Duch antywartości

2013/06/28
Wojciech Piotr Kwiatek

W relacjach telewizja – reszta świata ustalił się schemat: „reszta świata” zarzuca telewizji promowanie złego gustu i wątpliwych treści moralnych i intelektualnych, telewizja te zarzuty każdorazowo odpiera.

 

Tymczasem powierzchowny choćby ogląd treści, serwowanych z małego ekranu, pokazuje, że telewizja istotnie jest rozsadnikiem relatywizmu moralnego, zakłamywania słów i pojęć, intelektualnej łatwizny, czasem – prostactwa i zwykłej głupoty. Oczywiście zawsze można podeprzeć się „złotą myślą”, przytaczaną coraz częściej: świat się zmienia, więc zmieniać się musi wszystko. Ale na tę maksymę nikt uczciwy zgodzić się nie może. Nawet gdyby świat stał się ojczyzną setek milionów zwykłych bądź wysublimowanych złodziei, nie należy pochwalać kradzieży, VII przykazanie Dekalogu nie straci nigdy aktualności.

Używaj pilota!

Siła oddziaływania telewizji jako medium konsumowanego co się zowie masowo obligować powinna do zdwojonej uwagi. Dać się zwieść programom w rodzaju seriali Plebania czy Klan, uwierzyć, że skoro telewizja emituje Wierzę, wątpię szukam, Kościół i świat, Niepokonanych czy Warto rozmawiać to jest to medium uczciwe, przyjazne człowiekowi – to dać się omamić. Bo na co dzień telewizja – i publiczna i komercyjna – sączą w mózgi widowni konsumpcjonizm, moralny relatywizm, prymitywizm, bezmyślność i fałszywie pojęty pluralizm światopoglądowy. Nie ma nic z przesady w powiedzeniu, że automatyzm w odbiorze, bezkrytyczne „oglądactwo”, niechęć do przemyślanej selekcji programów to zgoda na medioctwo czy mediotyzm (terminy Mariusza Czarnieckiego). Jesteśmy zobligowani do stałej oceny treści, które się nam serwuje. Jesteśmy zobligowani do pamiętania, że każdorazowo walka o władzę w Polsce poprzedza walkę o telewizję. Że więc jesteśmy traktowani instrumentalnie, indoktrynowani. I że pilot tv to naprawdę broń w naszych rękach. Jedna z ostatnich.

„Dlaczego ja?” A dlaczego my?

Najmłodsze dziecko Polsatu, program Dlaczego ja?, powstał z myślą pokazania skomplikowanych sytuacji, w których każdy z nas może się znaleźć. Historyjka, na jaką natrafiłem, była taka: seksowna, ale głupia i próżna kobieta w wieku post-młodzieżowym jest w związku z Krystianem, młodszym nieco od siebie, jurnym facetem o włosach „na żel” (owa jurność jest tu elementem decydującym…). Wpada ona w oko starszemu, zamożnemu i przyzwoitemu gościowi imieniem Franek. Franek od startu ma poważne zamiary, na co nasza bohaterka przystaje z radością, ale… nie zrywa z Krystianem. Świadomie prowadzi obrzydliwą grę. Jej przyjaciółka (?) wie o wszystkim, wie też córka bohaterki, dorastająca pannica. Obie próbują coś zrobić, ale „seksówa” ma własną „filozofię życiową”: Franek to jedno, ale Krystian… no cóż… Krystian to Krystian! Franek chce się żenić, kupuje drogi pierścionek zaręczynowy, równie drogą suknię ślubną… Bohaterka jednak, przywoływana do opamiętania, stale powtarza: Jestem wolna, nie muszę wybierać, mogę robić, co chcę… Sytuacja się zagęszcza, gdy Krystian spotyka kochankę w salonie sukien ślubnych, w trakcie przymiarki. Ale i z tego bohaterka wywija się za darmo. Franek widzi raz czy drugi, że jego wybranka ma trochę za lekkie obyczaje, robi nawet scenę, ale jakie szanse ma zakochany mężczyzna z kimś takim? Przyjaciółka bohaterki oczywiście każdorazowo daje jej alibi na czas schadzek z Krystianem („w końcu jestem jej przyjaciółką… nie mogę odmówić… nie mogę jej wydać…” – sic!). Ale Franek dowiaduje się o wszystkim od córki bohaterki, która duchowej (i nie tylko) prostytucji matki nie może znieść, i zabija Krystiana. Dostaje 12 lat…

Program kończy się uroczo: seksówa z przyjaciółką idą sobie w czułym objęciu przez miasto, bohaterka radośnie monologuje z off-u: Cóż, źle się stało… Teraz muszę wrócić do równowagi… A miłość? Może jeszcze kiedyś przyjdzie…

Kurtyna!

Możliwe, że to wszystko zdarzyło się naprawdę, program ma zresztą formułę quasi-reporterską. Możliwe, że bohaterka czuła się… pokrzywdzona przez życie. Ale dlaczego normalny widz (o ile tacy oglądają Polsat…) ma na to patrzeć? Dlaczego wolno formułować w masowo odbieranym medium podobne diagnozy i moralne oceny? Pochwalać zwykłą prostytucję?

Potrzeba sensu – potrzebą chwili

Jest w naszej telewizji kilka programów o kulturze języka, w ogóle o używaniu języka. Poświęcone są zwykle zagadnieniom gramatycznym: frazeologii, leksyce, czasem ortografii… Ale tak naprawdę potrzebny jest jakiś „Słownik wyrazów prawdziwych”, w którym jakiś odważny (!) naukowiec – semiolog zacząłby tłumaczyć od początku znaczenie słów. Prawdziwe znaczenie. Już sobie wyobrażam, jakie piekło by się rozpętało w takiej „Gazecie Wyborczej”, ile padłoby zarzutów o „konserwatyzm”, „wstecznictwo”, zapewne i o „faszyzm językowy”.

Toteż traktuję ten postulat jako przyszłościowy. Bo to się musi kiedyś wszystko cofnąć do normalności.

Czego wszystkim moim Zacnym Słuchaczom (!) życzę z okazji Świąt Bożego Narodzenia – Świąt, gdy spełniło się Słowo. Słowo Prawdziwe.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej