Czy można uniknąć dźwigania krzyża w swoim życiu? Od odpowiedzi na to pytanie zależy, według dzisiejszej Ewangelii, kwestia czy możemy się nazywać uczniami Chrystusa.
Wydaje się, że jest niemożliwe uniknąć dźwigania krzyża, rozumianego jako krzyż cierpienia, choroby, wszelkich udręk duszy i ciała. Każdego człowieka dotyka jakaś forma trudności i przeciwności. Jedni radzą sobie z tym lepiej, a inni wręcz przeciwnie. Pogrążają się w depresji i złorzeczą na swój los.
Jeśli Jezus uzależnia bycie Jego uczniem od dźwigania swojego krzyża, to wychodziłoby na to, że każdy człowiek, czy tego chce, czy nie, jest Jego uczniem. Tymczasem jest to nieprawda i kluczowe dla zrozumienia sensu słów Jezusa jest sformułowanie znajdujące się tuż dalej.
Nie wystarczy dźwigać dwój krzyż, bo przecież można go dźwigać i odbierać go jako przekleństwo, a wtedy nie ma nic dobrego, twórczego i oczyszczającego w takim dźwiganiu krzyża. Trzeba z tym swoim krzyżem iść za Jezusem. „I nie idzie za Mną, nie może być moim uczniem” - to jest źródło błogosławieństwa przy dźwiganiu swojego krzyża. Iść za Jezusem - tylko wtedy będziemy mieli moc do dźwigania swojego krzyża. Tylko wtedy zobaczymy sens w jego dźwiganiu.
Podczas osobistej modlitwy przedstaw Jezusowi swoje krzyże i zadeklaruj, że bierzesz je i pragniesz za Nim iść. Zyskasz wtedy z jednej strony ulgę, a z drugiej odczujesz błogie zaopiekowanie się tobą ze strony Jezusa.
/em