Przy parafii św. Józefa w Zielonej Górze powstał Kościół Domowy. Tworzy go kilka rodzin, propagują model rodziny chrześcijańskiej. Jest on oparty na charyzmacie duchowości małżeńskiej Equipes Notre Dame – wywodzącej się z Francji i ruchu Światło – Życie.
Fot. Mariusz Marczuk
Nie bez powodu ten kościół przyjął wezwanie św. Józefa, patrona rodziny. To rodzina jest tutaj szczególnie ważna, wokół niej toczy się życie parafialnej wspólnoty.
Pod Aniołami
Kamila Drewnicka przyjechała tutaj studiować pedagogikę na Uniwersytecie Zielonogórskim. W czasie studiów dowiedziała się o duszpasterstwie akademickim. Jego animatorem jest ks. dr Paweł Prufer. Później nie miała już trudnej drogi do kościoła, w którym odnalazła swoje miejsce. Bo właśnie tutaj, oprócz modlitwy w położonym wśród zieleni kościele, odnajduje czas na spotkania z przyjaciółmi w parafialnej kawiarni „Pod Aniołami” i podziwia wyczyny jeździeckie w Stajni św. Józefa.
Imprezy, które odbywają się w kawiarni „Pod Aniołami”, również towarzyszą dzieciom, które przychodzą do świetlicy terapeutycznej. Obchodzone są tu okolicznościowe imieniny, czy urodziny. Monika Izdebska, studentka resocjalizacji pamięta spotkanie młodzieży na jednej z osiemnastek. Wybrały się kiedyś z koleżankami na kawę, i spotkały grupę nastolatków, która świetnie się bawiła. – Dowodzi to, że mamy młodzież, która nie lubi szumnych imprez, a potrafi się cieszyć w sposób naturalny określonym wydarzeniem. Jest to duży plus, bo przynajmniej uczy ludzi kultury. A atmosfera tej kawiarni temu sprzyja. Wiele atrakcji, w tym przygotowanych przez zespół pedagogów, terapeutów i wolontariuszy mogą odnaleźć również dzieci w świetlicy terapeutycznej.
Ks. kanonik, Leszek Kazimierczak przyznaje, że bez ludzi niemożliwe byłoby zbudowanie kompleksu rekreacyjnego przy parafii. To właśnie dzięki rodzinom wybudowano kościół. Prace budowlane zaczęły się w 1993 roku. Wokół była tu pustka. Dzisiaj 13 lat pracy sprawiło, że w kompleksie rekreacyjnym, znajduje się również boisko przystosowane do gry w kosza i piłkę nożną. Jednocześnie powstaje hospicjum dla osób starszych i cierpiących. Dzieci korzystają z zajęć prowadzonych w świetlicy terapeutycznej. Nie trudno zauważyć, że św. Józef zatroszczył się o potrzeby każdego członka rodziny.
Rodzinna opowieść
W kawiarni „Pod Aniołami” spotykam 70. letnią kobietę, Zenobię Kuleszuk, która przyjechała na Zacisze w odwiedziny do córki. Po nabożeństwie w kościele wstąpiła do kawiarni, aby wypić gorącą herbatę. – Jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, aby wybudować taki kościół – podkreśla. Wie, że dobrym pomysłem jest stworzenie hospicjum dla ludzi cierpiących, chociaż jest przekonana, że każdy powinien mieć rodzinę do końca swoich dni. Spokój przy parafii, bliska obecność samego Boga sprawiają, że jest to komfortowe rozwiązanie dla wielu ludzi. Podobną rolę spełnia stworzony przy parafii Klub Seniora, gdzie mogą się spotykać ludzie starsi.
Pani Zenobia uważa, że nie grozi jej starość. Jest przekonana o wielkości ducha nad zniszczalną materią. Jest ponadto w pełni sprawną intelektualnie osobą, która w rozmowie ze mną wskazuje na daty wiążące się z jej młodzieńczym życiem. W młodości otarła się o wojnę i była naocznym świadkiem hitlerowskiego, a później bolszewickiego – jak to określa – bestialstwa. Po wojnie długo się nie mogła otrząsnąć. Jej siostra tuż po ślubie została zabrana do Treblinki, a ojciec znalazł się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Nigdy już nie wrócili. Po tych wydarzeniach jej życie nabrało więcej kolorów, bo znalazła dobrego męża, z którym wychowała dwójkę dzieci, Monikę i Tomasza. Dziś spędza miło czas nie tylko w kawiarni „z aniołami”, ale również w towarzystwie sympatycznych wnucząt, które już zdążyły poznać parafię na zielonogórskim Zaciszu.
Ks. kan. Leszek Kazimierczak |
Państwo powinno stwarzać odpowiednie warunki rozwoju człowieka, które pozwolą na pozostanie ludzi w kraju. Wiąże się to przede wszystkim z zagwarantowaniem zatrudnienia i płacy na poziomie pozwalającym utrzymać rodzinę. Nie może to być jednocześnie przesadna pomoc państwa opiekuńczego, bo taka rzeczywistość dotyczyła już naszej przeszłości. Umożliwienie młodym rodzinom korzystnych warunków pozyskania kredytów mieszkaniowych i stworzenie opieki nad rodziną jest kolejną sprawą godną uwagi. Nośne hasło „becikowego” i jego realizacja jest sprawą incydentalną i nie wyczerpuje tematu strategii prorodzinnej naszego kraju. |
Dzieci w świetlicy socjoterapeutycznej przy parafii na Zaciszu mają okazję do wspólnego odrabiania lekcji
Fot. Mariusz Marczuk
Przy parafii św. Józefa powstała też inicjatywa stworzenia hospicjum. Są już wylewane fundamenty pod obiekt z 10 łóżkami dla chorych. Koszt budowy hospicjum to 3 mln zł. Projekt ten jest wspierany przez ofiarność parafian. Dotychczas blisko 600 rodzin złożyło deklarację wsparcia, a kwoty środków wpłacanych na ten cel wahają się od 5 zł do 5 tys. zł. Hospicjum będzie nosiło imię Jana Pawła II.
Rodzinne problemy
Ks. Leszek Kazimierczak, proboszcz uważa, że rodzina pozwala tworzyć trwałe więzi, a parafia ma właśnie takie zadanie. Pozwala zagospodarować przestrzeń ludzkiego życia, w które wkrada się pustka, brak zrozumienia, miłości. Ksiądz Proboszcz nie ukrywa, że w zielonogórskich rodzinach jest wiele problemów. Wśród nich wymienia bezrobocie, które narzuca przymusową emigrację rodzin z kraju. – W takiej sytuacji trudno odnaleźć receptę na rozwiązanie ludzkich problemów i życiowych tragedii – mówi. – Jest to zupełnie nowa sytuacja, z którą spotykamy się od niedawna. Rodziny przeżywają poważne kryzysy, my natomiast rozmawiamy i obserwujemy zjawisko. Pomagamy w miarę naszych możliwości, zarówno w sensie materialnym, jak i duchowym. Stworzenie odpowiednich warunków rozwoju człowieka w państwie zależy jednak od decyzji politycznych – kwituje ks. Leszek. Znamiennym przykładem takiej pomocy parafii jest coroczna zbiórka darów dla rodzin żyjących w ubóstwie. Ostatnio, taka zbiórka była przygotowana przed Wielkanocą, a jej organizacją i pomocą w pakowaniu napływających darów zajmowali się m.in. studenci i wolontariusze. Oni stanowią nieodzowną pomoc, która wskazuje, że przyszłość Kościoła będzie związana z ich obecnością w życiu społeczno – religijnym.
Kościół Domowy
Wychodząc naprzeciw wielu problemom rodzinnym przy parafii św. Józefa powstał Kościół Domowy. Tworzy go kilka rodzin, propagują model rodziny chrześcijańskiej. Jest on oparty na charyzmacie duchowości małżeńskiej Equipes Notre Dame – wywodzącej się z Francji i ruchu Światło–Życie. W parafii św. Józefa grupą tą zajmują się Władysław i Zofia Sadeccy. Są małżeństwem z długim, blisko 30. letnim stażem. Mają trójkę dzieci i prowadzą aktywne życie zawodowe. Spotykają się w parafii podczas konferencji poświęconych rodzinie, jak również w domach, by podtrzymać swoją wiarę i krzewić miłość we wspólnocie. To w tych rodzinach spotyka się zwyczaj codziennej modlitwy, która pozwala jej przetrwać trudne chwile dnia codziennego. Władysław Sadecki w tym roku pełni funkcję animatora rodzin. Koordynuje działania związane z chrześcijańskim życiem wspólnoty. Przykładem podkreślającym trwałość rodziny, są choćby coroczne przyrzeczenia małżeńskie, które są odnawiane w czasie uroczystej Mszy św. Pogłębia to więź wspólnoty, która w kontekście nowych wyzwań przeżywa trudne chwile. A jedynym odniesieniem pozwalającym przetrwać troski dnia codziennego staje się trwanie przy Bogu. Świadczy o tym głęboka wiara rodzin, potwierdzają to liczby. W Polsce Kościół Domowy skupia 3 tys. kręgów. W każdym z nich znajduje się kilka, kilkanaście rodzin. Integrującym aspektem pracy są liczne wyjazdy wypoczynkowe organizowane przez animatorów. W tym roku na odpoczynek wakacyjny zgłosiło się w Zielonej Górze blisko 170 rodzin. Przy parafii św. Józefa powstały 3 kręgi rodzinne, tworzące kilkunastoosobową wspólnotę.
Wakacyjne rekolekcje
2. letnia Hanka i 6. letni Karol bawią się w piasku nadmorskiej plaży. Właśnie ich rodzice, Daniel i Lila Ważny z Kościoła Domowego w Zielonej Górze przyjechali do Śmiechowa na wakacyjne rekolekcje. Tutaj, niedaleko Koszalina i kilka kilometrów od plaży mają okazję do rodzinnego zgłębiania swojej wiary poprzez aktywne uczestnictwo w nabożeństwach. Łączą je z równie aktywnym wypoczynkiem nad morzem. Jak podkreśla mama maluchów, taki wypoczynek jest organizowany każdego roku, a w sferze ducha przynosi wymierne korzyści. Udział w codziennej Eucharystii i sam wypoczynek fizyczny są odskocznią od codzienności i trudów pracy. Sprzyja temu zmiana otoczenia. Podczas duchowych spotkań dorosłych na Mszy św., podczas wspólnego czytania Pisma św., konferencji dzieci zostają objęte opieką diakonii wychowawczej. Ta w postaci kilku osób zapewnia dzieciom rozrywkę i duchową edukację. Prowadzą ją rodzice z Kościoła Domowego. Całość rekolekcji jest prowadzona przez księdza wraz z małżeństwem, którzy odpowiadają za kształt 2. tygodniowych wakacji. Podobne rekolekcje są organizowane w różnych zakątkach Polski. Rodziny mogą zazwyczaj wybierać pomiędzy górami a morzem. Część rodzin w duchu modlitwy wypoczywa tego lata w Pieninach i w Rokitnie.
Anielskie imprezy
Takie imprezy odbywają się nie tylko w kawiarni „Pod Aniołami”, ale również towarzyszą dzieciom, które przychodzą do świetlicy terapeutycznej. Wśród tych kawiarnianych należy wymienić chociażby okolicznościowe imieniny, czy urodziny, które świętują tutaj gimnazjaliści obchodzący 18. tki. Monika Izdebska, studentka resocjalizacji pamięta spotkanie młodzieży na takiej 18. tce. Wybrały się kiedyś z koleżankami na kawę, i spotkały grupę nastolatków, która przy muzyce i bez używek świetnie się bawiła. – Dowodzi to, że mamy młodzież, która nie lubi szumnych imprez, a potrafi się cieszyć w sposób naturalny określonym wydarzeniem. Jest to duży plus, bo przynajmniej uczy ludzi kultury. A atmosfera tej kawiarni temu sprzyja. Wiele atrakcji, w tym przygotowanych przez zespół pedagogów, terapeutów i wolontariuszy mogą odnaleźć również dzieci w świetlicy terapeutycznej. Na co dzień przy ich pomocy odrabiają lekcje, a „święta”, jak Dzień Dziecka są szczególnym wydarzeniem. Dzieci biorą udział w zajęciach sprawności intelektualnej, grach logicznych i zabawach, które prowadzi m.in. pedagog specjalny Wanda Obińska. Niemałą zachętą dla najmłodszych są konkursy z nagrodami. Dzieci mogą również przejść na pobliskie boisko i pod czujnym okiem Moniki Panfil wziąć udział w zajęciach sportowych. Jest to możliwość wspólnej zabawy i integracji w grupie. Dzieci po zajęciach szkolnych nie wracają do domu, by zaraz usiąść przed telewizorem lub komputerem, lecz znajdują miejsce właśnie w świetlicy. Dominika z trzeciej klasy szkoły podstawowej odrabia w świetlicy lekcje i nie może się doczekać, kiedy skończy te zmaga Każdy może się umówić na jazdę konną w dowolnym czasie. Wystarczy w tej sprawie skontaktować się z instruktorem jazdy Barbarą Jacoszeknia. – Nie mogę już myśleć, a chcę pobawić się trochę z koleżankami – mówi i z utęsknieniem spogląda na półki pełne zabawek i gier.
Jeździecki odjazd
W Stajni św. Józefa Kamila lubi popatrzeć na tor przeszkód i organizowane przez Barbarę Jacoszek konkurencje, na które przybywają zawodnicy z rodzinami. Kamila sama jednak nie jeździ. Jako instruktor jazdy konnej pani Basia uczy podstaw tej niełatwej sztuki. Tu na początku zainteresowani jazdą muszą wiedzieć, czym jest popręg, z której strony dosiada się konia, i na czym polega anglezowanie. Ci, którzy nie znają podstaw, nie mają co myśleć o kłusowaniu, nie mówiąc o galopie. Zresztą wstępna jazda rozpoczyna się od stępa i jest prowadzona na ląży – długiej uwięzi trzymającej konia i kierowanej przez instruktorkę. Dla osób korzystających z bezpłatnej hipoterapii (do tego jest potrzebne tylko skierowanie lekarskie) są prowadzone specjalne ćwiczenia. W stajni św. Józefa z hipoterapii korzysta około 20 osób. Wśród pozostałych znajdują się osoby prywatnie zainteresowane jeździectwem.
Każdy może się umówić na jazdę konną w dowolnym czasie. Wystarczy w tej sprawie skontaktować się z instruktorem jazdy Barbarą Jacoszeknia.
Fot. Mariusz Marczuk
Sebastian Wapnicki doraźnie wpada na jazdę konną, szczególnie po pracy, by się zrelaksować. Praca w ciągłym stresie nie pozwala mu na chwilę wytchnienia. To tutaj, w Stajni św. Józefa może dopiero odczuć komfort relaksu i ukojenie ducha. Poza tym chodzi na basen przy Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji na Botanicznej. – Tak dobrze zorganizowany czas pozwala mi na pełny wypoczynek. Trudno byłoby mi czas po pracy spędzać przed telewizorem lub w zadymionych pubach.
W stajni znajduje się około 20 koni łącznie ze źrebakami. Do wynajęcia jest kareta na śluby, która stoi w parafialnym garażu. Z pełnym wyposażeniem jest do dyspozycji nowożeńców, a jeźdźcy na takie okazje zakładają fraki i cylindry.
Mariusz Marczuk
Artykuł ukazał się w numerze 8-9/2006.