Być może tytuł postawiłem nieco za mocno, nie chcę atakować ani dewaluować wiary prawosławnej, ani jego wyznawców w Rosji, ale com napisał jednak napisałem. Wojna na Ukrainie odsłoniła bowiem podstawowy fakt – hierarchia prawosławna w Rosji jest przede wszystkim narzędziem rosyjskiego imperializmu. Wszystkie inne cele, zadania i praktyka działania są albo drugorzędne, albo też sprowadzone do faktu bycia narzędziem założeń pierwotnych.
Zachowania i wypowiedzi Patriarchy Rosji i Wszechrusi są tego doskonałym dowodem, nie będę ich tu przytaczał, są dostępne w Internecie i wszędzie indziej, nawet jeśli tu i ówdzie przekaz jego enuncjacji został „wzmocniony” propagandowo przez rosyjskie pasy transmisyjne, czy też odwrotnie – działające gdzie indziej, to i tak jasno widać z czym mamy do czynienia. Napaść na Ukrainę przedstawiona jako „antypedalska” krucjata Rosji jest rzeczą wystarczającą do oceny.
W kontekście Ukrainy postępowanie Cerkwi Moskiewskiej budzi zastrzeżenia również, że się tak wyrażę, polityczne. Tak się składa, że prawosławie stanowi najliczniejsze wyznanie na Ukrainie, co jest oczywiste, z tym, że od dość dawna jest ono „pęknięte” na Cerkiew Autokefaliczną, czyli samodzielną od Patriarchatu Moskiewskiego, występującą pod nazwą „Kościoła Prawosławnego Ukrainy”, oraz „Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego”. Ten ostatni stopniowo tracił poparcie wiernych, teraz jednak znalazł się w sytuacji bardzo trudnej i zdaje się, że część jego struktur nie zgadza się ze stanowiskiem macierzystego Patriarchatu. Oznacza to chyba błyskawiczne znikanie jego struktur z krajobrazu Ukrainy. Sytuacja taka, i okoliczności polityczne jej towarzyszące, każe przypuszczać, że wkrótce nastąpić może wyłonienie się nad Dnieprem jednej zespolonej Cerkwi, a to wiążę się z czymś, czego w historii bardzo dawno nie było.
Tak się składa, że to Kijów, a nie Moskwa, jest macierzą prawosławia na Rusi, to tu ono się tworzyło i stąd rozszerzało na inne ziemie ruskie. W pewnym momencie uzurpacja Moskwy do bycia Trzecim Rzymem, wynikająca bardziej z mongolskiego niż rzeczywiście rzymskiego czy konstantynopolitańskiego nadania, doprowadziło do marginalizacji ośrodka kijowskiego, ale nowa sytuacja, która się rysuje, pozwala na postawienie tezy, iż na tamtych ziemiach ma szansę odrodzić się ośrodek kijowski, odwołujący się do swego historycznego dziedzictwa, a więc sytuacja religijna zacznie przypominać tą sprzed kilkuset lat. Biorąc pod uwagę ów tytułowy blamaż cerkwi rosyjskiej, gdyby prawosławni ukraińscy dobrze rzecz przemyśleli i przeprowadzili, mogliby raz na zawsze skończyć pewien trudny historyczny etap tej denominacji.
Jest jeszcze sprawa druga, o której pisze mi się jeszcze trudniej, ale niech będzie – od wielu lat Stolica Apostolska utrzymuje stosunki ekumeniczne z ośrodkiem moskiewskim. Budziło to wątpliwości niektórych obserwatorów już dawno temu. Nie wracając jednak do tego, należy zapytać jaki ma to sens, skoro widać, że polityka tego ośrodka nie ma nic wspólnego z żądnym ekumenizmem, a uczestnicząc z nim w jakimś dialogu, jedynie się tą jednostkę występującą „pod fałszywą flagą” uwiarygadnia.
Zaś co do samych wiernych prawosławnych w Rosji, no cóż, być może ktoś tam kiedyś zakończy tą uwłaczającą dla nich sytuację, w końcu są tam też ludzie wierzący w Boga, którzy mają inne niż Patriarcha Cyryl zdanie na temat tego, co to znaczy być chrześcijaninem.
/mdk