Czy można mówić o ciągłości interesów i działań geopolitycznych wielkich mocarstw, i czy myśl geopolityków z początku XX wieku nie straciła na aktualności? Takie kwestie można stawiać po wykładzie i dyskusji, jaka odbyła się we wrocławskim „Civitas Christiana” przy Kuźniczej 9 października br.
Profesor Tadeusz Marczak, badacz historii myśli politycznej i geopolityk oraz publicysta, w swej analizie starał się wykazać związki i pewne stałe zjawiska, jakie towarzyszą polityce międzynarodowej w ciągu wieków XX i XXI. Tytuł wystąpienia, który nawiązywał do wydanej sto lat temu książki Romana Dmowskiego pt. „Niemcy, Rosja i kwestia polska”, był pierwszą z owych analogii. Wykładowca wskazał na cały szereg istotnych twórców geopolityki, takich jak Halford John Mackinder czy Karl Haushofer, którzy tworzyli swoje koncepcje ponad 100 lat temu natomiast zdają się one nadal być przydatnym narzędziem do analizy polityki państw.
Z naszego punktu widzenia, ważne są słowa tego pierwszego, przytoczone przez prof. Marczaka „Kto panuje we Wschodniej Europie, panuje nad sercem Eurazji. Kto panuje nad sercem Eurazji, ten panuje nad wyspą światową. Kto panuje nad wyspą światową, ten panuje nad światem.” Według mówcy, taki punkt widzenia wpłynął zasadniczo na kształt Europy Środkowej, jaki wypracowany został przez Traktat Wersalski. Zwycięscy Anglosasi chcieli znacząco osłabić możliwość odbudowy Niemiec jako potęgi globalnej, obdarzając wsparciem nowe kraje tego regionu. Niestety brak współpracy między nimi doprowadził do powstania nowej koncepcji, którą profesor Marczak nazwał „blokiem kontynentalnym”. Jego istotą było porozumienie na linii Berlin-Moskwa-Tokio, które w odniesieniu do Europy Środkowej wyraziło się poprzez pakt Ribbentrop-Mołotow, czyli podziałem wpływów na tym terenie pomiędzy Niemcami a Rosją. Według Marczaka, blok ten jako kierunek ekspansji wybrał południe. I tak, Sowiecka Rosja miała przebić się przez Azję Środkową i Afganistan do Zatoki Perskiej i Oceanu Indyjskiego, co miało dokonać się kosztem Wielkiej Brytanii a właściwie jej ówczesnego stanu posiadania i stref wpływów. Niemcy winny wówczas skierować swe siły w kierunku basenu Morza Śródziemnego, zaś Japonia na Pacyfik i w kierunku Australii. Ewidentnym załamaniem tej myśli była wojna sowiecko-niemiecka, która zaczęła się 22 czerwca 1941 roku. Dla prelegenta jej wybuch jest raczej mało logiczny i dopuszcza on możliwość, że był on wynikiem prowokacji brytyjskich służb specjalnych.
Ciekawostką jest fakt przytoczony przez profesora, iż jeszcze w roku 1942 Rosjanie prowadzili z III Rzeszą rozmowy pokojowe, a ich przedmiotem był nowy podział wpływów w Europie Środkowej oraz przystąpienie Sowietów do wojny przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym. Jako pewne uzupełnienie przytacza on również fakty dotyczące wojennych koncepcji kolaboracjonistów francuskich, którzy znajdowali niejakie poparcie w niektórych frakcjach SS, a ich celem miało być rozszerzenie bloku i utworzenie osi Paryż-Berlin-Moskwa. Ten ostatni pomysł miał być obecny w myśli francuskiej i niemieckiej również po drugiej wojnie światowej, przy czym jej twórcy często abstrahowali od ówczesnego podziału Europy wykonanego według linii ideologicznych. Gdyby taka idea przekuła się w skuteczną politykę doprowadziłaby do powstania bloku politycznego kontrolującego, prędzej czy później całą Eurazję.
Powstanie bloku państw środkowoeuropejskich byłoby śmiertelnym ciosem zadanym takiemu pomysłowi i trwale eliminowałoby Niemcy z aspiracji do odgrywania roli globalnej, co wydaje się być coraz bardziej widocznym celem polityki amerykańskiej. Gość wieczoru w tym kontekście widział kwestię aktywności Stanów Zjednoczonych na naszym terenie oraz niechętnych reakcji Berlina na ich większą aktywność dyplomatyczną względem tzw. międzymorza. Zarówno wizyta prezydenta Trumpa w Polsce jak i szczyt G 20 kilka dni później były maleńkimi elementami w tej samej rozgrywce.
Wykład uzupełniła bogata i momentami żywiołowa dyskusja, która wskazała na nowe wektory międzynarodowego układu sił nie zawsze zgodne z tokiem wykładu prelegenta. Niemniej pokazała ona, że temat polityki globalnej budzi ogromne emocje.
Piotr Sutowicz
/ss