Ludzie z wyobraźnią miłosierdzia

2013/06/28
Rafał Natorski

Linia rozpoczęła działalność w kwietniu 2000 roku z inicjatywy biskupa Jana Chrapka, ówczesnego ordynariusza Diecezji Radomskiej. Był to wówczas bardzo nowatorski pomysł. – Biskup Chrapek rozumiał, że nawet w nowym, lepszym ustroju nie zabraknie ludzi cierpiących, którzy nie zawsze sobie radzą z wolnością i przeżywają dramaty w życiu osobistym czy zawodowym.

 

Zmarły tragicznie ordynariusz radomski zaprojektował nawet logo linii. Na okrągłym, czerwonym tle umieszczono rysunek przedstawiający trzy połączone serca. Pierwsze symbolizuje ludzi, którzy podejmują telefoniczny dyżur „z sercem i chcą z sercem odpowiadać”, drugie oznacza osoby dzwoniące „z sercem, które potrzebuje pomocy i wsparcia”, a trzecie zadedykowane jest wszystkim, którzy modlą się za dzieło LBS. Są to m.in. siostry karmelitanki ze Skaryszewa, alumni radomskiego seminarium i kółka różańcowe.

Porady prawdziwe

Popularność tej linii potwierdziła słuszność decyzji o jego utworzeniu. W ciągu dziesięciu lat LBS udzieliła blisko 18 tysięcy porad. Każdego dnia dyżurują specjaliści z różnych dziedzin. W poniedziałek są to księża, we wtorki prawnicy i policjanci, w środy fachowcy zajmujący się poradnictwem rodzinnym, w czwartki psycholodzy, a w piątki pedagodzy i katecheci. Codziennie dyżury pełnią także specjaliści zajmujący się problemami alkoholowymi i innymi uzależnieniami.

– Człowiek cierpiący czy przeżywający kryzys bardzo często wycofuje się z życia społecznego. Zamyka się w swoim bólu i poczuciu własnej bezradności. Dzięki naszemu telefonowi poszerza się krąg osób i środowisk, do których docieramy i obejmujemy duszpasterską troską. Jest to szczególnie ważne dla mężczyzn, którym zdecydowanie łatwiej jest porozmawiać przez telefon o swoich problemach, niż poprosić kogoś o rozmowę twarzą w twarz. Staramy się nie udzielać porad prostych, tylko prawdziwych. Powiedzenie zdesperowanej osobie „myśl pozytywnie” to pójście na łatwiznę i tego unikamy – opowiada ks. Marek Dziewiecki, dyrektor LBS.


Wolontariusze Linii Braterskich Serc przeprowadzili kilkanaście tysięcy rozmów telefonicznych z osobami potrzebujacymi wsparcia
Fot. Rafał Natorski

Według niego LBS jak lustro odbija problemy społeczne, z jakimi borykają się mieszkańcy Radomia. – Nowością ostatnich miesięcy jest uzależnienie od hazardu, które coraz częściej dotyka dzieci i młodzież. Poza tym wiele osób skarży się na kłopoty finansowe, a z nimi łączy się wiele innych problemów – mówi ks. Dziewiecki.

Obrona przed krzywdą

Zdaniem Małgorzaty Półbratek, wolontariuszki pracującej w LBS, z telefonu zaufania bardzo często korzystają osoby samotne, które szukają kontaktu z drugim człowiekiem. Jest też kilku rozmówców dzwoniących regularnie, żeby po prostu porozmawiać.

Jednak wielu radomian wybiera numer 800 311 800, ponieważ ma znacznie poważniejsze problemy. Wciąż nie brakuje rodzin, gdzie ojciec lub matka pije i wszczyna awantury. – Podpowiadamy nie tylko, jak bronić się przed krzywdzicielem, ale także zyskać wiarę w uwolnienie się od niego – podkreśla ks. Dziewiecki.

Specjaliści LBS często radzą również rodzicom, jak poradzić sobie z dzieckiem przeżywającym młodzieńczy bunt.

Rozmowy trwają zwykle kilkadziesiąt minut. Czasem przeciągają się do 2–3 godzin. Jest to możliwe, dlatego że telefon jest darmowy. To umożliwia również pomoc ludziom, którzy przeżywają życiowe kłopoty i są zwykle w trudnej sytuacji materialnej.

W ciągu dziesięciu lat dyżur telefoniczny pełniło blisko stu specjalistów. Żaden z nich nie pobiera pensji za tę pracę. – Mimo to nigdy nie mieliśmy kłopotów z obsadą. Fachowcy sami się do nas zgłaszają. Gdy brakuje dyżurnego, bez problemu znajdujemy kogoś na jego miejsce. Przez te lata powstała wspaniała grupa mądrych i wrażliwych osób. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni – mówi ks. Dziewiecki.

Jaką funkcję pełnią osoby dyżurujące? – Przede wszystkim przyjaciela, który z uwagą i troską wsłuchuje się w to, czym dzieli się dzwoniący do nas człowiek. Życzliwe wysłuchanie jego problemu upewnia dzwoniącego, że nie jest on kimś osamotnionym i zapomnianym. To bardzo motywuje do podjęcia wysiłku, bez którego nie da się przezwyciężyć trudności. Czasem dyżurujący muszą też odgrywać rolę wychowawcy, który pomaga spojrzeć w obiektywny sposób na dany problem i motywować dzwoniącego do postawienia sobie twardych wymagań. Za każdym razem jest to również rola doradcy, który dysponuje fachową wiedzą, jaka potrzebna jest osobie, która dzwoni. Jednak najważniejsze u osób pełniących dyżur jest wrażliwe i kochające serce – podkreśla ks. Dziewiecki.

Wśród osób współpracujących z LBS znajduje się podinspektor Dariusz Błachnia, naczelnik kadr i szkolenia mazowieckiej Komendy Policji, dla którego praca w LBS jest niesieniem wsparcia potrzebującym: – Naszą rolą jest bronić i służyć. Kiedy pojawiła się inicjatywa telefonu zaufania, w naturalny sposób włączyliśmy się w to w dzieło. Wielu funkcjonariuszy w godzinach wolnych od pracy poświęca swój czas na rzecz LBS.

Zofia Piątek pomaga osobom uzależnionym od narkotyków i ich rodzinom, ponieważ doskonale rozumie ten problem. Kilka lat temu straciła syna, który przedawkował środki odurzające. – Robię, co mogę, żeby inni wyszli z tego strasznego nałogu – mówi pani Zofia.

Telefon do przyjaciela

Rozmówcy pozostają zazwyczaj anonimowi, choć dyżurujący przy telefonie traktują wielu z nich jak dobrych znajomych.

Jedną z osób, która już kilka razy korzystała z pomocy LBS, jest pan Krzysztof, około 50- letni radomianin. Jego historia odzwierciedla problemy społeczne miasta. Kiedyś pracował w dużym zakładzie, zlikwidowanym w latach 90. Po upadku firmy zaczęły się kłopoty. – Nie mogłem znaleźć pracy, a żonę i dzieci trzeba było przecież utrzymać. W pewnym momencie po prostu się załamałem. Pojawił się alkohol – opowiada mężczyzna.

Najbardziej ucierpiała rodzina. Pan Krzysztof, wracając z pijackich imprez, często urządzał awantury. – Pewnego dnia żona postawiła mi ultimatum: weź się w garść albo nie zobaczysz już swoich bliskich! Chciała, żebym poszedł do psychologa, jednak się wstydziłem. Wtedy gdzieś przeczytałem, że w Radomiu działa telefon zaufania. Zadzwoniłem. Rozmawiałem chyba godzinę i poczułem się lepiej. Oczywiście nie zmieniłem od razu swojego życia, ale po kilku kolejnych rozmowach z Linią Braterskich Serc wziąłem się w garść. Tak jakbym znalazł przyjaciela, który obudził mnie z koszmarnego snu. Nigdy im tego nie zapomnę – podkreśla nasz rozmówca.

Wyobraźnia miłosierdzia

W tym roku Linia Braterskich Serc świętowała 10. rocznicę powstania. Z tej okazji w Ośrodku Edukacyjno-Charytatywnym „Emaus” niedaleko Białobrzegów odbyło się sympozjum, którego hasło przewodnie brzmiało „Człowiek w obliczu własnej tajemnicy”. Uroczyste nabożeństwo celebrował biskup Henryk Tomasik, ordynariusz Diecezji Radomskiej. – Z wielkim podziwem patrzę na wolontariuszy dyżurujących przy telefonach, którzy realizują miłość bliźniego bardzo konkretnie. Jan Paweł II prosił o wyobraźnię miłosierdzia. Dziękujemy Bogu za ludzi, którzy są szczególnym znakiem takiej wyobraźni miłosierdzia i świadczą dobro ludziom potrzebującym. Prawie 18 tysięcy udzielonych porad są przepięknym znakiem pochylania się nad potrzebującym człowiekiem – mówił biskup Tomasik.

Szefowie Linii Braterskich Serc

LBS jest niezwykłym projektem. Równie ciekawymi postaciami są kapłani opiekujący się telefonem zaufania.

Ksiądz Marek Dziewiecki jest ekspertem Ministerstwa Edukacji w zakresie przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie”. Doktorat z nauk o wychowaniu uzyskał na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie. Jest adiunktem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Od 1999 roku pełni funkcję krajowego duszpasterza powołań, a od 2003 roku funkcję wicedyrektora Europejskiego Centrum Powołań. Jest autorem ponad czterdziestu książek na temat wychowania, dorastania do małżeństwa i rodziny, komunikacji międzyludzkiej, a także profilaktyki i terapii uzależnień. Idąc z duchem czasu, ksiądz Marek odbywa z młodzieżą spotkania także za pośrednictwem internetowych czatów. W internecie umieścił kilkaset tekstów.

Sekretarzem LBS jest ojciec Hubert Czuma – kapłan, którego działalność w czasach PRL przeszła do legendy. Już w latach 60. zaangażował się w działalność podziemnej organizacji „Ruch”. Jej mózgiem był brat jezuity – Andrzej, a działali też w niej inni jego bracia. W 1970 roku razem z innymi członkami „Ruchu” trafił do więzienia. Władysław Gomułka domagał się surowego ukarania aresztowanych. Dzięki zabiegom prymasa Stefana Wyszyńskiego o. Czuma został uwolniony. W 1979 roku trafił do Radomia. Od początku jest związany z kościołem św. Trójcy. W stanie wojennym świątynia stała się kolebką radomskiej opozycji. To tutaj odbywały się słynne Msze św. za ojczyznę. Ojciec Czuma organizował też przyjazdy aktorów z Warszawy z patriotycznymi inscenizacjami, a pomieszczenia kościelne służyły za miejsca spotkań podziemnej „Solidarności”. Właśnie u św. Trójcy zawiązał się w 1989 roku Komitet Obywatelski Ziemi Radomskiej, pierwszy w kraju po powołaniu Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Do dzisiaj związkowcy, uczestnicy tamtych wydarzeń, żywią wobec niego wdzięczność.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej