Wierni na tzw. Ziemiach Odzyskanych byli przedmiotem troski Kościoła nawet w najtrudniejszych warunkach i chwilach dziejowych.
Tegoroczna, III Ogólnopolska Konferencja Historyczna Pamięć i dziedzictwo – w 70. rocznicę powrotu polskiej administracji kościelnej na Ziemie Zachodnie i Północne, zorganizowana przez Zespół Programowy „Civitas Christiana” oraz Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu przy udziale Oddziałów Okręgowych „Civitas Christiana” w Toruniu i Poznaniu, odbyła się 24 lutego 2015 r. w auli WSKMiS.
Już sama zapowiedź spotkania powinna skłonić odbiorców do zainteresowania tym wydarzeniem, bowiem wśród zaproszonych gości znaleźli się nie tylko znawcy tematu, ale przede wszystkim naukowcy od lat związani z popularnym nurtem badawczym, jakim jest odkrywanie przesłanek mających wpływ na układ stosunków państwo-Kościół w ostatnich siedmiu dekadach. Zebranych powitali: gospodarz miejsca, o. dr Zdzisław Klafka CSsR – rektor WSKMiS oraz Tomasz Nakielski – przewodniczący Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”. O tym, że historia Polski i dzieje Kościoła jako tego, którego zadaniem jest jednoczyć, co rozproszone, i tworzyć wspólnotę z odległych sobie elementów narodu, splatają się ze sobą w sposób nierozerwalny nawet w warunkach skrajnie niesprzyjających – przekonywali kolejni mówcy.
Zadania nakreślenia trudnych kolei Kościoła na Ziemiach Zachodnich i Północnych w okresie poprzedzającym ich powrót do Macierzy podjął się ks. prof. Grzegorz Wejman z Uniwersytetu Szczecińskiego. Ten bardzo szeroki geograficznie i czasowo temat okazał się doskonałym tłem, pozwalającym zrozumieć pewną specyfikę społeczno-kulturową tego obszaru, który pomimo różnic regionalnych łączy doświadczenie protestantyzmu, nakładające się na katolicką przeszłość, oraz pamięć pruskiego reżimu. Mieszkańcy centralnej i wschodniej Polski rzadko zdają sobie sprawę z faktu, jak mocno ślady tych dwóch elementów lekcji historii wpisały się w codzienność Polaków zamieszkujących tzw. (dawniej, nie wiem, czemu dziś już nie) Ziemie Odzyskane. Tym bardziej wywód ks. prof. Wejmana, choć nieroszczącego sobie pretensji do bycia odkrywczym, dokonał przed zebranymi pewnych odkryć. Ograniczając się tylko do ziem, które w 1945 r. znalazły się w granicach nowej Polski, a więc Dolnego i części Górnego Śląska z Opolszczyzną, Ziemi Lubuskiej, Pomorza Zachodniego, Gdańska oraz Warmii i Mazur, prelegent zarysował dzieje Kościoła, który dzięki misjom inspirowanym w X–XII w. przez książąt piastowskich, a podejmowanym przez świętych Wojciecha i Ottona z Bambergu, wkorzeniał się w słowiańskie plemiona zamieszkujące te ziemie. O trudnościach ewangelizacyjnych świadczą burzliwe koleje poszczególnych diecezji, zwłaszcza pomorskich i pruskich, z których chyba najkrócej istniała ta powołana za czasów Chrobrego w Kołobrzegu. Oderwanie większości z tych obszarów od metropolii gnieźnieńskiej lub osłabienie jej autorytetu spowodowało narażenie ich mieszkańców w stuleciu rewolucji protestanckiej na wpływy nowej religii. Liczby przytaczane przez księdza profesora przemówiły same: w diecezji wrocławskiej w 1500 r. miało funkcjonować 1328 parafii, w końcu w. XVI pozostało tylko 220. W tym okresie uległa sekularyzacji diecezja lubuska, której stolica, po spaleniu pierwotnej, jeszcze w XIV w. przeniosła się nad Sprewę, oraz biskupstwo w Kamieniu Pomorskim. W XVII w. na tych terenach miało mieszkać, wedle obliczeń niemieckich statystyków, tylko 14 katolików! Mniej katastrofalnie sytuacja przedstawiała się w diecezjach pruskich, z których warmińska i chełmińska przeszły pod jurysdykcję metropolii gnieźnieńskiej. Ciosem dla tamtejszych katolików miała się okazać kolejna burza dziejowa w postaci rozbiorów Rzeczypospolitej i ponowna reorganizacja Kościoła, zmierzająca do osłabienia więzi z Gnieznem.
W przeddzień II wojny światowej parafie znajdujące się na terenie dzisiejszych Ziem Zachodnich i Północnych należały do dwóch archidiecezji: berlińskiej i wrocławskiej oraz Wolnej Prałatury Pilskiej. Obszar ten, o głębokich tradycjach misji polskiego Kościoła, zamieszkiwali w 1945 r. w przytłaczającej większości Niemcy, choć warto pamiętać, że nie tylko oni. Wprowadzenie na ten teren polskiej administracji kościelnej stanowiło ogromne wyzwanie, którego na mocy urzędu prymasowskiego podjął się kard. August Hlond. Zakres i metody jego działania stały się tematem kolejnej prelekcji, którą zaprezentował znany historyk Kościoła, ks. prof. Stanisław Wilk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Mówca ten umiał doskonale oddać klimat pierwszych trzech lat powojennych, kiedy na Ziemie Odzyskane przesiedlano Polaków z Kresów Wschodnich, a jednocześnie należało uporządkować kwestie administracji kościelnej wciąż pozostającej w rękach dotychczasowych niemieckich rządców. Otrzymane 8 lipca 1945 z rąk papieża Piusa XII specjalne plenipotencje pozwoliły prymasowi na wprowadzanie polskich struktur na ziemiach obejmujących pozyskane nad Odrą terytorium. Warto zauważyć, że Ojciec Święty uznawał władzę kard. Hlonda także na dawnych Kresach Rzeczypospolitej, co w sumie pierwszy raz w historii polskiego Kościoła dawało mu do zagospodarowania tak ogromną przestrzeń. Sytuacja w kraju była jednak skomplikowana bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Prymas musiał nie tylko negocjować z niemiecką hierarchią w sprawie przekazania Polakom praw administracyjnych, ale również zmagać się z trudnościami stawianymi przez władze komunistyczne. Mianowanie przez prymasa pięciu oficjalnych administratorów kościelnych nie zakończyło trudnego okresu zmagań o miejsce Kościoła w nowych granicach państwowych. W warunkach niemieckich i czeskich donosów na polonizację przejętych parafii oraz stałego zmagania z wrogimi posunięciami ludowej władzy kard. Hlond dbał przede wszystkim o sprawy duszpasterskie i z tego punktu widzenia należy najpierw oceniać tę wielką postać polskiego Kościoła. Posądzony przez Stolicę Apostolską o pośpiech i brak liczenia się z niemieckimi katolikami, wziął całą winę na siebie, chcąc nade wszystko uniknąć wrogiej wobec papieża propagandy komunistycznej.
Dalsze referaty stanowiły okazję do zapoznania się z niektórymi bardziej szczegółowymi aspektami funkcjonowania Kościoła na Ziemiach Zachodnich i Północnych w pierwszych dekadach po wojnie. Niezwykle ciekawy przyczynek w tej kwestii przedstawił prof. Waldemar Rozynkowski z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. W orbicie jego zainteresowania znalazły się próby fundacji klasztoru kontemplacyjnego mniszek kamedułek, które w sierpniu 1945 r. przybyły do Polski z macierzystego ośrodka we Francji. Na podstawie fragmentów kroniki klasztornej spisanych przez przełożoną badacz ten uzyskał obraz wspólnoty borykającej się z trudną rzeczywistością powojennych miast „Dzikiego Zachodu”: Wrocławia, Szczecina, Fromborka i Olsztyna. W ośrodkach tych, zniszczonych w czasie i tuż po wojnie w kilkudziesięciu procentach, trudno było znaleźć siostrom nadające się do zamieszkania lokum, panował szczególnego rodzaju bałagan i niechęć rządu do rozwijania lokalnych struktur Kościoła katolickiego. Inną ilustracją prawdziwych problemów, z jakimi przyszło się borykać nie tylko wspólnotom zakonnym, ale również świeckim katolikom na tzw. Ziemiach Odzyskanych, pozostaje sprawa walki z nauczaniem religii i duszpasterstwem młodzieży w Zielonej Górze na przełomie lat 50. i 60. XX w. Kwestia ta w tym czasie była nieobca i w innych miejscach Polski, jednak chyba nigdzie nie zmieniła w sposób tak trwały świadomości zbiorowej mieszkańców miasta. Na tę specyfikę warunków społecznych, w których ludzie wyrwani ze swoich korzeni poszukiwali autorytetu przede wszystkim w bliskich sobie duszpasterzach, zwrócił uwagę dr Tadeusz Dzwonkowski z Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. Pozbawienie parafian opieki proboszcza, ks. Kazimierza Michalskiego, z którym czuli się związani, oraz odebranie im możliwości korzystania z katechezy w 1960 r. okazały się tak silną traumą, że z łatwością udało się w tym mieście na długie lata wprowadzić atmosferę posłuszeństwa wobec władzy ludowej.
Wierni byli przedmiotem troski Kościoła nawet w najtrudniejszych warunkach i chwilach dziejowych. Szczególnie wyraźnie pozostaje to widoczne w długiej i może dlatego nieco przyćmiewającej wysiłki poprzednika posłudze Prymasa Tysiąclecia. Kolejny prelegent, dr Witold Konopka z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, wybrał z bogatego dorobku kaznodziejskiego Prymasa Tysiąclecia tylko niektóre jego wypowiedzi kierowane do mieszkańców Wrocławia, Szczecina, Gorzowa Wielkopolskiego, Gdańska i Słupska podczas jego częstych wizyt duszpasterskich w tych miastach. Na współczesnym odbiorcy niezmiennie największe wrażenie wywierają refleksje kard. Wyszyńskiego związane z powojenną kondycją narodu polskiego, który na drodze sprawiedliwości dziejowej objął w posiadanie ziemie nadodrzańskie, a przecież sam znalazł się w jednym z najtrudniejszych momentów swojej historii. Jedną z najciekawszych kwestii poruszanych na konferencji okazało się jednak orędzie biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. Wydawałoby się, że ten słynny list został już oświetlony przez historyków z różnych stron i poddany wszechstronnej analizie, jednak punkt widzenia zaprezentowany przez prof. Grzegorza Kucharczyka z Polskiej Akademii Nauk okazał się niezwykle odkrywczy. Badacz ten wskazał kontekst przygotowań Kościoła do obchodów Millenium Chrztu Polski, co naprowadziło go na odszukanie w warstwie znaczeniowej tekstu tych elementów, które tylko pozornie dotyczyły relacji polsko-niemieckich. Z listu wyraźnie przebijała bowiem myśl, że „nie ma nowej Polski”, Polski powołanej manifestem lipcowym ani konstytucją 1952 r. Biskupi w swoim orędziu mocno odwoływali się do tradycji tysiąca lat Polski chrześcijańskiej, związanej silnymi więzami z Kościołem jako tą instytucją, która dbała o jej właściwy interes i dobro narodu. Orędzie to kierowali biskupi przede wszystkim do i w obronie narodu i jego katolickiej tradycji. W tym kontekście referat prof. Mirosława Golona z gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej stanowił ważną ilustrację wielości wysiłków podejmowanych przez organy represyjne Polski Ludowej wobec Kościoła w różnych jego wymiarach w celu pozbawienia go podstaw bytu, możliwości posługi, a wreszcie autorytetu wśród wiernych.
Nie sposób oczywiście przekazać wszystkich, nawet najważniejszych myśli poruszanych podczas konferencji. Cieszy, że właśnie w dobie dławiącego nas niedosytu rzetelnych badań i uczciwej narracji historycznej właśnie „Civitas Christiana” wciąż podejmuje próby stworzenia przestrzeni wymiany zdań dla tych naukowców, którzy sięgają po dziś nieco zakurzone paradygmaty badawcze: nie bać się pytać i nie cofać się przed odpowiedzią. Dla mnie odpowiedzią na dziś pozostaje fakt, że Polacy zadomowili się w obcym dla siebie środowisku tylko dlatego, że wioząc ze sobą zabrane z rodzinnych kresowych wsi ukochane wizerunki Matki Bożej, szukali i znajdowali księży gotowych odprawić nabożeństwo majowe po polsku.
Anna Sutowicz
mm