Rafał Natorski |
Głoszą naukę Chrystusa w najodleglejszych zakątkach świata. Czasem muszą wcielać się także w rolę budowlańców, mechaników czy lekarzy
Polski misjonarz z diecezji radomskiej w Kamerunie
Na misjach pracuje około 20 księży i osób świeckich pochodzących z diecezji radomskiej, której mieszańcy od lat bardzo aktywnie wspierają działalność misjonarzy. Biskup Henryk Tomasik, ordynariusz diecezji radomskiej, wydał właśnie zarządzenie, że tegoroczne ofiary zbierane podczas uroczystości bierzmowania będą w całości przekazywane na dzieło misyjne. „Przyjęcie tego sakramentu czyni człowieka młodego odpowiedzialnym także za sprawy misyjne Kościoła. Serdecznie proszę kapłanów i katechetów, aby formacja przed bierzmowaniem poruszała troskę o naszych misjonarzy. Dzień bierzmowania niech stanie się dniem modlitwy i wsparcia misji” – apeluje ksiądz biskup ordynariusz, nawiązując do słów „największego misjonarza naszych czasów”, Jana Pawła II. Papież często podkreślał, że „misja Kościoła dopiero się rozpoczyna i w jej służbie musimy zaangażować wszystkie nasze siły”. „Ewangelia nie jest wyłącznym dobrem tego, kto ją otrzymał, ale jest darem, którym trzeba się dzielić, wspaniałą nowiną, którą należy przekazywać. A ten dar-zadanie powierzony jest nie tylko nielicznym, ale wszystkim ochrzczonym”.
W środku buszu
Z diecezji radomskiej wyruszyło w różne zakątki świata ok. 20 kapłanów i świeckich. Najstarszym z nich jest ks. Marceli Prawica, który w latach 70. wyjechał do Afryki. Od blisko 30 lat pracuje na najtrudniejszej misji w Zambii – w Chingombe. Teren jego działania jest ogromny.
Przez długi czas ks. Prawica pełnił posługę samotnie, czasem tylko odwiedzali go inni misjonarze, a wśród nich pierwszy „afrykański” kardynał – Adam Kozłowiecki. „Przejąłem parafię i stację misyjną w środku buszu. Do najbliższego miasta jedzie się nawet 12 godzin. Trzeba przedrzeć się przez dżunglę i wiele strumieni, co w porze deszczowej bywa niemożliwe. Teren jest malaryczny, lata słynna mucha tse-tse, niebezpieczna dla ludzi i zabójcza dla zwierząt domowych. Ludzie są bardzo biedni, żyją tylko z rolnictwa. Mogliby coś sprzedać, np. banany, ale nie mają jak ich wywieźć, bo transport byłby droższy od samych owoców. Teren przez wiele lat był praktycznie zamknięty przed cywilizacją” – opowiada misjonarz w wywiadzie dla dziennika „Echo Dnia”.
Ks. Prawica podkreśla, że priorytetem jego działania jest ewangelizacja, jednak na co dzień musi zajmować się wieloma innymi, przyziemnym sprawami. „Dobrze znać się trochę na budownictwie, rolnictwie, naprawie samochodu czy podstawowej pomocy lekarskiej. Misjonarz musi przede wszystkim mieć w sobie człowieczeństwo” – podkreśla ks. Prawica.
Jego zdaniem najpierw trzeba wejść w bogatą kulturę afrykańską, zyskać akceptację rdzennych mieszkańców i dopiero wtedy zacząć budowanie wspólnego życia wokół Chrystusa.
Misja w Chingombe prezentuje się dziś znacznie bardziej imponująco niż na początku działalności ks. Prawicy. Są szkoła i przedszkole, szpital misyjny i ośrodek zdrowia, elektrownia, która daje zasilanie. „Nasi młodzi parafianie uczą się stolarstwa, ciesielki, budownictwa, rolnictwa. Chodzi o to, by nie migrowali do miast, bo tam nie ma żadnej przyszłości: przybywa tylko slumsów, a pracy i tak nie ma. Nasza młodzież powinna zatem zostać i służyć innym. Oni wciąż potrzebują naszego zainteresowania, a najbardziej pomocy w zdobyciu dobrego wykształcenia” – wyjaśnia kapłan.
Na dwóch łódkach
Ważnym zadaniem misjonarzy jest próba pogodzenia chrześcijaństwa z pierwotnymi wierzeniami mieszkańców Afryki. „Oni od dziecka rosną w przekonaniu, że wokół nas jest mnóstwo złych i dobrych duchów. Przed tymi pierwszymi trzeba się bronić amuletami. Widzę często, jak matka przynosi do chrztu dziecko, na ręku którego są już magiczne bransoletki. Inny problem to poszukiwanie sprawców śmierci. Zawsze ktoś jest winny, jeśli nawet człowiek umiera na malarię z powodu ukąszenia przez komara. Idą wtedy do czarownika, żeby ten wskazał sprawcę. Pomimo tylu lat obecności na tym kontynencie chrześcijaństwa mieszkańcy Afryki wolą się asekurować. To tak jakby próbowali przepłynąć rzekę na dwóch łódkach jednocześnie. Jedna to chrześcijaństwo, druga – tradycyjne wierzenia. Dlatego ostrzegam ich, że stojąc na dwóch łódkach, łatwo wpaść do wody, a tam zamiast krokodyla czeka diabeł” – opowiada misjonarz.
Ks. Marceli Prawica może być wzorem misjonarza. Nieprzypadkowo jego imieniem nazwano jedną z auli Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu. To tam spotykają się członkowie istniejącego od 20 lat Koła Misyjnego. Obecnie w jego działalność zaangażowanych jest 50 alumnów, którzy regularnie modlą się za misje i misjonarzy pochodzących z diecezji radomskiej, biorą udział w różnych inicjatywach związanych z misjami, a także gromadzą napływające z diecezji dary i rozsyłają ich do placówek na terenach misyjnych. W wakacje odbywają praktyki na obozach misyjnych z dziećmi.
Adopcja Serca
Z Wyższym Seminarium Duchownym, a precyzyjniej działającym tam Katolickim Radiem Ave, związany był inny zasłużony misjonarz – ks. Mirosław Bujak, który przez kilka lat dyrektorował rozgłośni. W 2003 r. wyjechał do Kamerunu i rozpoczął pracę na misji w Doume. Dzięki realizowanej przez niego akcji „Adopcja Serca” blisko siedmiuset młodych ludzi może chodzić do szkół i studiować.
Na czym polega to przedsięwzięcie? Darczyńcy z Polski – zarówno osoby fizyczne, jak i firmy deklarują opiekę nad dzieckiem lub grupą dzieci z Kamerunu. Opieka ma formę comiesięcznych opłat (zwykle 15–20 dolarów) na kształcenie podopiecznych. W afrykańskim państwie edukacja nie jest obowiązkowa, dlatego przy panującej tam biedzie wiele rodzin nie stać na zapewnienie wykształcenia wszystkim dzieciom. „Dzięki ludziom, którzy modlitwą i ofiarą wspierają naszą akcję, te dzieci mają szansę uczyć się w szkole” – przekonuje ks. Bujak.
Kapłan chciałby teraz pomóc młodym ludziom w sąsiedniej misji Abong-Mbang. Dlatego wciąż liczy na wsparcie rodaków. Szczegóły akcji „Adopcja Serca” dostępne są na stronie www.misja.doume.info. „W tej chwili potrzebujemy głównie chętnych do pomocy starszym dzieciom, których nauka kosztuje około 500 zł rocznie. Jest również grupa młodszych dzieci i uczęszczających do szkół zawodowych, których edukacja to koszt od 100 do 200 zł rocznie” – informuje ks. Bujak.
Łuczniki dla Afryki
W naszą wrażliwość wierzy także ks. Andrzej Cieszkowski, który od 11 lat pracuje w katolickiej misji Andara w Namibii. Tamtejsi mieszkańcy oprócz wsparcia duchowego, potrzebują również sprzętu rolniczego. „Mamy 20 hektarów ziemi, która od 4 lat nie była uprawiana. Niezbędny jest kultywator i siewnik. Uprawa warzyw rozwiązałaby wiele naszych problemów” – mówi kapłan. W Andarze udało się już wiele zrobić. Z pomocą ludzi dobrej woli wspólnota wyremontowała kaplice, szkoły i przedszkola. Do misyjnej szkoły uczęszczają dzieci w wieku od 6 do 14 lat. Obok placówki znajduje się internat.
Grupa dzieci w Bayong, Kamerun
Diecezja radomska nie zapomina o swoich kapłanach pracujących w odległych zakątkach świata. W kościołach często organizowane są zbiórki pieniędzy na misje. Na początku marca w Zespole Szkół Muzycznych odbył się koncert charytatywny z udziałem znanego piosenkarza Ryszarda Rynkowskiego. Dochód z imprezy przeznaczono na pomoc w działalności misji.
Koncert był pomysłem radomskiej rady Rycerzy Kolumba, która od początku działalności wspiera placówkę w Doume. „Opieką otaczamy świetlicę misyjną, w której dzieci dzięki pomocy nauczycieli i wychowawców odrabiają lekcje, uczą się gotować, szyć i grać na instrumentach. Dla wielu wychowanków, pochodzących z ubogich rodzin, przeszkodą w kształceniu jest dramatyczna sytuacja finansowa, a często także brak energii elektrycznej w domach. Dla nich katolicka świetlica jest miejscem, które uczy i bawi, chroniąc jednocześnie przed demoralizującym wpływem podwórka” – opowiada Maciej Zwierzyński, kanclerz rady.
W ubiegłym roku radomscy Rycerze Kolumba wpadli na pomysł innej formy pomocy dla ubogich mieszkańców Czarnego Lądu. To akcja „Łuczniki dla Afryki”, czyli zbiórka maszyn do szycia. Zdaniem misjonarzy jedna maszyna może utrzymać całą tamtejszą rodzinę.
Zgromadzono 450 maszyn. Na ich modernizację i serwis oraz zakup igieł i nici Rycerze Kolumba zebrali prawie 40 tys. złotych.
Warto wiedzieć
Na całym świecie pracuje obecnie ponad 2 tys. polskich misjonarzy. Najwięcej w Afryce – 924. Pełnią posługę przede wszystkim w Kamerunie, Zambii, Tanzanii, Rwandzie, Demokratycznej Republice Konga, Republice Południowej Afryki i na Madagaskarze. W Ameryce Południowej i Środkowej pracuje 829 misjonarzy z Polski, głównie w Brazylii, Boliwii i Argentynie. W Azji jest ich 304, co trzeci w Kazachstanie. Celem misjonarzy nie są tylko odległe zakątki świata. Działają również w Europie – Bośni i Hercegowinie oraz Serbii. |