W związku ze śmiercią pani dr Wandy Półtawskiej napisano już bardzo wiele. Nawet nieprzychylne jej postawie media umieszczały najczęściej neutralne notatki o jej dorobku, bez wchodzenia w spory światopoglądowe. Właśnie pod jedną z takich „wymuszonych-neutralnych” relacji natrafiłem na komentarz, który mnie zmroził.
Stałym elementem artykułów było podkreślenie więzi, które łączyły ich bohaterkę z Karolem Wojtyłą. I właśnie pod artykułem zawierającym w tytule frazę „przyjaciółka Jana Pawła II” natrafiłem na wyjątkowe paskudne słowa. Pierwsza osoba napisała coś w stylu: „Współczuję doboru przyjaciół”. Kolejna poszła krok dalej, kwitując stwierdzeniem: „Ona wcale nie lepsza”.
Na ogólnym poziomie pani Wanda pewnie by się z tym zgodziła, jako osoba skromna i pełna szacunku do dorobku papieża Polaka. Ale doskonale wiemy, że w tym komentarzu chodziło o coś innego. O pogardę. Choć pani doktor takie słowa już nie zaszkodzą to są najzwyczajniej w świecie niesprawiedliwe, podłe, niegodne… Można by długo wymieniać. Zastanawiam się, jak daleko od poczucia wspólnoty narodowej odklejeni są niektórzy Polacy, by pisać coś takiego? Bo abstrahując od kwestii podejścia do poszanowania życia ludzkiego, od różnic w religijności to jakimś łącznikiem powinna pozostawać wspólna historia. W tym przypadku nie ma już chyba żadnego punktu stycznego w światopoglądzie skoro ktoś więźniarkę niemieckich obozów, ofiarę pseudomedycznych eksperymentów jest w stanie podsumować jednym zdaniem: „Ona wcale nie lepsza”. Straszne.
/mdk