Sutowicz: Jewgienij Prigożyn rysuje ciekawą narrację

2023/06/28
ramadan rosja z dzialem
qalebstudio / Freepik

Kilka miesięcy temu pisałem o warunkach możliwości zawarcia pokoju w konflikcie ukraińsko-rosyjskim, jakie przedstawił w mediach Jewgienij Prigożyn. Tydzień temu przedstawiłem na portalu tezę o możliwości przejęcia przez niego władzy w Rosji. Historia, za którą nie idzie nadążyć, każe temat podjąć na nowo.

Kalendarium wydarzeń dziś mnie interesujących wygląda tak: 23 czerwca po południu w mediach pojawiły się doniesienia o tym, że po pierwsze nasz bohater wydał komunikat, iż wojna z rosyjskiej perspektywy jest nie do wygrania, po drugie, że samo rozpoczęcie tzw. operacji specjalnej było oparte na kłamliwych przesłankach, jakimi względem Władimira Putina miał posługiwać się rosyjski minister obrony Sergiej Szojgu - ten ostatni zresztą od dawna jest dla Prigożyna wrogiem numer jeden, zdaje się z wzajemnością. Ta konstatacja jest ważna o tyle, że jego rozważania nabierają w tym kontekście cech narracji „na poważnie”.

Jeśli chodzi o szczegóły, to według szefa tzw. „Grupy Wagnera” rosyjski przywódca został przez Szojgu błędnie poinformowany o zagrożeniu ukraińskim atakiem na Donbas. Celem akcji rosyjskiego ministra było wzmocnienie swojej pozycji we władzach Rosji oraz usadowienie znanego prorosyjskiego polityka ukraińskiego Wiktora Mewedczuka jako prezydenta Ukrainy, tego samego, który jakiś czas po rozpoczęciu konfliktu został przez ukraińskie władze aresztowany, a potem wydany Rosji w ramach wymiany jeńców. Według Prigożyna Putin do dziś dnia jest dezinformowany przez Szojgu co do przebiegu działań wojennych.

Z jednej strony takie wypowiedzi ewidentnie pokazały, że konflikt jaki nabrzmiewa w Rosji miedzy różnymi ośrodkami militarno-politycznymi, może prowadzić do wymiany elity rządzącej w kraju z jednej strony, a do zapobieżeniu takiemu scenariuszowi z drugiej. Tu mieści się moja ubiegłotygodniowa teza o tym, że Prigożyn może odegrać rolę Berii po śmierci Stalina, czyli przejąć stery państwa w momencie kryzysu. Aby posługując się tą analogią być konsekwentnym, trzeba pamiętać, że Beria był przywódcą chwilowym, którego sowieckie elity szybko się pozbyły. Było o tym w inkryminowanym artykule, ale warto przypomnieć, choćby po to aby zadać kolejne pytanie: Kto po Prigożynie?

Na pewno bowiem po zamachu stanu, który by się dokonał, rosyjskie elity biznesowe przystąpiłyby do drugiego poziomu operacji, czyli wymiany przywódcy z nieakceptowanego albo mało akceptowalnego medialnie wojownika, na kogoś kto na Zachodzie ma dobrą markę. W tym kontekście myślę o ciągle trzymanym w Łagrze, ale zdaje się bezpiecznym, Aleksandrze Nawalnym, który byłby bardzo dobrym kandydatem, zdolnym do dokonania nowego „resetu” – ta idea chyba ciągle tli się w różnych ośrodkach wpływu w całej zachodniej Europie. Czy Prigożyn jest takiego scenariusza świadomy? Pytanie niech pozostanie retoryczne.

Choćby z powodu tej retoryczności wezmę pod uwagę jeszcze inny scenariusz dla Rosji: Prigożyn atakując Szojgu jest dogadany z kimś, ale ma też na uwadze obecnego Prezydenta, którego wpływy chce osłabić, ale go nie usuwać. Po prostu chodzi o wyeliminowanie ministra obrony i jego zaplecza.

Wydarzenia jakie miały miejsce w sobotę dodały tym rozważaniom amunicji i niczego tak naprawdę nie wyjaśniły.

Odsunięcie Putina jako cel marszu na Moskwę nie było artykułowane być może Prigozyn działał w imieniu kogoś kto chciał takie odsunięcie widzieć w dłuższej perspektywie czasowej. Wbrew pozorom jego enuncjacje i działania można widzieć w kontekście przychylnym dla obecnego Prezydenta. Skoro został wprowadzony w błąd – nie znał prawdy - to jest czysty, źli są doradcy. Być może tu i ówdzie tli się idea by takiego „odczyszczonego” Putina użyć do rozmów pokojowych z krajami zachodnimi. W samej Rosji to nie przysporzy mu popularności, ale Prigożynowi i jego zapleczu na tym akurat nie zależy, a właściwie zależy im na tym, by popularność zyskiwał nowy kandydat na przywódcę, człowiek mocny, nie bojący się mówić prawdy, ten który nie bał się walczyć z Ukraińcami, ale i nie wahał się usunąć z życia publicznego – a może i realnego „szumowin”, które odpowiadały za klęskę wojenną – w końcu rozpętały wojnę, która od początku była nie do wygrania. Być może taki scenariusz jest też bezpieczniejszy dla tych, którzy nie chcą totalnego rozpadu Rosji i czegoś w rodzaju „wielkiej smuty”, jaka mogłaby nastąpić w wypadku zbyt drastycznych zmian władzy w kraju o mocno turańskich cechach cywilizacyjnych.

W kontekście szybkiej i dość operetkowej kapitulacji Prigożyna taki jego wizerunek, zdaje się chwilowo legł w gruzach, ale co przyniesie przyszłość nie wiadomo. Jeżeli jego środowisko militarno – gospodarcze nie ulegnie dekonstrukcji, to jeszcze wiele ciekawych złych lub dobrych rzeczy może się zadziać z udziałem bohatera zeszłotygodniowego zamachu stanu. Pamiętajmy, że w Rosji, tak jak i gdzie indziej, wszystkie służby są czynne i nieraz współpracują, ale często pozostają w walce.

/mdk

Piotr Sutowicz

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Jewgienij Prigożyn #Rosja #wojna Ukraina #Putin #Aleksander Nawalny
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej