Jeszcze jako prefekt rzymskiej Kongregacji Nauki Wiary, kard. Joseph Ratzinger ubolewał, że żaden inny sakrament nie popadł w ostatnich dziesięcioleciach w taki kryzys jak pokuta. Chociaż w Polsce można spotkać się jeszcze ze zjawiskiem sporej liczby penitentów, zwłaszcza w okresie poprzedzającym Wielkanoc, to jednak liczba osób regularnie przystępujących do sakramentu pojednania generalnie się zmniejsza. Dlaczego? Co z naszymi sumieniami jest nie tak?
Fot.Tomasz Gołąb
Masowe spowiedzi przedświąteczne są dla księży trudne wcale nie dlatego, że jest ich dużo, ale z tego powodu, że często brak tam nawrócenia. Wiele osób przychodzi tylko dlatego, że chcą w Wielkanoc przystąpić do Komunii. To spowiedzi zwyczajowe i bardzo powierzchowne. Wielu penitentów przystępuje zresztą do sakramentalnej spowiedzi tylko z konieczności, przy okazji pełnienia funkcji chrzestnego czy uczestnictwa w pogrzebie bądź ślubie.
Polacy chcą jeszcze klękać do konfesjonału. Mało tego: miejsca, w których stale dyżurują spowiednicy, na przykład w sanktuariach, przeżywają niemal oblężenie. Internetowy serwis salwatorianów poświęcony tylko i wyłącznie temu sakramentowi odnotował przez trzy lata blisko 200 tys. odwiedzin, a liczba wizyt rośnie o kilkadziesiąt procent rocznie. Może więc poczucie grzechu w naszym społeczeństwie jeszcze nie zaginęło?
Moralność – to takie niemodne
Blisko 50 proc. Polaków akceptuje stosowanie środków antykoncepcyjnych, czterech na dziesięciu – współżycie seksualne przed ślubem, co dziesiąty – aborcję i eutanazję, rozwód – co piąty, a wolne związki – co trzeci. Stosunkowo małe „poparcie” ma w tym zestawieniu małżeńska zdrada. Usprawiedliwia je co dwudziesty ankietowany przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Wynika z tego, że nawet wśród tych, którzy swoją wiarę określają jako głęboką, zdarza się żenująco niski poziom akceptacji dla norm moralnych głoszonych przez Kościół. Grzech na dobre zagościł wśród nas?
A przecież katalog grzechów przeciwko moralności małżeńskiej, nie wyczerpuje całego zagadnienia. Z badań Pentora wynika, iż prawie 30 proc. Polaków nie uważa „podarunku” dla pana doktora za grzech. Podobnie jest z kwestią ściągania na klasówce, wyłudzaniem świadczeń zdrowotnych czy rent, nielegalnym kopiowaniem muzyki, wręczaniem łapówki lub jej przyjmowaniem, używkami, czy „przyciskaniem gazu do dechy”, jednym z najpowszedniejszych grzechów kierowców, nie tylko w Polsce.
– Ponad połowa badanych deklaruje, że nie ma jasnych i absolutnych kryteriów dobra i zła, wszystko zależy od okoliczności – podkreśla szef Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, ks. prof. Witold Zdaniewicz SAC.
Jeśli uznanie swego grzechu, lub więcej – jak przypomina nauczanie Kościoła – po głębszym spojrzeniu na własną osobowość, uznanie siebie zdolnym do popełnienia grzechu i skłonnym do grzechu, jest konieczną zasadą powrotu do Boga, być może otrzymujemy wyjaśnienie problemu osuwania się społeczeństw Europy w kierunku niewiary?
Grzech mojego brata
Problem zaniku poczucia grzechu ma swój wymiar społeczny. Jan Paweł II w adhortacji Reconciliatio et Poenitentia przypominał, że według opowieści o wieży Babel, skutkiem grzechu jest rozbicie rodziny ludzkiej, które zapoczątkowane zostało już przez pierwszy grzech, a które teraz dochodzi do szczytu w swym wymiarze społecznym. „Mówiąc o grzechu społecznym trzeba przede wszystkim uznać to, że ze względu na ludzką solidarność, równie tajemniczą i niepojętą, co rzeczywistą i konkretną, grzech każdego człowieka w jakiś sposób dotyka innych”.
Papież wyjaśnia, że wypadki grzechu społecznego są jednocześnie owocem, nagromadzeniem i zbiorem wielu grzechów osobistych: „tego, kto powoduje lub popiera nieprawość albo też czerpie z niej korzyści; tego, kto mogąc uczynić coś dla uniknięcia lub usunięcia czy przynajmniej ograniczenia pewnych form zła społecznego, nie czyni tego z lenistwa, z lęku czy też w wyniku zmowy milczenia lub zamaskowanego udziału w złu, albo z obojętności; tego, kto zasłania się twierdzeniem o niemożności zmiany świata; i również tego, kto usiłuje wymówić się od trudu czy ofiary, podając różne racje wyższego rzędu”.
Problem Kościoła
Czy w świetle powyższego można również rozpatrywać problem współpracy ludzi Kościoła z aparatem bezpieczeństwa PRL? Te kwestie jak bumerang wracają na czołówki gazet i chyba płonna jest nadzieja, że zmiana pokoleniowa zmieni coś w kwestii rozliczeń z przeszłością. „Lektura donosów pisanych dla SB przez ludzi bliskich Kościołowi jest porażająca”. Takiego określenia użył przed kamerami poprzedni prowincjał dominikanów po lekturze teczki ojca Hejmy. Od dłuższego czasu wiadomościami i plotkami o księżach, którzy jakoby współpracowali z UB i SB, wstrząsany był Kraków. Wiosną ma się ukazać w „Znaku” książka „Donos na Wojtyłę” Marka Lasoty, historyka z IPN. Dr Andrzej Grajewski, przewodniczący kolegium Instytutu Pamięci Narodowej i autor książki „Kompleks Judasza. Chrześcijanie w Europie Środkowo- Wschodniej między oporem a kolaboracją”, szacuje liczbę współpracowników SB wśród księży w szczytowym okresie na ok. 10 proc. Według Lasoty, biorąc jednak pod uwagę, że księża byli najintensywniej inwigilowaną grupą w PRL, lepiej byłoby powiedzieć, że 80 – 90 procent nie uległo naciskom. Co chwila jednak wypływają nowe nazwiska księży, oskarżanych o to, że ciąży im przeszłość.
Prawdę trzeba odkrywać zgodnie z biblijnymi słowami: „prawda was wyzwoli”
Fot.Tomasz Gołąb
Komisje prawdy i troski
Stąd zapewne pełne ręce roboty będą miały zespoły kościelne powołane np. przez biskupów we Wrocławiu i Tarnowie, przez prowincjała dominikanów, przez arcybiskupa Życińskiego dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego mają możliwość szerszego wglądu do materiałów SB, nie tylko w sprawie jednej osoby czy dwóch. Mogą je konfrontować z innymi kościelnymi materiałami, ale mają ograniczony zasięg. Takie komisje zamierza powołać także biskup płocki Stanisław Wielgus i koszalińsko-kołobrzeski Kazimierz Nycz.
– Nie można przymykać oczu na prawdę, ale nie można pisać historii, opierając się na jednym źródle, bo będzie to historia w krzywym zwierciadle. Prawdę trzeba odkrywać zgodnie z biblijnymi słowami: „prawda was wyzwoli”, ale też: „czyńcie prawdę w miłości” – mówi biskup Nycz.
– Wielu księży składało takie wyznanie win swoim biskupom i nie ma potrzeby, aby robili to jeszcze raz w sposób publiczny – tak apel, o oczyszczenie duchowieństwa i ujawnienie byłych agentów SB, kapelana nowohuckiej „Solidarności” ks. Tadeusza Zaleskiego skomentował na antenie TV Kraków rzecznik prasowy krakowskiej kurii metropolitalnej ks. Robert Nęcek.
Jednak i w Krakowie postanowiono powołać komisję historyczną „Pamięć i Troska”. Jej celem będzie zbadanie dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej, dotyczących ról i postaw oraz cierpień kapłanów pracujących na terenie archidiecezji krakowskiej w czasach PRL. Kilkuosobowa komisja będzie się składała ze specjalistów i naukowców, którzy w sposób kompetentny i odpowiedzialny przekażą opinii publicznej wyniki swoich badań.
Kto i jak często spowiada się w Polsce? Z sakramentu pokuty częściej korzystają kobiety niż mężczyźni, osoby w wieku emerytalnym niż młodzi 18-24-latkowie (choć różnica nie jest porażająca – 87,6 proc. wobec 80,7 proc.) oraz osoby z wykształceniem podstawowym, niż z dyplomem wyższej uczelni. Większe różnice dostrzega się między mieszkańcami wsi i miast (89,1 proc. wobec 73,7 proc.). Zdecydowanie większą potrzebę klękania u kratek konfesjonału czują osoby czynne zawodowo niż bezrobotni; oceniający jako dobrą swoją pozycję materialną. |
Konfesjonał przede wszystkim
Co stanie się z kapłanami, których nazwiska znajdą się na liście agentów? Z całą pewnością nie należy się spodziewać, że zostaną potępieni przez Kościół. Słowo „troska” w nazwie komisji oznacza, że nawet gdy ustali ona smutne dla Kościoła fakty współpracy duchownych z SB, to żaden z nich nie będzie pozostawiony samemu sobie.
„Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam”.św. Jan Apostoł |
– Drogą Kościoła jest człowiek i dopóki żyje, zawsze ma prawo do rehabilitacji i uznania – tłumaczy ks. Robert Nęcek, rzecznik prasowy archidiecezji krakowskiej.
Ks. Nęcek uważa, że „najważniejszymi kryteriami w rozważaniu trudnych spraw minionej epoki są niezmiennie prawda, pokuta i przebaczenie”.
– Sprawy te zawsze były i są rozwiązywane przez biskupów ze swoimi księżmi właśnie w duchu prawdy i szczerości, a także ewangelicznego przebaczenia – podkreśla rzecznik krakowskiej kurii.
– Jeśli ktoś chce się przyznać, niech to uczyni. Źle by jednak było, gdyby Kościół wyparł się tego, co jest jego podstawowym założeniem – że składa się z grzeszników i potrafi im przebaczyć. Istnieją środki, dzięki którym współpracownicy SB mogą się oczyścić moralnie – konfesjonał albo odniesienie się do przełożonych – mówi dla tygodnika „Ozon” biskup Tadeusz Pieronek.
Problem odkupienia win współpracowników SB w łonie Kościoła to problem naszego regionu. Ale sprawa kryzysu sakramentu pokuty ma już zasięg znacznie szerszy.
Sumienie jak ocean szerokie
Ks. Dariusz Kowalczyk SJ, który na łamach „W Drodze” w 2003 r. opublikował felieton „Aroganckie nowinki w Kościele” dostrzega m.in. że zanikowi poczucia grzechu towarzyszy nie mniej niebezpieczne zjawisko nadużywania prawdy o grzechu i winie. Według niego warto dowartościować pozasakramentalne formy pojednania, aby nie dewaluować spowiedzi zbyt częstym jej praktykowaniem. Prowincjał jezuitów zwraca też uwagę, że czasem rozmowa duchowa jest lepsza niż spowiedź.
Echo tamtego felietonu do dziś odnajduje w swojej skrzynce pocztowej. W jednym z e-maili od księdza pracującego w Niemczech przeczytał: „Moi parafianie – mówiąc ogólnie – nie spowiadają się. Nie ma poczucia grzechu. Jak mam przekonywać, że spowiedź jest wielkim darem, jeśli większość (ok. 85 – 90 proc.) nie wie, że grzeszy, niektórzy nawet bardzo ciężko? A jeśli chce się im coś uświadomić, to nie chcą tego słuchać. Mają swoje zdanie i zdanie Kościoła jest im niepotrzebne”.
Jeśli na serio biorę Ewangelię, skąd we mnie gwałtowność, gdy ktoś zajedzie mi drogę? – zastanawia się Bogdan Sadowski, kandydat na diakona stałego.
Fot.Tomasz Gołąb
Z czego się spowiadać?
Okazuje się, że pytanie nie jest zasadne tylko i wyłącznie przed pierwszą Komunią św. Pewien polski proboszcz chce egzaminować z wiedzy religijnej także rodziców dzieci przystępujących do tego sakramentu. Obserwacja duszpasterza jest trafna. Im dalej od stałej katechezy, tym gorzej z wiarą. W niektórych przypadkach ta reguła rozciąga się także na praktyki sakramentu pokuty. I może rachunki sumienia, katalogi grzechów muszą wówczas wrócić do łask, bo człowiek zatraca rozeznanie, co jeszcze jest przewinieniem, a co nim nie jest. I skłonny jest raczej częściej wmawiać sobie, że coś z grzechem ma niewiele wspólnego lub znaleźć dla niego dziesiątki racjonalizujących usprawiedliwień. „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy; jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam” – mówił Jan Apostoł. Dla nas to sygnał, że z życiem duchowym dzieje się coś niedobrego. Warto może wówczas skorzystać z pomocy stałego spowiednika.
„Przywrócenie właściwego poczucia grzechu jest pierwszym sposobem przezwyciężenia poważnego kryzysu duchowego, jaki trapi człowieka naszych czasów. Poczucie grzechu odbuduje się jednak jedynie przez jasne odwołanie się do niezmiennych zasad rozumu i wiary”.(„Reconciliatio et Paenitentia” 18). |
Grzech zaniedbania?
Kryzys spowiedzi na Zachodzie może wynikać z tego, iż sami księża zaczęli zniechęcać wiernych do spowiedzi. Ich samych trudno było spotkać w konfesjonale, bo spowiadanie jest bardzo ciężką pracą, wymagającą dużego skupienia, kompetencji i wiary.
– Zamiast zreformować sposób mówienia o grzechu i praktykę sprawowania spowiedzi w duchu II Soboru Watykańskiego, zrezygnowano z indywidualnej spowiedzi, zastępując ją rozgrzeszeniem ogólnym – podkreśla prowincjał jezuitów. Tymczasem Sobór Trydencki nauczał, że do pełnego i doskonałego odpuszczenia grzechów wymagane są u penitenta jako elementy składowe trzy akty: żal, wyznanie grzechów i zadośćuczynienie. Ta nauka pozostaje wciąż aktualna. Rozgrzeszenie ogólne jest możliwe niemal wyłącznie w przypadku niebezpieczeństwa utraty życia. Kongregacja Nauki Wiary czuła się nawet w obowiązku przypomnieć „Normy duszpasterskie dotyczące udzielania sakramentalnego rozgrzeszenia ogólnego”: „Indywidualne i pełne wyznanie grzechów oraz rozgrzeszenie pozostaje jedynym zwyczajnym środkiem, dzięki któremu wierni pojednują się z Bogiem i Kościołem, chyba że niemożliwość fizyczna lub moralna zwalnia z takiej spowiedzi”.
Kapłani: spowiadajcie
Ale czy i u nas widmo kryzysu nie stoi już w kruchcie? Dwa lata temu w liście na Wielki Post arcybiskup Stanisław Gądecki przypomniał, że spowiedź powinna odbywać się poza Mszą św. i wezwał kapłanów, aby więcej czasu poświęcali na posługę w konfesjonale. Bo nie ma nic gorszego dla tego sakramentu, niż przystępowanie do niego w pośpiechu, tłoku lub innymi penitentami nad uchem. Efektów nie trzeba będzie długo wyczekiwać.
Tomasz Gołąb
Artykuł ukazał się w numerze 03/2006.