Miałem okazję być z moją żoną kilka dni na Litwie, spędzić tam końcówkę starego roku i początek Nowego Roku. Podczas zabawy sylwestrowej było tanecznie, podczas zwiedzania było ciekawie, pięknie, dumnie ale jednocześnie… dziwnie.
29.12.2022 – Pierwsze wrażenie
Do tej pory nie miałem żadnego zdania o tym kraju, a o Litwinach nie wiedziałem praktycznie nic, oprócz tego, że dobrze grają w koszykówkę, którą traktują prawie jak religię, oraz tego, że nie lubią Polaków. Podczas naszego pierwszego spaceru ulicą Nowogrodzką z „Domu Kultury Polskiej”, gdzie spaliśmy, w stronę starówki, jak i po samym starym mieście zauważyliśmy, że Litwini są… smutni. A przecież było to tuż po świętach Bożego Narodzenia a zabawa sylwestrowa była za pasem. Może to kwestia strachu związanego z działaniami wojennymi? Granica z Białorusią, sojusznikiem rosyjskim, całkiem blisko, a Litwa dość mała. Ludności w całym kraju tyle co w Warszawie i Krakowie. A może dlatego, że żyje się ciężko, bo drogo – ceny jak na zachodzie Europy a średnie zarobki oscylują w okolicach 1000-1200 euro. Najniższa krajowa natomiast to 550 euro. Łatwo nie jest…
Dreptając po uliczkach starówki minęliśmy wiele ludzi, chociaż byliśmy nastawieni raczej na dużo większe tłumy. Witryny sklepów, butików, restauracji czy pubów bez żadnego „Happy New Year”, czy chociażby leniwych pozostałości po „Merry Xmas”. Krótko mówiąc, pierwsze wrażenie było takie, jakbyśmy byli w większym polskim mieście, ale 25 lat temu. I, w naszej ocenie, dużo mieszanek: ogromnej ilość zabytków z nie do końca wykorzystanym potencjałem i nieśmiało rodzącymi się nowoczesnością i elegancją. Gustownych kamienic, ledwo stojących drewnianych domków i szarością bloków z płyty. Nowych hybrydowych samochodów i czterdziestoletnich trolejbusów i kopcących autobusów.
30.12.2022 – Mieszanka i podobieństwa
Jadąc tego dnia do Trok, usłyszeliśmy od przewodniczki o Ponarach, gdzie w latach 1941-44 Niemcy i ich litewscy kolaboranci dokonali mordu na ok. 100 tysiącach Polaków i Żydów. Ponary, Katyń, Palmiry – ktoś inny ciągnął za spust, lufa jednak skierowana ciągle w kierunku tych samych…
Ogromnym atutem Trok jest położenie na półwyspie – sprzyja to aktywnemu wypoczynkowi podczas ciepłych miesięcy. My skupieni byliśmy natomiast na dwóch kwestiach. Na zamku i na karaimach (nie mylić z archipelagiem wysp na Atlantyku).
Zamek w Trokach wybudowany przez wielkiego księcia litewskiego Kiejstuta i jego syna Witolda w XIV i XV wieku. Zachowany jest w dobrym stanie, posiada wiele artefaktów z czasów średniowiecznych m.in. ksiąg, uzbrojenia, monet itp.
Kim natomiast są Karaimowie? Jest to grupa etniczna i religijna sprowadzona do Europy (najpierw właśnie do Trok) przez Wielkiego Księcia Witolda u schyłku XIV w. z wyprawy na Krym. Według legendy sprowadził on wtedy 383 rodziny Karaimów, które miały pełnić funkcje załóg zamków obronnych w Trokach i w innych miejscowościach Księstwa Litewskiego. Ciekawostką jest sposób budowania przez nich domów – musiały być stawiane ścianą szczytową do drogi, obowiązkowo z trzema oknami – jednym dla Boga, drugim dla księcia Witolda, trzecim dla siebie. Tradycyjnym daniem karaimskim są kibiny – pierogi z ciasta drożdżowego z szatkowanym (nie mielonym) farszem mięsnym, popijane tłustym bulionem. Bardzo pożywne, lecz dla żołądka dość ciężkie.
Popołudniu tego dnia, pożywieni i pełni sił, wybraliśmy się na Cmentarz Na Rossie i do najpiękniejszej świątyni w mieście – kościoła pw. św. Piotra i Pawła. Na cmentarzu ma się wrażenie, jakby groby były porozrzucane, bez ładu i składu, jednak ma to swój urok. Jest to jedna z czterech polskich nekropolii narodowych.
31.12.2022 – Dobra multikulturowość
Litwa była tyglem kulturowym jeszcze zanim się to stało modne. Dziś świątynie katolików rzymskich, grekokatolików, prawosławnych i żydów funkcjonują i mają się dobrze (chociaż cerkiew unicka św. Trójcy do tej pory nie została wyremontowana – podczas wojny mieściło się tu laboratorium wytrzymałości materiałów). Tak jak w Trokach, tak i w Wilnie znajdziemy kenesę karaimską, a w miejscowościach wokół Wilna liczne meczety tatarskie i muzułmańskie.
1.01.2023 – Franciszek i Matka
Nie można nie odwiedzić kościoła pw. Wniebowzięcia NMP, w którym posługują franciszkanie. Jest to najstarszy kościół katolicki w mieście, który funkcjonuje do dziś (chociaż z przerwami). Franciszkanie konwentualni przybyli do Wilna jeszcze w czasach pogańskich, na zaproszenie wielkiego księcia litewskiego Giedymina. Podczas zaborów kościół został zarekwirowany na potrzeby wojska i od tamtego czasu niszczał, aż do momentu odzyskania kościoła przez franciszkanów w roku 1998. Od 25 lat odbudowują oni świątynię, powoli lecz sukcesywnie nadając jej dawny blask.
Nasz pobyt zakończyliśmy przed obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, do której nabożeństwo mają również grekokatolicy i prawosławni. Tej, która w cudowny sposób pomaga wszystkim, którzy z ufnością do Niej przychodzą.
Nie wszyscy Litwini są źle do nas nastawieni, spotkaliśmy się raczej z zachowaniem, po prostu normalnym, ale nie jest też kłamstwem to, że Litwini Polaków nie lubią. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie, gdy menu otrzymaliśmy po bardzo długim czasie od zajęcia miejsc, a przez kelnerów byliśmy obsługiwani z niechęcią (jakby ciągnęli losy, kto z nich ma pójść do „tych Polaków”…), gdy na bazarze mieliśmy nieodparte wrażenie, że pani nas rozumie, ale kategorycznie rzuca „in English, in English!”, a taksówkarze chcieli się dorobić na naszej niewiedzy (co im się jednak nie udało). Ta niechęć trwa już 100 lat i jestem przekonany, że zdecydowana większość z nich nie zna jej powodu. Pewnie tak już jest, że Polak nie lubi Niemca, Litwin Polaka, a ktoś inny nie lubi jeszcze kogoś, ale patrząc „po naszemu”, powinniśmy być tysiąckroć gorsi w relacjach dla Rosjan czy naszych wspomnianych zachodnich sąsiadów, bo doznaliśmy od nich krzywd nieporównywalnie większych niż Litwini od nas. Stereotypy i uprzedzenia nigdy nie pomagają, należy traktować człowieka jak człowieka. Tylko tyle i aż tyle. Jednak patrząc „z ich strony”, czy to źle, że boją się utraty swojego dziedzictwa, kultury i tożsamości?
O wielu polskich miastach można powiedzieć, że są miastami europejskimi. I technologicznie, i komunikacyjnie, i mieszkaniowo i w jeszcze wielu aspektach. Nie powiedziałbym jednak tego samego o Wilnie. Ale czy to źle? Może podświadomie bronią się w taki sposób przed postępową zachodnią zgnilizną? Mimo wszystko wrócimy tam jeszcze!
/ab