Ksiądz wizjoner

2013/01/21

Rozmawiałem z Nim przez telefon na początku feralnego tygodnia, w poniedziałek. Nie mogliśmy się spotkać Każdy dzień miał wypełniony od rana do późnego wieczora Zbliżała się Parafiada. Obowiązków przybywało. Jak zwykle. W piątek jako prezes Stowarzyszenia Parafiada im św Józefa Kalasancjusza ojciec Józef Joniec był zaproszony na Kongres FICEPU (Federacja Katolickiego Wychowania Fizycznego i Sportu) do Krakowa. W sobotę (pamiętną dla nas wszystkich) wybierał się do Katynia, co go bardzo cieszyło. Był w składzie oficjalnej delegacji Prezydenta RP. Nie krył dumy. Umówiliśmy się w następny poniedziałek. Miał zdać relację z pobytu w Katyniu.

Poniedziałek 12 kwietnia miał być dla ojca Józefa dniem szczególnym. Razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim mieli posadzić w ogrodach Pałacu Prezydenckiego „dęby pamięci”. Do tej pory zostało wydanych 2710 certyfikatów „dębów pamięci”. Bez wątpienia uczestnictwo ojca Józefa w oficjalnej delegacji państwowej na uroczystości w Lesie Katyńskim było wyrazem uznania dla działalności Stowarzyszenia Parafiada na rzecz upamiętnienia tragedii mordu polskich oficerów w Katyniu. Wyraziła się ona zwłaszcza w programie edukacyjnym „Katyń – ocalić od zapomnienia”, nad którym patronat objął prezydent Rzeczpospolitej Lech Kaczyński. Ideą „dębów pamięci” stowarzyszenie zainteresowało się pod koniec 2008 roku. Przejęło ją od księdza Stanisława Kucia z Radzymina, który zapoczątkował sadzenie dębów upamiętniających ofiary Katynia w miejscach i okolicach, skąd się wywodziły.

Już się nie spotkaliśmy. W sobotę po południu kilka godzin po katastrofie samolotu pojechałem do siedziby Zakonu Pijarów, gdzie mieści się biuro księdza Józka. Zajrzałem przez oszklone drzwi do pokoju. Na biurku stał otwarty laptop. Plątały się dokumenty. Wyprawa do Katynia miała trwać ledwie kilkanaście godzin. Międzynarodowa Parafiada Dzieci i Młodzieży coraz bliżej. Czas gonił. Trzeba było rozwiązać mnóstwo problemów. Sprawa goniła sprawę. Jak co roku, od kilkunastu lat.

Józef Joniec urodził się 51 lat temu w Laskowej k Limanowej. Pierwszą profesję zakonną w Zakonie Pijarów złożył w sierpniu 1977 roku Studia filozoficzne i teologiczne odbył w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie. Od 20 lat działał w Warszawie w Sanktuarium Matki Bożej Nauczycielki Młodzieży Był tam katechetą, proboszczem, rektorem, jednocześnie propagując i kierując wielkim ruchem Parafiadowym, który z czasem stał się Jego wielką pasją, wręcz życiową misją i powołaniem Planował otworzyć przewód doktorski, ale stale brakowało Mu czasu.


Ks. Józef Joniec realizował program wychowania młodego pokolenia w harmonii ducha, intelektu i sprawności fizycznej
Fot. Archiwum Stowarzyszenia Parafiada

Był człowiekiem niezwykle uczynnym i ciepłym.

Nie potrafił o nikim powiedzieć złego słowa. Natomiast umiał zachęcić do propagowania swojej idei wielu ludzi Miał dar przekonywania. Ksiądz Grzegorz Radzisz, od początku związany z Parafiadą, wielokrotny mistrz Polski w tenisie stołowym i opiekun Parafialnego Klubu Sportowego w Krostkowie w diecezji gnieźnieńskiej, zdradził, że jedną osobę zwykle zabiera na Parafiadę trzy razy: tyle wystarczy, aby młody człowiek „przestał się źle wyrażać, a częściej używał takich słów, jak proszę, dziękuję, przepraszam”.

Swoistą ideą fixe księdza Józka była opieka Stowarzyszenia nad młodzieżą ze Wschodu. Widział w tym dziele powrót do polskich korzeni. Dlatego co roku na Parafiadzie rozbrzmiewały głosy dzieci i młodzieży w różnych językach: litewskim, białoruskim, rosyjskim, łotewskim, mołdawskim, ukraińskim, kazachskim. Zresztą dzięki swojej działalności i zaangażowaniu w rozwój sportu polonijnego został pierwszym laureatem Nagrody TV Polonia im Stanisławy Walasiewiczówny. Niestety, nie zrealizuje już innych znaczących projektów. Mówił o nich podczas naszej ostatniej rozmowy. Planował zorganizować w Centrum Olimpijskim w Warszawie międzynarodowe sympozjum dotyczące bezpieczeństwa i kultury na obiektach sportowych. Między innymi tym kwestiom poświęcone było jedno ze spotkań w Rzymie, w którym wziął udział prezes Stowarzyszenia Parafiada. Okazuje się, że sprawy bezpieczeństwa, kulturalne kibicowanie bardzo leży na sercu ludziom Kościoła. Ksiądz Józek nie zrealizuje ani tego projektu, ani innych. Będzie jak zwykle życzliwie patrzył na poczynania swoich następców, będzie im kibicował, ale już z góry.

Miał w zwyczaju sam załatwiać większość spraw. Nawet te dość prozaiczne. Wyprawa na koniec Polski po puchary dla uczestników Parafiady trwała kilkanaście godzin. Wyjechaliśmy o piątej rano Do Warszawy wróciliśmy o jedenastej w nocy. Ja poszedłem spać. A ksiądz Józek jeszcze z Gwintowej (siedziba Zakonu Ojców Pijarów i Biura Parafiady) musiał pojechać na Pocztę Główną, która czynna jest do 24 Listy polecone nie mogły czekać. Mszę Świętą rozpoczynającą Jego następny dzień odprawił o szóstej rano.

O jedenastej miał zaplanowany wyjazd samochodem do Szczecina Jechał na spotkanie z wojewodą Odbył wiele takich „podróży” na koniec Polski. W czasie jazdy telefon komórkowy prawie „dymił”. Odpowiadał na dziesiątki pytań Od razu rozwiązywał wiele spraw. Tylko on miał dar przekonywania i zjednywania. Był niezastąpiony Czy wiedział o tym?

Prospołeczna działalność Stowarzyszenia Parafiada i samego Ojca Dyrektora imprezy musiała zostać zauważona. Stowarzyszenie i jego niekwestionowany lider doczekali się wielu prestiżowych nagród: „Totus”, „Pro Publico Bono”, Nagroda Specjalna im Włodzimierza Pietrzaka , przyznana w 2007 r w uznaniu wytrwałości w realizacji programu wychowania młodego pokolenia w harmonii ducha, intelektu i sprawności fizycznej. Kilka tygodni temu w Centrum Olimpijskim ojciec Józef odebrał z rąk prezesa PKOl Piotra Nurowskiego wyróżnienie za propagowanie idei fair play. Może to zbieg okoliczności, ale obaj zginęli w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem. Nieoficjalnie było też wiadomo, że twórca Parafiady miał odebrać niebawem słynny Order Uśmiechu. Tych wyróżnień, nagród, odznaczeń zarówno dla Ojca Dyrektora, jak i dla stowarzyszenia zebrało się sporo. Wystarczyło wejść do biura Parafiady lub pokoju, w którym „urzędował” ksiądz Józek, by przekonać się (może zabrzmi to patetycznie), że impreza na trwale zaistniała w świadomości społecznej.

Mówi się, że nie ma człowieka niezastąpionego. To bzdura Księdza Józka nikt nigdy nie zastąpi. Kto potrafi włożyć tyle serca, będzie miał tyle energii, by pokonać liczne przeszkody i bariery, które rzucali Jemu i Parafiadzie rzekomo życzliwi ludzie. Myślę, wręcz jestem przekonany, że dzieło Jego życia – Parafiada – przetrwa, bo na zawsze zadomowiła się w naszym życiu Wielka wizja skromnego księdza spod Limanowej – ewangelizacja poprzez sport – będzie się nadal rozwijać.

Żegnaj, księże Józku Zrobiłeś wiele i za to Ci dziękujemy. Będzie nam Ciebie brakowało

Przemysław Michalski

Artykuł ukazał się w numerze 05/2010.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej