"Od miłości do nienawiści – jeden krok." To popularne powiedzenie często sprawdza się w codziennym życiu. Powodów doświadczania skrajnych emocji bywa wiele. Ten nieszczęsny mechanizm zadziałał także w przypadku Pana Jezusa, a widać to bardzo wyraźnie w liturgii Niedzieli Palmowej. Ten sam tłum, który entuzjastycznie witał Jezusa wjeżdżającego na osiołku do Jerozolimy, chwilę później, przed sądem Piłata krzyczał „Ukrzyżuj Go!”. Jak mogło do tego dojść? Odpowiedź możemy odnaleźć w oczekiwaniach ludzi wobec Jezusa.

Celebrując liturgię Niedzieli Palmowej słyszymy dwa fragmenty Ewangelii. Jeden to opis radosnej reakcji ludzi na wjazd Jezusa do Jerozolimy, a drugi to szczegółowy opis Męki Pańskiej. Kiedy wyobrazimy sobie, że towarzyszymy tłumowi w obu tych wydarzeniach, wtedy mamy możliwość odczuć te silne emocje, które towarzyszyły ludziom. Tłum znał Jezusa, wiele o Nim słyszał. Opowiadano historie o znakach i cudach, o rozmnożeniu chleba na pustkowiu, o wskrzeszeniu umarłych. W sercach ludzi dojrzewało oczekiwanie skierowane do Jezusa – „On jest Mesjaszem”. Oczekiwania były oczywiste. Porwie za sobą lud, przepędzi rzymskich okupantów, przejmie władzę i ustanowi Królestwo Izraela – Królestwo Boże.

Tymczasem Jezus nie wpisywał się w te oczekiwania. Mówił, że owszem jest królem, ale Królestwo Jego nie jest z tego świata. To nie walka o ziemską władzę i porządkowanie spraw doczesnych było celem Jezusa, ale pokój, radość i miłość w Duchu Świętym. Jezus obiecywał wolność, ale widział ją w wyzwoleniu człowieka z niewoli grzechu.

Kiedy ludzie spostrzegli, że Jezus nie kwapi się do zrealizowania politycznych i społecznych oczekiwań poczuli się zwyczajnie zawiedzeni i stali się podatni na wpływ faryzeuszów. Uczeni w Piśmie i faryzeusze dobrze rozpoznali zmieniające się nastroje tłumu i wykorzystując nadarzającą się okazję, postanowili Jezusa zgładzić. Stąd już łatwo było przekonać ludzi i podburzyć ich do takiego stopnia rozgrzewając emocje, aby padły zdecydowane słowa: „Ukrzyżuj Go!”.

Jak często i my mamy swoje oczekiwania wobec Boga i wobec ludzi. Wiele też razy bywamy zawiedzeni, jeśli sprawy nie toczą się według naszej myśli. Warto wtedy nie ulegać od razu emocjom, warto przypomnieć sobie wydarzenia Niedzieli Palmowej i dobrze się zastanowić, czy nie lepiej chwilę zaczekać. Może się okazać, że sprawy pozornie dla nas niepożądane są jednak najlepszym wyjściem z sytuacji. Może to co uznajemy za porażkę stanie się dla nas największym sukcesem. Podobnie jak w przypadku Jezusa – kiedy patrzymy z perspektywy Krzyża – wszystko przegrał, ale z perspektywy Zmartwychwstania – wygrał wszystko.

/mdk