Adam Wątróbski |
Jeżeli zabraknie Kościoła w procesie globalizacji, świat może pogrążyć się jeszcze bardziej w kryzysie
Kościół, wychodząc naprzeciw pragnieniu zbawienia, podejmuje wyzwanie, jakie zostało mu postawione przez proces globalizacji
Chociaż zmieniają się warunki ludzkiego życia, a co za tym idzie, charakter doświadczeń, które towarzyszą przeżywaniu wiary, tożsamość Kościoła w zasadniczych aspektach pozostaje niezmienna. Głoszenie Ewangelii, zbawczego orędzia Chrystusa, bez względu na przemiany społeczne i kulturowe jest zadaniem postawionym przed uczniami Zbawiciela, zadaniem aktualnym i fundamentalnym dla misji Kościoła.
Badacze zjawiska globalizacji
O globalizacji w naukach humanistycznych (przede wszystkim socjologii) mówi się właściwie od lat 60. Nowa jakość tych teoretycznych poszukiwań polega przede wszystkim na tym, że badaniu podlega cały świat ujęty jako system powiązań i wzajemnych uwarunkowań łączących poszczególne lokalne społeczności. Immanuel Wallerstein, badając to zagadnienie, skupił się na badaniu zjawiska podziału pracy. Jego zdaniem istotne jest dostrzeżenie faktu, że społeczny podział pracy uległ w ciągu historii przeobrażeniom. Obecny system organizacji pracy to podział obejmujący całość świata, w którym wyraźnie widać specjalizację poszczególnych jego rejonów w dziedzinie produkcji, usług itd. To zaś, czy stopa życiowa obywateli danego państwa jest wysoka czy niska, zależy od częściowo kontrolowanych przez władze mechanizmów rynkowych. Silne państwa światowego centrum działają na rzecz utrwalenia własnej pozycji, wskutek czego państwa peryferyjne i półperyferyjne nie mają przed sobą sensownej alternatywy i muszą podporządkować się ekonomicznym hegemonom. Jeżeli dochodzi do prób zmian takiego porządku, podejmowane są odpowiednie środki mające na celu zachowanie korzystnego dla państw środka porządku. Wallerstein, idąc za Marksem, widział w ekonomi podstawę wszelkich innych zjawisk występujących w świecie: kultury, polityki, religii, nie wyłączając z tego podziału na państwa narodowe.
Takiemu rozumieniu ogólnoświatowego porządku wyraźnie się sprzeciwiał amerykański badacz zjawiska globalizacji John Meyer. Twierdził, że nie można redukować zjawiska istnienia państw narodowych do czynników ekonomicznych. Jego zdaniem światowy porządek ma nie jedno, lecz dwa źródła; obok ekonomiczno-gospodarczego do wyjaśnienia struktury światowej konieczny jest system polityczny, który wyznacza kierunki rozwoju w obrębie jednostkowych państw narodowych wskazując im cele takie jak edukacja, ochrona zdrowia czy funkcjonowanie organizacji kulturalnych i religijnych.
W zgoła odmienny sposób patrzył na sprawę Robertson, którego model skupia się na sposobie, w jaki jednostki budują własną tożsamość społeczną. Jego zdaniem dzisiejsze życie w społeczeństwie ma strukturę dwubiegunową; z jednej strony jednostki budują własną tożsamość przez zdobywanie autonomii względem norm obowiązujących w lokalnej społeczności, z drugiej dochodzi do konfrontacji uzyskanej tożsamości z propozycjami odmiennymi od tych, które ma jednostka, funkcjonującymi w innych społecznościach. Świadomość owych odmienności stwarza konieczność konfrontacji własnej tożsamości z tożsamością przedstawicieli innych społeczeństw, co z kolei powoduje konieczność postawienia pytania o tożsamość ludzkości jako takiej. Zdaniem Robertsona istota globalizacji polega na zanikaniu lokalnych, partykularnych odrębności tożsamościowych i stopniowym dążeniu do wytworzenia jednego wspólnego świata społecznego. Globalizacja w tym ujęciu to proces prowadzący do wytworzenia świata rozumianego jako jedno wspólne miejsce, w którym będzie można mówić (uwzględniwszy jednak realnie istniejące różnice narodowe) o społeczeństwie światowym. W refleksji Robertsona widać jednak świadomość ścierających się ze sobą sił. Procesy dążące do wytworzenia zunifikowanego społeczeństwa światowego nie są przecież jednoznacznie determinujące. Równolegle istnieją liczne tożsamości lokalne, narodowe, a co za tym idzie – różne projekty wyznaczające światu i społeczeństwu różne, często niedające się ze sobą pogodzić cele. W efekcie możliwa jest odmienna od świata rozumianego jako jedno miejsce perspektywa, w której różnorodności etniczne, narodowe, religijne będą mogły ze sobą koegzystować, przy czym część tożsamości społeczeństw zostanie wskutek dostrzegalnego dziś przenikania się kultur zmodyfikowana, a część pozostanie niezmieniona.
Rozważania socjologów prowadzą do wniosku, że nie ma jednego sposobu mówienia o globalizacji oraz o tym, że różne padają odpowiedzi na pytanie o pochodzenie tego procesu.
Wzór wspólnoty Kościoła
Następcy św. Piotra, podejmując refleksję nad zadaniami Kościoła w świecie współczesnym, szczególną uwagę zwrócili na wymiar misyjny, a także cały szereg problemów moralnych, dla których prawidłowego zrozumienia i wprowadzenia odpowiednich rozwiązań w życie nieodzowne jest rozpoznanie natury człowieka.
Jan Paweł II doskonale zdawał sobie sprawę ze złożoności zjawiska globalizacji. Widząc w niej jednocześnie szansę i zagrożenie, w 2001 r. podczas obrad VII Sesji Plenarnej Papieskiej Akademii Nauk Społecznych wyraził opinię, że „globalizacja nie jest a priori dobra ani zła. Będzie taka, jaką uczynią ją ludzie”. Papież wyrażał też przekonanie, że globalizacja może służyć człowiekowi, pod warunkiem że będzie przebiegać zgodnie z zasadami solidarności i umiejętnie stosowanej zasady pomocniczości.
. . . . . . . . . . .
„Nauczając wszystkie narody, Kościół wnosi do kultury świata sól prawdy i ogień miłości, wraz z nową nauką o zbawieniu przyniesioną przez Chrystusa. Pełniąc na co dzień swoje posłannictwo, Kościół ťmówi wszystkimi językami i w miłości wszystkie języki rozumie i ogarnia, przezwyciężając w ten sposób rozproszenie wieży BabelŤ” Jan Paweł II
. . . . . . . . . . .
Mimo różnorodnych ujęć zjawiska globalizacji dokonywanych przez socjologów pewne jest, że procesy zachodzące na świecie mają prowadzić do zjednoczenia ludzkości. Automatycznie pojawia się pytanie, pod jakim sztandarem ma ono nastąpić. Z pewnością można powiedzieć, że zadaniem uczniów Chrystusa jest zjednoczenie w Kościele, przede wszystkim w wymiarze duchowym, tworzące mistyczne ciało Chrystusa. Głęboka świadomość faktu, że wszyscy ludzie mają wspólnego Ojca, pozwala wyrazić nadzieję, że globalizacja może okazać się szansą dla Kościoła, pod warunkiem że zbliżanie się społeczeństw będzie szło w parze z budowaniem braterstwa w Chrystusie, który oddał swoje życie za wszystkich.
Wśród chrześcijańskich badaczy zjawiska globalizacji da się dostrzec pozytywne nastawienie do tego zjawiska. Ks. Jan Orzeszyna w wydanej kilka lat temu pracy „Kościół wobec globalizacji” stwierdza w bardzo optymistyczny sposób: „Chrześcijanie należą do najdawniejszych ťglobalistówŤ i nie mają żadnego powodu, żeby lękać się nowego świata, który się rodzi. (…) Zwolennicy globalizacji właśnie od Kościoła powinni się uczyć, jak budować trwałą wspólnotę”.
Kościół przezwyciężający rozproszenie wieży Babel
Dzisiejsze czasy stawiają przed Kościołem poważne wyzwania i chociaż nadzieja duchowego zjednoczenia ludzkości nie jest płonna, to droga do niego musi przebiegać w sposób roztropny, a to wiąże się z koniecznością uświadomienia sobie licznych zagrożeń. Ewangelia mówi wyraźnie: „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi” (Mt 5,13). Te słowa można interpretować jako zachętę do składania indywidualnego świadectwa, lecz zasadne jest też odczytanie ich w kontekście misji całego Kościoła. Jest on przecież głosicielem prawdy objawionej w Chrystusie i straciłby swoją tożsamość, a nawet rację bytu, odchodząc do przesłania pozostawionego mu przez Zbawiciela. Dlatego na pewne rzeczy, takie jak synkretyzm religijny oparty na fałszywym rozumieniu religii, nie można się zgodzić. Nie oznacza to jednak niemożliwości podejmowania dialogu z przedstawicielami innych religii, do których Ewangelia przecież też jest skierowana. Powstaje pewne napięcie polegające na konieczności zachowania przez Kościół swojej misyjnej, wypływającej z Objawienia natury z gotowością do wchodzenia w relacje ze światem niechrześcijańskim czy postchrześcijańskim. Z takim dialogiem wiążą się jednak liczne trudności wypływające z przeszłych sporów, antagonizmów, nieufności, postaw fundamentalnych, niezrozumienia, niechęci, nieumiejętności porozumienia, uprzedzeń itd.
Aktualne są słowa Jana Pawła II, który w przemówieniu „Mieć odwagę proroków i ewangeliczną roztropności pasterzy” skierowanym do episkopatów Ameryki Łacińskiej w 1979 r. podkreślał, że powinnością Kościoła względem ludzi jest pokazywanie im prawdy o nich samych. Pewność Kościoła dotycząca pochodzącej od Boga natury człowieka stworzonego na Jego „obraz i podobieństwo” wypływa wprost z Ewangelii i wyraża się w antropologii nieustannie zgłębianej przez Kościół. Natura ludzka jest przecież wspólna dla całego rodzaju ludzkiego i dlatego misja Kościoła przenika sprawy społeczne, przeciwstawia się biedzie, prześladowaniom, dyskryminacji ludzi bez względu na ich pochodzenie czy przynależność religijną.
Kościół, wychodząc naprzeciw głębokiemu pragnieniu zbawienia obecnemu (niekiedy w zniekształconej formie) we wszelkich religiach, tym samym podejmuje wyzwanie, jakie zostało mu postawione przez proces globalizacji. Jan Paweł II mówił o tym w 2001 r., zwracając się do członków Akademii Papieskich: „Nauczając wszystkie narody (por. Mt 28,19), wnosi on [Kościół] w kultury świata sól prawdy i ogień miłości, wraz z nową nauką o zbawieniu przyniesioną przez Chrystusa. Pełniąc na co dzień swoje posłannictwo, Kościół ťmówi wszystkimi językami i w miłości wszystkie języki rozumie i ogarnia, przezwyciężając w ten sposób rozproszenie wieży BabelŤ”.
Głos Kościoła misyjnego
Obecność Kościoła w nowo tworzącej się rzeczywistości społecznej widzi również Benedykt XIV. Wprost wyrażał to w swoim orędziu na Światowy Dzień Misyjny w 2011 r.: „Ewangelia jest głoszona wszystkim narodom. Kościół ťz natury swojej jest misyjny, ponieważ bierze początek z misji Syna i misji Ducha Świętego, zgodnie z zamysłem Boga OjcaŤ(…). W związku z tym nie może on nigdy zamykać się w sobie. Zakorzenia się w określonych miejscach, aby iść dalej. Jego działanie, zgodnie ze słowem Chrystusa i pod wpływem Jego łaski oraz Jego miłości, uobecnia się w pełnym wymiarze we wszystkich ludziach i narodach, aby doprowadzić ich do wiary w Chrystusa”. Owo „niezamykanie się w sobie”, o którym mówił papież, jest dziś zadaniem wyznaczającym kierunek rozwoju Kościoła, oznacza ono konieczność przezwyciężenia trudności i podejmowaniu prób znalezienia drogi pozwalającej na dotarcie do przedstawicieli wszystkich kultur i narodów. Wymagania stawiane przez Kościół swoim członkom mają radykalny charakter, o czym świadczą dalsze słowa papieża: „Ważne jest, aby zarówno poszczególni ochrzczeni, jak i wspólnoty kościelne interesowali się misją nie sporadycznie i okazjonalnie, ale w sposób trwały, jako formą życia chrześcijańskiego”. Tak rozumiane posłannictwo Kościoła jest szczególnie istotne w dzisiejszych czasach naznaczonych sekularyzacją. Jeżeli zabraknie go w procesie globalizacji, to świat może pogrążyć się jeszcze bardziej w kryzysie, nie tylko w wymiarze ekonomicznym, w jakim od paru lat go doświadcza, ale i duchowym.
Wyraźne, jednoznaczne stanowisko papieży w wymiarze doktrynalno- misyjnym nie idzie jednak w parze z jednorodnością przekonań wiernych w sprawach gospodarczych czy politycznych. Dokument Papieskiej Rady ds. Sprawiedliwości i Pokoju „W kierunku reformy międzynarodowego systemu finansowego i walutowego w kontekście globalnej władzy” z 2011 r. w radykalny sposób przeciwstawia się dotychczasowemu sposobowi prowadzenia polityki pieniężnej, który doprowadził do kryzysu, czytamy tam: „U podłoża tego stanu rzeczy leży przede wszystkim gospodarczy liberalizm odtrącający wszelkie zasady i mechanizmy kontroli rynku. Liberalizm gospodarczy to teoretyczna doktryna, będąca formą ťgospodarczego aprioryzmu Ť. Celem jego założeń jest opracowanie praw funkcjonowania rynku na podstawie teorii. Te prawa są prawami rynku kapitalistycznego, jednak liberalizm kładzie znaczący nacisk jedynie na wybrane aspekty mechanizmów rynkowych, inne zaś całkowicie ignoruje”. Remedium na tak niekorzystny stan rzeczy ma być zdaniem rady zwiększenie interwencjonizmu państwowego na płaszczyźnie międzynarodowej. Reakcje na taką diagnozę w kręgach katolickich liberałów gospodarczych były oczywiście krytyczne, wskazywano na ograniczony zakres autorytetu Kościoła w sprawach społecznych.
W dokumencie podjęto także problem władzy światowej podejmowany już przez Magisterium Kościoła wcześniej przez Benedykta XVI w „Caritas in Veritate”, gdzie czytamy: „Pilnie potrzebna jest prawdziwa światowa władza polityczna – o której mówił już mój poprzednik, błogosławiony Jan XXIII – aby zarządzać ekonomią światową; uzdrowić gospodarki dotknięte kryzysem; zapobiec pogłębieniu się kryzysu i związanego z nim zachwiania równowagi; przeprowadzić właściwe, pełne rozbrojenie oraz zagwarantować bezpieczeństwo żywieniowe i pokój; zapewnić ochronę środowiska i uregulować ruchy migracyjne”. Takie stwierdzenie papieża, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się wezwaniem do stworzenia jakiegoś rządu światowego, jednak nie musi być w ten sposób odczytywane, gdy weźmie się pod uwagę kontekst, w którym zostało wypowiedziane, czyli refleksję nad koniecznością reorganizacji ONZ. Jednak autorzy dokumentu idą w swojej refleksji o wiele dalej, gdy piszą, że nowo powstająca władza mająca w swoich kompetencjach podejmowanie decyzji finansowo-ekonomicznych o ogólnoświatowym zasięgu powinna być ustanawiana stopniowo, w wyniku budzącej się świadomości sumienia oraz postępów w dziedzinie wolności. Wobec takich przekonań wyrażanych przez dostojników reprezentujących dykasterię watykańską trudno jest zachować obojętność, szczególnie wtedy, gdy ma się w pamięci „propozycje” składane przez inżynierów nie tak dawno upadłych reżimów. Na szczęście dokument nie został podpisany przez Benedykta XVI i nie ma wagi encykliki, co pozwala traktować ten dokument jako (kontrowersyjny) głos w dyskusji, która będzie się toczyć dalej i doprowadzi Kościół do pogłębionego zrozumienia istoty globalizacji, dostarczając w efekcie rozwiązań możliwych do zaakceptowania przez szersze kręgi katolików.