Na grudzień handlowcy czekali 11 miesięcy. I chociaż cały 2006 rok przejdzie do historii jako jeden z rekordowych, gdy idzie o skłonność Polaków do sięgania po portfel, miesiąc bożonarodzeniowej tradycji obdarowywania się prezentami to będą prawdziwe żniwa.
Fot. Tomasz Gołąb
Do ostatniej chwili zakupy. Do stołu wigilijnego w wielu polskich domach zasiądzie się nie tylko przy pustym miejscu dla niespodziewanego gościa, ale także z pustym portfelem. Świąteczne szaleństwo zawłada nami z roku na rok wcześniej. Handlowcom nie wypada ustawiać bożonarodzeniowych dekoracji przed zaduszkami, choć najchętniej zrobili by to już w sierpniu, najdalej we wrześniu. Ani się obejrzeliśmy, a w rytm niepolskiej „Jingle bells” zapełniliśmy koszyk w supermarkecie tak, że ledwie starczyło miejsca dla karpia. I tylko rachunek z banku otrzeźwia nas z amoku. Co się stało, że co roku kupujemy więcej? Na nic tłumaczenie, że tak chcieliśmy. Daliśmy się wciągnąć w najskuteczniejszą machinę, jaką wymyślił kapitalistyczny świat: dyktat promocji, szaleństwa zakupów, wyścigu korytarzami centrów handlowych, które socjolog George Ritzer nazwał świątyniami konsumpcji.
Bijemy rekordy…przy kasach
Społeczeństwo konsumpcyjne to ponad 1,7 miliarda ludzi, a ich liczba wzrasta z roku na rok. W wielu przypadkach nadmierna konsumpcja obciąża społeczności poprzez przepełnianie wysypisk śmieci, zmniejszanie ilości ryb w łowiskach i wzrost otyłości. Obok nas żyje 2,8 miliarda innych ludzi, którzy konsumują zbyt mało i cierpią z powodu głodu, bezdomności czy ubóstwa. To szacunki Worldwatch Institute. Ta niezależna organizacja badawcza działa na rzecz ekologicznego społeczeństwa, kierującego się zasadami sprawiedliwości społecznej, w którym potrzeby ludzi są zaspokajane, bez stwarzania zagrożenia dla środowiska naturalnego jak również dobrobytu przyszłych pokoleń. 38 proc. Polaków uważa zakupy za prawdziwą przyjemność. W ubiegłym roku pierwsze własne auto kupiło 2,2 mln Polaków, 250 tys. nabyło mieszkania (wzrost o 50 proc.), a 905 tys. osób – aparaty fotograficzne. 4 mld zł zostawiliśmy w sklepach meblowych. Polacy w 2005 r. wydali na dobra konsumpcyjne średnio 1,5 tys. euro. To wprawdzie cztery razy mniej niż Brytyjczycy, Włosi, Francuzi czy Niemcy, ale i tak najwięcej w historii III RP. W ubiegłym roku wydaliśmy na zakupy w sumie 600 mld zł (czyli cztery razy więcej niż w rekordowym dotychczas roku 1995). A rekordy wydatków dopiero nadchodzą. Bo jesteśmy coraz większymi optymistami. Niezadowolenie z poziomu życia wyraża jedna piąta badanych przez CBOS.
Polacy do Świąt Bożego Narodzenia mają coraz bardziej konsumpcyjne nastawienie
Fot. Tomasz Gołąb
Buy Nothing Day
Według corocznego Raportu o Stanie Świata syte społeczeństwa konsumują dobra i usługi w niemożliwym do utrzymania tempie, co niesie ze sobą poważne konsekwencje dla dobrobytu ludzi i planety. Wysoka konsumpcja awansowała do rangi swoistej cnoty obywatelskiej. Coraz bardziej widać to także nad Wisłą. Na ubiegłoroczne prezenty gwiazdkowe wydaliśmy niebagatelną sumę 7 miliardów złotych (choć Brytyjczycy 15 razy więcej). W pierwszym kwartale 2006 r. wydatki polskich rodzin wzrosły aż o 65 mld zł. Oblężenie przeżywają sklepy z elektroniką, komputerami, meblami, materiałami dekoracyjnymi, a także banki udzielające kredyty hipoteczne. Dziewięciu na dziesięciu pytanych Polaków przyznaje, że w sklepie z reguły kupuje więcej niż planuje. Nawet jeśli problem zasobności portfela nie jest udziałem znacznej większości Polaków, to i tak silnie zauważalne są zmiany w stylu konsumpcji niemal wszystkich. Na tyle widoczne, że w Polsce zaczęto obchodzić ustanowiony jako wyraz protestu przeciwko nadmiernej konsumpcji dóbr w krajach rozwiniętych i zbędnym zakupom Buy Nothing Day, Dzień Bez Kupowania – przypadający w Europie w ostatnią sobotę listopada, a w USA w piątek po Święcie Dziękczynienia. Obchodzi się go w bardzo prosty sposób – powstrzymując się od dokonywania jakichkolwiek zakupów. Zamiast tego proponuje się uczestnictwo w wydarzeniach kulturalnych, spędzanie czasu z rodziną, aktywny wypoczynek – mające służyć umacnianiu więzi społecznych. Buy Nothing Day został ustanowiony na początku lat 90. w Stanach Zjednoczonych.
Woda dla wszystkich albo żarcie czworonogów
Około 2,8 miliarda ludzi – dwóch na pięciu mieszkańców planety – żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. W krajach rozwijających się 1,1 miliarda ludzi nie ma dostępu do picia bezpiecznej wody. 2,4 miliarda ludzi na świecie – dwie osoby na pięć – żyje bez podstawowych urządzeń sanitarnych. Zapewnienie odpowiedniego wyżywienia, czystej wody i podstawowej edukacji najbiedniejszym tego świata kosztowałoby mniej niż ludzie wydają zazwyczaj na kosmetyki, lody czy jedzenie dla pupili. Tymczasem prywatne wydatki na konsumpcję – sumy pieniędzy wydawane na dobra i usługi na poziomie gospodarstwa domowego – w skali świata wzrosły od roku 1960 czterokrotnie, przekraczając w roku 2000 sumę 20 bilionów dolarów – donosi Raport o Stanie Świata 2004. Zamieszkujące Amerykę Północną i Europę Zachodnią 12 procent ludności świata, odpowiada za 60 proc. tej konsumpcji, podczas gdy jedna trzecia zamieszkująca Południową Azję i Afrykę Subsaharyjską – za jedynie 3,2 procent. Kraje uprzemysłowione, których ludność stanowi około 20 proc. ogółu ludności świata, dostarczają 3/4 wielkości PKB na świecie oraz zużywają około 80 proc. wszystkich opakowań. Tylko w Polsce, każdy obywatel zużywa 105 kg plastikowych butelek, kartonów i toreb rocznie, w które zapakowane są wszelkie dobra: od homogenizowanych serków po telewizory. Także u nas dalszy wzrost gospodarczy, zgodnie z doświadczeniami krajów Unii Europejskiej, będzie wywoływał wzrost środków wydawanych na zakupy. Dlatego Polska zastanawia się, jak uniknąć nadkonsumpcji.
Kupiłem, nie chciałem
Zwiększona otyłość, osobiste zadłużenie, chroniczny brak czasu i zniszczone środowisko – to sygnały, że nadmierna konsumpcja obniża jakość życia wielu ludzi. Pytanie, jak przenieść zainteresowanie z niepohamowanej chęci gromadzenia dóbr, na znajdowanie nowych sposobów na zapewnienie lepszego życia dla wszystkich? Ku uciesze przemysłu i handlu konsumpcja wśród bogatych elit świata i coraz częściej wśród klasy średniej, przeszła już ponad zaspokajanie potrzeb i spełnianie marzeń, by stać się celem samym w sobie. Dyrektorzy projektu Raport o Stanie Świata 2004 zauważają, że konsumpcja wzrasta w zastraszającym tempie. W dużej mierze to efekt wydajności produkcji. Współcześni pracownicy przemysłowi produkują w ciągu tygodnia tyle, ile wytwarzano w XVIII wieku przez cztery lata. Jednocześnie globalizacja umożliwiła milionom ludzi dostęp do dóbr, dostarczając równocześnie technologię i kapitał potrzebny do ich rozprowadzania. Al. To nie wszystko. Kupujemy wbrew sobie, bo programują nas reklamy. Idąc do pracy mijamy kilkadziesiąt billboardów, w autobusie chcąc nie chcąc trzymamy za uchwyt, który reklamuje pożyczkę „zawsze pod ręką”, na odwrocie biletu patrzymy na anons szamponu przeciwłupieżowego, a wracając do domu, kucamy zbierając kilka druków z reklamą „darmowej prezentacji garnków i pościeli”, które wysypały się z pocztowej skrzynki. Wieczorem nucimy melodię z telewizyjnego spotu o bulionie i wlepiamy oczy w nowego Citroena, tuż przed „Panoramą”. Światowe wydatki na reklamę osiągnęły w 2002 roku sumę 446 miliardów dolarów. Był to wzrost prawie dziewięciokrotny w stosunku do roku 1950. Ponad połowa tych pieniędzy wydawana jest w Stanach Zjednoczonych. Wszystko po to, byśmy konsumowali więcej. Jednakże zwiększona konsumpcja nie przyniosła Amerykanom szczęścia. Tylko jedna trzecia z nich twierdzi, że jest bardzo szczęśliwa. Dokładnie tyle, co w roku 1957, gdy byli o połowę biedniejsi.
Cywilizacja jednorazowego użytku?
O ograniczenie rozpasanej konsumpcji nawołują ekolodzy. I słusznie. Bo okazuje się, że przy okazji „zjadania rzeczy”, konsumujemy własny ogon, czyli naturalne środowisko i jego zasoby w tempie, które pozwala przypuszczać, że następnym pokoleniom pozostawimy niewiele więcej poza hałdami wysypisk. A przecież Ziemi z jej dobrami i pięknem nie odziedziczyliśmy po przodkach, lecz pożyczyliśmy od wnuków. Najbardziej korzystnym i trwałym sposobem rozwiązania najbardziej palącego problemu odpadów jest unikanie ich powstawania. Wszelkie technologie utylizacji powinny być stosowane dopiero dla tych odpadów, których nie da się uniknąć. Pozbyć się odpadów – to najdroższe rozwiązanie. Dlatego już pojazaludnienie wiają się pomysły obłożenia kupowanych produktów podatkiem proporcjonalnym do kosztów utylizacji powstających po nim śmieci. Słuszne? Konieczne. Trwałą zmianę w efektach nadmiernego konsumizmu napędzanego potrzebą zysku producentów można by osiągnąć przez wytwarzanie wyrobów o długiej żywotności. Problem w tym, że to czym zainteresowane byłoby nasze środowisko, nie mieści się najczęściej w planach marketingowych wytwórców. Przykład? Wprowadzone na rynek w 1938 r. pierwsze produkty z nylonu: szczoteczkę do zębów z włosiem nylonowym oraz, co odbiło się większym echem, nylonowe pończochy wydawały się dla producentów żyłą złota. Dopóki nie zorientowali się, że ich produkty są prawie niezniszczalne. Dziś więc każą nam wymieniać szczoteczkę co trzy miesiące, a trwałość rajstop… panie wiedzą najlepiej. Producencka przebiegłość bije na głowę wszystkie inne handlowe chwyty. Wmówić nam, że potrzebujemy ciągle nowszego modelu produktu, bo to wygodne lub tanie to szczyt szczytów. Co z nami zrobili, że staliśmy się zakładnikami jednorazowych maszynek do golenia, długopisów, które piszą tylko trochę, kubeczków, których nie wolno użyć drugi raz i niepraktycznych torebek, w których tylko czasem udaje się w całości donieść zakupy do domu? Jak to jest, że z rynku prawie zupełnie zniknęły tekstylne chustki do nosa? Komu przeszkadzały szklane butelki na mleko? Cywilizacja jednorazowego użytku? Dziś ten problem dotyczy nie tylko rzeczy, za które płaci się biletami Narodowego Banku Polskiego… Konsumpcyjne społeczeństwo chce niezobowiązujących relacji z innymi ludźmi, domaga się prawa do życia tylko tych, którzy są użyteczni, piękni i zdrowi, psa który przeszkadza wyjechać na urlop na Hawaje, wyrzuca na szosie do Wyszkowa.
Zaludnienie i wydatki na konsumpcję dla poszczególnych regionów, 2000 rok Źródło: Worldwatch Institute
Globalizacja bez granic
McDonalds ma 30 tys. restauracji w 119 krajach. Dziennie obsługuje 46 milionówklientów. Gdy otwierano kolejną restaurację, w Kuwejcie, kolejka miała 10 kilometrów długości. Siemens, niemiecki producent mobilnych telefonów, sprzętu medycznego i systemów transportu zatrudnia na całym świecie 426 tys. ludzi. Coca-Cola sprzedaje swoje produkty w 200 krajach świata. W 2002 r. zarobiła blisko 20 miliardów. – Konsumpcja nie jest sama w sobie rzeczą złą – mówi Brian Halweil.– Te trzy miliardy ludzi na świecie, którym udaje się ledwo przeżyć za około 2 dolary dziennie, będą musiały podnieść poziom swojej konsumpcji, aby zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, takie jak żywność, czysta woda i urządzenia sanitarne. W Chinach pośpiech, by zaspokoić rosnącewymagania konsumentów stymuluje ekonomię, tworzy nowe miejsca pracy i przyciąga zagranicznych inwestorów. Raport o Stanie Świata ukazuje szereg możliwości, które już są dostępne dla rządów, firm i konsumentów, by okiełznać i zmienić wzorce konsumpcji. Na przykład przez zobligowanie zakładów przemysłowych, by wzięły na siebie część odpowiedzialności za wpływ na środowisko poprzez znalezienie sposobów na redukcję zużycia materiałów podczas produkcji i poprzez tworzenie produktów bardziej trwałych, łatwych do naprawy i ulepszania. Ale przeobrażenia w trendach konsumpcyjnych wymagają również zmiany milionów indywidualnych decyzji podejmowanych przez zwykłych ludzi – począwszy od zużycia energii i wody aż po żywność. Dziś szacuje się, że na śmietniki trafia 1/3 wszystkich wytworzonych produktów spożywczych. – Małe, lokalne wybory mają bezpośredni wpływ na sytuację globalną. Nie powinniśmy się czuć bezradni wobec problemów współczesnego świata. Otrzymywane przy kasie paragony fiskalne są jak karty do głosowania na wyborach – mogą wpływać na losy wielkich i małych firm. To jest wpływ, który producenci i handlowcy, nawet ci najwięksi, muszą prędzej czy później dostrzec, bo od tego zależy ich praca i dochody – apelują organizatorzy akcji Kupuj Odpowiedzialnie, Związek Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć. Niewiele wskazuje na to, iż rozpędzona lokomotywa konsumpcji zacznie hamować. Może więc najpiękniejszym życzeniem bożonarodzeniowym powinna być rada, by Wigilia była ciepłym spotkaniem rodzinnym, a nie konsumpcją dóbr hipermarketów i bilansem zysków. By pośród pięknych prezentów zrozumieć, że naprawdę drodzy są tylko nasi bliscy. W końcu Pan Jezus rodził się w ubogiej stajence…
Zanim wybierzesz się do sklepu pomyśl
Czy jest mi to rzeczywiście potrzebne? Czy zamiast nowego produktu mogę kupić używany? Kto to wyprodukował i kto na tym zarabia? Czy w procesie produkcji przestrzegano zasad poszanowania środowiska? Czy produkt podlega odzyskowi, czy jest biodegradalny? Czy składniki są bezpieczne dla zdrowia? Czy produkt nie wiąże się z okrutnym traktowaniem zwierząt? Czy mogę kupić podobny produkt, który został wytworzony lokalnie? Czy produkt będzie długo spełniał swoje funkcje? (źródło: www.ekonsument.pl)
Roczne wydatki na towary luksusowe w porównaniu z sumami potrzebnymi do zaspokojenia wybranych podstawowych potrzeb. Źródło: Worldwatch Institute
Grzegorz Józefowicz
Artykuł ukazał się w numerze 12/2006.