Piotr Hołyś |
W ciągu ostatnich dwudziestu lat pojawia się zewsząd pytanie: jak daleko jest nam jeszcze do Europy? Nie chodzi tu jednak o wymiar geograficzny, lecz związany ze sprawami dostosowania się do nowoczesnych standardów świata reprezentowanego przez tzw. Zachód.
Owo dążenie Polski do Europy dotyczyć może poziomu gospodarki wolnorynkowej, służby zdrowia, infrastruktury, szkolnictwa i innych sfer funkcjonowania państwa wskazujących na jego rozwinięty bądź nie charakter. O ile jednak zapytania dotyczące stanu Polsk i w porównaniu z Europą w wyżej wymienionych kwestiach uważa się za słuszne, o tyle pytanie o odległość światopoglądu Polaków od światopoglądu Europejczyków, stwarza pewne niebezpieczeństwo uznania wartości, idei, sposobu myślenia obywateli Polski za gorszy od obywateli innych krajów europejskich, głównie zachodnich.
Co to jest „nowoczesna Europa”?
Nie jest trudno wskazać Europę na mapie. Trudności jednak sprawia wyznaczenie tych państw, które określone mogą być za „nowoczesne”. Do niedawna za takie uznawać można było nieliczne kraje, które stanowiąc najbardziej rozwinięte gospodarki wchodziły w skład różnego rodzaju unii, w tym też Unii Europejskiej. Obecnie wskazywanie jednak na przedstawicieli UE jako elity staje się wątpliwe. Trudno jest bowiem stwierdzić, czy tacy członkowie UE jak Polska, Bułgaria, Rumunia stanowią na tyle rozwinięte i bogate kraje, jak państwa założycielskie, a wśród nich Francja, Niemcy i Holandia. W dzisiejszych czasach sama przynależność do UE nie stanowi wystarczającego kryterium nowoczesnego państwa wchodzącego w skład nowoczesnej Europy.
Postawione wcześniej pytanie: jak daleko nam do Europy? nie wyróżnia żadnego kraju będącego inspiracją naszych działań. Zapytać można by więc: do jakiej Europy?, do którego leżącego w niej kraju bądź krajów? Musimy zaznaczyć, iż określenie dążyć do Europy nie zakłada konkretnego celu, bowiem i my do Europy należymy. Nie ma więc tutaj punktu dojścia, nie podkreśla się jasno dokąd zmierzać mają nasze wysiłki i kto dyktuje normy.
W gruncie rzeczy, jak zauważają niektórzy znawcy sceny politycznej, nie można mówić o Europie wskazując na jej zachodnią część jako lepszą, wschodnią zaś jako gorszą. Nie można do końca bowiem określić, gdzie przebiega linia oddzielająca wschód od zachodu, kraje lepsze od krajów gorszych. Jeżeli zaś określić lepszą Europę jako tą, mającą swój początek od Niemiec, gorszą zaś jako rozpoczynającą się krajami słowiańskimi (Ukraina, Białoruś), to jakie miejsce zajmuje Polska? Do której części przynależy?
W dążeniu do Europy nie chodzi o przyjmowanie wszystkiego, co oferuje świat zachodnioeuropejski
| Fot. Dominik Różański
Nowoczesną Europą w potocznym znaczeniu nazwać można kraje cechujące się bogactwem gospodarczym, dobrobytem materialnym swych obywateli i liberalnym podejściem do spraw zarówno gospodarki, jak i obyczajów. Nowoczesną Europą ma być w powszechnym mniemaniu dostosowanie się z jednej strony do godziwych warunków funkcjonowania człowieka, z drugiej umożliwienie pojedynczemu człowiekowi dowolne kształtowanie swego życia wobec przyjętych przez siebie kryteriów, nie zaś narzucanych przez państwo, grupy społeczne, Kościół czy związki wyznaniowe. O ile więc akcent kładziony na każdego człowieka jako osobę o wyjątkowym charakterze, potrzebach i umiejętnościach jest słuszny, o tyle dostosowanie się do tak rozumianej „nowoczesności” pod względem ideowym staje się w gruncie rzeczy przyzwoleniem na relatywizm, pozostawieniem człowieka przed niczym nieskrępowanymi wyborami, gdzie jedyną racją ograniczającą jego działania jest wolność innej osoby
W tym nowoczesnym świecie, dodatkowo inspirowanym hasłami tolerancji, każdy powinien być dopuszczony do głosu i każdy powinien mieć równe prawa. Jest to zarówno zaleta, jak i wada owego myślenia. Wskazując na równość każdego, niejednokrotnie bez względu na jego wiedzę czy predyspozycje intelektualne, negowana jest kwestia poznania prawdy. W takiej „nowoczesnej Europie” utożsamianej ze światem zachodu zdanie każdej grupy może zostać zrównane z argumentami grupy innej, by w ostatecznym rozrachunku nie było możliwe wskazanie tego, które było bardziej prawdziwe.
Miejsce Polski w nowoczesnej Europie
Gdyby jednak uprzeć się na dwojaki podział Europy, czyli wschodnią i zachodnią, to miejsce Polski w niej nie jest łatwe do określenia. Trudność ta wynika z tego, iż w gruncie rzeczy trudno jest powiedzieć czy należymy do Wschodu (jesteśmy w końcu Słowianami) czy Zachodu (jako członkowie Unii Europejskiej). Bycie jednak czy z prawej, czy lewej strony Europy nie znaczy, iż jesteśmy mniej czy bardziej „nowocześni” lub mniej czy bardziej gorsi. Max Scheler, którego etykę analizował papież Jan Paweł II, stwierdzał, iż Europa podzielona jest na dwa rodzaje – zachodni świat instytucji, odpowiedzialnych za kształt człowieka (placówki i inne zorganizowane formy działalności zabezpieczające byt każdego z obywateli) i wschodni świat kontemplacji – nastawienie na wartości, filozofię, szukanie prawdy. Ani Wschód, ani Zachód nie były tutaj gorszymi. Były zupełnie inne, skupiały się na innych rzeczach, funkcjach, sferach, punktach widzenia państwa czy ludzi wchodzących w ich skład. Polska leżąca pośrodku Europy jest na tyle w uprzywilejowanym miejscu, iż może korzystać ze wzorców obu tych części. Może połączyć państwo z obywatelami, gdzie zarówno administracja państwowa działa dla dobra człowieka, jak i człowiek dla dobra państwa. Może Polska wraz ze swymi obywatelami podążać także za kontemplacją Wschodu – szukać prawdy we wszelkich sferach funkcjonowania człowieka.
Miejsce Polski nie jest więc, jak uważają sceptycy, „przekleństwem”. Z punktu widzenia owego miejsca można popatrzeć na świat Zachodu i Wschodu przez pryzmat jego zalet i wad. Można, a nawet należałoby, wybrać to, co dla rozwoju naszego państwa przysłużyłoby się najbardziej. Można ostatecznie pogodzić wartości materialne, będące podstawą funkcjonowania każdego człowieka, z wartościami duchowymi, nastawieniem na dobro doczesne i wyższe aniżeli pieniądze, władza, prestiż. W nawiązaniu do wiary katolickiej najwłaściwszym byłoby powiązanie Deo et Patria – Boga i ojczyzny, wartości przyziemnych z wartościami religijnymi (wykraczającymi poza nas samych), postępu technicznego, gospodarczego z postępem myśli ludzkiej i nastawieniem na poprawę warunków każdego człowieka z racji posiadania przez niego nadprzyrodzonej godności.
Polska między tradycją a nowoczesnością
Nikt nie powiedział, że Polska nie powinna dążyć do „nowoczesnej” Europy, cokolwiek ta „nowoczesność” znaczy. Nie chodzi tu jednak o przyjmowanie za lepsze wszystkiego, co oferuje bogaty świat zachodnioeuropejski. Jak pisał Rafał Ziemkiewicz, chodzi o to, aby być jak Arab, który zjawiając się w bogatym kraju zachodnim nie czuje się gorszy. Wręcz przeciwnie, ma on swoją kulturę, swoje upodobania, nie musi w nagły sposób dostosowywać się do tego, co mu jest obce. Jedyne, co może zauważyć, to różnice w posiadaniu środków materialnych, które nie stanowią jednak o byciu gorszym.
Właściwe rozumienie nowoczesności to nie pogoń za wolnościami bez ograniczeń, nowością dla samej nowości, modą trwającą nie dłużej niż krótki okres czasu. Nowoczesność to rozwój możliwości skłaniających do rozwoju człowieka, jak i środowiska, w którym przebywa – rodziny, wspólnoty parafialnej, grup społecznych i państwa, tak aby w najlepszy sposób spełniały one swoje funkcje. Nowoczesna rodzina to taka, która bez problemów korzystać może z tych dobrodziejstw świata umożliwiających jej członkom (rodzicom i ich dzieciom, dziadkom i dalszym krewnym) rozwój osobowy, zapewnienie realizacji potrzeb podstawowych i tych wyższych. To samo dotyczy innych wspólnot, warstw społecznych, grup zawodowych itd. Nowoczesność w pozytywnym znaczeniu w przypadku wyżej wymienionych wspólnot to nie preferowanie nowych ich wzorców (popularne hasła związków partnerskich czy rodzin homoseksualnych). Pozytywne spojrzenie na nowoczesność to umożliwienie grupom i jednostkom trwałego rozwoju, nie wyłączającego ich ze środowiska w jakim wyrosły, a nastawienie na powiązanie postępu z tradycją.
Nie chodzi tu o zerwanie z przeszłością. Nowoczesność dla samej przyszłości, inspirowana modnymi prądami umysłowymi krajów bogatych, jak pokazują analizy krajów postkomunistycznych, pogłębia podziały między obywatelami. W przypadku Polski skutki odgórnie wprowadzonej w 1989 r., natychmiastowej nowoczesności (np. prywatyzacja) pokutują do dziś. Otwarcie granic, oślepienie blaskiem tolerancyjnej na wszystko (zarówno dobre i złe) Europy sprawiło, że część Polaków poczęła uznawać swój światopogląd za „nieprzystający” do realiów współczesnego świata. Dostrzeganie swoich błędów nie jest czymś hańbiącym. Jednak uważanie, iż Polak jest gorszy z racji swego oddania wierze katolickiej, ideałom, patriotyzmowi, mówienia prostym językiem polskim o prostych sprawach, jest dość dużym nieporozumieniem. Bo czym różni się takie nastawienie od czasów zaborów czy panowania realnego socjalizmu, gdzie „lepsze” i „prawdziwsze” było to, co dyktowały „postępowe” państwa ,w gruncie rzeczy nieliczące się z Polską i Polakami?
Rzeczą słuszną jest korygowanie swoich błędów poprzez porównanie z innymi. Jednak zmiana całkowita wartości, idei, tradycji i światopoglądu na „europejski” świadczy nie o zbliżeniu się do nowoczesności, a raczej do uwstecznienia. Oddanie się krótkotrwałym i ulotnym modom pochodzącym z nieokreślonej Europy oznacza puszczenie w niepamięć tego, co dziedziczymy po przeszłych pokoleniach wielkich Polaków, tego z czego powinniśmy być dumni: naszej polskości.