Artur Stemasiak |
W czasie pogrzebu Jana Pawła II ulicami stolicy Meksyku wśród tłumów wiernych jeździł papamobil. Gdy wyjęto z niego papieski fotel i ustawiono przed bazyliką Matki Bożej z Guadalupe, niespodziewanie usiadł na nim gołąb. W tym samym czasie w Rzymie wiatr zamknął leżącą na trumnie Jana Pawła II księgę Ewangelii. Dla jednych był to zwykły zbieg okoliczności, dla innych wymowny znak jego świętości.
Dla kardynałów, teologów i prawników, którzy pracują nad procesami beatyfikacyjnymi, taki znak nie ma żadnej wartości dowodowe. Są oni bowiem „zawodowymi sceptykami”, którzy – jak św. Tomasz – nie uwierzą, póki nie zobaczą jednoznacznych dowodów. Poprzeczka w konkurencji „świętość” postawiona jest przez Kościół naprawdę wysoko. Dotyczy bowiem zarówno ziemskich argumentów, jak i tych pochodzących prosto z Nieba. Świadectwo na wskroś chrześcijańskiego życia, zalicza się do tej pierwszej kategorii. Jan Paweł II tę ziemską dyscyplinę w drodze na ołtarze, pokonał bez najmniejszego trudu. Druga dyscyplina była zaś trudniejsza, bo dotyczyła bezpośrednich dowodów pochodzących od Pana Boga. Nie oznacza to jednak, że Jan Paweł II miał z nią jakieś większe problemy.
Tym dowodem z Nieba jest empirycznie przebadany cud. Uzdrowienia francuskiej zakonnicy, nie da się bowiem wytłumaczyć według nauki, a z drugiej strony naukowo stwierdzono jej uzdrowienie. I to właśnie Kościół nazywa cudem, czyli nadzwyczajną ingerencją Boga w nasze ziemskie sprawy. Zadanie Kongregacji ds. Kanonizacyjnych nie ogranicza się jedynie do badania cudów. Postulator procesu beatyfikacyjnego, jest kimś w rodzaju adwokata. Musi on udowodnić dlaczego kandydat na ołtarze jest świętym. Jakie dowody świętości Jana Pawła II przedstawił ks. prał. Sławomir Oder, że udało mu się przekonać całe kolegium sceptyków?
Tajemnica świętości
W procesie beatyfikacyjnym zebrano świadectwa 114 osób: 35 kardynałów, 20 arcybiskupów i biskupów, 11 kapłanów, 5 zakonników, 3 sióstr zakonnych, 36 świeckich katolików, 3 niekatolików i Żyda. Przestudiowano tysiące listów, które ludzie z całego świata nadsyłali do biura postulatora lub zostawiali na grobie Jana Pawła II. Z tego materiału powstało positio, czyli dokumentacja, która udowodniła jego świętość przed watykańską Kongregację Spraw Kanonizacyjnych.
Słynne Positio, które było podstawą do orzeczenia dekretu o heroiczności cnót Jana Pawła II jest dokumentem tajnym. Jednak książka ks. Sławomira Odera i włoskiego dziennikarza Saverio Gaeta uchyla rąbka tajemnicy, chociaż zeznania świadków pozostają anonimowe.
Największą sensację wzbudziły fragmenty mówiące o tym, że Papież z powodu postępującej choroby rozważał możliwość ewentualnej dymisji. Świadczą o tym jego dwa nie publikowane dotąd listy z lat 1989 i 1994. Jan Paweł II w pełni zdawał sobie sprawę ze stanu swego zdrowia. „Myślisz, że nie widzę w telewizji, jak się zmieniłem?” – mówił do jednego ze swych bliskich współpracowników. Wysportowanemu góralowi nie było łatwo poddać się coraz bardziej odczuwanej słabości. Papież z trudem akceptował laskę, z której z czasem zaczął żartować, np. publicznie wywijając nią na spotkaniu z młodzieżą w Manili, a potem wózek.
W tym kontekście bardzo wzruszające były jego ostatnie obchody Bożego Ciała w 2004 roku. Wówczas Papież nie mógł już się samodzielnie poruszać i jego wózek inwalidzki został zamontowany na specjalnej platformie samochodu przygotowanego do procesji z Najświętszym Sakramentem. W chwilę po tym, jak samochód ruszył, Jan Paweł II poprosił mistrza ceremonii, by pomógł mu uklęknąć. Jednak ceremoniarz próbował delikatnie wyperswadować Papieżowi ten pomysł. Po kilku minutach Ojciec Święty niemal krzycząc prosił: „Chciałbym uklęknąć. Tu jest Jezus. Proszę”. Po tych słowach wszyscy zdali sobie sprawę, że dalsze stawianie oporu Papieżowi jest niemożliwe. Dlatego też dwóch ceremoniarzy umieściło go na klęczniku.
Jan Paweł II był jednak zbyt słaby i bezwładny, by nogami utrzymać cały ciężar ciała. Złapał się więc kurczowo rękami krawędzi klęcznika. Podjął nierówną walkę ze swoją słabością. Chwile później papieska asysta posadziła go z powrotem na wózek. – Była to wielka demonstracja wiary: nawet wtedy, gdy nad ciałem nie miał kontroli, jego wiara pozostawała niezmiennie silna – mówi jeden ze świadków procesu beatyfikacyjnego.
Rok później, gdy w czasie ostatniego Wielkiego Tygodnia któryś z kardynałów prosił, by się oszczędzał, zdecydowanie odpowiedział: „Jezus nie zszedł z krzyża, dlaczego miałbym ja?”.
Medjugorie i Komunia dla brata Rogera „26 marca 1984 r. miało miejsce wydarzenie przywołane przez ks. Pawła Hnilicę, bliskiego Papieżowi prałata. Udając się na obiad do Jana Pawła II, by go poinformować o sekretnej misji w Moskwie – odprawieniu w tajemnicy Mszy św. na Kremlu – Hnilica usłyszał pytanie: Paweł, a potem pojechałeś do Medjugorie? Gdy dał negatywną odpowiedź, motywowaną dezaprobatą niektórych watykańskich urzędników, usłyszał: Jedź tam, zachęcam cię i wróć, by mi opowiedzieć, co widziałeś. Następnie wziął go do prywatnej biblioteki i pokazał książkę ojca René Laurentina zawierającą niektóre przesłania Królowej Pokoju, komentując: Medjugorie jest kontynuacją Fatimy, jest realizacją Fatimy – czytamy w rozdziale, zatytułowanym „Jeśli nie byłbym Papieżem, już byłbym w Medjugorie, by spowiadać”. Papieskich wypowiedzi na temat Medjugorie nie należy interpretować jako uznania objawień. Gdyby Papież chciał je uznać, miał na to czas, tak jak chociażby opublikował trzecią tajemnicę fatimską. Jeden ze świadków zeznał, że gdy dyskutowano o objawieniach Matki Bożej, ktoś spytał: „Czy Ojciec Święty Ją widział?”. Papież odparł: „Nie, nie widziałem, ale czuję Jej obecność”
Jan Paweł II traktował Medjugorie jako kontynuację Fatimy
Jednym z problematycznych tematów, jakie zgłębiono w czasie procesu beatyfikacyjnego, było kilkukrotne udzielenie przez Jana Pawła II Komunii św. bratu Rogerowi Schulzowi, założycielowi ekumenicznej wspólnoty w Taizé. Ponieważ był on protestantem, byłaby to rzecz niedozwolona. „W rzeczywistości, jak zaświadczył biskup Nantarre, Gérard Daucort, brat Roger nawrócił się na katolicyzm i Papież oraz biskupi Autun wiedzieli o tym, nawet jeśli nic nie powiedzieli na ten temat publicznie. Także inni twierdzili, że nawet jeśli nie było formalnego przejścia ze wspólnoty eklezjalnej, w której brat Roger został ochrzczony, do Kościoła katolickiego, nie można mieć najmniejszych wątpliwości co do jego autentycznej wiary w realną obecność Jezusa w Eucharystii”.
Mistyka i anegdoty
Książka pełna jest anegdot. Kiedy przed papieską podróżą do Nikaragui watykańska ochrona postanowiła, by ze względów bezpieczeństwa wszyscy, łącznie z Papieżem, nosili kamizelki kuloodporne, Jan Paweł II uciął sprawę krótko: „Ten, kto z papieskiego orszaku chciałby nosić kamizelkę, niech ze mną w tę podróż nie jedzie. Jesteśmy w rękach Boga i On nas będzie chronił”. Natomiast gdy jeden z kardynałów, za przepowiednią Nostradamusa, przestrzegał go przed podróżą do Lyonu w 1986 r., rzekł: „Zapewniam eminencjo, że żadne miejsce nie jest bardziej niebezpieczne niż Plac św. Piotra”. W Rio de Janeiro, poruszony nędzą matki z dziećmi żyjących w ubogich fawelach, ściągnął z palca złoty pierścień kardynalski, który dostał od Pawła VI, i ofiarował go kobiecie. Do końca pielgrzymki nosił pierścień pożyczony od sekretarza stanu.
Z książki wyłania się żyjący na skraju ubóstwa mistyk, dla którego codzienna Msza św., modlitwa, Różaniec, Droga Krzyżowa w każdy piątek i uciekanie się do wstawiennictwa świętych stanowiły siłę życia duchowego. Sensację wzbudziło zdanie, że Jan Paweł II biczował się. Tylko co poza sensacją wynika z tego dla nas? Dla mnie bardziej wymowny jest opis ostatniej procesji Bożego Ciała, kiedy schorowany i cierpiący Papież wymógł na swych ceremoniarzach, by pozwolili mu uklęknąć przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Trwało to sekundy. „Krzyż jest pierwszą literą alfabetu Boga” – mawiał Papież i wytrwał przy nim do końca. Rano w Wielki Piątek miał wysoką gorączkę, z trudem oddychał. Szeptał coś, czego nie można było zrozumieć. Na podanej kartce napisał, że chce odprawić Drogę Krzyżową. Jedna z sióstr zaczęła ją głośno odmawiać, a on nie bez wysiłku starał się uczynić znak krzyża przy każdej stacji.