Spór o to, czy Polacy pomagali czy nie pomagali żydom w czasie II wojny światowej, zapełnił wszystkie możliwe fora dyskusyjne w mediach oraz debacie międzynarodowej.
Z jednej strony mamy przekaz, że nie pomagali, a wręcz przeciwnie – jako urodzeni antysemici byli organizatorami ludobójstwa. Wypowiedzi osób publicznych państwa izraelskiego idą czasami bardzo daleko. Niestety spojrzenie, jakie oni reprezentują, znajduje swoje pasy transmisyjne w postaci rozmaitych „autorytetów” i mediów i dość szeroko rozsiewa się ono po świecie, nie omijając Polski. Mamy tu przy okazji do czynienia z ogromną pracą idącą w stronę przebudowania mentalności Polaków w kierunku tzw. pedagogiki wstydu czy wręcz wstydliwej historii. Konsekwencją tego pewnie ma być taki Polak, który tak bardzo wstydzi się historii swego narodu, że albo się od niej odcina, albo nie chce jej znać. Skutkiem tego będzie więc jego postępujące wykorzenienie. Z drugiej strony jest oczywistym, że następstwem takiej polityki na arenie międzynarodowej ma być negatywny wizerunek Polski i Polaków. Oczywiście rodzi się pytanie, po co ktoś taki cel sobie stawia? Trzeba na to również poważnie odpowiedzieć.
Meritum
Stroną drugą owego sporu są te czynniki, głównie polskie, które starają się przedstawiać pozytywny obraz relacji polsko – żydowskich w historii, a szczególnie podkreślają fakt, skądinąd obiektywny, że Polacy z holokaustem ani w sferze jego idei ani praktyki nie mieli nic wspólnego, a za ludobójstwo odpowiadają nazistowskie Niemcy. Można by przy okazji bardziej dosadnie podkreślać, że chodzi po prostu o naród niemiecki, który z siebie wydał zarówno zbrodniczą doktrynę, jak i ludzi, którzy nią kierowali. Nie miejsce tu na jej dogłębną analizę. Warto chyba na marginesie przypomnieć, że w dziele tym Niemcy znaleźli sobie cały szereg europejskich pachołków, którzy traktowali fakt mordowania żydów jak cegiełkę w budowaniu nowej nazistowskiej Europy. Prawdę mówią i ci, którzy twierdzą, że jacyś Polacy pewnie w tej grupie byli, tak jak byli w niej ludzie żydowskiego pochodzenia, co pozornie brzmi absurdalnie, ale cóż, z faktami się nie dyskutuje.
Polacy, jako chyba jedyny z narodów europejskich, nie wytworzył natomiast żadnej struktury – czy to wojskowej, czy politycznej – która współpracowałaby z Niemcami w tym zbrodniczym dziele. Mało tego, nawet te obozy polityczne, które zarówno przed wojną, jak i w czasie jej trwania odnosiły się niechętnie do obecności żydów w polskim życiu kulturalnym, społecznym i ogólnie państwowym, w czasie okupacji stonowały swoje hasła, a ich członkowie często z narażeniem życia wzięli udział w ratowaniu zagrożonych śmiercią.
Warto w tym miejscu przywołać protest Zofii Kossak z sierpnia 1942, w którym wyjaśnia ona przyczyny, dla których Polacy powinni wziąć udział w pomocy żydom, mimo dotychczasowej dającej się wykazać wrogości między oboma grupami. Pisarka nie ukrywa jakie jest w tej kwestii jej osobiste stanowisko. Generalnie można powiedzieć, że na przykładzie kwestii żydowskiej Polacy udowodnili, że są dobrymi ludźmi. Jako naród powinniśmy być z siebie raczej dumni.
Żydzi
Zofia Kossak we wspomnianym dokumencie stwierdza w kwestii stosunku żydów do Polaków, „iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców”. Jest w tym swoją drogą jakaś dziwna tajemnica. Z pewnością jednak rzeczony dokument nie wyczerpuje całego spectrum stosunków miedzy obiema nacjami. Przed wojną społeczność żydowska w Polsce była częścią składową II Rzeczypospolitej. Sama w sobie nie była ona monolitem. Były w tym narodzie grupy opowiadające się za asymilacją z Polakami, a więc tacy, którzy widzieli się częścią polskiego narodu. Przyczyny postaw asymilacyjnych bywały różne. Pewnie część nie chciała być częścią swoistej żydowskiej inności, która niekiedy bywała dokuczliwa, często ujawniała się chęć robienia kariery w takich obszarach życia społecznego, w których bycie żydem stanowiło pewien problem. Byli też z pewnością żydzi, którzy szczerze nawrócili się na katolicyzm i odrzuceni przez swoją społeczność nie mieli innego wyjścia jak stać się Polakami. Ci w czasie wojny pozostawali w szczególnie trudnym położeniu, gdyż dla Niemców żyd będący Polakiem – katolikiem nie przestawał być zwykłym żydem przeznaczonym do eksterminacji. Wśród żydów w Polsce istniał całkiem spory obóz syjonistyczny, w którym wyróżniały się odłamy prawicowe i lewicowe, stanowiące w jakiś sposób odzwierciedlenie polskich nurtów politycznych. Syjonistów łączyło jedno – chęć opuszczenia Polski i stworzenia sobie gdzieś, najlepiej w Palestynie, własnego państwa. Ci, co ciekawe, spotykali się z życzliwością przedwojennych władz II Rzeczpospolitej jak i polskiej prawicy narodowej, która również uważałaby to za dobre wyjście. Wreszcie byli w tej społeczności i tacy, którzy widzieli rozwiązanie kwestii żydowskiej poprzez związanie się z komunizmem,, deklarującym, przynajmniej w sferze haseł, obojętność na kwestie narodowe przy artykułowaniu hasła o międzynarodowym państwie proletariatu.
Większość przedwojennej ludności żydowskiej słabo identyfikowała się politycznie i oprócz cywilizacyjnej przynależności do własnej grupy nie podkreślała niczego dodatkowego. Oczywistym kłopotem była tu niechęć większości tej społeczności do życia w nieswoim państwie oraz tworzenie skupisk, w których państwo polskie miało mało do powiedzenia. Jedno wszakże nie ulega wątpliwości – wszyscy ci ludzie byli obywatelami Państwa Polskiego. Część z nich wzięła udział w wojnie obronnej 1939 roku, ginąc w boju. Byli tacy, którzy zostali zamordowani w Katyniu. Część przywiązana do polskości dzieliła losy Polaków sybiraków, wstępując, jeśli się dało, do Korpusu generała Andersa. Niektórzy przy okazji przemarszu jednostki przez Palestynę zdecydowali się na dezercję, za co nie byli jakoś szczególnie poszukiwani i rozstrzeliwani przez dowództwo, co też warto podkreślić. Byli tacy, którzy w kraju podjęli walkę w różnych barwach politycznych od Narodowych Sił Zbrojnych po Armię Ludową, wpisując się, co warto podkreślić, w nasze spory polityczne po różnych stronach. Większość wszakże została przez Niemców i ich pomagierów wymordowana, a wcześniej propagandowo odczłowieczona.
Nasze sprawy
Jedno jest pewne – po 1939 r. kwestia żydowska stanowiła jedną z wielu spraw, jakimi zajmowało się polskie państwo podziemne i tak na nią bez wątpienia patrzono. II wojna światowa bardzo mocno wyostrzyła nasze własne postulaty polityczne. Polska została zaatakowana przez dwóch wrogów, którzy na skutek pewnych okoliczności w 1941 roku stanęli naprzeciw siebie wdając się w morderczy konflikt. Polacy musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie w tym wszystkim jest ich miejsce: czy, jak chcieliby alianci zachodni, po stronie Sowietów, a więc sojuszników naszych sojuszników, czy może, jak chciała w drugiej części wojny propaganda niemiecka, realizowana również w języku polskim, winni wziąć udział we wspomnianym już wyżej budowaniu nazistowskiej, antybolszewickiej Europy. Wreszcie ośrodek moskiewski, który z czasem zaczął być coraz silniejszy z powodu zwycięstw radzieckich na froncie, „zachęcał” Polaków do budowania Republiki Rad. Do tego „dzieła” nie było zbyt wielu chętnych wśród rdzennych Polaków, choć tak, jak istnieli szmalcownicy, tak i tu od początku znalazły się grupy ludzi z obrzeży życia społecznego, którzy pragnęli awansu. Większość Polaków nie chciała znaleźć się w owym proponowanym komunistycznym raju. Stało się inaczej. Milcząca zgoda mocarstw zachodnich i okupacja sowiecka ukształtowała Polskę taką, jaką znamy z owych kilkudziesięciu powojennych lat. Niemniej, zawsze istniały w narodzie grupy, które do końca próbowały przeciwstawiać się komunistycznej narracji na różnych polach, a po roku 1989 kiedy legła ona w gruzach.
Wydawało się, że będzie można nad naszą historią i płynącą z niej tożsamością dyskutować w sposób nieskrępowany. Z jednej strony takiej dyskusji sprzeciwiali się spadkobiercy starego porządku, którzy znajdowali sobie intelektualnych sojuszników na zachodzie obawiających się, że Polacy w ramach swojej wolności nadmiernie, z ich punktu widzenia, podkreślać będą swoją odrębność narodową zbudowaną na tysiącletnich dziejach. Jeżeli do tego mieliby sobie uzmysłowić, czym dla nich jest katolicyzm, to „postępy postępu” w Polsce zostanłyby zatrzymane na długie dziesięciolecia. Zdawano sobie również sprawę ze stosunkowo dużej odporności Polaków na idee lewicowe, czego nie można powiedzieć o społeczeństwach zachodnich. Trzeba było więc wymyślić coś innego, najlepiej kilka kwestii, które Polaków lekko przygną do ziemi. Jedną, choć nie jedyną, okazał się antysemityzm i narzędzia, jakie można było w związku z nim użyć. W sposób dla nas niezauważalny, jako społeczeństwo, poprzez nasze niby elity daliśmy się na tę prowokację nabrać. Otóż konsekwentnie podstawową dyskusją dotyczącą II wojny światowej w Polsce nie stała się najważniejsza z logicznego punktu widzenia wizja przyszłego państwa, lecz los żydów – w końcu przecież, co trzeba przypomnieć znowu, naszych obywateli. Pułapka stała się o tyle niebezpieczna, że nie wiadomo, jak się z niej wyplątać. Każdy atak na Polskę z pozycji antysemityzmu, który odparowywany jest z naszej strony, tylko tę dyskusję wzmaga. Na forum międzynarodowym łatwo wykreować komunikat mówiący: „patrzcie, jak Polacy próbują zaprzeczyć temu, że są antysemitami, przy okazji jeszcze oskarżają kogoś (żydów) o rasizm i antypolonizm. Jak śmią”.
Nie wiem, jak można by z tej fatalnej dla nas sytuacji wyjść. W pozycji bycia chłopcem do bicia brak naszej reakcji również byłby tragiczny. Niestety sytuacja ta pokazuje, jak wielkie błędy popełniono w dziedzinie polityki historycznej w ostatnim ćwierćwieczu i niestety jak wiele dziesiątków lat trzeba pracować, by to zmienić. Pytanie, czy ktoś o tym poważnie myśli, jest w tym momencie kwestią najważniejszą.