dr Anna Sutowicz: Świadkowie oczekiwania

2020/11/3
szustak

Pomysł na powyższy tytuł zaczerpnęłam z vloga opublikowanego przez o. Adama Szustaka 30 października. "Mężczyzna w średnim wieku", jak siebie określa dominikanin, postanowił zabrać głos w sprawie protestów po wyroku TK. O. Szustak z godną siebie emfazą odżegnuje się od bycia autorytetem, do rzeczonej kwestii musiał się jednak odnieść na skutek licznych próśb. Kogo? Nie wiem, pewnie niestrudzonych fanów religijnego celebrytyzmu, stojących w kruchcie Kościoła (tak, tego z wielkiej litery!), wiecznie niezdecydowanych: opuścić go, czy odważyć się wejść do środka.

Wspomniany materiał świadczy o daleko posuniętym u popularnego vlogera procesie zniechęcenia do Kościoła, o jakim wspominał on kilka tygodni wcześniej w innym odcinku bijącej rekordy popularności "Langusty na palmie". Mam wrażenie, że wyemitowany odcinek został jednak pomyślany przede wszystkim jako pas transmisyjny dla innego tekstu, który bez tego miałby szansę być niechcący zrozumiany jako cyniczny akt lizusostwa wobec rozjuszonych tłumów.

Idzie mi o "Apel zwykłych księży Jesteśmy na progu nowego czasu!" rozesłany do różnych mediów nieco wcześniej, 29 października, a pod którym początkowo widniały podpisy 27 duchownych, obecnie ich liczba przekracza setkę, a w gronie są nie tylko księża, podpisane są zakonnice, diakoni, klerycy,
przedstawiciele Kościoła Polskokatolickiego, Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, Kościoła Anglii i Reformowanego Kościoła Katolickiego (jak zwykle olbrzymy zabierają głos!). Mamy więc dowód na ekumeniczną niezgodę na "używanie religii do celów politycznych" i kilka jeszcze innych spraw, "które budzą gniew". Mamy także stanowcze żądania, które można by umieścić gdzieś pomiędzy feminokatolicyzmem, ekologizmem i ideą miłosierdzia chrześcijańskiego, a które w zamyśle autorów (kogo?) miały być zapewne jakimś ochłapem pomysłu na konstruktywny program (czego?).

Nie, myślę, że nie ma już sensu wskazywać, że "zwykli księża" to w dużej mierze ci, co zawsze - inteligentnie bowiem szybko wystarali się o wzmocnienie szeregów o nazwiska i sygle zakonne, które absolutnie nic nie mówią przeciętnemu katolikowi (konia z rzędem, kto rozpozna zgromadzenie żeńskie, które ukrywa się pod skrótem OBG!). Nie porusza mnie fakt, że część z nich przez lata korzystała ze świeckich apanaży, zapłacili już bowiem za to wysoką społeczną cenę. Nie porusza mnie to, bo to mechanizm znany, a u nas nad Wisłą i Odrą od kilku dekad cyklicznie wykorzystywany z różnych pobudek, poczynając od ucieczki przed zastraszeniem, poprzez chęć szeroko rozumianego zysku, aż po zwykłą głupotę i nieznajomość procesów socjologicznych.

Oburza mnie sposób prezentowania Kościoła, w którym heglowsko-marksistowska kalka myślowa nakazująca przeciwstawiać sobie zjawiska, by dotrzeć do sedna ich celu, miesza się z jakąś montanistyczną gorliwością religijną. Dla tych, co z historią Kościoła są bardziej na bakier, przypomnę, że Montanus, występując około połowy II wieku w obronie charyzmatycznej roli proroków Ducha Św., wierzył w Boga, był ascetą porywającym sugestywnymi proroctwami, przejętym postępującą wbrew trwającym prześladowaniom stabilizacją Kościoła, w której widział początek odejścia od jego ewangelicznego radykalizmu. W rozumieniu Montana, główną przeszkodę w odcięciu się od świata stanowili biskupi, zagarniający pole wolności owych charyzmatycznych nauczycieli prawdy. Można by o tym nie wspominać, gdyby nie fakt, że wystąpienia montanistów burzyły jedność Kościoła przez kolejne dwieście lat, grożąc jego rozłamem. Oraz gdyby nie to, że herezja ta odradzała się co pewien czas, zawsze żerując na rozpalonych wiarą sercach.

O. Szustak jest montanistą. Na prawo i lewo rzuca hasła oczekiwania na wypalenie w Kościele "plugastwa", nazywa go "ladacznicą polityczną" i nienawidzi go za wspieranie prawa państwowego. To język prorocki. Można by się nawet pokusić o analizę treści, ale tak naprawdę ten dominikański zapał jest li tylko zasłoną dymną dla cynizmu "zwykłych księży". Tam nie ma wiary w "Boży ogień" niesiony rękami słusznie wkurzonych chrześcijan, żądających "ewangelicznego Kościoła". Tam są nieznoszące sprzeciwu postulaty i oskarżenia rodem z pierwszomajowych transparentów. Jeśli miały je podchwycić protestujące tłumy, to szkoda zachodu. Wkurzonymi feministkami steruje ktoś inny, kto zapewne także nienawidzi Kościoła. W tym akurat nie ma nic nowego ani apokaliptycznego. Ot, zwyczajny chleb chrześcijan wszystkich wieków.

/łb

CCH 0574 kadr

dr Anna Sutowicz

Historyk Kościoła, publicystka.
Członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#księża #celebryci #Adam Szustak #dominikanie
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej