Słowo churching pochodzi od słowa clubbing, które oznacza odwiedzanie wielu klubów, często podczas jednej nocy. Churching jest z kolei zjawiskiem socjologicznym, które polega na nawiedzaniu przez wiernych różnych parafii, w celu znalezienia odpowiedniej dla siebie świątyni. Należy zaznaczyć, że “odpowiednia” może znaczyć dla każdego coś zupełnie innego.
Jedna osoba będzie szukała miejsca, w którym będzie czuła się po prostu lepiej, inna zapragnie kazań, które będą bardziej przystępne czy poruszające, ktoś na pewno szuka także Mszy, która będzie krótsza lub o bardziej odpowiedniej dla niego godzinie. Młodzi rodzice poszukują nabożeństwa dla dzieci, na którym ich pociechy będą zainteresowane i spokojne. Są nawet osoby, które chciałyby znaleźć surowego kapłana, który porządnie na nich nakrzyczy.
Już na pierwszy rzut oka widać, że wszystko zależy od motywacji, dla których ktoś zaczyna churching uprawiać. Nie jest to zjawisko jednoznacznie pozytywne czy negatywne, nie jest także czymś zupełnie nowym. Warto zauważyć, że nie wszyscy mają jednakowe możliwości do podejmowania takiej aktywności. Churchingowi sprzyja na pewno miasto, gdzie stosunkowo łatwo można dotrzeć do wielu świątyń. Mieszkańcy wsi często są “skazani” na swój parafialny kościół.
Kiedy churching jest czymś pozytywnym? Na przykład wtedy, gdy potrzebujemy jakiejś odmiany, powiewu świeżości, który odnowi naszą wiarę. To często dzieje się, gdy w naszej parafii pojawia się jakiś rekolekcjonista. Możemy więc szukać kościoła, w którym swoje kazania wygłasza doświadczony i obdarzony łaską przemawiania do wiernych kapłan. Niestety nie wszyscy potrafią mówić na wysokim poziomie, a zdarzają się i tacy, którzy z kartki odczytują gotowy tekst z kazania.pl. Jeśli ma to miejsce w naszej parafii, churching wydaje się naturalnym rozwiązaniem tej sytuacji.
Dzięki churchingowi możemy też lepiej poznać Kościół katolicki. Msza św. w kościele franciszkanów, jezuitów, dominikanów to wartościowe doświadczenia, które mogą zmotywować nas do poszerzenia wiedzy o tych zakonach, ale również poznać ich styl oratoryjny.
Churching jest też korzystny dla kogoś kto, np. nie do końca rozumie swojego proboszcza, używającego zbyt skomplikowanego języka i na odwrót – są osoby, które potrzebują kazań bardziej naukowych, głęboko teologicznych.
Wyraźnym minusem churchingu jest natomiast rozpad parafialnej wspólnoty. Z drugiej strony migracja wiernych sprawia, że kapłani muszą starać się bardziej, żeby ich u siebie zachować. Niestety mniejsza liczba osób sprawia, że kurczy się budżet parafii, którą wierni opuszczają, by udać się na Mszę św. gdzieś indziej. Na ruch zareagowały seminaria: Papieski Wydział Teologiczny organizuje specjalne kursy dla proboszczów, na których dowiadują się jak skutecznie głosić kazania.
Ks. Jan Kaczkowski popierał churching, “jak pójdziemy do byle punktu, to zostajemy byle jak obsłużeni”, powiedział. Ostrzegał jednak przed daniem się uwieść klimatowi kościoła, w którym się dobrze czujemy, bo nie o to chodzi. We Mszy św. najważniejszy jest Chrystus i Jego ofiara złożona za nas. Należy się wystrzegać przed popadaniem w wybredne wybieranie i recenzowanie kolejnych kościołów. W każdym z nich odnajdziemy bowiem Boga. Jeśli przy okazji znajdziemy także dobrego kaznodzieję lub atmosferę sprzyjającą refleksji, to świetnie.
/wj