Każda lektura buduje w naszych głowach jakiś obraz opisywanej przez autora rzeczywistości. Dokładnie to samo dzieje się, gdy otwieramy karty Pisma Świętego. Mamy wtedy przed oczami grotę albo szopę – właśnie? – w której narodził się Jezus, jakiś obraz Wieczernika czy Drogi Krzyżowej i Golgoty. Obecność w miejscach związanych z życiem, nauczaniem i cudami Chrystusa, z Jego Męką, śmiercią i Zmartwychwstaniem, są jak otwarcie piątej Ewangelii. Tej łaski dostąpili pątnicy z „Civitas Christiana”, którzy w dn. 21-26. X. br. udali się z pielgrzymką do Ziemi Świętej.
Grupę pielgrzymów z Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” stanowili przede wszystkim koordynatorzy diecezjalni i osoby zaangażowane w dzieło Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej. Przypomnijmy, że dzięki ich ofiarnej pracy na rzecz tego dzieła corocznie – od 20 lat – udaje się zachęcić niemal 30 000 uczniów szkół ponadgimnazjalnych do pogłębionego studium Pisma Świętego. Konkurs biblijny to nie tylko eliminacje, ale warsztaty biblijne, nabożeństwa Słowa i spotkania z ludźmi, dla których Ewangelia jest życiowym drogowskazem. Jedną z nagród w konkursie stanowi pielgrzymka do Ziemi Świętej. Tym razem władze Stowarzyszenia w ten wspaniały sposób nagrodziły również trud pracy ludzi odpowiedzialnych za to dzieło.
***
– Ta pielgrzymka była nam bardzo potrzebna. Przez wiele lat wkładaliśmy swoje zaangażowanie i serce w to, by konkurs biblijny rozwijał się w piękne dzieło, a pielgrzymka to dla nas wielka nagroda, która jeszcze bardziej nas zjednoczyła. Przez pryzmat wspólnych, niezapomnianych chwil w Ziemi Świętej, radości, wzruszeń, a czasem trudnych chwil, otworzyliśmy się na siebie nawzajem, co jest bezcenne przy wspólnej pracy. Pojechaliśmy do Izraela, by odnaleźć klucz do Ziemi Świętej, a to Ziemia Święta odnalazła klucz do naszych serc…
Beata Zembrzycka, Gdańsk
***
Spojrzeć oczyma wiary
Nasuwa się pytanie, czego można szukać w Izraelu dwa tysiące lat od wydarzeń, które znamy z kart Pisma Świętego? Już na wstępie pielgrzymiej drogi przewodnik ks. Mierzewa uprzedza skłonność wielu nawiedzających Ziemię Świętą, by niczym św. Tomasz włożyć palec do Jezusowego boku, dotknąć i dopiero móc uwierzyć. To ludzkie, ale tak samo jak Słowo Boże, tak i Ziemię Świętą powinniśmy odczytywać przez pryzmat wiary. Co do wielu miejsc nikt nie ma wątpliwości, że są właśnie tymi wskazywanymi przez natchnionych autorów biblijnych i Ewangelistów, niektóre się jako takie z dużym prawdopodobieństwem domniemywa, inne obrosły mitami, legendami i wrosły w tradycję. Bez spojrzenia na Ziemię Świętą oczyma wiary możemy wyjechać nawet zawiedzeni – oby tylko nie grobem Jezusa, do którego staliśmy w kolejce dwie godziny, a okazał się pusty. Tak, Jezus prawdziwie zmartwychwstał, chwała Panu! Mam jednak na myśli raczej oczekiwanie, że ktoś z dokładnością co do centymetra wskaże nam choćby miejsce urodzenia Jezusa. To najczęściej niemożliwe i nie o to chodzi w podążaniu Jego śladem. Niemniej, nakładając na nasze oczy soczewki wiary, w wielu z tych miejsc możemy dotknąć, niejako otrzeć się o wielkie tajemnice wydarzeń, którymi naznaczone są dzieje Ludu Wybranego i przyjście na ziemię Pomazańca Bożego. Zobaczymy to w Betlejem, w Wieczerniku, w Ogrodzie Oliwnym, podążając Via Dolorosa… Poczujemy to w powiewie ciepłego powietrza, przenikniętego wonnościami tej ziemi, w spiekocie słońca, w bezkresie gorącego piasku pustynnego albo w kojącym widoku Jeziora Galilejskiego.
Ślady Jezusa
Miejscem stałego pobytu pielgrzymów było Betlejem, a na jeden nocleg również Nazaret. Pątnicza droga rozpoczęła się w Betanii, którą znamy z historii cudu wskrzeszenia Łazarza. Tam mieszkali przyjaciele Jezusa: Marta, Maria i rzeczony Łazarz. Tutaj też sześć dni przed Paschą, podczas wieczerzy u Szymona Trędowatego, Jezus został namaszczony przez Marię drogocennym olejkiem nardowym. Obecnie na ruinach starożytnych kościołów stoi zbudowane w latach 1952-53 sanktuarium, architekturą zbliżone do rzymskiego grobowca. Jedynie przez kopułę zdobioną mozaikami o tematyce zmartwychwstania do wnętrza przenika światło. W tym miejscu stajemy wobec prawdy, że śmierć nie ma mocy nad miłującymi Chrystusa.
***
– Zrelacjonować tę przygodę w kilku słowach, to zadanie niewykonalne. Inny świat, obfity w różnorodność kultur, zwyczajów, tradycji, dań na stole i widoków. Świat bogaty historycznie, ale też geograficznie. Świat przepełniony bogactwem biblijnych symboli, zakamarków, opowieści, wydarzeń. Ojczyzna Jezusa. Być tam, doświadczać tych miejsc, przeżywać osobiście, to dar tamtych chwil. To również podróż piękna i kolorowa ze względu na ludzi, z którymi dzieliłam każdą chwilę. To właśnie oni, na czele z wyjątkowym przewodnikiem, naszym opiekunem ks. Piotrem, porwali mnie w przestworza niezapomnianych chwil radości, zmęczenia oraz cichej, acz głębokiej modlitwy. Tak, to bez wątpienia podróż do wnętrza mojego serca. Dziękuję.
Estera Ryczek, Wrocław
***
Czytając o 40 dniach spędzonych przez Jezusa na pustyni czy suchych stepach przemierzanych przez biblijne postaci, ogranicza nas wyobrażenie budowane z perspektywy ludzi żyjących w szerokości geograficznej dalekiej od tamtej rzeczywistości. Czytamy Pismo Święte w mieszkaniach urządzonych na styl europejski, może w parkach, gdzie drzewa dają nam cień, coraz częściej korzystamy z klimatyzowanych pomieszczeń i samochodów. Nagle stajesz jak Jezus – tylko ty, spiekota słońca i bezkres piasku. Teraz zdajesz sobie sprawę, co to znaczy udać się na pustynię, przemierzać ją, także w wymiarze duchowym. To znaczy, że nie ma nic, tylko Ty i to, co masz do przepracowania przed sobą samym i przed Bogiem. Doświadczasz też prawdziwego pragnienia, a Twoją wodą jest Chrystus.
Zapewne niejeden raz mieliśmy w swoim życiu okazję odnawiać chrzcielne przyrzeczenia. Ma to głęboki sens: wybieramy Chrystusa i wyrzekamy się Szatana. Kiedy stajesz u brzegu rzeki, w której chrzest przyjął Ten, którego przyjście zmazuje z Ciebie grzech pierwszych rodziców i który jest pełnią miłosierdzia wobec Twoich słabości, gdy obmywa Cię ta sama woda, w której On był obmyty, zdajesz sobie sprawę, że jesteś w Nim zanurzony od początku stworzenia i nie chcesz tego już nigdy przerwać.
***
– Pielgrzymka do Ziemi Świętej odmieniła moje postrzeganie rzeczywistości. Obecnie każdy przeczytany fragment Pisma Świętego przenosi mnie o ponad dwa tysiące lat do czasów Maryi, Marty, Szymona… Mam dziwne wrażenie, że jestem wśród nich i wyczekuję na nadejście i nauczanie Jezusa. Droga krzyżowa. Na samą myśl mam łzy w oczach, że dane mi było uczestniczyć w niej tak realnie, namacalnie, poczuć krzyż na swoich ramionach. Nie znajduję słów podziękowania, jakimi mogłabym wyrazić moją wdzięczność i zadowolenie.
Katarzyna Kluzik, Włocławek
***
Moja Via Dolorosa
Droga krzyżowa. Nieraz coś rozpraszało mnie podczas tego nabożeństwa w parafii. Ktoś co chwilę chrząka, ktoś spogląda na telefon, rozważania nie zawsze porywające. Gdzie przeżyję to nabożeństwo właściwiej niż na Via Dolorosa? Idziemy z krzyżem, który niesiemy na zmianę. Droga wiedzie między drobnymi straganami, przydrożnymi barami, sklepikami… Rozważania zakłócają odgłosy dobiegające z tych miejsc, oferty drobnych handlarzy. Przez dobrych kilka minut w mój mózg dosłownie wwierca się głos muezzina nawołującego wyznawców Islamu do modlitwy. Ciężko zebrać myśli. Zadaję sobie pytanie, jak to możliwe, że w tym miejscu panuje taka atmosfera? Zero nabożeństwa. Kupcy, których Jezus nie obchodzi, innowiercy, którzy nieraz Go wprost nienawidzą i wyznawcy różnych odłamów chrześcijaństwa, którzy często widocznym brakiem jedności dają antyświadectwo temu, co On przyniósł światu. Zdałem sobie sprawę, że oni wszyscy – my wszyscy – wciąż mamy udział w Jego Via Dolorosa, która w ten sposób splata się z osobistą drogą każdego z nas. Miej miłosierdzie dla nas i całego świata…
***
– Pan Bóg po raz kolejny zawstydził mnie swoją miłością. On zawsze wyprzedza mnie swoimi łaskami. Niedowierzanie, radość gdy usłyszałem: „Barach ho-ba”- niech będzie błogosławiony twój przyjazd. Doświadczenie Ziemi Świętej. Konfrontacja moich wewnętrznych projekcji z doświadczeniem stąpania śladami Jezusa. Ja w Ojczyźnie Jezusa Chrystusa. To niemożliwe. Fascynująca pielgrzymka do źródeł naszej wiary. Tu się wszystko zaczęło. Czy byłem przygotowany na to zaproszenie? Intelektualnie chyba nie. Pozostaje niedosyt i chęć powrotu. Narasta we mnie przeświadczenie o konieczności wewnętrznej przemiany. Inaczej będę już przeżywał lekturę Pisma Świętego. Jak? Pełniej, wszystkimi zmysłami? Chociaż są to przeżycia pozazmysłowe. Muszę o tym nieustanie myśleć. Bogu i ludziom dziękuje za to doświadczenie.
Krzysztof Sterkowiec, Rzeszów
***
Piąta Ewangelia
Z każdym z nawiedzonych miejsc wiąże się wiele osobistych przeżyć, każde związane z największymi tajemnicami naszej wiary. Jerycho i Sykomora, na którą wspiął się Zacheusz pragnący zobaczyć Jezusa, Góra Kuszenia, Klasztor Pater Noster, Kana Galilejska i wzruszające odnowienia małżeńskich przyrzeczeń, Ogród Oliwny, Wieczernik czy w końcu miejsce Bożego Narodzenia i Grób Pański. Wszystkie te obrazy wciąż żywe, niektóre długo jeszcze będą układane w głowie i w sercu, przywoływane w lekturze Pisma Świętego i w modlitwach. Pobyt w Ziemi Świętej rzeczywiście w jakiś sposób był dla nas otwarciem owej „piątej Ewangelii”, która sięga czasów Jezusa, dziejów proroków, ale ma swój bieg także dziś. To historia zbawienia każdego z nas. Ciężko o jedną konkluzję, to raczej jakaś mozaika. Teraz rozumiem, dlaczego tamtejsi twórcy chętnie sięgają po ten środek artystycznego wyrazu. A mozaiki są tam piękne. Jeśli miałbym jednak podzielić się refleksją, która towarzyszyła mi tam i wraca do mnie wciąż, to jest nią pytanie: Dlaczego szukasz Żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go w tych miejscach, prawdziwie Zmartwychwstał i żyje pośród nas. Jest w Komunii, w sakramencie pojednania, w tym, jak się wzajemnie miłujemy. Nie trzeba przebycia tysięcy kilometrów w poszukiwaniu Boga, który <
Podziękowania od wszystkich pielgrzymów kieruję w stronę Władz Stowarzyszenia, za niepowtarzalną możliwość stanięcia w miejscach naznaczonych śladami Chrystusa, ale także dla Księdza Mierzwy – znakomitego, przenikniętego autentyczną pasją przewodnika po Ziemi Świętej i duchowego opiekuna w pełnym tego słowa znaczeniu.
Marcin Kluczyński
/md