Jezus daje nam niezwykle trudne zadanie. Mamy kochać naszych wrogów. Czy to ma jakiś sens, aby miłować nieprzyjaciół? Czy nie trąci to jakąś formą masochizmu i dziwacznym celebrowaniem swojego statusu ludzkiego, jako ofiary? Ciekawe są te kwestie, ale rzeczywiście - trzeba to uczciwie przyznać - trudna jest ta jezusowa nauka płynąca z dzisiejszej Ewangelii. Jest faktycznie trudna, ale nie jest niewykonalna.
Trzeba tylko spojrzeć, jaką mamy inną alternatywę. Można oczywiście, w swoim życiu odpłacać pięknym za nadobne i żyć według zasady - oko za oko, ząb za ząb. Tylko, czy na dłuższą metę jest dla nas takie opłacalne? Oczywiście świat powie, że powinniśmy być asertywni i nie pozwalać sobie wchodzić na głowę i będzie miał zupełną rację. Tyle, że asertywność nie ma nic wspólnego z odpowiadaniem agresją na agresję, bo to zawsze tylko będzie eskalowało konflikt po obu stronach barykady.
Jezus nam daje inną propozycję - aby zło zwyciężać dobrem. Bynajmniej nie oznacza to, że mamy być cierpiętnikami, którzy godzą się na prześladowania i bezpodstawne ataki. Wręcz przeciwnie, jesteśmy wezwani, aby mężnie i odważnie mówić, jaka jest prawda, ale w duchu miłości i gotowości do przebaczenia. Chrześcijanin, uczeń Chrystusa nie chce zniszczyć swojego nieprzyjaciela, który go atakuje, ale chce, by ów wróg się nawrócił i miał życie.
Jezus nie przyszedł wyniszczyć swoich wrogów, ale przyszedł ich zbawić. Zbawienie w Chrystusie to nie tylko finalna chwała zmartwychwstania, ale to też wymiar krzyża i każda prawdziwa miłość przechodzi drogą krzyża, aby cieszyć się zwycięstwem zmartwychwstania. Zbliża się Wielki Post, który bardzo mocno będzie nam ten temat ukazywał na wszystkich płaszczyznach. Dziś starajmy się wejść poprzez modlitwę i medytację w sferę naszych relacji z innymi ludźmi i przeanalizujmy mocą łaski Ducha Świętego te obszary, które potrzebują uzdrowienia. Czy są w moim życiu ludzie, którym trudno mi przebaczyć, a może to właśnie sobie nie mogę czegoś wybaczyć?
Jezus pragnie nas od tego uwolnić. Nie tylko uzdolnić nas do jednorazowego przebaczenia, ale także dać nam gotowość do ciągłego przebaczania, bo zranienia będą nam towarzyszyć do końca życia, ale też do końca życia, mocą miłości płynącej z krzyża, możemy być z nich leczeni i tym samym stawać się coraz silniejszymi w wierze i na duchu.
/ab