CZŁOWIEK JAKO ZAGROŻENIE

2013/07/5
Petar Petrović

W opinii najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na Ziemi najlepszym sposobem wyeliminowania biedy, głodu i wojen na świecie jest promowanie antykoncepcji i aborcji

 

Głównym celem „charytatywnych” inicjatyw Billa Gatesa i jego równie zamożnych kolegów jest radykalne zmniejszenie ludności na świecie i ograniczenie liczby narodzin. Aby to osiągnąć, gotowi są na wszystko. A że mają pieniądze, wpływy i poparcie środowisk liberalno-lewicowych, ich wizja sprowadzenia człowieka do roli hodowlanego zwierzęcia w dłuższej perspektywie zagraża istnieniu rodzaju ludzkiego, a już dziś jest ludobójstwem na ogromną skalę.

 

Charytatywne ludobójstwo

Fundacja Billa Gatesa (założyciela Microsoftu i jednego z najbogatszych ludzi na świecie) i jego żony Melindy to jedna z największych instytucji charytatywnych na świecie. Wydawali na jej działalność co roku spore sumy, z czego do tej pory połowę stanowiły środki przeznaczane na realizację programu kontroli rozrodczości społeczeństw. Pod eufemistycznym hasłem „planowania rodziny” we wszystkich rejonach globu działają ośrodki, których głównym zadaniem jest promowanie różnorodnych środków antykoncepcyjnych i aborcji w celu zmniejszenia populacji ludzkiej. Wiele osób zasiadających we władzach tej fundacji od lat mocno jest powiązanych z przemysłem antykoncepcyjno-aborcyjnym, będącym biznesem przynoszącym nie tylko gigantyczne zyski, ale także wpływającym na zmianę postrzegania człowieka, relacji międzyludzkich i kwestii wolności stanowienia o własnym życiu. Należy wspomnieć, że należy do niej miliarder Warren Buffet, którego jedna z firm współfinansowała pigułkę wczesnoporonną RU-468, i ojciec Gatesa, będący przez wiele lat szefem sieci amerykańskich klinik aborcyjnych fundacji Planned Parenthood. Inny wpływowy członek tej organizacji to medialny król Ted Turner, który uważa, że optymalna liczba ludzi na świecie to 250– 300 milionów i przekonuje, że „95-procentowa redukcja obecnego poziomu byłaby idealna”.

Zbędnych ludzi trzeba zabić

„Idee mają konsekwencje” – pisał Richard M. Weaver, z tego powodu nasza rzeczywistość stanowi pole bitwy pomiędzy różnymi sposobami patrzenia na życie, człowieka i sens naszej egzystencji. XX w. udowodnił, do czego prowadzi nie tylko odrzucenie Jezusa Chrystusa, zanegowanie moralności i wszelkich wartości, ale także, w jaki sposób są realizowane najbardziej pociągające ludzkość idee. XIX w. był czasem ich dojrzewania, nabierania przez nie kształtów, przybierania form, które w pełnej krasie mogliśmy zobaczyć w wieku następnym. Jedną z najbardziej zbrodniczych myśli, która do tej pory stanowi motor napędowy wielu inicjatyw o charakterze globalnym, jest ta sformułowana przez XVIII-wiecznego brytyjskiego ekonomistę T.R. Malthusa w 1798 r. Przestrzegał on, że mamy do czynienia z zagrażającą przetrwaniu gatunku ludzkiego dysproporcją pomiędzy rodzącymi się a możliwościami ich utrzymania. Klęski głodu, choroby, braki edukacyjne ograniczone mogły być tylko w jeden sposób – poprzez zmniejszenie liczebności biednej ludności, nadmiar dzieci miał być zaś… zabijany. Ta idea zrobiła zawrotną karierę i w połączeniu ze spopularyzowanym freudyzmem, heglizmem, nietzscheanizmem, marksizmem-leninizmem i darwinizmem zarażała kolejne umysły. Na obecnych ideologów mocno oddziałują też doświadczenia kontrrewolucji pokolenia ’68 i napisana wtedy książka Paula Ehrlicha „Bomba demograficzna” (Population Bomb). To właśnie ten autor ostrzegał przed „bombą P”, która, jeśli w porę jej się nie rozbroi, będzie o wiele groźniejsza od bomby atomowej czy wodorowej.

Walka o supremację

W XX w. działalność neomalthuzjanistów, Klubu Rzymskiego i wielu liczących się przedstawicieli świata kultury i sztuki koncentrowała się na zmniejszeniu liczby ludności i zahamowaniu płodności wszelkimi sposobami. Pomimo tego, że ich wcześniejsze „ostrzeżenia” odnośnie „setek milionów ludzi”, którzy w przeciągu kilku najbliższych lat zginą z głodu, nigdy się nie sprawdziły, wciąż głoszą swoją antyludzką paranoję. Od kilku dziesięcioleci ich fobia zyskała nową siłę, gdyż uległa wzmocnieniu przez kolejne niebezpieczne idee dotyczące nieuchronności wyczerpania się zasobów Ziemi, niszczenia jej przez rozwój cywilizacyjny i produkowane przez przemysł, czyli przez człowieka, dwutlenek węgla. Dzięki temu pewien „światły” bojownik o „lepszą przyszłość”, późniejszy noblista Al Gore, w swojej książce „Ziemia na szali” mógł porównywać człowieka do nowotworu żerującego na Ziemi. Co gorsza, te idee już dawno przesiąkły do oficjalnych rządowych dokumentów i stanowią strategię działań najważniejszych światowych mocarstw. Jednym z ważniejszych jej wyznaczników jest tzw. raport Kissingera z 1974 r., będący dokumentem Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA, w którym utrzymywano, że jednym z głównych zagrożeń dla dobrobytu tego kraju jest nadmierny przyrost naturalny w państwach Trzeciego Świata. Demografia jest bowiem jednym z czynników supremacji politycznej, dlatego też bogate kraje Europy Zachodniej starają się uzupełniać luki w tkance społecznej za pomocą polityki prorodzinnej i sprowadzania imigrantów. Rasistowska i antyludzka retoryka z tego dokumentu i wielu innych tego typu raportów jest promowana w świecie pod eufemistycznymi określeniami, jak choćby „walka z przeludnieniem” czy „reprodukcyjne prawa człowieka”.

Gdy fakty przeczą ideologii…

Głód, w szczególności w krajach biednych, jest oczywiście bardzo poważnym problemem. W zdecydowanej większości przypadków nie wynika on jednak ze zbyt dużej liczby ludzi i kurczenia się zasobów pożywienia. Jest on spowodowany głównie przez konflikty zbrojne, zbrodnicze bądź autorytarne systemy władzy, a pośrednio przez systemem sztucznego wspierania rolnictwa Unii Europejskiej, który powoduje nieopłacalność produkcji żywności na eksport choćby w Afryce. Nawet raporty ONZ informują, że 95 proc. dziecięcych zgonów spowodowanych jest przez biegunkę, choroby zakaźne, wypadki i komplikacje przy porodach, a w 70 proc. mają one miejsce w krajach, w których głód nie jest masowym problemem.

Nie jest nim także w Chinach, które centralnie sterowane przez partię komunistyczną nie są nastawione w pierwszym rzędzie na zaspokojenie potrzeb ludności, ale na realizację swoich dalekosiężnych, politycznych celów. Na przykładzie tego państwa widzimy, jak malthuzjańska idea – polityka jednego dziecka – realizowana jest w praktyce. Nie dość, że jest to ludobójcza metoda odgórnego kontrolowania społeczeństwa, to w dodatku nie przyniosła ona pożądanych rezultatów. „Światli” przywódcy nie przewidzieli, że z powodu ich polityki zabraknie rąk do pracy na rosnące rzesze starzejącego się społeczeństwa. Efektem tego będzie spadek jakości życia, co zapewne spowoduje falę niezadowolenia i wybuch gwałtownych protestów. Do tego dochodzi też kwestia dysproporcji w narodzinach chłopców i dziewcząt, gdyż płeć piękna, uznawana za gorszą i mniej perspektywiczną, częściej staje się ofiarą aborcji. Wpływa to też na zmienianie się relacji społecznych zarówno w kwestii małżeństw, jak i opieki nad rodzicami w podeszłym wieku. Pomimo sporadycznej krytyki przedstawicieli Zachodu dotyczących m.in. późnych aborcji dokonywanych w Chinach, polityka jednego dziecka przyjmowana jest przez zachodni świat ze zrozumieniem i z akceptacją. Dlaczego? Dlatego że eugenika, pogarda dla słabszych, chorych, potrzebujących jest wciąż w samym sercu naszej cywilizacji. I to pomimo tego, że już dawno ta idea się skompromitowała, a samo jej wspominanie przywołuje gorzkie wspomnienie o niemieckich obozach śmierci i Gułagu.

Eugenika znów w modzie

To oni, bogaci, wpływowi, amoralni wydają gigantyczne pieniądze na badania nad kolejnymi środkami antykoncepcyjnymi, wśród których część ma działanie wczesnoporonne, a inne są traktowane jak środki sterylizujące. Jedną z głównych organizacji przez nich wspieranych jest Planned Parenthood, która realizuje na całym świecie programy promujące aborcję i antykoncepcję. Szkoda, że niezwykle rzadko w kontekście tej działalności występuje nazwisko jej założycielki Margaret Sanger, ulubienicy feministek, która nie dość, że była neomalthuzjanistką, to szerzyła w USA eugenikę i myśl Karola Marksa. To jej środowisko, wspierane w tych czasach przez finansowych krezusów tj. Johna D. Rockefellera jr., ostrzegało świat przed zalewem „imbecyli”, którzy w nadmiarze mieli się rodzić w ubogich rodzinach. Aby temu przeciwdziałać, zalecała segregację i sterylizację kobiet z niższych klas w okresie dojrzewania, atakowała też rodziny wielodzietne i chrześcijańską moralność. Warto o tym pamiętać, gdy Planned Parenthood, która nigdy nie odcięła się od tych idei, jest sowicie obdarowywana przez bogaczy i prezydenta USA Baracka Obamę. Jest też przez największe media oceniana jako niezależna organizacja wspierająca rodziny na całym świecie. Podobnie traktowane są oficjalne, rządowe i międzynarodowe instytucje, takie jak Fundusz Ludnościowy ONZ (UNFPA), których sensem istnienia jest jak najgłębsze wpływanie na zahamowanie liczby ludności na świecie.

Lęk przed bliźnim

Jan Paweł II, podobnie jak jego poprzednicy, oceniał eugeniczne projekty jako „spisek przeciw życiu” i oskarżał media o to, że „(…) utwierdzając w opinii publicznej ową kulturę, która uważa stosowanie antykoncepcji, sterylizacji, aborcji, a nawet eutanazji za przejaw postępu i zdobycz wolności”. W encyklice „Evangelium vitae” pisał, że możni tego świata „są przerażeni obecnym tempem przyrostu ludności i obawiają się, że narody najbardziej płodne i najuboższe stanowią zagrożenie dla dobrobytu i bezpieczeństwa ich krajów. W konsekwencji zamiast podjąć próbę rozwiązania tych poważnych problemów w duchu poszanowania godności osób i rodzin oraz nienaruszalnego prawa każdego człowieka do życia, wolą propagować albo narzucać wszelkimi środkami na skalę masową politykę planowania urodzin”. Niestety pomimo tak mocnego i jednoznacznego przekazu strach przed zalaniem naszej planety przez ludzkie masy dotyka bardzo często też ludzi wierzących, którzy z racji swoich przekonań powinni uważać życie ludzkie za święte. Zaskakujące jest jednak to, że w tym samym czasie wielu z nas popiera „jakąś” formę aborcji, eutanazji czy antykoncepcji, mimo że słyszy w tych sprawach zdecydowane „nie” Kościoła i kolejnych papieży. Dzieje się tak z kilku zasadniczych powodów. Są nimi postępująca sekularyzacja, stopniowo odrywająca nas od źródeł wiary i nauczania Kościoła, przyjmowanie bezrefleksyjnie poglądów narzucanych przez medialne „gadające głowy”, a także lenistwo umysłowe, zniechęcające do aktywnego poszukiwania odpowiedzi na dręczące nas pytania. W rezultacie zapominamy, że historia wielokrotnie udowadniała, czym się kończyło dehumanizowanie istoty ludzkiej. Nieważne, czy odmawiano człowieczeństwa Żydowi, kułakowi, nienarodzonemu bądź choremu dziecku – kłamstwo zawsze było to samo. Niestety efekt też, czyli zadanie śmierci słabszemu bliźniemu.

 


 

Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej