Pisałem już o tym na naszym portalu, ale jak widać sprawa ciągle żyje, ma się dobrze i nabiera nowych barw, więc trzeba ją jakoś od nowa odnotować.
Zatem do rzeczy: od początku wojny na Ukrainie, tu i ówdzie słychać głosy, że Prezydent Putin nie wie co się tak naprawdę dzieje na froncie, nie jest informowany przez swych podwładnych o prawdziwej sytuacji armii rosyjskiej itd. Żeby nie było, że wkrótce się dowiemy, że może w ogóle o inwazji nic nie wie i żyje w błogiej nieświadomości rzeczy, których kreatorem jest państwo, którym nominalnie kieruje. Pomijając jedną z możliwości kompletnie spiskowych, acz wcale niekoniecznie nie nieprawdopodobnych, jeśli do pewnych kwestii podejść całkiem na zimno, to głosy idące w tę stronę są nieco niepokojące. Np. 1 kwietnia – co prawda był to specyficzny dzień roku, ale chyba news nie był „prima aprilisową” wrzutą – media doniosły uprzejmie, a jakże, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz wyraził idącą właśnie w tą stronę opinię. Czyli jakowyś „dziad” albo jakaś ich grupa w otoczeniu prezydenta wie, ale nie mówi rzeczonemu Putinowi prawdy.
Należało by się zastanowić co miałoby wynikać z takiego faktu, że myśli on, iż jego wojska zajęły Kijów i wkrótce odbędzie się w tym mieście parada zwycięstwa, wobec inności faktów od takiej wiedzy. Odpowiednie służby musiałby gdzieś w Rosji budować makietę ukraińskiej stolicy, gdzie Putin mógłby w stosownym dniu polecieć i uczestniczyć w szopce, co do której też miałby fałszywe przekonanie. Zachowajmy jednak odrobinę powagi.
W rzeczywistości takie newsy mogą okazać się pożyteczne w innych okolicznościach. Wiadomo, że przeciągająca się wojna jest nie na rękę zarówno Niemcom jak i innym ośrodkom w zachodniej Europie. Okoliczności i silniejsze ośrodki działają na rzecz mrożenia interesów z Rosją i w tej kwestii klimat jest bardzo ostry, ale, być może, należałoby szukać rozwiązań, w ramach których można będzie się jednak z władzami Rosji jakoś zacząć dogadywać, co prawda prezydent Stanów Zjednoczonych mówił w Warszawie, że przywódcę tego kraju należy od władzy odsunąć i jest to niejako warunek wstępny jakichkolwiek rozmów, ale zdaje się, że w samym USA słowa te niekoniecznie wszystkim się podobały. Na pewno wiele ośrodków politycznych myśli jakby tu jednak dogadać się z obecną władzą. Na razie rzecz wydaje się trudna – napaść zbrojna, zbrodnie wojenne, zniszczenie infrastruktury kraju sąsiedniego, itd. Żeby z Putinem cokolwiek można było zrobić, trzeba by powiedzieć światu, że on sam został oszukany, że nic nie wiedział, że to źli doradcy... Z takiego kołka może da się wyciosać jakiś skobelek. Być może ofiarne media i usłużni politycy, np. niemieccy, coś tu mogą pomóc. Sam mechanizm nie jest taki znowu nowy, zabieg „niewiedzy” często stosowany był przez różnych władców absolutnych, dyktatorów, a współcześnie taka taktyka bywa używana przez rządy mieniące się być demokratycznymi.
Jak będzie? To się okaże, nam pozostaje patrzeć na wszystko ze świadomością, że to co widzimy może, ale wcale nie musi być prawdą.
/mdk