Pierwszy poniedziałek października we wrocławskim „Civitas Christiana” przy ul. Kuźniczej upłynął pod znakiem problematyki szeroko rozumianej Europy Środkowej, a konkretnie koncepcji politycznych związanych z ewentualną integracją państw tzw. międzymorza bałtycko-adriatycko-czarnomorskiego. Gościem wieczoru był dr Mirosław Habowski z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego.
W pierwszej części swego wystąpienia prelegent omówił pokrótce niektóre aspekty polityki polskiej z okresu XX-lecia międzywojennego, które w jakiś sposób można interpretować jako próby budowania sojuszy środkowoeuropejskich. Jednym z ważniejszych fragmentów historii II RP, gdzie problem polityki środkowoeuropejskiej zaważył na politycznych losach tego obszaru, była kwestia stosunku Polski do rozbiorów Czechosłowacji przeprowadzonych pod kierunkiem i w interesie III Rzeszy w latach 1938-39. Wybór Polski dokonany wówczas miał swe daleko idące konsekwencje. Podzielił on również polską myśl polityczną, a spory wokół udziału Polski w tym akcie nie wygasły aż do dziś. Za ważny, prelegent uznał akt przeproszenia Czech za udział w tym przedsięwzięciu, co wykonał prezydent Lech Kaczyński w roku 2009 na Westerplatte.
Kwestia Czechosłowacji czy też traktowanych osobno Czech i Słowacji stanowi jeden z problemów integracji obszaru Europy Środkowej w tamtych latach. Było ich jednak znacznie więcej. Polska, oprócz przyjaznych stosunków z Węgrami, nie miała zintegrowanej wewnętrznie koncepcji polityki względem swojej części Europy. Gdyby było inaczej, to i tak liczba sprzeczności, jakie występowały pomiędzy poszczególnymi państwami i narodami tego obszaru, uniemożliwiała jakiekolwiek skuteczne działanie międzynarodowe, które skutkowałoby zbliżeniem rzeczonych podmiotów.
Pewne zbliżenie w relacjach polsko-czeskich nastąpiło w czasie II wojny światowej, który przyniósł ciekawą koncepcję konfederacji polsko-czechosłowackiej. Czas późniejszy i podporządkowanie całej tej części Europy Związkowi Sowieckiemu zablokowały rozwój jakiejkolwiek myśli politycznej w tej kwestii na obszarach państw środkowoeuropejskich, choć paradoksalnie zniewolenie wszystkich krajów wschodniej Europy przez wschodnie mocarstwo zbliżyło je co do wspólnego celu zniesienia władzy niechcianego protektora.
Myśl integracyjna dotycząca tzw. międzymorza istniała z jednej strony na emigracji, z drugiej strony była podejmowana np. w polskich ośrodkach opozycji antysystemowej.
Czas po roku 1989 w zasadzie zaowocował stagnacją w tej kwestii. W kolejnych latach dyskusje polityczne o charakterze międzynarodowym w całości skupiły się na przystąpieniu tak Polski, jak i pozostałych krajów obszaru do struktur europejskich i NATO, a wszelkie próby porozumień między państwami regionu były podporządkowane temu zagadnieniu. Nieśmiałe postulaty w interesującym nas temacie płynęły wówczas z nurtów politycznych, które nie wywierały większego wpływu na dążenia państwa.
W czasach prezydentury Lecha Kaczyńskiego temat integracji międzymorza wrócił, choć sam polityk raczej używał w tej kwestii odniesień odwołujących się do dziedzictwa polityki jagiellońskiej. Z czasem zagadnienie nabierało nowych odniesień. Np. już w czasach rządów Platformy Obywatelskiej pewną aktywność w tym względzie wykazywał rząd Chin, który prowadził rozmowy w formacie Chiny – rządy środkowoeuropejskie, co miało służyć zintegrowaniu pewnych pomysłów gospodarczych tego kraju na wschodnich rubieżach UE. Już wówczas kwestia ta budziła mocny niepokój rządu Niemiec, które obszar ten widziały jako swoją strefę wpływów tak gospodarczych, jak politycznych.
Znaczna aktywność polskiej polityki na tym polu datuje się na ostanie dwa lata, przy czym oficjalnie raczej unika się terminu „międzymorze” zastępując go pojęciem „trójmorze” (Adriatyk – Bałtyk – Morze Czarne). Zdaniem dr. Habowskiego ostatnie pomysły i rozmowy międzynarodowe, które wyraźnie oscylują wokół kwestii energetycznych, wydają się być kierunkiem słusznym. Choć sama koncepcja jest niezwykle trudna do zrealizowania, trzeba zauważyć, że mamy tu do czynienia z grupą państw raczej słabych tak militarnie, demograficznie, jak i gospodarczo. Poza tym, tak jak w czasach XX-lecia międzywojennego, występują między nimi różne zadrażnienia, których zażegnanie bywa trudne. Sytuacja może ulec pewnej zmianie w wypadku włączenia się do realizacji pomysłu jakiegoś dużego mocarstwa. W tym kontekście wymienia się przede wszystkim Stany Zjednoczone, a o ich woli politycznej w podjęciu aktywności w tej części starego kontynentu miałaby świadczyć wizyta prezydenta Donalda Trumpa w Polsce w lipcu tego roku właśnie na szczycie państw środkowoeuropejskich. W trakcie dyskusji pojawiły się również wątki o gospodarczym zainteresowaniu Chin, które również zdają się być zainteresowane gospodarczą podmiotowością obszaru. Na pewno od aktywnej gry państw regionu zależy, jakie korzyści można będzie wyciągnąć z tych złożonych aktywności dla narodów leżących na tym obszarze w tym także dla naszego kraju.
Piotr Sutowicz
/ss