Rozmawiałem ostatnio z pewnym znajomym i na marginesie napomknął, że u nich w domu zepsuła się zmywarka. Fakt ten, zdawałoby się błahy, stał się przyczynkiem do znacznie poważniejszej rozmowy. Zanim nie rozbije się tego na czynniki pierwsze, to chyba nie uświadamiamy sobie, jak bardzo technika nas otacza, a przede wszystkim, jak bardzo jesteśmy od niej uzależnieni.
W zasadzie nic wielkiego się nie stało. Zamiast ustawić naczynia w koszykach i kliknąć „Start” bierzemy do jednej ręki gąbkę, do drugiej „Ludwika” i działamy. Problem pojawia się wtedy, gdy już przyzwyczailiśmy się, że zmywarka robi to za nas. Podobnie: pralka pierze, suszarka bębnowa suszy, lodówka dba o świeżość produktów spożywczych, wreszcie roboty kuchenne dzisiaj w zasadzie same mieszają składniki i same gotują/pieką, czy co tam jeszcze potrzeba, by powstała apetyczna potrawa. A przecież duża część sprzętów, które wymieniłem, to rzeczy podstawowe, obecne w większości gospodarstw domowych. Pomijam urządzenia w stylu automatycznego oświetlenia i rolet, klimatyzacji, czy automatów, z którymi można pogadać i za ich pośrednictwem np. zrobić zakupy. Wszystko to będzie się upowszechniać coraz bardziej wraz z nadchodzącą wielkimi krokami sztuczną inteligencją i kolejnymi numerkami przy literce „G”.
Absolutnie nie neguję zasadności posiadania tych sprzętów, przynajmniej tych mniej wymyślnych. Raz, że walka z nimi byłaby walką z wiatrakami. Dwa, że sam przecież też z nich korzystam i nie dostrzegam żadnych wad w tym, że pranie samo się wypierze i samo wysuszy. Jest tylko jedno ale… Niech zabraknie prądu na dłużej albo, tak jak pisałem na wstępie, niech ten sprzęt się zwyczajnie zepsuje. I co? Problem. Pół biedy, jeśli to jest awaria sieci, ale gorzej, jeśli energii po prostu zabraknie nam wszystkim ze względu na brak modernizacji elektrowni, braki surowców, czy – nie daj Boże – wojnę.
Do czego dążę w tym tekście? Ano do tego, że człowiek, jak wiemy, potrafi się adaptować do zmieniających się warunków. Tyle że dużo łatwiej adaptować się do zmian „in plus”. Z kolei im bardziej ułatwialiśmy sobie życie, tym trudniej będzie dostosować się do warunków trudniejszych. W przypadku masowych braków energii, to w ogromnej większości znajdziemy się w bardzo trudnej sytuacji.
Na koniec podam jeszcze jeden przykład. Otóż ostatnio w godzinach popołudniowych posypał się dostęp elektroniczny do konta bankowego. Infolinia już nie działała, placówki były zamknięte, a ja potrzebowałem wykonać pilny przelew przed północą. Było trochę nerwówki, trochę kombinowania, wreszcie się udało. Nie zmienia to faktu, że miałem drobną namiastkę tego, co spotkało kanadyjskich protestujących, którym odcinano dostęp do ich pieniędzy na kontach. W kontekście toczącej się debaty o likwidacji gotówki, w której głos pojawił się także na naszym portalu, wydaje mi się, że coraz mocniej uzależniamy się od rzeczy i usług, które w każdym momencie mogą przestać działać lub ktoś może je nam odebrać.
/ab