– Powstańcy walczyli o wolność każdego z nas. Dlatego dziś przyszliśmy im za to podziękować – mówi Władysław Nowakowski, 20 letni student, który wziął udział w obchodach 63. rocznicy Powstania Warszawskiego.
1 sierpnia godz. 17.00 – wyją syreny, zatrzymał się ruch na ulicach i chodnikach – tak o godzinie „W” wyglądały ulice nie tylko Warszawy, ale także wielu innych miast Polski. Tegoroczne uroczystości miały nam przypomnieć, że Powstanie Warszawskie było walką nie tylko o wyzwolenie stolicy, ale przede wszystkim o niepodległą Polskę.
Jak co roku uroczystości rozpoczęły się przed pomnikiem Gloria Victis na Wojskowych Powązkach. warszawiacy przynieśli tego dnia tysiące zniczy. Natomiast wieczorem władze kościelne, państwowe, kombatanci oraz zwykli warszawiacy spotkali się na wspólnej modlitwie przed pomnikiem Bohaterów Powstania Warszawskiego.
Dlaczego pan tu dzisiaj przyszedł? – pytam przypadkowo napotkanego przechodnia. – To mój obowiązek – odpowiada Marcin Kawecki, ok. 25 letni mężczyzna. – Modlitwa w intencji Powstańców, to jedyna rzecz jaką dziś mogę dla nich zrobić. Uważam, że jestem im to winny – dodaje mieszkaniec Ochoty, który uczestniczył we Mszy św. na placu Krasińskich przed pomnikiem Powstania. Takich jak Marcin jest wokół wielu. Pewnie, niektórzy z nich stracili w powstaniu kogoś z rodziny, bliskich. Część bierze udział w powstańczych uroczystościach, bo czuje, że to ich moralny obowiązek.
Powstańcze święto
Pan Henryk z batalionu „Zaremba- Piorun” ma dziś 85 lat. Jak wiele starszych osób z trudem porusza się po Warszawie. Jednak jak przychodzą sierpniowe uroczystości, to wspólnie ze swoimi kolegami bierze sztandar i dumnie reprezentuje swój batalion. – Dziś na nogach jesteśmy od samego rana – mówi. Na uroczystości przeszedł wraz ze swoim wnukiem. Kombatanci z batalionu „Zaremba- Piorun” mówią, że z roku na rok jest ich coraz mniej. Spotykają się jedynie na pogrzebach i oczywiście na powstańczych uroczystościach. – 1 sierpnia nikt nie odpuści. Na takie uroczystości czekaliśmy przez 60 lat – dodają leciwi powstańcy, którzy wzięli udział w apelu i ekumenicznej modlitwie przed pomnikiem Polegli Niepokonani na warszawskiej Woli.
Dla wielu warszawiaków udział w powstańczych uroczystościach, to moralny obowiązek
Fot.: Artur Stelmasiak
Jeszcze trudniej mieli kombatanci, którzy wchodzili na „Kopiec Czerniakowski”, gdzie przez 63 dni płonie powstańczy płomień. Aby dostać się na szczyt trzeba pokonać, aż czterystustopniowe schody (najdłuższe w Warszawie). Kopiec jest szczególnie symbolicznym miejscem dla powstańców. Został on usypany z popowstańczych gruzów. Jeszcze dziś widać tu wystające z ziemi kawałki budowlanych konstrukcji. – Tyle nam zostało z przedwojennej Warszawy – pokazuje Robert Kwiatkowski swojemu pięcioletniemu synkowi. – Mieszkamy w Warszawie od pięciu pokoleń. Mój dziadek zginął w Powstaniu. Teraz chcę naszą rodzinną, powstańczą tradycję przekazać swojemu synowi – mówi Robert Kwiatkowski.
Szlakiem powstańców na rowerze
Główne uroczystości obchodów 63. rocznicy Powstania Warszawskiego trwały przez cały tydzień. Większość plenerowych imprez historycznych organizowana była przez Muzeum Powstania Warszawskiego.
Jedną z cieszących się największą popularnością akcji była fotograficzna gra miejska. Warszawiacy przychodzili całymi rodzinami, aby uwiecznić na zdjęciach rekonstrukcję powstańczych walk.
Dziesięcioletni Kuba cały dzień jeździł z tatą na defilady i składanie wieńców. Bardzo zainteresował się historią Powstania. Jednak najbardziej spodobało się mu fotografowanie walk na Mokotowie. – Zrobiłem już zdjęcia powstańców gaszących pożar, potem ukrywających się za drzewem, a nawet polskiego snajpera siedzącego na dachu – chwili się chłopiec.
Kuba i wielu innych miało, co fotografować. Wokół słychać nieustanny ostrzał niemieckiej artylerii i ogłuszający huk karabinów maszynowych. Przed oczyma widzów obserwujących inscenizację ukazał się nawet opancerzony transporter, niemieckie samochody ciężarowe i motocykle. A nad ich głowami krążył radziecki samolot dwupłatowy kukuruźnik.
Po 63 latach uroczystości rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego łączą pokolenia
Fot.: Artur Stelmasiak
Inną z nowoczesnych form propagowania pamięci o Powstaniu była „Masa Krytyczna – rajd rowerowy śladami warszawskich kurierek”. Na starcie rowerowego przejazdu w parku Wolności Muzeum Powstania Warszawskiego zjawiło się prawie półtora tysiąca miłośników jednośladów. Każdy z nich dostał pamiątkową białą koszulkę. Chętnych było tak wielu, że start opóźnił się o dobre kilkadziesiąt minut. Aż w końcu na ulice Warszawy wylał się biały peleton. Jego trasa biegła szlakiem łączniczek biorących udział w Powstaniu oraz przez miejsca najcięższych walk batalionów „Parasol” i „Zośka”.
Jak pielęgnować tę pamięć?
– Mija już 63. rocznica wybuchu Postania Warszawskiego, najbardziej dramatycznego wydarzenia w dziejach stolicy – powiedział 1 sierpnia podczas Mszy św. biskup polowy WP Tadeusz Płoski. – Dlaczego tylko my, Polacy, pamiętamy o tej największej bitwie, zorganizowanej przez siły podziemia? – pytał hierarcha. Jego zdaniem, Polska po wejściu do Unii Europejskiej powinna przypomnieć tę prawdę na arenie międzynarodowej i nadać jej należytą rangę.
Pomimo, że Zachód niewiele wie o Powstaniu Warszawskim, to jednak Polacy w pierwszych dniach sierpnia żyją „powstańczym rytmem”. Tak jednak nie było zawsze. Kiedyś za udział w tego typu uroczystościach, groziło nawet więzienie, a Powstanie było tematem tabu. – Na szczęście komunistom nie udało się wymazać 1 sierpnia z naszego polskiego patriotycznego kalendarza. Pamięć o Powstaniu przetrwała w narodzie – mówi porucznik Antoni Ożóg ps. „Strażak” z batalionu „Zaremba- Piorun”. – Bardzo się cieszę, że Polacy pamiętają o naszej walce. Dziś wiem, że ofiara życia naszych kolegów nie poszła na marne – uważa powstaniec. Tuż po wojnie ludzie bali się przyznać, że brali udział w Powstaniu.
Czy pamięć o Powstaniu jest obecnie wystarczająco pielęgnowana w Polsce? – pytam leciwego kombatanta. – Jak najbardziej – podkreśla porucznik Ożóg – Po tylu latach, dopiero dziś możemy być naprawdę dumni z tego, że jesteśmy powstańcami – podkreśla. – Kiedyś mówili o nas bandyci! Komuniści oskarżali nas o to, że spaliliśmy Warszawę – dodaje.
Dziś Powstanie jest symbolem dla wszystkich Polaków. Niektórzy młodzi harcerze z zazdrością patrzą na swych starszych kolegów. A ich zgrupowania często naszą nazwy powstańczych batalionów.
Oni są dla nas symbolem – podkreślają studenci ze Związku Żołnierzy NZS. – Oni przecież często byli młodsi od nas. A mimo to potrafili swe życie złożyć na ołtarzu ojczyzny – podkreśla Władysław Nowakowski, student politologii na UKSW. Młodzi mówią, że ci starsi panowie, z białoczerwonymi przepaskami na ramieniu są dla nich idolami. – Od nich możemy wiele się nauczyć. Współcześnie nie dostrzegamy wielu naprawdę ważnych wartości. Powstańcze historie i tragedie pokazują nam, że są w życiu rzeczy, o które warto walczyć. Pokazali nam, że warto walczyć o wolność – mówi Władysław Nowakowski. – Dlatego jesteśmy tu dziś, aby im za tę wolność podziękować – dodają studenci.
Artur Stelmasiak
Artykuł ukazał się w numerze 08-09/2007.