Sutowicz: Czy Chinom opłaca się wojna na Ukrainie?

2022/11/16
AdobeStock 447459114
Fot. Adobe Stock

Na tytułowe pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Oczywiście każda wojna jest procesem skomplikowanym i oprócz wymiaru wprost  tragicznego przynosi też owoce w postaci strat i zysków finansowych konkretnych podmiotów czy państw. Po prostu jedni na niej zarabiają, a drudzy tracą.

Na pewno efektem długotrwałego konfliktu jest wyniszczenie Ukrainy, osłabienie Rosji i w kontekście chińskim, który pojawił się w tytule mojego felietonu, komplikacje w eksporcie z tego kraju do Europy. Co prawda Państwo Środka ma rozwiązania zastępcze, w tym korektę tras tzw. Nowego Jedwabnego Szlaku, ale na pewno im coś będzie bardziej skomplikowane, tym dla chińskiego eksportu gorzej. Nawet gdyby działania wojenne na Ukrainie zakończyły się w krótkim czasie, to i tak granica obu dotychczas wojujących krajów będzie bardziej przypominała zastygłą linię frontu, mało przydatną dla celów wymiany towarów, usług czy też przemieszczania się ludzi. Do tego należy dodać zniszczenie infrastruktury po obu stronach linii rozgraniczenia. W tych warunkach ożywienie transportu drogowego, czy kolejowego może być przez dłuższy czas trudne. Pozostaje jeszcze droga przez Białoruś, być może do wykorzystania - ekonomicznie dla nas chyba opłacalna, co do politycznej strony tego rozwiązania rzecz jest bardziej skomplikowana. Tak czy inaczej, są to póki co dywagacje, a jak będzie zobaczymy.

Rzeczona wojna ma jeszcze kilka innych wymiarów słabo obecnych w mediach. W fachowych publikacjach i na nie rzucających się w oczy stronach internetowych można co prawda przeczytać dane dotyczące surowców naturalnych znajdujących się na Ukrainie, bo o tym chciałbym tu wspomnieć. W wyniku działań wojennych znaczna część obszarów, na których się one znajdują, znalazła się pod okupacją rosyjską. Być może chęć ich posiadania była jedną z przyczyn podjęcia przez władze rosyjskie decyzji o napaści na Ukrainę, obok tych historyczno-geopolitycznych i wizerunkowych, o których często piszę. Mówiąc o tym aspekcie konfliktu wspomnę tylko o jednym z takich ciekawych, acz rzadkich surowców, w naturze występującym w postaci srebrno-białego metalu. Lit, bo o nim mowa, jest w światowej gospodarce niezwykle cenny ze względu na nowe trendy w energetyce. Mówi się o nim przede wszystkim w kontekście samochodów elektrycznych, które wkrótce mają zdominować światową komunikację.

Bateria samochodu elektrycznego waży ponoć od 300 do 500 kg. Do każdej z nich potrzeba mniej więcej 8 kg litu, który Europa w większej części sprowadza z Chin. Przed wybuchem wojny na Ukrainie rozważana była opcja importu surowca z Ukrainy, podobno 2022 rok miał być początkiem tego procesu. Tymczasem wydarzyło się to, co cię wydarzyło. W ramach stawiania tez, odległych od posiadanych źródeł, zabawię się w bardzo daleko idącą hipotezę, że Rosja została przez Chiny sprowokowana za pomocą fałszywych informacji wywiadowczych albo skuszona obietnicami wsparcia gospodarczo-militarnego w razie napaści na Kijów, oczywiście z racji na chiński interes w utrzymaniu dotychczasowego układu obrotu litem. Mogę też spojrzeć bardziej realnie i zaryzykować twierdzenie, że władze w Moskwie doszły do pewnych wniosków bez chińskiej pomocy i postanowiły zostać dostawcą litu do Europy w miejsce Ukrainy. Na razie rzecz z przyczyn wojskowych i politycznych nie do końca się powiodła, ale czas może przynieść nowe rozstrzygnięcia.

Oczywiście są jeszcze pewne ośrodki na Zachodzie, jak na razie zdominowane przez Anglosasów, które na takie rozdanie w wykonaniu chińsko-rosyjskim nie mają ochoty patrzeć z założonymi rękami i chciałyby mieć kontrolę gospodarczą nad ukraińskim litem, którą postrzegają przez pryzmat polityczny, czyli chcą proamerykańskiego rządu w Kijowie.

Ciekawa jest w tym kontekście postawa kontynentalnej Europy, pozostającej pod niemieckim kierownictwem. Ciche przyzwolenie na napaść rosyjską i irytacja wynikająca z niepowodzenia operacji kijowskiej w pierwszych tygodniach wojny, może świadczyć o dwóch rzeczach. Po pierwsze, że mamy do czynienia z organizacją całkowicie bierną, albo – po drugie – że co do kwestii surowcowej, polityka niemiecka i rosyjska były ze sobą na jakimś poziomie uzgodnione.

Żeby była jasność – Ukraina to nie tylko lit, ale też uran, nie mówiąc o zasobach minerałów, że się tak wyrażę, klasycznych, do których zaliczam węgiel i rudy żelaza. Jeśliby nałożyć mapę konfliktu, jaki się tam toczy, na jej odpowiednik geologiczny, szybciej znajdziemy kilka odpowiedzi na trudne pytania.

A Chiny? Na razie pilnują swojego litu. Stawiam tezę, że robią to też na obszarze Afryki, gdzie ich aktywność polityczna znajduje swe surowcowe odbicie.

/mdk

Piotr Sutowicz

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#wojna Ukraina #Rosja #Chiny #surowce #lit #uran #węgiel #stal #samochody elektryczne #Nowy Jedwabny Szlak
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej