Wieczór 31 października. Cukierka nie było, a więc był psikus. Elewacja prywatnej posesji obrzucona jajkami, łupiny z rozbitych jaj rozrzucone na schodach z rozlanym białkiem.
To widok z wczesnego ranka następnego dnia – w Uroczystość Wszystkich Świętych. Trudno wyjść z domu. Ręce opadają z bezradności na widok takiego barbarzyństwa. Nie wiadomo, o której godzinie miała miejsce napaść na ukryty w ciemnościach wieczoru odpoczywający dom. Młodzi barbarzyńcy nie dali szansy – domofon przy furtce od pewnego czasu nieczynny. Zdarzenie miało miejsce po raz drugi z rzędu. Metoda ta sama – takie same zniszczenia. Trzeciego nie będzie – zostanie zdemontowany domofon i zamontowana ukryta kamera. Co prawda nie odstraszy napastników, ale dostarczy dowodu przestępstwa i jego wykonawców. Należy zdecydowanie przeciwdziałać.
Nadeszły trudne czasy – pośród nas żyją młodzi przestępcy, którzy bez wahania i refleksji podnoszą rękę na cudzą własność. Pod hasłem halloween, niewinnie, nazywając to zabawą. Naruszenie cudzego mienia to dla nich psikus. – No dobrze – ktoś powie: w każdych czasach tacy byli. Tak. Tylko wykonawcy nie zasłaniali się formą zabawy będącej częścią pogańskiego zwyczaju halloween przeflancowanego ze Stanów Zjednoczonych w oparach okultyzmu. Niewinna zabawa nie tylko ociera się o magię, lecz i o prawo, skoro dochodzi do niszczenia mienia prywatnego i społecznego.
Ranek 1 listopada zastaje osiedlową ulicę usłaną rozwiniętymi rolkami papieru toaletowego oraz tu i ówdzie porzuconymi śmieciami. Tak „przystrojony” krajobraz cichego zakątka miasta wygląda jak po napaści potworów, wampirów i czarownic, którzy ostatniego październikowego wieczoru przechodzili tędy w szatańskim korowodzie.
Nie mogę nie zapytać o rodziców – czy wiedzą o udziale dzieci w „zabawie” cukierek albo psikus (trick or treat)?
/mdk