Dyktat spod znaku tęczowej flagi

2013/07/2
Aleksander Kłos

Lobby homoseksualne nie tylko wykorzystuje media do promowania swojego stylu życia, ale jest także bardzo skuteczne w wywieraniu wpływu na organizacje międzynarodowe. Z roku na rok metodą drobnych kroków kolejne ośrodki ulegają jego presji i realizują wytyczane przez niego cele. Polska także znajduje się na gejowskim celowniku.

 

Obserwując kolejne sukcesy odnoszone przez środowiska gejowskie w organizacjach międzynarodowych, można dojść do wniosku, że tylko kwestią czasu jest pojawienie się dyrektywy nakazującej wszystkim państwom Unii Europejskiej, które jeszcze tego nie uczyniły, wprowadzenie w życie „podstawowego prawa człowieka” do zawierania gejowskich „małżeństw” i adoptowania przez nie dzieci. Już dziś ONZ i różne komisje mieszczące się w Brukseli wydają mnóstwo komunikatów i deklaracji wspierających działania pederastów na całym świecie i krytykują państwa, które w ich odczuciu prześladują „mniejszości seksualne”. Te decyzje nie spotykają się z krytycznymi głosami państw, które ze względu na duży odsetek katolików, także wśród europosłów, powinny wyrazić wobec nich swój zdecydowany sprzeciw. Stanowi to kolejne potwierdzenie tego, jak wielki panuje strach przed oskarżeniami o homofobię i głoszenie „mowy nienawiści”. Najwidoczniej „kara” wymierzona włoskiemu filozofowi, europosłowi Rocco Buttiglione, który za wyrażenie swojego sprzeciwu wobec homoideologii stracił szansę na fotel wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, ciągle działa zastraszająco.

Współczesny lobbing stosowany przez działaczy gejowskich nie różni się swoją gwałtownością od tego prowadzonego w trakcie homoseksualnego coming outu, który był częścią kontrkulturowej rewolty neobarbarzyńców z pokolenia ’68. Doszło wtedy do wykreślenia homoseksualizmu z listy chorób. Dopuszczono bowiem do sytuacji, w której radykalna mniejszość mogła sterroryzować większość w imię błędnie rozumianej tolerancji, równości i wolności. Dziś, gdy słowa te często utraciły swoje pierwotne znaczenie, środowiska gejowskie w Polsce nie cofają się przed niczym, byleby tylko uzyskać akceptację i poklask dla swojego trybu życia. Ich ostatnia parada w Polsce odbywała się pod papieskim hasłem „Nie lękajcie się!”. Jak przyznali organizatorzy, była to prowokacja nastawiona na wywołanie emocji i konfliktu.

Nieobiektywne obiektywy

Tematy związane z homoseksualizmem są traktowane priorytetowo przez media lewicowo-liberalne na całym świecie. Atak na pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania Elżbietę Radziszewską, która zgodnie z prawem unijnym stwierdziła, że szkoły wyznaniowe nie muszą zatrudniać osób homoseksualnych, kolejny raz pokazał siłę „różowych”. Niedawno w Sejmie odbyło się głosowanie, w którym nie udało się przegłosować poprawki określającej, że wedle polskiego prawa małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny, a także, że w naszym kraju nie wolno stosować reguł prawa obcego dotyczące kwestii związków osób tej samej płci. Wśród głosujących przeciwko poprawce znalazła się większość polityków PO, także tych należących do katolickiej organizacji Rycerze Kolumba. Pokazali tym samym, ile jest warta ich katolickość, prawicowość i konserwatyzm. Merytoryczne, oparte na badaniach naukowych podważanie kolejnych mitów stworzonych na temat środowiska gejowskiego jest także w Polsce uznawane za przejaw „mowy nienawiści”. Z tego powodu odwołano wykład na UKSW dotyczący istoty homoseksualizmu, w którym miał zabrać głos dr Paul Cameron, a „Gazeta Wyborcza”, dyżurny obrońca tego środowiska, na wszelkie sposoby starała się sabotować jego spotkania w innych miejscach w Polsce.

We wszystkich mediach homoseksualiści ukazywani są jako wyjątkowe, wrażliwe, cieszące się pełnią życia przesympatyczne osoby, które, przez to że „inne”, czują się wyobcowane w konserwatywnym, ciemnym i zaściankowym społeczeństwie, niepotrafiącym wznieść się ponad swoje uprzedzenia. Przy okazji opowieści o swoich cierpieniach zawsze w mniej lub bardziej widoczny sposób uderzają w tradycyjne wychowanie, rodzinę i wartości z nimi związane i oczywiście w centrum „homofobii” – Kościół katolicki. Pokazanie konkretnego homoseksualisty w negatywnym świetle, krytykowanie ich „kultury”, zachowań i sposobu na życie to w medialnym, a także politycznym świecie samobójczy krok. Jest to jedna z największych „myślozbrodni”, porównywalna chyba tylko z negowaniem Holocaustu. Poprawność polityczna wpływa także na język – w debacie medialnej używanie wobec nich wyrazu „pederasta” (medyczne określenie tej przypadłości) to akt niechęci wobec tego środowiska, gdyż jedynie słusznym ideologicznie terminem jest słowo „gej” (z ang. wesołek). Niestety dla obrońców życia, rodziny, wartości chrześcijańskich i tych, którzy sprzeciwiają się homopropagandzie, nie ma miejsca w przestrzeni publicznej.

Dlatego odwagą, graniczącą z szaleństwem, jest mówienie o tym, jak wysoki jest procent homoseksualistów wśród pedofilów, czy jak wielu z nich jest nosicielami wirusa HIV. Chociaż większość polskich przedstawicieli gejów i lesbijek zapewnia, że nie będzie walczyć o adopcję dzieci, to jednak historia „długiego marszu” ich zachodnioeuropejskich i amerykańskich towarzyszy pokazuje, że każde zwycięstwo zachęca ich do wysuwania kolejnych żądań. Odważniejsi aktywiści otwarcie mówią, że ich dążeniem jest uzyskanie w Polsce takiego samego statusu, jakim cieszą się w państwach Europy Zachodniej. Uważają także, że ludzie, którzy się temu sprzeciwiają, powinni być karani grzywną (w krajach zachodnich zdarzały się już przypadki skazywania na więzienie za „mowę nienawiści”).

Awangarda postępu

Aktywiści homoseksualni wzięli sobie do serca rady zaczerpnięte w wydanej w 1989 roku książce Marshalla K. Kirka instruującej, jak wykorzystywać media do przekonania amerykańskiego społeczeństwa, że „gej is OK”. Metody w niej zaczerpnięte stosowane są na całym świecie, także w Polsce. Według tej instrukcji, tematy związane z homoseksualizmem należy możliwie często poruszać w mediach, tak aby oswoić z nim ludzi, przełamywać tabu i doprowadzić do sytuacji, w której nie będzie on wywoływał reakcji obronnych – zdroworozsądkowych. Pomogła w tym oczywiście rewolucja seksualna i rozprzężenie moralne, a także wszechobecny relatywizm i podążanie za tzw. duchem czasu. Z pozycji tej dowiadujemy się także, że przeciwników homoideologii należy prezentować jako osoby kipiące nienawiścią, niesympatyczne, które dążą do fizycznej eksterminacji wszystkich „mniejszości seksualnych”. „Tematykę gejowską” trzeba możliwie często poruszać w filmach i pozyskać dla „sprawy” jak największą ilość celebrytów.

Największy przeciwnik rewolucji homoseksualnej – Kościół – jest w tym dyskursie synonimem zaścianka, wsteczniactwa i obciachu. Pederaści zaś przedstawiani są jako ludzie wybitnie zdolni, atrakcyjni i co bardzo ważne, potrafiący utrzymać stałe związki. Przechwalają się tym, że ich okazywanie miłości jest doskonalsze niż u heteroseksualistów, gdyż udało im się oddzielić seks nie tylko od prokreacji, ale także od uczuć, co pozwala im na posiadanie nieograniczonej ilości partnerów „na jeden raz”, przebywając przy tym w „trwałym związku”. Takim to „małżeństwom” dajemy możliwość wychowywania adoptowanych dzieci.

W swojej książce Kirk radzi, by na każdym kroku przypominać, ile wybitnych postaci w historii „kochało inaczej”, nawet jeśli w biografiach części z nich ciężko znaleźć dowody takowych skłonności. Najważniejsze jednak, by w przekazie medialnym przedstawiać homoseksualistę jako ofiarę, zarówno represyjnego społeczeństwa, jak i w domyśle jego „przypadłości”.

Najważniejszym dogmatem gejów i wspierających ich środowisk jest przekonywanie wszystkich wokół, że homoseksualizm jest nieodwracalny i jest czymś niezależnym od woli człowieka. Nieważne, że żaden naukowiec nie obronił swoimi badaniami mitu o „homogenie”. I tak w dziennikarsko-celebrycko-intelektualnym świecie jest to jedyne akceptowalne wytłumaczenie. Nie zmienia tego nieprzebijający się do opinii publicznej fakt, że wielu homoseksualistów zostało z tej „dolegliwości” wyleczonych. Warto dodać, że procent ten był o wiele wyższy u osób wierzących, gdyż wiara odgrywała rolę dodatkowego motywatora.

Kneblowanie przeciwników różowej rewolucji

Prawa homoseksualistów są w mediach poruszane też w szerszym kontekście wyswobadzania się z krępujących „ja” więzów tradycyjnych relacji i zależności, a także z dążeniem do wolności, krytyki prześladowań i łamania praw człowieka, zarówno przez reżimy rzeczywiste, jak i w jeszcze większym stopniu urojone. Nie zawsze promocja homoseksualizmu jest prosta w przekazie i jednoznaczna; często znajduje się na drugim planie, jest wtrąconym zdaniem w wywiadzie z gwiazdą filmową, trzecioplanową, wzbudzającą naszą sympatię postacią w serialu, komentarzem kogoś postrzeganego za „autorytet moralny”, do sytuacji w państwach, które nie przestrzegają podstawowych praw człowieka.

Dążenia tej grupy do uzyskania zgody na małżeństwa i adopcję dzieci należy uznać nie tylko za przejaw ich rzeczywistych potrzeb, gdyż większość z nich woli prowadzić życie „niezależne” i bez większych zobowiązań, ale formę dowartościowania i pokazania, że „niczym się nie różnimy” od reszty społeczeństwa.

W ciągu jednego, dwóch pokoleń może także w Polsce dojść do sytuacji, w której od najmłodszych lat nasze dzieci będą poddawane edukacji seksualnej sprowadzającej ten ważny wymiar człowieczeństwa do techniki, rozrywki, sposobu wyrażania swojego „ja”. Homoseksualizm będzie zaś postrzegany jako naturalna forma ludzkiej seksualności, a nawet jako jej wyższe, szlachetniejsze oblicze. Z książeczek dla najmłodszych i filmów animowanych już dziś wypływają treści, które spaczają ich psychikę. Gdy dodamy do tego popkulturalną papkę promującą hedonizm, bezrefleksyjność i stadne myślenie, trudno nie mieć jak najczarniejszych myśli co do kierunku, w którym kroczy nasza cywilizacja.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej