Pojęcia tego używa się w odniesieniu do konfliktu z lat 50-tych dziewiętnastego wieku, toczącego się między Turcją i krajami ją wspierającymi a Rosją. Wojna ta była prawdopodobnie największym od zakończenia wojen napoleońskich konfliktem zbrojnym w Europie tamtego czasu, podobno zginęło w niej do 500 tys. żołnierzy.
Walki toczyły się generalnie na Krymie, a najsłynniejszym ich fragmentem było wielomiesięczne, zakończone sukcesem, oblężenie Sewastopola przez wojska zachodnie. Pewne elementy konfliktu toczyły się również nad Morzem Bałtyckim, Anglicy podejmowali np. próby przeprowadzania desantów w nadbałtyckich częściach Rosji. Refleksją nad wojną kończy się powieść Elżbiety Cherezińskiej pt. „Turniej Cieni”, a wspominam o tym bo autorka poprzez swoich bohaterów daje delikatnie do zrozumienia czytelnikowi, że polityka polska nie jest w stanie owego konfliktu wyzyskać na swoją korzyść i myśl ta wyrażona jest z pewnym literacko zaznaczonym rozżaleniem.
Jednym elementów działań wojennych na Bałtyku była skuteczna blokada cieśnin duńskich, prowadzona przez Anglików w celu zablokowania Rosjanom możliwości eksportu zboża, dodajmy, że działanie to było skuteczne.
Analogii do dzisiejszej sytuacji jest wiele i można by o nich pisać epistoły, być może będę się jeszcze gdzieś na niektóre rzeczy z tamtych czasów powoływał. Na razie dopowiem tylko, że wtedy tak naprawdę nie chodziło o Krym, lecz o zatrzymanie rosyjskiej ekspansji, dokonywanej kosztem Turcji, nad Morzem Czarnym i Bałkanach. Zagrożenie było tak poważne, że po stronie koalicji antyrosyjskiej znajdowało się państwo habsburskie, którego byt polityczny został przez Rosję kilka lat wcześniej uratowany.
Krym był tylko symbolem, kluczem do całości. Obecne wydarzenia w ramach wojny rosyjsko – ukraińskiej zdają się pokazywać pewną stałość w geopolityce.
Półwysep Krymski Rosja zajęła, zresztą kolejny w swej historii raz, w roku 2014 i dołożyła wszelkich starań, by poprawić jego położenie geopolityczne, czego symbolem jest budowa mostu nad Cieśniną Kerczeńską za sumę ponad 4 miliardów dolarów. Dla ciekawości dodam, że budowla mostowa już w tym miejscu przez chwilę istniała, mianowicie w roku 1943 niemiecka Organizacja Todt zbudowała tu most linowy, w następnych latach miały być budowane konstrukcje bardziej nowoczesne, ale klęska III Rzeszy udaremniła te zamierzenia.
Dlaczego posiadanie tego półwyspu jest dla Rosji tak ważne? Powodów jest wiele, w tym momencie mają one naturę zarówno historyczną (coś co kiedyś było rosyjskie ma rosyjskie być dalej), jak i geograficzno-polityczną. Tak jak w dziewiętnastym wieku, z Sewastopola do Stambułu jest niewiele więcej niż 500 km, choć dziś jest to, że się tak wyrażę, praktycznie mniej niż w czasie wojny krymskiej.
Na pewno Rosja chce nad Krymem panować, by zdobyć punkt wyjścia do dalszej ekspansji. Ukraina, której suwerenność nad tym terenem była stosunkowo świeżej daty, drażniąc Rosję atakami na półwysep oraz deklaracjami, że Most Kerczeński jest „samowolą budowlaną”, działa w interesie tych, którzy nie chcą dalszej ekspansji Rosji na tym terenie, w tym znowu Turcji, która niby stoi z bronią u nogi, ale w rzeczywistości prowadzi swoją grę, o tym też już tu pisałem kilka miesięcy temu.
Nie będę się zajmował tematem praw historycznych do półwyspu, nie ma to znaczenia – jego dzieje były burzliwe i wiele imperiów zostawiło tu swoje ślady, ale to, że znowu zaczęło na nim być jakby goręcej pokazuje, że historia ma stałe koleiny. A więc na razie uważnie patrzymy i czekamy.
/mdk