek. Głodne dziecko powinno być wyrzutem sumienia dla nas wszystkich – przekonuje ks. Tuszyński. Przyszłościowym pomysłem jest również utworzenie w „Arce” centrum wolontariatu międzynarodowego. Na jego potrzeby ma zostać zaadaptowane poddasze budynku na Starym Mieście. Niewykluczone, że wkrótce powstanie kolejna świetlica. Miasto zaproponowało ks. Tuszyńskiemu zorganizowanie nowej placówki przy ul. Potkanowskiej.

Wracają po ślub

Osoby związane z „Arką” nie zapominają o niej nawet po wyjeździe z Radomia. Wielu młodych ludzi opuszcza miasto, żeby studiować w Warszawie, Krakowie czy Lublinie.

– Niektórzy tak głęboko weszli w nurt pracy społecznej, że wybierają psychologię albo pedagogikę. Dzięki wolontariatowi są kreatywni i w dorosłym życiu odnoszą sukcesy. Jedna z dziewczyn starała się o pracę w zagranicznym koncernie. Miała 150 konkurentów, ale to ona została wybrana. Zadecydowała jej wcześniejsza działalność w naszym stowarzyszeniu – twierdzi ks. Tuszyński.

Mimo wielu zajęć dawni wolontariusze odwiedzają „Arkę” i wspierają ją finansowo. Niektórzy wracają do ks. Tuszyńskiego po… błogosławieństwo na nową drogę życia. Kapłan często udziela ślubów dawnym podopiecznym.

Jednak dziesięć lat centrum to nie tylko sukcesy wychowawcze.

– Pracujemy z trudną młodzieżą, która otrzymuje od nas system wartości, ale nie wszyscy chcą go zaakceptować. Czasem pojawiamy się za późno. Pamiętam dramatyczną rozmowę z młodym mężczyzną odsiadującym wyrok 25 lat więzienia. Powiedział mi, że gdyby Arka powstała dwa lata wcześniej, to być może nie trafiłby za kratki – mówi ks. Tuszyński.


Założyciel „Arki” ks. Andrzej Tuszyński na terenie ośrodka na radomskim Starym Mieście
Fot. Rafał Natorski

Niektórych udaje się naprostować. Jednym z wzorowych pracowników „Arki” jest chłopak, który jeszcze niedawno był na bakier z prawem. Zarzucano mu m.in. pobicie policjanta.

Nadzieje na przyszłość

Prezes stowarzyszenia ma jasną wizję swojego dzieła za kolejne dziesięć lat.

– Do tego czasu „Arka” stanie się profesjonalną instytucją. Będziemy ośrodkiem informacji o działalności organizacji pozarządowych. Podzielimy się naszą wiedzą z innymi. W Radomiu będą odbywać się konferencje, sympozja i warsztaty. Z wolontariuszami reprezentującymi wiele krajów – opowiada z pasją ks. Tuszyński.

Ma nadzieję, że „Arka” wychowa wielu wspaniałych sportowców czy artystów. A przede wszystkim ludzi wrażliwych na cudze nieszczęścia.

Jaka będzie wtedy jego rola?

– Chciałbym w tym przedsięwzięciu uczestniczyć, ale niekoniecznie w roli głównego decydenta. To mój żywioł i dopóki łapię kontakt z młodymi ludźmi, zamierzam działać. Ale wychowuję już nową kadrę, która kiedyś mnie zastąpi. Z nadzieją patrzę w przyszłość – zapewnia ten niezwykły kapłan.

Taką przyszłością może być Damian Maciąg. On również nie wyobraża sobie życia bez „Arki”.

– Wielu moich rówieśników wraca ze szkoły i nudzi się, bo nie ma co robić. Przeraża mnie to, bo mnie ciągle brakuje czasu. Nauka, wolontariat, parlament młodzieży. Kiedy się z kimś umawiam, muszę zajrzeć do kalendarzyka. Ale gdy przez jeden wakacyjny miesiąc „Arka” jest zamknięta, czuję pustkę – śmieje się Damian.

Wkrótce wyjedzie z Radomia na studia. Jednak już zapowiada, że po zakończeniu nauki wróci. Tutaj jest przecież jeszcze wiele do zrobienia.

Rafał Natorski

Artykuł ukazał się w numerze 12/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej