Artur Stelmasiak |
Wybuch I wojny światowej otworzył oczy na to, że stary kontynent był wielką bombą zegarową. Imperialne zapędy Austrii i Rosji, a także rosnących w protegę Prus zakłóciły geopolityczną równowagę Europy. Zabrakło państwa, które od początku II tysiąclecia stało na straży równowagi pomiędzy Wschodem, a Zachodem… Zabrakło Rzeczpospolitej Polski. Z diagnozą tą zgadzał się prezydent Wilson, który powiedział, że „należy utworzyć niezależne państwo polskie, które będzie zajmować terytoria zamieszkane przez niezaprzeczalnie polską ludność i któremu należy zapewnić bezpieczny i swobodny dostęp do morza…”.
Na niepodległość Polski złożyło się bardzo wiele czynników. Mieliśmy rozwiniętą i zachowaną kulturę, tradycję narodową oraz wystarczająco dobrze wykształcone elity społeczne, które mogłyby przejąć władzę. Było to także możliwe dzięki tzw. „pokoleniu niepokornych”, które wypracowało podstawy programowe najważniejszych – do dziś obozów ideowo-politycznych. Niepodległość mogła stać się faktem także dzięki wielkiemu zaangażowaniu Kościoła, który przez ponad 100 lat niewoli z pietyzmem pielęgnował ducha polskiego patriotyzmu. Dlatego też, gdy nadeszła wyczekiwana chwili próby, to właśnie katolicyzm stał się spoiwem dla całego narodu. Był filarem, na którym oparła się budowa naszej niepodległości. – Warstwy ludowe – w tym przede wszystkim chłopi, a także robotnicy oraz drobnomieszczaństwo polskie – zaczęły z wolna wchodzić w krwiobieg polskiej tradycji, której głównym wyróżnikiem stała sie wspólnota oparta na katolicyzmie oraz pamięci o niepodległej Polsce – uważa prof. Jan Żaryn z UKSW.
Integrująca rola katolicyzmu
W drugim dniu I wojny światowej w warszawskiej katedrze nawoływano do spokoju i ufności w Bogu, śpiewano Te Deum i modlono się za cara. W tym samym czasie w Wielkopolsce metropolita gnieźnieński i poznański abp Edward Likowski słał wiernopoddańcze i antyrosyjskie listy do cesarza niemieckiego Wilhelma II. Zapewniał w nich, że mówiący po polsku żołnierze będą walczyć o słuszną sprawę po stronie II Rzeszy.
Każdy z tych hierarchów zdawał sobie sprawę, że po obu stronach frontu stanęli ludzie tego samego wyznania i narodowości. Do armii rosyjskiej, niemieckiej i austriackiej wcielono łącznie około dwóch milionów Polaków, by zabijali się nawzajem za nie swoją sprawę. Jednak wojna budziła też nadzieje. Wielki europejski konflikt, w którym przeciwko sobie stanęły państwa zaborcze, był jedyną realną szansą dla Rzeczypospolitej na odzyskanie utraconej niepodległości. Wreszcie mogły się sprawdzić prognozy Bismarcka, który mówił, że w wypadku konfliktu europejskiego sprawa polska odrodzi sie jak feniks z popiołów.
Wraz z wybuchem wojny ruszył więc pociąg do niepodległości. Wśród jego pasażerów, entuzjastów polskiej wolności, było wielu wybitnych duchownych tamtego okresu. Jak pisał ks. prof. Bolesław Kumor, Kościół stał się czynnikiem integrującym dla rozdartego granicami zaborczymi społeczeństwa polskiego. Hierarchowie doskonale zdawali sobie sprawę, że nadchodzi chwila, kiedy naród będzie szczególnie potrzebował ich oparcia i moralnego wsparcia. Dlatego też już 15 lipca 1915 roku wydali list skierowany do całego świata z apelem o pomoc materialną i moralną dla Polski. Był to precedens bowiem pod dokumentem podpisali się biskupi ze wszystkich trzech zaborów. Sam episkopat metropolii warszawskiej poszedł o krok dalej i już na początku 1915 roku opowiedział się za niepodległą Polską. A do jej odbudowy wezwał wszystkich wiernych.
Rozdarty Episkopat
Poznań-Gniezno, Warszawa oraz Lwów były polskimi stolicami metropolii Kościoła katolickiego. Jednak ich arcybiskupi należeli do episkopatów innych krajów. Niektórzy z nich nawet się nie znali. Przez pond sto lat hierarchowie spotykali się bowiem regularnie tylko w granicach zaborów. Dlatego też w procesie odzyskiwania niepodległości i kształtowania się granic, musiał się również scalić polski Kościół. Pierwszą okazją do wspólnych obrad były uroczystości z okazji 100-lecia metropolii warszawskiej w 1917 r. Na zaproszenie abpa Aleksandra Kakowskiego, do stolicy przyjechali biskupi z zaboru austriackiego oraz cały episkopat Królestwa Polskiego. – Archidiecezja warszawska, która w zamiarach ludzkich miała być po wsze czasy pieczęcią na dokonanym rozbiorze, dziś staje się zwiastunem życia i zmartwychwstania narodu – mówił abp Józef Teodorowicz, metropolita lwowski obrządku ormiańskiego. Biskupi podkreślili, że trzeba dążyć do zjednoczenia całego narodu z trzech zaborów.
Szczególne zainteresowanie opinii publicznej wzbudził metropolita Edmund Dalbor. „Na jego obecność kładzie się tu specjalny nacisk, jako że uważa się go za prymasa polski i przewodniczącego wszystkich biskupów polskich. Jego obecność to usymbolizowanie jedności wszystkich ziem polskich” – pisała ówczesna prasa austriacka. Zwrócono także uwagę, że była to pierwsza od czasów rozbiorów Konferencja Episkopatu z udziałem Prymasa Polski.
Treść postanowień biskupów upowszechnił list arcybiskupa Kakowskiego do wiernych, w którym metropolita dziękował papieżowi za modlitwy i moralne wspieranie Polaków, gdyż „Benedykt XV przemówił do świata za nami i swym orędownictwem wsparł nas potężnie”. W liście powiedziano, że „Bóg wzbudza Polskę do życia, Ojczyznę wolną nam przywraca (…) trzeba chcieć skutecznie Polski”, a powstającym władzom okazywać szacunek i uległość. We wszystkich kościołach metropolii warszawskiej zarządzono 6 maja, w uroczystość Królowej Polski, nabożeństwa w intencji Polski wolnej i niepodległej.
Manifestacja patriotyzmu
Zalążkiem wolnej Polski od początku była Warszawa. Ziemie należące do Królestwa Polskiego stały się bowiem przedmiotem rozgrywki pomiędzy koalicją niemiecko-austriacką, a Rosją. Dlatego też pierwszy powiew wolności można było odczuć, gdy w stolicy zmieniła się okupacja z rosyjskiej na niemiecką. II Rzesza, chcąc pozyskać przychylność Polaków, zaproponowana politykę częściowego rozluźnienia. „Przychodzimy do was jako przyjaciele. Zaufajcie nam! Wolność wam niesiemy i niepodległość! Połączcie się z wojskami sprzymierzonymi” – ulotki o takiej treści rozdawali niemieccy żołnierze na ulicach. Polacy nie ufali żadnej ze stron konfliktu.
Przejawem okupacyjnej polityki była zgoda na świętowanie 125. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja. W efekcie warszawskie obchody w 1916 roku przerosły najśmielsze przewidywania. Stały się wielką manifestacją polskości i patriotyzmu.
Wskrzeszenie Polski zapowiedział akt ogłoszony 5 listopada 1916 r. przez władze wojskowe w imieniu cesarzy Wilhelma II i Franciszka Józefa. Obiecano w nim powołanie Królestwa Polskiego jako monarchii dziedzicznej i konstytucyjnej. To był zaplanowany wybieg, aby pozyskać jeszcze większą przychylność Polaków oraz przeprowadzić rekrutację do wojska. Niespodziewanym skutkiem ubocznym deklaracji było jednak umiędzynarodowienie kwestii polskiej niepodległości.
Arcybiskup Aleksander Kakowski stanowczo opowiadał się za niepodelgłością Polski
Miesiąc po akcie z 5 listopada powołano Tymczasową Radę Stanu, która miała współdziałać w tworzeniu Królestwa Polskiego na terenach „wydartych panowaniu rosyjskiemu”. Jednak abp Aleksander Kakowski zachowywał wówczas szczególną ostrożność. Odmówił odprawienia z okazji ustanowienia Rady uroczystego nabożeństwa z Te Deum i bicia w dzwony w kościołach archidiecezji.
Rada Stanu, w której byli także katoliccy księża, przejęła w polskie ręce organizowanie sądownictwa oraz szkół. Mimo tego nie cieszyła się wielkim uznaniem rodaków, jako powołana i obsadzona przez zaborców lojalnymi wobec nich ludźmi. Z braku poparcia i bezsilności członkowie Rady złożyli mandaty 25 sierpnia 1917 r.
W zastępstwie króla
Następnym krokiem w usamodzielnianiu się polskiej władzy było utworzenie Rady Regencyjnej, która miała zastępować monarchę do czasu wyboru króla. Miała mieć władzę prawodawczą i rządzącą. W jej skład został powołany prezydent Warszawy książę Zdzisław Lubomirski i hr. Józef Ostrowski. Do tego grona zaproszony został również Prymas Królestwa Polskiego abp Aleksander Kakowski. Powoływa no się przy tym na tradycję z czasów I Rzeczpospolitej, kiedy to prymasi pełnili funkcję interreksa, czyli zastępowali prawowitego monarchę, w czasach bezkrólewia.
Metropolita warszawski początkowo nie był przekonany do tego pomysłu. Wezwał on telegraficznie wszystkich biskupów swej metropolii, by przedyskutować sprawę proponowanego mu udziału w Radzie Regencyjnej. „Powaga, wpływ i znaczenie Kościoła w społeczeństwie wymagają, aby w momencie tak doniosłym, jak rozpoczęcie budowy państwa polskiego, czynnik kościelny nie został wykluczony z tego procesu” – tak zdecydowali biskupi. Poparcia Prymasowi Królestwa Polskiego udzielił również Prymas Polski metropolita gnieźnieńsko- poznański abp Edmund Dalbor oraz biskupi z Galicji. Ostatecznie zgodę na udział abpa Kakowskiego w tej władzy wyraził Benedykt XV. Był to znak, że papież popiera niepodległościowe aspiracje Polaków.
Zaprzysiężenie członków Rady odbyło się 27 X 1917 r. w katedrze św. Jana w Warszawie, gdzie po uroczystym nabożeństwie członkowie Regenci złożyli przysięgę „na Boga i Ojczyznę”. – Idźcie i oswobodźcie Ojczyznę, przywróćcie jej całkowitą wolność – mówił bp Stanisław Zdzitowiecki z Włocławka. Po Mszy św. Rada ogłosiła na Zamku Królewskim orędzie do Narodu, obwieszczające objęcie najwyższej władzy w Królestwie Polskim.
Pierwszy nuncjusz II RP
W pierwszym okresie funkcjonowania Rady, przygotowano m.in. szczegółowe zasady funkcjonowania samorządu terytorialnego oraz opracowano ordynację wyborczą do przyszłego parlamentu. O tym, iż Rada była już samodzielnym organem polskiej władzy, świadczy również ustanowienie polskich przedstawicielstw dyplomatycznych w Rosji, Finlandii, Berlinie, Wiedniu, Rydze, Kijowie, Bernie i Hadze.
Abp Kakowski, oprócz budowania niezależnych struktur państwowych, starał się o to, aby jak najszybciej unormowała się sytuacja całego polskiego Kościoła. Trzeba było m. in. uniezależnić struktury kościelne od struktur państw zaborczych, zreorganizować granice diecezji oraz poobsadzać wiele wakujących stolic biskupich. Do tej pory kandydatury na biskupów były przekazywane Sekretariatowi Stanu via Monachium przez tamtejszego nuncjusza. Dlatego też – zdaniem Kakowskiego – jak najszybciej trzeba było nawiązać stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. Istniała bowiem paląca potrzeba, aby papież do Warszawy przysłał kogoś, kto na miejscu byłby obserwatorem i nadzorcą spraw Kościoła, a jednocześnie swą obecnością zaznaczyłby, że Stolica Apostolska popiera polską niepodległość.
Dzięki tym staraniom już 25 kwietnia 1918 r., czyli na kilka miesięcy przed ogłoszeniem niepodległości, do Warszawy przybył ks. prał. Achille Ratti, którego papież mianował wizytatorem apostolskim Polski i Litwy. Był on zarazem pierwszym dyplomatą, któremu powierzono misję w odradzającym się państwie. Rok później ks. Ratti zostaje mianowany nuncjuszem II Rzeczpospolitej, co oznaczało, że Stolica Apostolska jako pierwszy podmiot prawa międzynarodowego uznała niepodległość Polski.
Wielkopolska i Galicja
Zaangażowanie duchowieństwa w sprawie polskiej niepodległości było bardzo duże nie tylko w Warszawie, ale także w Wielkopolsce i w Galicji. Metropolici Lwowscy obrządku łacińskiego i ormiańskiego wraz biskupem krakowskim księciem Adamem Sapiehą interweniowali w Wiedniu w sprawie obrony kresów wschodnich, których na mocy traktatu brzeskiego część miała przejść pod panowanie Ukrainy. Kilka lat później abp Teodorowicz i bp Sapieha używali swoich wpływów u papieża, aby zneutralizować dekret niemieckiego biskupa kard. Adolfa Bertrama z Wrocławia, który zakazywał polskim duchownym agitacji podczas plebiscytu na Śląsku.
W wydarzeniach związanych z odzyskiwaniem niepodległosci uczestniczyl Kosciół
W niepodległościową działalność mocno zaangażowali się księża z Wielkopolski. Między innymi z ich inicjatywy w 1916 r. w Poznaniu powstał Tajny Międzypartyjny Komitet Obywatelski, który stał się polską reprezentacją dla całego zaboru pruskiego.
W grudniu 1918 roku w Poznaniu obradował Sejm Dzielnicowy, do którego weszło 77 duchownych. Podczas posiedzenia wybrano Naczelną Radę Ludową, na której czele stanął ks. Stanisław Adamski. Kiedy pod koniec 1918 roku doszło do wybuchu powstania Wielkopolskiego, całe duchowieństwo wraz z prymasem Dalborem poparło powstańców i przyłączenie Wielkopolski do odradzającego się państwa. Ks. Adamski stanął później na czele władzy, gdy w styczniu 1919 roku Polacy opanowali Wielkopolskę. Również on prowadził rozmowy w Berlinie o przyłączeniu Wielkopolski do reszty Polski.
Polska w rękach Piłsudskiego
Początek polskiej niepodległości, to nie 11 listopada 1918 roku, ale 7 października. To właśnie wówczas Rada Regencyjna proklamowała pełną niepodległość w orędziu skierowanym do Narodu. Miało ono zasadnicze znaczenie polityczne, gdyż zawierało bezwarunkową deklarację pełnej niepodległości, nie tylko Królestwa Polskiego, ale „Polski Zjednoczonej Niepodległej, (…) wszystkich ziem polskich z dostępem do morza”. Ponadto zadeklarowano niezwłoczne utworzenie przez Radę koalicyjnego gabinetu „złożonego z najszerszych warstw narodu i kierunków politycznych”. Po ogłoszeniu orędzia Rada przejęła także zwierzchnictwo nad wojskiem polskim i przystąpiła do tworzenia armii regularnej w oparciu o wydaną przez siebie ustawę o powszechnym obowiązku wojskowym.
11 listopada jest datą zakończenia I wojny światowej oraz dniem, kiedy to Rada Regencyjna przekazała pełnię władzy komendantowi Józefowi Piłsudskiemu. Niespodziewanie dla siebie samego twórca legionów zostaje nagle dyktatorem Państwa Polskiego i Głównodowodzącym nowej, tworzącej się armii.
Sytuacja na początku listopada 1918 wyglądała groźnie. Pogłębiało się rozbicie wewnętrzne oraz rozpoczynała się już walka o granice tworzącego się państwa. Według wielu historyków Rada Regencyjna była cieniem władzy, natomiast w Lublinie utworzył się lewicowy rząd Ignacego Daszyńskiego, złożony z socjalistów i skrajnego odłamu ludowców. Taki rząd nie byłby uznany przez zdecydowaną większość społeczeństwa.
W tej sytuacji członkowie Rady słusznie uznali, że należy postawić na Piłsudskiego, bo tylko on cieszył się wystarczająco dużym autorytetem wśród wielu Polaków. – Był wtedy dla nas człowiekiem opatrznościowym, jedynym który mógłby stać na czele odradzającej się Polski. Opinia olbrzymiej większości narodu była taka sama.