Nakielski: Krótko, zwięźle, nie na temat!

2022/10/13
AdobeStock 290928379 Editorial Use Only
Fot. Adobe Stock

 Z cyklu: Pióro rzeczy znalezionych

Muszę się do czegoś przyznać! Jestem fanem Twittera. Właściwie od tego serwisu społecznościowego zaczynam i kończę dzień. Mam wtedy niemal pewność, że nie umknęły mi najważniejsze wydarzenia ze świata polityki, kultury, sportu czy innych dziedzin. Istotne informacje bowiem ukazują się tu niekiedy dużo szybciej niż w agencjach informacyjnych, nie wspominając o innych mediach. Często  sami główni uczestnicy wspomnianych wydarzeń relacjonują je na żywo.

Stosunkowo szybko zebrana przez mnie grupa ponad 2000 obserwujących, wiadomości sięgające czasem 20 tysięcy odsłon, czy ponad tysiąc polubień, dają poczucie, że trafia się z przekazem do całkiem licznej grupy odbiorców. Znajomości twitterowe mają najczęściej charakter merytoryczny i niekiedy przeradzają się w realną współpracę. Ten słynny już limit 280 znaków sprawia, że twitty nie mogą być przegadane, a muszą być krótkie, zwięzłe i… No właśnie - czy zawsze na temat?

W ten sposób dochodzimy do momentu, kiedy trzeba przywołać znane przysłowie o kiju i dwóch końcach. Pomijając wszelką, szeroko rozumianą patologię, która jest w każdym serwisie społecznościowym, nawet wartościowe twitty mogą zawierać zatem jedynie krótkie informacje, przekazywać jakieś stanowisko, czy dzielić się celną refleksją. Ta zwięzłość z istoty pozbawia nas analityki oraz głębszej narracji. Kto buduje swoją wiedzę o współczesnym świecie na podstawie twittów musi mieć świadomość, że będzie to wiedza powierzchowna i subiektywna. Ktoś powie, że to tzw. „oczywista oczywistość”. I będzie miał rację… Ale nie do końca. Problem polega bowiem na tym, że obecnie cała infosfera przybrała charakter nazwijmy to „krypto-twitta”. W znakomitej większości kanałów i serwisów informacyjnych, programów publicystycznych, sportowych, a nawet kulturalnych, króluje przekaz przypominający wiadomości z serwisu pod znakiem ćwierkającego ptaszka. Krótka informacja, ideologiczno-polityczny komentarz, jakaś powierzchowna analityka, puenta pod publiczkę i… jedziemy dalej! Clickbaity, clickbaity, clickbaity! W taki oto sposób komuś, kto spędzi cały dzień na śledzeniu, zdawałoby się, poważnych programów publicystycznych czy kulturalnych oraz serwisów informacyjnych w różnych mediach wydaje się, że posiada sporą wiedzę. I będzie miał rację… Wydaje mu się. W rzeczywistości jest ona „krypto-twitterowa”. Przykład? Przyjrzyjmy się tematowi, który wypełnia wszystkie media i absorbuje naszą uwagę – wojny w Ukrainie. Jakby wycisnąć przekaz mediów w Polsce, to można by z pewną złośliwą przesadą napisać, że: Putin już co najmniej kilka razy umarł, na pewno ma kilkanaście śmiertelnych chorób.  Ukraińcy mają taką przewagę, że w zasadzie nie wiadomo dlaczego jeszcze nie wygrali wojny. Jeśli nie wygrali, to zaraz to zrobią, bo Amerykanie przekazują tyle broni, że na samą wieść armia rosyjska pierzchnie. Chińczycy upominają Federację Rosyjską, bo boją się o swoje interesy i już za chwilę nakażą zakończyć działania militarne. A ta mobilizacja? Nic z tego nie wyjdzie. Można jedynie robić skecze kabaretowe. A zatem zaraz zakończy się wojna i my Polacy będziemy pomagać bratniemu krajowi podnosić się z ruiny, a jeszcze przy tym sporo zarobimy.

Niestety, zbyt piękne, żeby było prawdziwe!!! Miałem okazję być sprowadzony z „krypto-twitterowego” nieba na twardą ziemię na debacie i promocji książki „Wielka gra o Ukrainę” zorganizowanej pod koniec września przez think-tank Nowa Konfederacja. Brali w niej udział wybitni eksperci: prof. Bogdan Górlaczyk, dr Beata Górka-Winter, red. Marek Budzisz i Bartłomiej Radziejewski. W felietonie nie ma miejsca na streszczanie nawet najciekawszych debat. Dość jednak powiedzieć, iż okazuje się, że Putin żyje, a nawet jeśli zejdzie z tego świata, to raczej nie przyjdzie na jego miejsce człowiek miłujący demokrację i współczesne wartości europejskie (cokolwiek by to miało znaczyć). Dezintegracja Federacji Rosyjskiej może spowodować, że arsenał nuklearny przejdzie z rąk reżimu, który z trudem, ale w jakiś sposób jest przewidywalny, do organizacji terrorystycznych, które są przewidywalne – do bólu! Amerykanie dają tyle broni, żeby nikt tej wojny za szybko nie wygrał, bo na tym dobrze zarabiają. No i boją się tej dezintegracji. Chińczycy też zarabiają, a ponadto mają czas, by jeździć do Ukrainy i podczas, gdy my tylko mówimy, zawierać umowy na odbudowę Ukrainy (sic!). Natomiast Rosjanie dzięki tej śmiesznej mobilizacji mogą za chwilę wysłać na front - może i nieprzygotowanych, ale w liczbie kilku milionów - dodatkowych żołnierzy i wpisując się w „podświadome” oczekiwania dwóch wielkich mocarstw prowadzić długą i wyniszczającą wojnę. A wtedy postawić świat przed alternatywą, którą Robert Kuraszkiewicz nazwał diabelską:

„długa wyniszczająca wojna, niezwykle dotkliwy kryzys społeczno-gospodarczy contra zawieszenie broni i pokój… na rosyjskich warunkach”.

Niestety, jak się domyślamy, żadne mainstreamowe medium tego typu debat nie wyemituje – bo za długo, bo ramówka, bo reklamy, bo… A my skazani na wirtualne relacje z wirtualnej rzeczywistości będziemy upatrywać rychłego końca wojny, dziękować Wujkowi Samowi za hojność, cieszyć się z kolejnej śmiertelnej choroby Władimira Władimirowicza, liczyć przyszłe zyski z odbudowy Ukrainy. I tylko wysokie ceny w sklepach, zimno w domach, ciemne ulice nie będą „krypto twitterowe”, ale (przepraszam) cholernie prawdziwe!

/mdk

Tomasz Nakielski

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Pióro rzeczy znalezionych #twitter #wojna Ukraina #USA #Rosja #Putin #Nowa Konfederacja #Wielka gra o Ukrainę #Bogdan Górlaczyk #Beata Górka-Winter #Marek Budzisz #Bartłomiej Radziejewski #Chiny #social media #informacja #prawda #kryzys
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej