Konferencję nt. „Sytuacji na Kresach Wschodnich w latach 1943–1944. Aktualny stan badań” zorganizowały wspólnie NSZZ „Solidarność” Małopolska oraz Ośrodek Formacji Katolicko-Społecznej Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” w Krakowie. Zaproszono prof. dr. hab. EDWARDA PRUSA z Uniwersytetu Śląskiego, wybitnego znawcę problematyki Kresów, KRZYSZTOFA NOWAKOWSKIEGO z Krakowskiego IPN, doktoranta ukrainoznawstwa na UJ, a także LUCYNĘ KULIŃSKĄ z AGH i JANA MŁOTKOWSKIEGO z Poznania.
Witając przybyłych na konferencję, Wojciech Grzeszek przewodniczący Małopolskiej „Solidarności” podkreślił wagę podjętego tematu: „Wszystko to, co zmierza do odkłamania naszej historii, jest nam niezwykle bliskie i cenne. To „Solidarność” walczyła kiedyś o to, żeby prawda o przeszłości mogła w Polsce być znana, stawiała kiedyś krzyż katyński pod który dzisiaj chodzą wszystkie władze ze sztandarami. I to „Solidarność” zabiegała o to, by powstał Instytut Pamięci Narodowej, który w sposób rzetelny i naukowy odkrywał prawdę dotyczącą mrocznej przeszłości PRL, której upiory do dziś straszą, a w całym społeczeństwie dojrzewa chęć, aby pełną prawdę odkryć i usłyszeć”.
Wielowątkowy komentarz do tych wydarzeń przedstawił prof. Edward Prus, który podkreślił, że Małopolska Wschodnia kryje prochy przedstawicieli wielu narodów, którzy tam ginęli. On jako młody, czternastoletni chłopak też stał w kolejce po śmierć z rąk Ukraińskiej Powstańczej Armii. Zasadniczym wątkiem wypowiedzi profesora było przybliżenie wydarzeń z lat 1943-1944, historii powstania UPA oraz metod i skutków jej działania na Kresach Wschodnich.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, której zbrojnym ramieniem była Ukraińska Powstańcza Armia dokonała zbrodni ludobójstwa na Polakach. Działała w granicach ówczesnego państwa Polskiego, choć pod okupacją niemiecką i radziecką. Powstała, jak oficjalnie się przyjmuje, 14.10.1942 r. Jest to data opuszczenia służby niemieckiej i przejścia do lasu policyjnego batalionu, sotni, którą dowodził Roman Szuchewycz, stając się jednostką kadrową UPA. Dzień wczesniej, 13. 10. 42 r. na Wołyniu zostało zlikwidowane ostatnie getto i Ukraińcy w służbie niemieckiej nie mieli już nic do roboty. Wcześniej ich zadaniem było wyłapywanie i zabijanie Żydów.
Prof. Prus podkreślał, że każdy upowiec był zbrodniarzem, bowiem warunkiem wstąpienia do UPA i złożenia przysięgi było zamordowanie Polaka, Żyda lub Rosjanina. UPA nie brała do niewoli. Nie ma upowca, który by nie popełnił zbrodni. Składano przysięgę, nie na tryzub jak się mówi, ale na broń, nie wcześniej jednak, dopóki rekrut nie zamordował sam lub wspólnie z innymi Polaka, Żyda albo jeńca radzieckiego. Wtedy był związany z UPA, jak stygmatyk krwią. Nie mógł się wycofać, bo już był mordercą. Każdy banderowiec miał kajecik. Zapisywał w nim kogo zamordował, ile osób i ile czego zrabował na Fundusz Wyzwolenia Ukrainy. Gdy banderowiec dostawał się do niewoli, to pierwszą rzeczą było pozbycie się tego kajecika. A był on bardzo ważny, bo w oparciu o ten kajecik był rozliczany, dostawał awanse, odznaczenia.
Odnośnie sposobów mordowania Polaków prof. Prus podkreślał, że banderowcy żałowali pocisków, a lubili pastwić się nad swymi ofiarami. Metody mordowania Polaków na Kresach udokumentował i opisał dr Korman, który zmarł w tajemniczych okolicznościach. Jest ich 362.
– Fotogramy te – mówił Profesor – wzbudziły wiele kontrowersji. Trudno przyznać się do czegoś okropnego. Chodzi o Ukraińców. W USA objeździły całe stany. Tłumy przychodziły je oglądać, również Ukraińcy, bo oprócz banderowców są Poleszczuki i inni. Na Ukrainie banderowcy to margines, mimo to podszywali się pod cały naród ukraiński. Trzeba to pokazać i na tym opierać nasze dobre stosunki. Nas nic nie dzieli z Ukraińcami. Ale nie możemy zapomnieć o zbrodni i nie chcemy mieć z banderowcami nic wspólnego. Możemy im przebaczyć jako chrześcijanie. – mówił prof. Prus.
Krzysztof Nowakowski z krakowskiego IPN przedstawił dotychczasowy stan wiedzy na temat omawianych wydarzeń. Podejmowane dotychczas badania naukowe, to bardziej inicjatywa oddolna i społeczne zaangażowanie, niż oficjalne badania instytucji i placówek do tego uprawnionych. Wołyń jest tematem wstydliwym i naukowcy nie chcą o tym mówić, choć minęło od tego czasu ponad 60 lat. Nowakowski podkreślał, że instrukcja Bandery i dokumenty, które wychodzą z archiwów, i co też potwierdza się w relacjach oraz wspomnieniach świadków, przewidywały zbrodniczą procedurę. Najpierw trzeba było wymordować ludzi, potem zabrać cenniejsze rzeczy, zburzyć dom, tak żeby fundament nie ocalał, drzewa ściąć, żeby nie było śladu po ludzkiej bytności w tym miejscu, natomiast zostawić drzewa owocowe przy drogach, bo się mogą przydać. Takie szczegółowe instrukcje wydawano. Nie była to tylko eksterminacja narodu, ale fizyczne zlikwidowanie śladów polskości na terenie Wołynia i wschodniej Małopolski – powiedział Nowakowski. Przedstawił dotychczasową literaturę na ten temat oraz działalność w tym zakresie IPN.
W burzliwej dyskusji dr Lucyna Kulińska mówiła o skutkach dotychczasowych zaniechań. Spowodowały one między innymi to, że daliśmy cart blanch nacjonalistom ukraińskim do tego, żeby w tej chwili w podręcznikach propagowali etos rizuństwa, a Banderę uznaje się za bohatera narodowego. Świadkiem tamtych wydarzeń był prof. Borkacki, który w barwny sposób opowiedział o swoich przeżyciach.
Stanisław Pażucha przewodniczący Oddziału Małopolskiego „Civitas Christiana”, nawiązał do ponad stu pięćdziesięciu animacji, które można było zobaczyć w czasie konferencji, ukazujących sposoby mordowania Polaków na Wołyniu i we Wschodniej Małopolsce. Tych sposobów było ponad 360. – Naszą intencją nie jest budzenie demonów, powracania do tych faktów w celu rozniecania niesnasek i nienawiści. Ale dorośliśmy do tego, aby powiedzieć prawdę, którą jesteśmy winni wszystkim, którzy zginęli – powiedział Stanisław Pażucha.
Artykuł ukazał się w numerze 03/2006.