KOŚCIÓŁ BOGTY MYŚLĄ I DOBROCZYNNOŚCIĄ

2013/07/4
Adam Wątróbski

W ciągu 200-letniej historii diecezji lubelskiej lokalna wspólnota dała Polsce wiele znakomitych postaci aktywnych naukowo, kulturalnie i społecznie

 

Obfitość wydarzeń historycznych, zjawisk społecznych i problemów, z którymi borykał się kościół, wyodrębniony przez papieża Piusa VII w 1805 r. jako diecezja lubelska, jest naprawdę imponująca.

Obecna archidiecezja lubelska ustanowiona na mocy bulli Jana Pawła II „Totus Tuus Poloniae Populus” z 1992 r. znajduje się w znacznej mierze na terenach dawnej diecezji chełmskiej (której jest historyczną kontynuacją) oraz na niewielkiej części diecezji krakowskiej, archidiakonatu lubelskiego.

Wielki ordynariusz diecezji lubelskiej

Chyba najbardziej znaną postacią związaną z diecezją jest jej ordynariusz – Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński, wielki człowiek, patriota, zaangażowany w sprawy społeczne i narodowe. W 1946 r. przez Piusa XII został mianowany biskupem lubelskim. Co prawda niedługo, bo niecałe trzy lata kierował diecezją, lecz biorąc pod uwagę specyfikę czasu, w jakim przyszło mu sprawować posługę, trzeba obiektywnie stwierdzić, że zapoczątkowane przez niego kierunki odnowy życia diecezji miały dla niej decydujące znaczenie.

Jako biskup lubelski postawił sobie liczne cele. Remontu wymagały liczne kościoły, trzeba było reorganizować funkcjonowanie kurii, a od dawna bliska sercu późniejszego prymasa sprawa szkolnictwa domagała się aktywnego wsparcia ze strony Kościoła. Zachowały się sporządzane przez niego szczegółowe protokoły dokumentujące wizyty kanoniczne w parafiach, które pokazują wnikliwość wizytującego i problemy, które dostrzegał. Zachęcał proboszczów do organizowania życia kulturalnego w parafiach, czemu miało służyć otwieranie bibliotek i prenumerowanie prasy katolickiej. Miał doskonałe zrozumienie problematyki społecznej, dlatego w swojej pracy kładł nacisk na wychowanie młodzieży; bo to od niej zależą przecież przyszłe losy społeczeństwa, inteligencji, której jedną z podstawowych ról jest mówienie głosem mówiącym o troskach i potrzebach innych warstw oraz robotników zagrożonych propagowaną przez państwo ludowe zgubną ideologią.

Troska biskupa Wyszyńskiego o inteligencję, której brak bardzo doskwierał Polsce w pierwszych latach powojennych, wyrażała się w utworzeniu na KULu Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej oraz reaktywowaniu Instytutu Wyższej Kultury Religijnej. Dowodem, że kard. Wyszyński dla środowiska akademickiego był ważną postacią, jest chociażby przedstawiający go klęczącego przed Janem Pawłem II pomnik znajdujący się na dziedzińcu KUL od 1983 r.

Jako biskup stanął również przed koniecznością stworzenia odpowiednich warunków do funkcjonowania Seminarium Duchownego, które przez długi czas było tego pozbawione, ponieważ władze odmawiały oddania budynku.

Działalność duszpasterska biskupa zaowocowała otwarciem domu rekolekcyjnego w Nałęczowie. Ponieważ bliska mu była duchowość maryjna, dążył do uczynienia różańca codzienną modlitwą wiernych przez organizowanie kongresów różańcowych i zabieganie o ożywienie sanktuariów maryjnych w Chełmie, Janowie Podlaskim, Wąwolnicy i Krasnobrodzie.

Jego posługa pasterska u Lublinie zakończyła się w 1948 r. Wtedy przeniósł się do Warszawy, aby stąd przez wiele lat prowadzić katolicką Polskę przez trudne czasy dominacji ateistycznej ideologii, płacąc za to prześladowaniami i więzieniem. Od śmierci Prymasa w 1982 r. jego szczątki spoczywają w nawie bocznej Archikatedry Warszawskiej, gdzie regularnie odbywają się modlitwy o jego beatyfikację.

Dominikański myśliciel

W 1878 r. w Lublinie urodził się Adam Woroniecki, bardziej znany pod swoim późniejszym zakonnym imieniem Jacek. Jego rodzina była mocno przywiązana do wartości narodowych i patriotycznych oraz silnie związana z Kościołem, a także przywiązywała dużą wagę do nauki.

Zdobywszy wykształcenie we Fryburgu i Florencji, po wstąpieniu do dominikanów, Woroniecki zaczął pełnić ważne funkcje zakonne. Przez lata wykładał etykę na KUL-u, pełnił także funkcję rektora tej uczelni. W swoich dociekaniach naukowych łączył przywiązanie do nauczania św. Tomasza z Akwinu z wrażliwością na dokonania europejskiej kultury, szczególnie literatury. Po niespełna stu latach, które upłynęły od wydania jego głównego dzieła „Katolickiej etyki wychowawczej”, zawarte w niej myśli wciąż są aktualne i inspirujące. Dość wspomnieć, że na podstawie tego podręcznika wykładał etykę profesor Karol Wojtyła. Woronieckiemu zależało przede wszystkim na ukazaniu łączności miedzy katolicką refleksją dotyczącą spraw moralnych a kwestiami praktycznym, czyli szeroko rozumianą pedagogiką. Był głęboko przekonany, że nie można skutecznie i prawidłowo podejmować działań wychowawczych, bez uprzedniego przemyślenia natury człowieka, celu jego życia, sposobów, w jaki funkcjonuje on jako jednostka oraz współtwórca relacji społecznych. Pedagogika była więc dla niego ukoronowaniem refleksji etycznej, dopiero w niej widział cel, który musi być uwzględniony przez moralistów. Woroniecki kierował się przekonaniem, które dziś wydaje się niezmiennie aktualne, że katolicy potrzebują rzetelnego pogłębienia swojej wiary od strony rozumu po to, by praktyka ich życia mogła zbliżyć się do ideałów zawartych w Ewangelii.


Katedra, centrum Kościoła lubelskiego

Owo przywiązanie do rozumowego pogłębiania religijności związane było u niego z głębokim pragnieniem przezwyciężenia słabych punktów polskiego sposobu przeżywania wiary. Przeciwstawiał się źle rozumianemu tradycjonalizmowi, sentymentalizmowi, fideizmowi, a także powierzchowności religijnej, która była obecna wśród wiernych i w znacznym stopniu osłabiała ich katolicyzm, co w negatywny sposób odbijało się na postawach moralnych. Ta troska wypływała także z głębokiej świadomości społeczno-patriotycznej Woronieckiego. Wiedział, że nie ma innej drogi do odzyskania niepodległości niż droga wiodąca przez odnowienie wszystkiego w Chrystusie. Dopiero wiara połączona ze świadomością i zrozumieniem nauczania Kościoła mogła doprowadzić do wzmocnienia społeczeństwa polskiego, które dzięki moralnej sile będzie mogło dążyć do odrestaurowania utraconej państwowości.

W kręgu dialogu z prawosławiem

Wśród problemów charakterystycznych dla diecezji lubelskiej znajduje się kwestia relacji między kościołami: rzymskokatolickim a prawosławnym. Chociaż to zagadnienie w sposób oficjalny doczekało się bardziej szczegółowych rozwiązań dopiero na Soborze Watykańskim II, to jeszcze przed wojną można było znaleźć osoby zaangażowane w dzieło wzajemnego zrozumienia i pojednania. Należał do nich ks. Michał Niechaj, profesor Seminarium Duchownego w Lublinie. Sam pochodził z rodziny unickiej. Zdobywszy wykształcenie w zakresie liturgiki i dogmatyki, prowadził wykłady z teologii porównawczej. Chociaż dostrzegał antagonizmy polsko-ukraińskie, widział możliwość ich przezwyciężenia, a drogę do tego upatrywał we wzajemnym poznaniu i szacunku dla obcych tradycji. Wyrazem tego był jego wkład w tworzenie Unickiego Muzeum Diecezjalnego. Niestety jego praca została przerwana śmiercią w 1939 r.

Bolesław Prus myśliciel i pisarz bliski Kościołowi

Z rodziny związanej z Kościołem wywodził się także Aleksander Głowacki urodzony w 1847 r. w Hrubieszowie na Lubelszczyźnie. Czasy, w których się wychowywał, nie były łatwe z wielu powodów. Nie dość, że ojczyzna pozostawała rozerwana między zaborców, to rodzące się i nabierające znaczenia w europejskiej kulturze prądy umysłowe, często wrogo nastawione wobec nauki Kościoła, coraz mocniej wpływały na życie wewnętrzne Polaków. Młody Bolesław Prus (bo pod tym pseudonimem znany jest późniejszym pokoleniom) pozostawał z jednej strony pod wpływem duchowieństwa lubelskiego, szczególnie ks. Ignacego Misińskiego, swojego wychowawcy, jednocześnie nabierał przekonania o znacznej wadze, jaką mają dla człowieka badania naukowe, które w XIX w. zaczęły odgrywać coraz większą rolę w budowaniu światopoglądu społeczeństw. Echo tych młodzieńczych poszukiwań, tego ścierania się nadziei pokładanej w Bogu ze spektakularnymi osiągnięciami dokonań wynalazców i naukowców można dostrzec w prozie Prusa. Fikcyjne postaci „Lalki” przeżywały fascynacje charakterystyczne dla swoich czasów, co w skrajnych wypadkach prowadziło do radykalnego oderwania od realnego świata. Nieprzypadkowo jedna z nich, człowiek o nazwisku Geist (z niemieckiego „duch”) do tego stopnia oddał się badaniom nad poszukiwaniem metalu lżejszego od powietrza, że zapomniał o całym świecie i doprowadził swoje życie osobiste do ruiny. Prus świadom napięcia, do jakiego może doprowadzić pragnienie naukowego rozwiązania tajemnic świata z nieuchronnością pytania o sens i cel ludzkiego życia oraz kwestią istnienia osobowego Boga, pokazał niepokój, jaki był udziałem ówczesnego pokolenia. Sam zresztą mając szacunek do nauki, widział konieczność poszukiwania tego, co wieczne i nadprzyrodzone.

Obok pracy literackiej Prus poświęcił się także sprawom społecznym, publikując tak zwane „Kroniki”. Dawał w nich wyraz swojej wierze, wskazując, że sprawy moralne muszą znaleźć swoje zakorzenienie w religii, która ma nadnaturalny charakter, dopiero w jej świetle można odkryć zasadność miłości bliźniego. Jednocześnie darzył szacunkiem rozstrzygnięcia filozoficzne wypływające z refleksji pozytywistów i utylitarystów, tłumaczył na język polski pisma Johna Stuarta Milla, nieobca mu również była koncepcja organicznej wizji społeczeństwa.

Zresztą zamiłowanie Prusa do filozofii nie ograniczało się tylko do kierunków stawiających na piedestale naukę, żył bowiem w czasach, gdy Europa była pełna myślicieli mających na stałe wpisać się w kanon kultury. Świadomość szkodliwości dzieł, np Nietzschego, którą miał Prus, niestety nie była powszechna wśród inteligenckiej elity narodu polskiego i z przykrością trzeba stwierdzić, że w znacznym stopniu przyczyniły się one do odchodzenia Polaków od tradycyjnego, chrześcijańskiego patrzenia na świat i ludzkie życie.

Losy Polaków, świeckich i duchownych związanych z kościołem lubelskim, szły w różnych kierunkach. Nie ulega jednak wątpliwości, że z tą społecznością związany był cały szereg wybitnych osób, których praca i osobiste poświęcenie mogą stanowić odpowiedź na pytanie o kierunek życia, jakie warto prowadzić.

Pod znakiem Caritas

Obraz diecezji lubelskiej byłby jednak niepełny, gdyby nie uwzględniono działalności charytatywnej. Kościół, świadom potrzeb duchowo-intelektualnych wiernych, nie zapomniał o ich problemach materialnych.

Jeszcze w XIX w., a więc w czasach, gdy diecezja lubelska znalazła się (po traktacie wiedeńskim z 1815 r.) na terenie Królestwa Kongresowego, widoczne były zmiany w zakresie organizacji działalności dobroczynnej podejmowane przez Kościół. Dotychczasowe rozumienie szpitalnictwa uległo przeobrażeniom. Funkcjonujące do tej pory szpitale były de facto ośrodkami opieki społecznej, przytułkami, domami starców. Z czasem zaczęto je oddzielać od domów opieki i tworzyć samodzielne jednostki skupione na udzielaniu pomocy ściśle medycznej. Na początku XIX w. na terenie Lublina mieściły się trzy większe szpitale prowadzone przez Kościół: św. Wincentego a Paulo, prowadzony przez szarytki, św. Jana Bożego, w którym służyli bonifratrzy, oraz szpital św. Józefa. Oprócz tego funkcjonowały mniejsze placówki przyparafialne sprawujące jednorazowo opiekę nad kilkunastoma podopiecznymi. Przez kilkadziesiąt lat rozwój szpitali katolickich był dość znaczny – potroiła się liczba miejsc dla chorych.

W tym samym roku, w którym nastąpiła zmiana władzy na Lubelszczyźnie (1815), pojawiło się Lubelskie Towarzystwo Dobroczynności, w ramach którego utworzono rok później Schronisko dla Starców i Kalek. Głównym celem tej inicjatywy było zwalczanie włóczęgostwa i żebractwa. Schronisko w ciągu kilku następnych dekad znacznie rozszerzyło swoją działalność i w latach 60. XIX w. udzielało pomocy blisko 50 osobom.


Biskup Marian Fulman stworzył strukturę działań charytatywnych w diecezji lubelskiej

Nieprzychylność władz zaborczych przez pierwsze lata działalności Towarzystwa Dobroczynności sprawiała, że jego inicjatywy były znacznie ograniczane. Jednak w 1852 r. powołano do istnienia Wydział Ochrony Ubogich Dzieci i wkrótce otwarto jego pierwszą placówkę zapewniającą opiekę i wyżywienie 40 dzieciom, których rodzice pracowali poza domem. Z czasem, gdy możliwości zapewniania opieki się rozrosły, liczba podopiecznych wzrosła do 69. Później, po przeniesieniu w nowe miejsce, do budynku pobernardyńskiego, po finansowym wsparciu ze strony Antoniego Rulikowskiego w wysokości 10 tys. rubli, mogła się dalej rozwijać i działała aż do lat 30. XX w.

Pod koniec XIX w. powstało Towarzystwo Lubelskich Kolonii Letnich, które przez blisko 40 lat organizowało letni wypoczynek dla dzieci. W tym samym czasie podjęto inicjatywę mającą na celu ograniczenie żebractwa na terenie Lublina. W 1880 r. zaczęto wydawać regularne posiłki dla najbardziej potrzebujących.

Otworzono także (1855) sierociniec dla 12 dzieci działający początkowo pod patronatem Lubelskiego Towarzystwa Dobroczynnego, a później przejęty przez siostry miłosierdzia. Z czasem po znalezieniu funduszy udało się zorganizować nowe miejsce dla Sali Sierot (przy ul. Bonifraterskiej), która w 1907 r. mogła zapewnić dach nad głową i opiekę 77 dzieciom. O tym, że sprawa najmłodszych była dla lublinian problemem najwyższej wagi, świadczy zorganizowanie w północnej części miasta Ochrony II (1889), Ochrony III (1901) na Piasku, Ochrony IV (1905) przy ul. Lubartowskiej, Ochrony V (1910) w budynkach podominikańskich. Zapewniało to opiekę bardzo dużej jak na owe czasy liczbie dzieci, bo aż 360.

Ważną postacią w historii lubelskich inicjatyw podejmowanych na obszarze dobroczynnym był ks. Ignacy Kłopotowski, założyciel Zgromadzenia Sióstr Loretanek. Jego działalność dobroczynna zaczęła się w 1894 r. od założenia Lubelskiego Domu Zarobkowego, w którym umieścił przytułek dla mężczyzn, przytułek dla kobiet, schronisko dla służących, kuchnię, bibliotekę i biuro pośrednictwa pracy. Zorganizował także oddział Przytułku Dla Starców i Kalek.

W latach międzywojennych działalność charytatywna na terenie diecezji uległa przeobrażeniom ze względu na nałożony przez ustawę (z 1923 r.) o opiece społecznej na gminy i miasta obowiązek zorganizowania opieki nad potrzebującymi. Lubelskie Towarzystwo Dobroczynne kontynuowało swoją działalność, choć nie podejmowano nowych znaczących inicjatyw. Państwo powoli zaczęło przejmować poszczególne placówki, a po wojnie w 1952 r. towarzystwo zostało rozwiązane.

Poważną przyczyną powodującą jego powolną stagnację była z jednej strony coraz bardziej wyraźna działalność państwa na polu działalności charytatywnej, z drugiej reorganizacja struktur dobroczynnych w samym Kościele. Pełniący funkcję ordynariusza diecezji bp Marian Leon Fulman polecił w 1930 r. zakładanie przyparafialnych placówek Towarzystwa Miłosierdzia Chrześcijańskiego. Powstało również Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, które w latach 30. wydawało rocznie nawet 100 tys. obiadów, organizowało życie kulturalne i opiekę dla dzieci.


Ojciec Jacek Woronecki wybitny przedstawiciel związanych z Kościołem tradycji naukowych Lublina

W 1945 r. zaczęła swoją działalność Caritas Diecezji Lubelskiej, przejmując zadania dotychczas podejmowane przez Towarzystwo Miłosierdzia Chrześcijańskiego. Pierwszą zbiórkę pieniędzy zorganizowano zaledwie miesiąc po rozpoczęciu działalności, co dało początek tradycji organizowania co roku październikowych Tygodni Miłosierdzia. Caritas przejął kuchnię przy ul. Zielonej i zaczęła wydawać posiłki dla ubogich. Dość szybko, bo zaledwie po roku, działało już 150 oddziałów parafialnych. Wczesne lata powojenne były bardzo trudne, dlatego ilość potrzebujących zwiększała się, a „Caritas”, chcąc sprostać zapotrzebowaniu, wydała setki posiłków. Pomoc najuboższym nie ograniczała się do samego Lublina. Podjęto działania mające na celu zorganizowanie pomocy w wielu miejscach na terenie diecezji, utworzono ośrodki pomocy w Zamościu, Chełmie, Szczebrzeszynie, Końskowoli, Lubartowie, Opolu, Kijanach, Karczmiskach i Grabowcu. Zorganizowano pięć internatów dla młodzieży, powrócono do organizowania przedszkoli i sierocińców. Podczas gdy ordynariuszem diecezji był bp Stefan Wyszyński, z kolonii letnich korzystała coraz większa liczba dzieci – 1000 w 1946 r. i 2000 w 1948 r.

Działalność Wyszyńskiego miała ożywczy wpływ na inicjatywy charytatywne. W protokołach powizytacyjnych zachowały się liczne wzmianki świadczące o trosce biskupa o najbiedniejszych. Wielokrotnie zachęcał do reorganizowania parafialnych zespołów „Caritas” i intensyfikowania ich działalności. Często wyrażał zadowolenie, gdy organizacja sprawnie funkcjonowała.

Działalność Caritas obejmowała również inne obszary. W 1947 r. utworzono referat Opieki nad Chorymi. Od tamtego czasu organizowano coroczne „Dni Chorego”, zaczęto ewidencję obłożnie chorych i usystematyzowanie pomocy dla nich.

Od pokoleń wadą Polaków było pijaństwo, w dużej mierze za sprawą propagandy zaborców świadomie dążących do rozpicia i ogłupienia narodu. W czasach powojennych problem ten przybrał na sile, dlatego utworzono w każdej parafii Bractwo Trzeźwości, a także zachęcano do całkowitej abstynencji w okresie Wielkiego Postu.

Polityka władz państwowych w okresie stalinizmu była zorientowana na przejmowanie struktur charytatywnych Kościoła, dlatego mimo skutecznych działań, jakie podejmował Kościół, posługując się Caritasem, jego działalność została zawieszona 1950 r. Był to cios dla społeczności mieszkającej na Lubelszczyźnie, zważywszy, że w stosunkowo krótkim czasie lubelski Caritas zorganizował 14 zakładów wychowawczych, które sprawowały opiekę nad 528 osobami, 10 schronisk dla osób starszych pozwalających dać godne warunki życia 230 osobom, 9 ochronek dających schronienie 460 dzieciom oraz 10 kuchni wydających posiłki dla przeszło 1000 osób. Co więcej Caritas obsługiwał 16 przedszkoli przyparafialnych oraz 8 wiejskich Punktów Zdrowia, a także „Bibliotekę Katolicką”.

Dopiero po 40 latach, w 1991 r. Caritas został przywrócony do życia za sprawą dekretu abp. Bolesława Pylaka. Od tamtej pory podjęto cały szereg inicjatyw o charakterze duszpastersko- dobroczynnym. Urządzono Dom Spotkania w Dąbrowicy koło Lublina, gdzie od 1995 r. organizowane są rekolekcje i wypoczynek dla osób niepełnosprawnych, a także spotkania formacyjne dla przyszłych działaczy Caritas. Zakupiono dom nad jeziorem Firlej, gdzie spędzają wakacje dzieci i młodzież z ubogich rodzin z terenu archidiecezji. W samym Lublinie zorganizowano Dom Samotnej Matki, w którym jest 20 miejsc i udzielana jest pomoc samotnym kobietom oczekującym dziecka. Ponadto ze względu na obecne położenie granicy Polski pojawiła się konieczność zorganizowania Biura ds. Migrantów i Wędrowców, co zostało spowodowane napływem licznych imigrantów zza wschodniej granicy.

Gdyby spojrzeć na Kościół lubelski na przestrzeni lat, można by dostrzec obecne w nim połączenie wielu wymiarów. Z jednej strony Lublin przez lata był silnym ośrodkiem intelektualnym, z drugiej jest to społeczność, która, doświadczywszy prawdziwości słów Zbawiciela (J 12,8) „ubogich zawsze macie u siebie”, podjęła szereg różnorodnych inicjatyw mających na celu poprawę sytuacji materialnej najbardziej potrzebujących.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej