Często wspominam w swoich refleksjach, że nie przedstawiam informacji, których istnienie jest objęte tajemnicą. Po prostu nie są one w mediach eksponowane, ale każdy może do nich dotrzeć za pomocą wyszukiwarki. Dociekania, jakie prowadzę w oparciu o możliwą do zdobycia za pomocą takiej metody wiedzę, są jedynie kojarzeniem pewnych elementów. Nie roszczę sobie przy tym pretensji do tego, że łącząc dane w taki, a nie inny sposób, na pewno mam rację, czyli nie wiem, czy to, co piszę, odzwierciedla rzeczywistość, ale do tej wątpliwości się przyznaję.
Wczoraj zwróciłem uwagę na ukraińskie zasoby litu, które są łakomym kąskiem dla kilku światowych graczy. Ponad pół roku temu z kolei, postawiłem hipotezę na temat tego, że Amerykanie, opuszczając Afganistan w sierpniu 2021 roku, wiedzieli, co się święci na Ukrainie i postanowili zamknąć tamten front, by móc się zaangażować w ten nad Morzem Czarnym. Ktoś zapyta czemu mają służyć te nawiązania do dwóch wcześniejszych, na pozór odległych tematycznie, tekstów. Ano dlatego, że Afganistan i Ukrainę łączy między innymi rzeczony lit, a właściwie jego duże zasoby, których wartość w pierwszym z wymienionych państw szacuje się nawet na kilka bilionów dolarów. Żeby nie było, w Afganistanie występuje też ogromna ilość innych rzadkich minerałów, które również mogą budzić międzynarodowe zainteresowanie. Choć żeby je eksploatować, trzeba by przezwyciężyć wiele przeszkód, że się tak wyrażę, logistycznych, do których zaliczam również łatwość w destabilizacji sytuacji na tych ziemiach, jaką obserwujemy od dziesiątków lat. Jednym słowem, zanik władzy centralnej, a właściwie odzwyczajenie się poszczególnych plemion od takowej, jest dużym problemem. Może tu tkwi przyczyna, dla której Amerykanie postanowili się stąd wynieść - za duże mieliby koszty uzyskania przychodu w razie prowadzenia tu działalności gospodarczej.
Fakty w rzeczonej sprawie są takie, że po wycofaniu się USA, chęć zacieśnienia więzów z tym krajem bardzo szybko wyraziły Chiny i… Rosja, która również może też mieć w dobrych relacjach z nowym reżimem bardziej polityczny interes. Na pewno zależy jej na tym, by talibowie nie eksportowali swej ideologii do Azji Centralnej, a może i na Kaukaz, które to obszary są przez Rosję uważane za jej strefę wpływów, bądź są jej integralną częścią. Pewnie gotowa jest im za takie nic nie robienie czymś odpłacić.
Wracając do Chin, jak to opisywałem w poprzednim felietonie, Unia Europejska chciała się od ich litu uniezależnić na rzecz surowca z Ukrainy, lecz wydarzenia, jakie mają tam miejsce, na razie ten proces zatrzymały. Wyciągając wnioski stawiam tezę, że możemy mieć do czynienia z bardzo ciekawą odsłoną konfliktu. Amerykanie zostawiają lit afgański, przerzucając się na ukraiński. Chińczycy mając nadzieję, że Rosja udaremni Amerykanom kontrolę nad zasobami tego surowca nad Morzem Czarnym, prowokują napaść na Ukrainę, a w międzyczasie próbują również doprowadzić do rozciągnięcia kontroli nad afgańskimi złożami. Jeśli zapytamy „qui bono?”, tj. kto zyskał na zmianie reżimu w Kabulu, i okaże się, że Chińczycy, to możemy zastanawiać się nad tym, kto za operację z sierpnia 2021 roku zapłacił. Z drugiej strony owa płatność mogła również pochodzić od co najmniej jeszcze jednego podmiotu, który chciał się przed Amerykanami ulokować na Ukrainie.
Oczywiście następstwa faktów, które tu zarysowałem, mogły być nieco inne, gdyż nie muszę mieć pewności co do tego, kto tę grę zapoczątkował i kto kogo jako pierwszy próbował wykiwać. Jedyne co zakładam, to grę wielkich mocarstw o surowiec, który oprócz wartości samej w sobie ma też ładunek ideologiczny. Jeżeli mam choć trochę racji, to ekologia, którą się nas karmi, a której wyrazem mają być elektryczne samochody, kosztuje dużo krwi i ludzkiego nieszczęścia.
/mdk