Anna Małgorzata Pycka |
Mamy wiele literackich wizji upadku kultury i wolności
W komunizmie metaforą świata był „Rok 1984” Georgea Orwella, w kapitalizmie – „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya. Futurystyczną antyutopię o wielu podtekstach politycznych George Orwell, angielski pisarz i publicysta, wydał w 1949 r. Publikacja zbiegła się z ogłoszeniem w Polsce socrealizmu. PZPR postulowała całościową przemianę kultury. Jedynym kryterium wartościowania sztuki było zaangażowanie w budowę socjalizmu. Pierwsze polskie tłumaczenie książki Orwella zostało opublikowane w Paryżu w 1953 r. Do 1989 r. zakazana przez cenzurę powieść funkcjonowała w drugim obiegu.
Akcja utworu rozgrywa się w Londynie. Społeczeństwo dzieli się tam na trzy klasy: wyższych funkcjonariuszy (ok. 2 proc. populacji), szeregowych członków partii (13 proc.) i klasę pracującą, tzw. proli (85 proc.). Życie wszystkich klas całkowicie podporządkowane jest wszechpotężnej władzy państwa. Główny bohater, zatrudniony w Ministerstwie Prawdy, zajmuje się ciągłym „aktualizowaniem prasy”- usuwa nazwiska osób ewaporowanych, czyli usuniętych z pamięci społeczeństwa, poprawia błędne prognozy rządu, wymazuje niespełnione obietnice, a nawet pisze od nowa całe artykuły, jeśli te już opublikowane w całości się zdezaktualizowały. W powieści Orwella ważną zasadą budowania nowego ustroju było wprowadzanie nowych słów. Te słowa z powodzeniem przyjęły się w zniewolonej przez system komunistyczny Polsce. Największą popularnością cieszyły się określenia: nowomowa, Wielki Brat (ang. Big Brother), myślozbrodnia, dwójmyślenie.
Koszmarna wizja stosunków społecznych podporządkowanych partyjnej instytucji została zrealizowana we wszystkich krajach komunistycznych. W Polsce zmorą były podsłuchy, donosy, inwigilacje. Przyjeżdżającym do Warszawy tłumaczono, że najdłuższą ulicą stolicy jest Puławska, ale ten, który zabłądzi na Rakowieckiej, może tam zostać nawet wiele lat – zgrabna aluzja do więzienia na Rakowieckiej, w którym przetrzymywano wrogów politycznych. W krajach komunistycznych wiele osób mniej lub bardziej świadomie ulegało zniewoleniu. Ale wielu też przeciw temu zniewoleniu protestowało. Sabotowano udział w pochodach pierwszomajowych, manifestacyjnie wychodzono na ulice o godz. 19.30, kiedy w telewizji rozpoczynał się „Dziennik”, wydawano prasę opozycyjną, szukano wsparcia w Kościele.
Po transformacji ustrojowej, jaka nastąpiła w bloku państw komunistycznych po 1989 r., wydawać by się mogło, że ludzie odzyskali wolność dla siebie i następnych pokoleń. Po ponad dwudziestu latach tej „niby-wolności” wypada ze smutkiem stwierdzić, że zamienił stryjek siekierkę na kijek…
Nowy, wspaniały świat
Dziadek angielskiego pisarza Aldousa Huxleya, Thomas, słynny biolog przez złośliwych nazywany „buldogiem Darwina”, i brat Julian, członek Brytyjskiego Towarzystwa Eugenicznego, prowadzili eksperymenty związane z selektywnym rozmnażaniem, które miały doprowadzić do udoskonalenia ludzkiej rasy. Świadomość konsekwencji tego rodzaju eksperymentów zachęciła Aldousa do napisania książki. Antyutopię zaliczaną do gatunku science fiction, opublikowaną w 1932 r. można traktować jako proroctwo, ale też przestrogę przed realnym zagrożeniem, które łatwo przeoczyć.
Akcja „Nowego wspaniałego świata” rozpoczyna się od wykładu w Ośrodku Rozrodu i Warunkowania. Republika Świata budowana na zasadach warunkowania genetycznego i psychologicznego opierała się na trzech fundamentach: wspólności („każdy jest dla każdego”), identyczności upodobań i poglądów (skutek klonowania) i stabilności uzyskanej dzięki stałej kontroli i tępieniu zachowań odbiegających od normy. Zlaicyzowany świat, w którym Pana Boga zastąpił Pan Nasz Ford (od nazwiska przemysłowca Henryego Forda) zaludniony przez osobników o identycznych gustach i oczekiwaniach wobec życia to wizja przerażająca, ale już w latach 30. minionego stulecia przybierająca realne kształty. Idealni robotnicy warunkowani fizycznie i psychicznie powinni cieszyć się ze swojej pracy i nie przejawiać wygórowanych wymagań. Są syci, pogodni, bezpieczni. Nie kochają, nie cierpią, nie martwią się. Ich emocje zostały uśpione codzienną porcją narkotyku. W nowym wspaniałym świecie wszystko, co stare (idee, religia, literatura, sztuka, przedmioty użytkowe), zostało uznane za relikt starego, gorszego świata. Obywatele Republiki to ludzie szczęśliwi, którzy w myśl definicji „nie są świadomi lepszych i większych możliwości, żyją we własnych światach odpowiednio skrojonych do ich predyspozycji”.
Realia początku XXI w. coraz bardziej przypominają te opisane przez Huxleya. Eksperymenty z klonowaniem, zabiegi in vitro, aborcja, eutanazja – dowodzą pomysłowości człowieka, ale też bezwzględności i dehumanizacji. Homo sapiens pozbawiony wyższych wartości, idei, kultury staje się homo faber – wytwórcą narzędzi, często sprowadzonym do rangi przedmiotu. Sztuczny świat telenowel i reklamy kreuje nowe potrzeby, których mimowolnie stajemy się ofiarami. W pogoni za pracą, która ma nam umożliwić zaspokajanie potrzeb materialnych, stajemy się zakładnikami banków i korporacji, bezdusznych instytucji, które widzą w nas maszynki do zarabiania pieniędzy. Ale człowiek to nie maszynka, jeśli nawet za dnia nie ma czasu na refleksję, świadomość budzi się nocą. Bezsenność, depresja, samotność – na to też znaleziono sposób – tabletki, alkohol, narkotyki. Czy jeszcze pamiętamy, jak smakuje szczęście?
Obraz Aleksandra Kobzeja „Podaj cegłę”, namalowany w 1950 r., stał się symbolem sztuki socrealistycznej
Od Orwella do Huxleya
O popularności książki Orwella zadecydował moment jej wydania. Komunizm siłą wprowadzany w państwach o doktrynie autorytarnej budził niepokój i zachęcał do protestów. Orwell zdiagnozował zjawisko i nakreślił jego skutki. Może w sposób nieco wyolbrzymiony, ale niepozostawiający wątpliwości.
Odbiór książki Huxleya nie był tak jednoznaczny. Co prawda naziści wykorzystywali eksperymenty eugeników na potrzeby tworzenia idealnej rasy, a ludzie ery przemysłowej stawali się coraz bardziej podobni do siebie, jednak zarówno wybuch wojny, jak i „komunistyczne ukąszenie” na długo odsunęły w kąt książkę o nowym wspaniałym świecie. Dopiero po 1989 r. coraz częściej zaczęto do niej wracać i z niedowierzaniem czytać o tym, jak łatwo z jednej niewoli popaść w drugą.
Czytanie Orwella jest prostsze. Niebezpieczeństwo, przed którym nas ostrzega, jest na zewnątrz. To sztuczny twór pozbawiający ludzi wolności w imię partii i Wielkiego Brata. Huxley przekonuje, że do pozbawienia ludzi autonomii niepotrzebny jest Wielki Brat. Zagrożenie tkwi w nas samych – miłość do technologii i fascynacja przemocą pozbawia zdolności myślenia. Orwella przerażał zakaz wydawania książek, Huxley dowodził, że taki zakaz nie będzie potrzebny, ponieważ ludzie z własnej woli przestaną czytać. Zalew informacji osłabi naszą dociekliwość. Skoncentrowani na sobie i potrzebach wmówionych nam przez media i reklamę, duchowo spustoszeni nie dostrzeżemy wroga o pięknej, uśmiechniętej twarzy. A tym bardziej nie będziemy w stanie się przed nim obronić. Kultura stanie się rozrywką, polityka – zabawą, a życie – publiczne grą.
Patrząc z perspektywy ponad dwudziestu lat nowego świata, w którym kościoły pustoszeją, a jak grzyby po deszczu pojawiają się galerie handlowe, w którym mądre książki zastępują poradniki na każdy temat, a sztukę wysoką uśmierca popkultura, nie sposób się nie zgodzić z Huxleyem. Ale dostrzeżenie analogii nie jest trudne. Najtrudniejsze to znaleźć wyjście, zaprotestować przeciw jednowymiarowemu światu. A najlepiej opracować metodę przeciwstawiania się zarówno autorytaryzmowi, jak i konsumpcjonizmowi.
Przywrócenie drugiego wymiaru
Orwellowski świat łatwiej rozpoznać i stawić mu czoło. Znacznie trudniej zrezygnować z morza przyjemności, o których z takim niepokojem mówił Huxley. O zmianie świata częściej decydują wynalazki niż rządzący. Prasa drukarska, telegraf, maszyna parowa, radio, telewizja, internet zmieniły świat nie do poznania. Zmienili się też ludzie. Upadek autorytetów i ideologii to konsekwencja wynalazków, których twórcami i użytkownikami są ludzie. Żaden wynalazek nie jest niebezpieczny, jeśli jego użytkownicy są świadomi, na czym polega niebezpieczeństwo.
Ważną rolę w kształtowaniu wiedzy na temat niebezpieczeństw otaczającego nas świata odgrywają szkoły. Nauczyciele powinni uczyć interpretowania symboli kultury. W świecie goniącym za newsem powinniśmy uczyć się dystansować do form informacji. Powinniśmy uczyć się samych siebie (podstawy psychologii), rozumieć politykę (podstawy socjologii i socjotechniki), rozumieć media – mechanizmy reklamy. Niezbędne są też podstawy marketingu, ekonomii i zarządzania. Nasz problem polega nie na tym, że śmiejemy się, zamiast myśleć, ale na tym, że nie wiemy, z czego się śmiejemy ani dlaczego przestaliśmy myśleć. Czas z tym skończyć!