Ciągłość i zmiana

2013/07/3
Z dr. Tomaszem Żukowskim, politologiem i socjologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Alicja Dołowska

 

 

Jakim jesteśmy społeczeństwem po wyborach 9 października? Skąd się wziął wynik Palikota? Niektórzy mówią o jego triumfie.

Wynik Ruchu Poparcia Palikota wielu zaskoczył, ale przecież ta partia wyborów nie wygrała. Poparło ją – w dużym stopniu dzięki bardzo intensywnej promocji przez polityczny i medialny establishment – nieco ponad 10 proc. wyborców. Platforma zdobyła tych głosów prawie cztery razy więcej (39 proc.), a PiS – trzy razy więcej (niespełna 30 proc.). Zatem jak mawiają: „znaj proporcję, mocium panie”.

Janusz Palikot odniósł niewątpliwy sukces, wkraczając ze swoją drużyną na główną scenę polityczną, ale to nie on rozdaje na niej karty. Stał się siłą numer dwa w ramach obozu „antyPiS-u” między ciągle dominującą Platformą a osłabionym SLD.

Na pewno wyciągnął grupy bardziej radykalne obyczajowo i światopoglądowo, antyklerykalne i proaborcyjne.

Palikot posłużył się kilkoma kartami. Pierwsza to populistyczna wersja ekonomicznego i obyczajowego liberalizmu, która pozwoliła mu odebrać parę punktów Platformie. Druga to radykalny antyklerykalizm: karta, z której lewica zrezygnowała kilkanaście lat temu. Mało ludzi pamięta, jakim językiem posługiwało się SLD w pierwszej połowie lat 90. A w sferze światopoglądowej były to hasła niezbyt różniące się od dzisiejszych postulatów Palikota. Ówczesny Sojusz, zbierający od 10 do 20 proc. głosów, był zdecydowanie antyklerykalny. Później, w związku z ekspansją lewicy ku centrum, to się zmieniło. Przypomnijmy sobie Aleksandra Kwaśniewskiego i jego wyborcze sukcesy z lat 1995 i 2000. One wymagały zdobycia głosów także wśród sporej części polskich katolików. Rządząca lewica nie chciała wówczas otwartego konfliktu z Kościołem, bojąc się choćby wyników referendum w sprawie akcesji. Ubocznym skutkiem nowej polityki Sojuszu był powoli postępujący kryzys jego tożsamości, osłabienie wiarygodności w części „twardego”, antyklerykalnego elektoratu lewicy. Palikot przejął część dotychczasowych stronników SLD.


Dr Tomasz Żukowski: Stronnicy liberalnej polityki społeczno-gospodarczej mają do wyboru Platformę lub Ruch Palikota. Zwolennicy polityki eksponującej rolę patriotyzmu gospodarczego i solidaryzmu społecznego – PiS
| Fot. Dominik Różański

SLD. To było do przewidzenia.

Było do przewidzenia i jest konsekwencją procesu stopniowego obumierania obozu postkomunistycznego. Źródłem potęgi Sojuszu były popeerelowskie sentymenty, w tym antyklerykalizm, ale przede wszystkim potężne zasoby, jakie ta partia odziedziczyła po PZPR. Można powiedzieć, że Palikot jest beneficjentem dzisiejszego kryzysu i rozkładu tego obozu, poszukiwania przez związane kiedyś z Sojuszem wpływowe grupy interesu nowego reprezentanta kojarzonego już nie z postkomunizmem, ale z mieszanką antyklerykalizmu, obyczajowego i gospodarczego liberalizmu oraz populizmu.

Natomiast sukces Ruchu Palikota nie jest świadectwem jakiegoś dramatycznego wzrostu antyklerykalizmu Polaków. Badania opinii publicznej nie zarejestrowały w ostatnich miesiącach takiego zjawiska. Można powiedzieć, że środowiska antyklerykałów się zreorganizowały i ten fakt może mieć wpływ na przyszłe nastawienia Polaków, w tym na postawy wobec Kościoła.

Czy obecny układ w parlamencie jest taki, że lewicy społecznej, dbającej o ludzi biednych, bezrobotnych i wykluczonych, po prostu nie ma? Dlatego zaczęło się mówić jakiś czas temu, że jedyną lewicą jest prawicowy PiS?

Rzeczywiście od kilku lat partie lewicy nie mogą w Polsce liczyć na szersze poparcie wyborców. Zdobywając w wyborach kilkanaście procent głosów lewica stanowi w Sejmie i w opinii publicznej siłę numer trzy, znajduje się w tle centrowej PO i prawicowego PiS.

I – jak uczy doświadczenie Irlandii – może to być zjawisko długotrwałe. Przypomnijmy, że tam przez kilkadziesiąt lat główną rolę odgrywały dwie nielewicowe partie wywodzące się z wielkiego ruchu niepodległościowego (takiego skrzyżowania „Solidarności” z Armią Krajową). Interesy pracowników, biedniejszej części społeczeństwa reprezentowała partia bardziej konserwatywna. Czas pokaże, czy prawicowo- społeczny PiS oraz centrowo-liberalna PO mogą podobnie zabudować polską scenę polityczną? Niedawne wybory dają możliwość trwania takiego rozdania także w przyszłości.

Czy wyniki wyborów pozwalają na opinię, że Polakom obecna rzeczywistość się podoba?

Wybory potwierdziły – i to już po raz dziesiąty od 2005 r.- że w polskiej polityce liczą się dziś dwie formacje: Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Najpierw przez dwa lata przeważał PiS, później – po powstaniu „obozu antyPiSu” – PO. Warto zwrócić uwagę, że w październikowych wyborach te dwie formacje zdobyły poparcie zbliżone do uzyskanego cztery lata wcześniej. Także dystans między nimi (czyli dziewięć punktów) jest taki sam jak w 2007 r. Można powiedzieć, że wybory potwierdziły polityczny układ sił.

Czy to oznacza, że większość głosujących chciała zachowania politycznego status quo?

Jak wynika z wielu różnych badań, spora część ludzi pragnęła stabilizacji. Co dość oczywiste, głosowali oni głównie na obóz rządowy. Sprzyjała temu niezła bieżąca sytuacja społeczno-ekonomiczna kraju. Gospodarka się rozwijała, a realne płace miały się całkiem nieźle. Umożliwiała to strategia rządu polegająca na stymulowaniu gospodarki kosztem zadłużania kraju.

Innym czynnikiem stabilizującym sytuację były chyba migracje?

Spora część ludzi szukających swojej szansy życiowej po prostu wyjechała „za pracą” na Zachód. Jednak większość społeczeństwa, która oczekiwała znaczących i sporych zmian, pozostała w kraju. Ich liderem było opozycyjne PiS. Obóz władzy zrobił wiele, żeby tych ludzi zdemobilizować i podzielić. To dlatego ukrywano rzeczywisty stan finansów publicznych i skalę niezbędnych cięć (przedwyborcza wersja budżetu była zdecydowanie bardziej optymistyczna od wszystkich trzech wariantów ogłoszonych przez ministra Rostowskiego już po głosowaniu). Dlatego tak wielu przedstawicieli politycznego i kulturowego establishmentu poparło „antyPiS-ową” wersję „obozu zmian”, czyli Ruch Palikota. Przypomnijmy, że jego zwolennikami byli nie tylko Jerzy Urban i środowisko „Nie”, ale także patron polskiej lewicy Aleksander Kwaśniewski, jeden ze współtwórców Platformy Obywatelskiej Andrzej Olechowski, a także podobno prawicowy były prezydent Lech Wałęsa. Widać, że „obóz antyPiS-u” ogłosił w czasie kampanii „pospolite ruszenie ponad podziałami”.

Mówił Pan o przejściu elektoratu z jednej partii do drugiej. Czy jakiegoś rodzaju partii nie ma na polskiej scenie i warto by ją stworzyć, żeby zagospodarować część tej drugiej połowy Polaków, która nie poszła na wybory?

W krótkiej perspektywie raczej nie. Jeśli chodzi o reprezentowanie interesów i tożsamości współczesnych Polaków, to obecny system partyjny raczej spełnia ich oczekiwania. Nie ma takiej liczącej się części społeczeństwa, której spraw liczące się partie by nie dostrzegały i nie starały się uwzględniać w swoich programach. Stronnicy liberalnej polityki społecznogospodarczej mają do wyboru Platformę lub Ruch Palikota. Zwolennicy polityki eksponującej rolę patriotyzmu gospodarczego i solidaryzmu społecznego – PiS.

Ci, którzy chcą obecności Kościoła w przestrzeni publicznej, mogą głosować na PiS…

… ewentualnie prawe skrzydło PO lub PSL. Przeciwnicy takiego rozwiązania wybierają między SLD a Ruchem Palikota, ewentualnie lewym skrzydłem Platformy. Euroentuzjaści głosują na Platformę, SLD lub Ruch Palikota, „euroostrożni” – na PiS lub PSL.

Problemem jest – zdaniem wyborców – skuteczność tych partii. Takie przekonanie wynika po części z partyjnych wad dających się naprawić, w sporej jednak części ze strukturalnego kryzysu partii jako takich. To efekt głównie kryzysu państwa opiekuńczego (zmusza to rządzące partie do odbierania, a nie dawania przywilejów) oraz jakościowych zmian w debacie publicznej: nie organizują jej, jak kiedyś, masowe partie i ruchy społeczne, a komercyjne media.

W dłuższej perspektywie wszystkie dzisiejsze partie będą musiały jakościowo się zmienić albo odejść, ustępując miejsca nowym inicjatywom. To jednak temat na inną rozmowę.

PO jako formacja skupiająca ludzi o lewicowych poglądach, konserwatystów, ortodoksyjnych liberałów jawi się jako partia środka. W momencie dokonywania reform związanych z kryzysem grozi jej pęknięcie, bo ideowych sprzeczności nie da się pogodzić.

Platforma jeszcze kilka lat temu była formacją liberalną, centroprawicową, co dawało jej poparcie nieprzekraczające kilkunastu procent ogółu wyborców. Po kolejnych sukcesach zdobyła część elektoratu konserwatywno-liberalnego (na „styku” z PiS), lewicowo-liberalnego (kiedyś w SLD) oraz socjalliberalnego (kiedyś w SLD i Samoobronie).

To około 40 proc. całego polskiego elektoratu. Utrzymanie tak zróżnicowanych zwolenników w jednej, centrowej formacji wymaga albo trwałej polaryzacji sceny partyjnej z drugim politycznym biegunem (w polskich warunkach oznaczałoby to wymienianie się przy władzy PO i PiS), albo przekształcenie wielonurtowego centrum w partię dominującą, silną także słabością swoich konkurentów z lewa i prawa.

Wygląda na to, że obóz Donalda Tuska od kilku lat próbuje zrealizować drugi z tych scenariuszy.

Zgoda. Ma dziś własnego premiera, rząd ze słabym partnerem koalicyjnym, któremu można zagrozić, że zmieni się go na innego, życzliwego prezydenta i większość w 16 sejmikach wojewódzkich.

Taki system występuje w wielu krajach świata i ma wiele odmian. W jednych sprzyja skutecznemu rządzeniu, nie ograniczając reguł demokracji, a w innych rodzi pokusę kontrolowania debaty publicznej i kumulowania władzy dla samej władzy. Te odmiany odróżnia stopniem pluralizmu i niezależności mediów oraz stosunek aparatu sprawiedliwości do różnego rodzaju patologii, w tym – do korupcji. Gdy pluralizmu mediów i kontroli nad władzą zaczyna brakować, wtedy nieuchronnie pojawia się „demokracja drugiej świeżości”, jak jesiotry w bufecie moskiewskiego teatru Variétés opisywane w Mistrzu i Małgorzacie.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej