Medialne igrzyska czy współuczestniczenie w wydarzeniach?

2013/07/2
Joanna Grabarska

Czym stają się medialne transmisje kluczowych momentów najnowszej historii? Czy „przeżywanie” ważnych społecznie wydarzeń w mediach to medialne widowisko, współuczestniczenie, czy jedynie odpowiedź na emocje, które i tak tkwią w ludziach? A może radosne wydarzenia mają stawać się jedynie infotainment, a te poważne w ustach mediów nabierają zabarwienia „tragedii podszytej rozrywką”?

 

Widowisko?

Chwile, w których dzieje się coś istotnego, chcemy przeżywać wspólnie z innymi. Wydarzenia ważne społecznie mają jednak odrębną, specjalną kategorię. Wpływają na rzeczywistość, w której żyjemy, bo zaczyna być ona oglądana przez pryzmat tego wydarzenia. To naturalne, że chcemy dzielić emocje z innymi. Wydaje się jednak, że Polacy nad wspólne przeżywanie radości przedkładają wspólny płacz. Może to uwarunkowania historyczne powodują, że bardziej potrafią jednoczyć nas narodowe tragedie niż zwycięstwa. Może poczucie wspólnoty jest w takich momentach na tyle silne i budujące, że po prostu bardzo dobrze nauczyliśmy się przeżywania trudnych chwil… i w pewien sposób przyzwyczailiśmy się do nich. Może trudno nauczyć nam się świętować? A może to wina mediów i ich selekcji oraz sposobu prezentowania wydarzeń? Dobrym momentem do zweryfikowania tej tezy są pierwsze dni maja, podczas których Ojciec Święty Jan Paweł II oficjalnie został ogłoszony błogosławionym. Dla katolików to wielka radość, dla ateistów czy ludzi innych wyznań to gest docenienia tego, jakim człowiekiem był Karol Wojtyła.

Nowy wymiar informowania

Jedno jest pewne – relacjonowanie ważnych momentów zmieniło się za sprawą mediów. Jednak dopiero ostatnie lata nadały transmisjom medialnym nowy wymiar. Nastąpiła stopniowa zmiana jakościowa przekazów (możliwa głównie dzięki postępowi technologicznemu) polegająca na przykładaniu większej wagi do widowiska medialnego niż do informowania. Spektakl medialny to nie tylko techniczna realizacja transmisji, ale także zmiana dyskursu, jakim posługują się dziennikarze. Wydaje się, że zaniechali starań o możliwie maksymalny obiektywizm w przekazywaniu informacji, a stawiają na tworzenie wspólnoty z odbiorcami, podkreślanie „jedności” odbiorców i prezenterów. O ile chęć wspólnego przeżywania wyjątkowych zdarzeń (które w oczywisty sposób dotykają także pracowników mediów) jest naturalna, o tyle wykorzystywanie jej jako „techniki przyciągania widza” budzi już pewne wątpliwości. Utworzenie z widzem „wspólnoty doświadczeń” niesie ze sobą wielką odpowiedzialność za kreowanie tego, jak dane wydarzenie będzie odbierane.

Kreowanie potrzeb czy odpowiedź na te istniejące?

Wspomniane już wspólne przeżywanie emocji od zawsze wiąże się z gromadzeniem się ludzi – na rynkach, placach, manifestacjach, w organizacjach, a obecnie także w wirtualnych społecznościach, na przykład poprzez serwisy społecznościowe. Wątpliwości nie budzi fakt, że gdy papież Jan Paweł II kończył swoją ziemską wędrówkę, wiele osób chciało się spotykać i wspólnie przeżywać te trudne chwile. Pierwszym „medialnym” skojarzeniem tamtego czasu jest obraz tłumu płaczących ludzi ze świecami i zniczami. Z punktu widzenia oddziaływania mediów warto zadać sobie pytanie, czy tłumy gromadziły się i płakały ze względu na tę wyjątkową postać, czy dlatego, że w telewizji zobaczyły rozrzewnione, wzruszone twarze innych ludzi.


Media były dobrym łącznikiem między wydarzeniami w Rzymie a Polakami
| Fot. Radosław Kieryłowiczi

Te pytania trzeba zadawać równie mocno po 1 maja, gdy przeżywaliśmy beatyfikację Jana Pawła II. Wydaje się, że media były dobrym łącznikiem między wydarzeniami w Rzymie a Polakami, dla których były to bardzo wyczekiwane dni.

W wielu miejscowościach w Polsce tego dnia gromadzono się (co również relacjonowały media), by wspólnie uczestniczyć w mszach. Gdzie jednak podziała się radość na miarę smutku z czasów żegnania Ojca Świętego? Przecież teraz „witaliśmy” go ponownie i to w tak radosnych okolicznościach.

Śmierć i świętość w mediach

O ile żałoba jest dla mediów prosta do relacjonowania, o tyle „realne” ukazanie świętości staje się trudnym wyzwaniem. Mediom, szczególnie tym o profilu świeckim, trudno relacjonować takie wydarzenie w kategoriach teologicznych, co więcej, nie jest to ich bezpośrednie zadanie. Dlatego mówiono o wielkiej polskiej uroczystości, o wybitnym Polaku. „Wspominanie”, mimo że radosne, nie ukazuje w całości tego, co powinno być prawdziwie przeżywane – „narodzin” Ojca Świętego jako błogosławionego, czyli szczęśliwego z racji bliskiej relacji z Bogiem. Nie można jednak upatrywać w tym „winy” mediów.

Rozrywka informacyjna?

Podawanie samych informacji stało się dla widzów nudne. Twórcy serwisów informacyjnych coraz częściej starają się „zrobić” z przekazywania informacji show – wystarczy przyjrzeć się wiodącym w oglądalności wydaniom telewizyjnych programów zajmujących się aktualnymi wydarzeniami. Infotainment, połączenie informacji i rozrywki (ang. information i entertainment), jako sposób konstruowania wszelkich przekazów w coraz większym stopniu przenika media. Czy jednak z relacji tak ważnych społecznie wydarzeń, jak śmierć Jana Pawła II lub tragedia smoleńska można zrobić „rozrywkę informacyjną”? Może doszukiwanie się w tych przekazach takich elementów jest przesadą? Co więcej, należy zapytać, czy można było w taki sposób pokazać beatyfikację Ojca Świętego? Niestety, wydaje się, że media potrafią z wszystkiego „zrobić rozrywkę”. Można się cieszyć z tego, że beatyfikacja Jana Pawła II nie została zrównana do poprzedzającego go kilka dni wcześniej innego medialnego wydarzenia, czyli „królewskiego ślubu” księcia Williama z Kate Middleton, mimo że oba wydarzenia były bardzo popularne. Nie chodzi bynajmniej o ilość poświęcanego im czasu. Wystarczy wspomnieć witrynę internetową największej stacji informacyjnej tvn24.pl, na której umieszczone były banery: z jednej, odsyłający do „królewskiego ślubu”, z drugiej do uroczystości beatyfikacji Jana Pawła II. Mimo podobnej popularności tych wydarzeń o kształcie relacji zaważył charakter przekazu.

Między „społecznym przeżywaniem” a igrzyskami naszych czasów

Rzeczywistość medialna jest zarazem wspaniała i okrutna. Wspaniała, bo daje możliwość uczestniczenia i umożliwia zaspokojenie jednej z dziś już bardzo podstawowych potrzeb, jaką jest potrzeba bycia poinformowanym. Okrutna, bo może mocno wykrzywiać obraz wydarzeń, szczególnie w przypadku osób, które posługują się skromniejszym zasobem wiedzy. Prymitywne zapotrzebowanie na „chleb i igrzyska” rozumiane jako potrzeba oglądania tego, co „się dzieje”, wynika po części z ludzkiej natury, ale odpowiedzialne za to są również media, które wiodą prym w dziedzinie ustalania hierarchii ważności tematów. Nie zmienia to jednak faktu, że pewne tematy są podejmowane w sposób oczywisty i naturalny. Tak właśnie było podczas „polskiego święta w Rzymie”, czyli beatyfikacji Jana Pawła II.

Pytanie, czy to media kreują zapotrzebowanie, czy jedynie odpowiadają na istniejące w ludziach potrzeby, jest podobne do rozważania, czy pierwsze było jajko, czy kura. Prawdopodobnie oba zjawiska wpływają na siebie i powodują wzrost przekazów niższych lotów. Przyzwyczajenie odbiorcy do swojego rodzaju „rozrywkowych” standardów przekazu powoduje, że budowanie relacji z poważnych wydarzeń zaczyna nabierać cech, które kiedyś uważane byłyby za nieadekwatne do podejmowanych tematów. Wydaje się, że wszystko w rękach dziennikarzy i pracowników mediów. To oni mogą przekraczać cienką granicę między uatrakcyjnieniem przekazu i zrobieniem go bardziej zrozumiałym a informacyjnym kiczem. „Robienie” ważnego newsa dotyczącego popełnienia przez osobę publiczną błędu ortograficznego, podczas gdy świat bardzo dotkliwie cierpi z powodu naturalnych katastrof czy politycznych zamieszek w pewnych rejonach świata, zakrawa na wszechobecną tabloidyzację nie tylko mediów, ale tematów społecznych w ogóle.

Przeżywanie

Najważniejszym społecznym zadaniem, jakie stawiają przed nami media, jest nauczenie się osobistego „przeżywania” relacjonowanych wydarzeń – czy to tych trudnych i bolesnych, czy radosnych. Możliwość „uczestniczenia” poprzez obejrzenie telewizyjnej transmisji wynoszenia na ołtarze Ojca Świętego Jana Pawła II było, można chyba powiedzieć, spełnieniem marzeń osób chorych, niezamożnych, starszych czy innych, którzy mimo chęci, nie mogliby być tego dnia w Rzymie.

Każdy indywidualnie musi zdać sobie sprawę, że „medialnie zapośredniczone” uczestniczenie w relacjonowanych wydarzeniach nie może sprowadzać się jedynie do obejrzenia transmisji albo filmików i zdjęć zamieszczonych w internecie oraz pozostawienia komentarza. Ważne jest pytanie o społeczną odpowiedzialność i zaangażowanie w rzeczywistość, na której kształt mamy wpływ. „Przeżywanie” wydarzeń, w którym media z pewnością mogą pomóc, niesie w sobie zapowiedź dalszego życia z pamięcią o tym, co się stało. Ulotność informacji w mediach wydaje się zacierać czasem prawdę, że pamięć jest po to, by lepiej patrzeć w przyszłość. Im więcej zrozumiemy z tego, co działo się kiedyś, tym prościej będzie odważnie patrzeć na to, co dopiero stanie się historią z naszym udziałem. Kluczem do tego jest świadome uczestniczenie w wydarzeniach. Jest to wezwanie do jak najszerzej rozumianego korzystania z wolności myśli i decydowania, ponieważ świadome odbieranie przekazów i odczytywanie ich w świetle wartości chrześcijańskich wymaga dojrzałości i podjęcia pewnego trudu, ale prowadzi do korzystania z mediów jako środka do „współuczestniczenia w wydarzeniach” w miejsce biernego przyglądania się „medialnym igrzyskom”.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej