Rosyjska gra Lwowem

2022/06/20
AdobeStock 317430429 Editorial Use Only

W mediach widzimy coraz więcej komunikatów wysyłanych przez rosyjskich polityków oraz, co podkreślę dodatkowo, białoruskiego przywódcę Aleksandra Łukaszenkę, informujących świat, Ukraińców i swoją opinię publiczną o tym, że Polacy, chcą zająć czy też już powoli zajmują, obszar stanowiący najdalej na zachód wysuniętą część obecnego państwa ukraińskiego, w naszej historii nazywany Małopolską lub Galicją Wschodnią.

Oczywiście służby prasowe polskiego rządu te informacje dementują, ale kwestia gry Rosji jest całkiem niegłupia. Otóż nie warto zaprzeczać, że znaczna część Polaków z resentymentem patrzy na te ziemie. Co prawda Roman Kołakowski kiedyś śpiewał, że „Lwów to dla mnie zagranica”, ale emocje to… emocje. Dlatego warto wziąć pod uwagę i taki czynnik, że minister Ławrow, który straszy Polakami Ukraińców, zwraca się też do Polaków, którzy takimi emocjami właśnie gotowi się kierować. Co prawda Rosjanie głoszą przy okazji idee, że to oni są obrońcami integralności terytorialnej Ukrainy, a Łukaszenko ponoć nawet wojsko gromadzi na okoliczność gdyby Polacy chcieli zbrojnie wkroczyć do Lwowa, ale podniesienie i umiędzynarodowienie kwestii Lwowa wydaje się być grą operacyjną, która może zostać szybko przeniesiona na różne poziomy.

Pierwszy wspomniałem: Rosja i Białoruś występują w obronie integralności terytorialnej Ukrainy, przeciwko roszczeniom Polski, vide USA, których to kraj nasz jest „sługusem”. Na poziomie publicystyki nie jest trudno ten pomysł ciągnąć, przede wszystkim idea Międzymorza czy też używana w Polsce koncepcja przestrzeni pojagiellońskiej, może być użyta jako pała, a to, że podniesiona w ten sposób kwestia jest aberracją nie ma tu nic do rzeczy. Obrona tak pojmowanej „integralności” Ukrainy wpisuje się w pewną koncepcję, znaną od kilkuset lat, w której Moskwa ma moralny, eschatologiczny wręcz, obowiązek zebrać wszystkie ziemie „ruskie” i nie uronić z nich ani kawałeczka. W takim ujęciu chodzi o całą Ukrainę, jako część „Wielkorosji”. Na razie Ukraińcy, jak się zdaje, nie chcą być częścią składową takiego „imperium”, ale warto przypomnieć, że Rosjanie mają plan wykonania na społeczeństwie tego kraju wielkiej pracy „denazyfikacyjnej”, która miałaby za kilkadziesiąt lat zaowocować powstaniem takiej mentalności. Tu Polska z jakimikolwiek resentymentami jest wrogiem i tyle. Jest to możliwy punkt wyjścia i rzeczywiste wyrażanie stanowiska, że Rosja z nikim niczym dzielić się nie będzie, bo wszystko, co dzisiejszą Ukrainę stanowi, należy do niej.

Druga możliwość jest taka, że wypowiedzi Ławrowa, Miedwiediewa i innych polityków, przerobione potem przez dziennikarzy służą czemu innemu. Mają nas ponownie rozemocjonować na punkcie posiadania Lwowa, wzbudzić nastroje nacjonalistyczne (w pewnym znaczeniu słowa nacjonalizm), obudzić wrogość do Ukrainy i… No właśnie, co by miało być potem? Chyba tylko wysunięcie roszczeń terytorialnych i ewentualne proszenie Moskwy o dopuszczenie do stołu rokowań w kwestiach podziału terytorium obecnego państwa ukraińskiego. Gdyby nawet zabieg ten się udał, byłby tylko chwilowym cofnięciem się o krok, np. tak jak z Litwą w 1939 roku, której Stalin ochoczo oddał Wilno, ale tylko po to by za rok połknąć ją całą. Zresztą do takich zabiegów zdolni są nie tylko Rosjanie, warto przypomnieć, że kilka miesięcy przed napaścią na Polskę, hitlerowskie Niemcy zgodzili się by ta zajęła Zaolzie. Jednym słowem, gdyby Rosja próbowała realizować taki scenariusz, to od takiego daru należałoby się trzymać z daleka.

Pamiętajmy też o możliwości pośredniej - rozemocjonujemy się i my i Ukraińcy, to może do czegoś doprowadzić, choćby z pomocą jakiejś prowokacji, a wtedy Rosja może okazać się „stabilizatorem” i „jedynym gwarantem pokoju”. Coś takiego znamy, a skutki takich działań widzimy choćby w kilku poradzieckich enklawach.

Kolejna opcja gry prowadzonej z Moskwy wydaje się być najbardziej niebezpieczna z krótkiej perspektywy. Rosja może chcieć umiędzynarodowić konflikt na Ukrainie, stworzyć zarzuty względem Polski, wykonać jakieś prowokacje i nas najnormalniej w świecie zaatakować, w ramach kolejnej operacji specjalnej. To też może być początek czegoś dużego. Czy taka napaść byłaby początkiem wojny z całym NATO, a przynajmniej ze Stanami Zjednoczonymi? Możliwe, ale być może jest tak, jak piszą niektórzy rosyjscy propaństwowi publicyści, chociaż chyba nie tylko ci - kraj ten ma to wliczone w koszty; może już na jakimś szczeblu ze swoimi „wypróbowanymi przyjaciółmi” układa nowy układ europejski od Lizbony do Władywostoku. W każdym razie rosyjska gra Lwowem chyba jest dla nas i naszych interesów niebezpieczna.

/mdk

Piotr Sutowicz

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#wojna Ukraina #Rosja #Lwów #Piotr Sutowicz #Siergiej Ławrow #międzymorze
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej