Śmierć Królowej Elżbiety II uruchomiła lawinę komentarzy medialnych, zarówno politycznych, obyczajowych, jak i takich które omawiają istotę brytyjskiej monarchii. Fakt, że królowa panowała, czy też mówiąc bardziej po świecku zasiadała na tronie, bardzo długo, więc jest o czym mówić. Ja chciałbym podejść do tematu z innej strony, przy czym śmierć monarchini jest dla mnie tylko pretekstem do wypowiedzi o nietolerancji.
Tak - piszę o monarchii brytyjskiej (nie np. o saudyjskiej), która od wielu lat kroczy w czołówce postępu postępów, państwie ultra tolerancyjnym, żeby nie powiedzieć afirmacyjnym względem tzw. mniejszości seksualnych i obyczajowych. Krajem, który szczyci się tym, że jest wielokulturowy i wieloreligijny, każdy może w nim być kim chce, mało tego - władze i elity polityczne często uważają za stosowne pouczać inne państwa o tym, jak powinno się być tolerancyjnym i jak mają wyglądać wartości, może nie europejskie, pewnie nie chrześcijańskie, ale jakieś tam …no właściwie, to nie wiadomo jakie, ale w odróżnieniu od jakichś niedobrych, te są dobre, bo opierają się na …tolerancji wszystkiego i wszystkich. Mało tego, od czasu do czasu żołnierze Zjednoczonego Królestwa biorą udział w niesieniu owych wartości tu, gdzie jeszcze się ich nie rozumie w należytym stopniu.
Obraz ten, który złośliwie wykoślawiłem, ma rysy, które każą poddać w wątpliwość samą istotę brytyjskiego, że się tak wyrażę tolerancjonizmu. Zapytam: czy katolik, choćby tylko nominalny, może zostać królem Wielkiej Brytanii? Odpowiedź jest jasna: nie może. Gdyby któryś z pretendentów złożył katolickie wyznanie wiary, to najnormalniej w świecie zostałby usunięty z listy sukcesyjnej. Do niedawno takie same skutki wywierało zawarcie związku małżeńskiego pretendenta z katolikiem, liberalnej zmiany na tym polu dokonano kilka lat temu, ale to nie zmienia istoty rzeczy. Czy słyszał ktoś, by w tej kwestii obradował Europejski Trybunał Sprawiedliwości, albo Parlament Europejski? Ano nie. Czy to nie jest niesprawiedliwe? Odpowiadam sam sobie – jest.
Ktoś powie, że tak być musi, bo Król/Monarcha jest w ustroju Brytyjskim głową Kościoła – anglikańskiego oczywiście. To również jest bardzo ciekawe. W innych sytuacjach cały tak zwany postępowy świat krzyczy, że trzeba oddzielić Kościół od polityki, że ten pierwszy nie ma prawa mieszać się do życia publicznego, że politycy powinni swoje religijne przekonania zostawić w domu itd., ale nie słychać takich zarzutów pod adresem monarchy brytyjskiego.
Owszem, kiedyś w Rzeczypospolitej też było tak, że królem mógł zostać tylko katolik i byli tacy, którzy zmieniali wyznanie, jak August II Sas. Co ciekawe jego potomkowie pozostali przy katolicyzmie, rządząc protestanckimi poddanymi, ale od tego czasu wiele się zmieniło.
W ostatnich stu latach w Polsce byli u władzy ateiści, masoni, protestanci takiej czy innej obediencji. W ławach rządowych i poselskich zasiadają katolicy i niekatolicy, nie wiem czy są muzułmanie (jest nim np. polski ambasador w Kazachstanie). Ale król angielski jest niewolnikiem teokratycznego porządku, zapoczątkowanego przez Henryka VIII. Nie jestem przeciwko pomnikom prawa, zachowaniu dawnych tradycji tam, gdzie trzeba ale ...coś tu jest po prostu nie tak.
/mdk