MŁODZIEŻ JAK LAWA

2013/07/4
Tomasz Sorowicz

W Polsce nie zaistniało pokolenie JPII, które podjęłoby się trudu zmiany „oblicza tej ziemi”. Za to nadal większość rodaków uważa papieża za autorytet i skutecznie opiera się wpływom sekularyzacji

 


Kiedy w mediach publicyści rozmawiali o „pokoleniu JPII ”, badacze społeczni negowali lub modyfikowali jego istnienie

Pisarz i dziennikarz Paweł Zuchniewicz od lat opowiada młodym o Janie Pawle II. Na spotkaniach tych dzieli się wspomnieniami z pielgrzymek, które relacjonował, podążając za papieżem po świecie. Autor m.in. książki „Lolek” mówi młodzieży również o mało znanych faktach z życia Karola Wojtyły, do których dotarł, rozmawiając z przyjaciółmi i współpracownikami zmarłego siedem lat temu papieża.

„Upływ czasu spowodował, że dla dzisiejszych 15-16-latków bł. Jan Paweł II jest postacią z podręcznika historii. Osobą niemal tak odległą jak Bolesław Chrobry czy Tadeusz Kościuszko” – mówi dla „Naszego Głosu” Zuchniewicz i dodaje: „Pięć czy sześć lat temu dla ówczesnych gimnazjalistów papież był osobą bardzo bliską. Kimś w rodzaju dziadka, którego utracili”.

Różnica w postrzeganiu osoby Jana Pawła II nie powinna dziwić. W kwietniu 2005 r. znaczna część obecnych gimnazjalistów była po prostu małymi dziećmi. W tym samym czasie ich starsze rodzeństwo – gimnazjaliści i licealiści – aktywnie włączyli się w organizację i przeżywanie żałoby po śmierci papieża. Podobnie robili studenci i wiele młodzieżowych subkultur.

Spontaniczność, a przede wszystkim skala zaangażowania młodych była tak powszechna, że bardzo szybko zaczęto nazywać ich pokoleniem JPII. Mówili tak głównie ludzie mediów, lecz także część duszpasterzy i naukowców nie stroniła od określania młodzieży „generacją Wojtyły”.

Chwilowa zmiana tonu

Znany socjolog dr Tomasz Żukowski w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną w kwietniu 2005 r. przewidywał nawet, że prawdopodobnym skutkiem tego, co obserwowaliśmy na ulicach, placach i w świątyniach, „będzie uformowanie się takiego ruchu społecznego, który w ciągu kilku, kilkunastu miesięcy zaowocuje głębokimi przemianami w życiu publicznym”.

Ruch społeczny nigdy nie powstał, ale życie publiczne w Polsce rzeczywiście uległo pewnej zmianie. Najbardziej wymiernym tego wyrazem były wyniki wyborów parlamentarnych. Większość głosujących wybrała ugrupowania nawołujące do sanacji życia publicznego, a odrzuciła partie oskarżane o korupcję i propagujące ateizm.

Zanim jednak do tego doszło, to wcześniej byliśmy świadkami bezprecedensowo spokojnej (oczywiście jak na nasze standardy) kampanii wyborczej. Głównie za sprawą ugrupowań lewicowych, które – pierwszy i jak na razie jedyny – same zrezygnowały z odwoływania się do takich tematów, jak: rozszerzenie prawa do aborcji, promocja związków osób tej samej płci czy stałych w kampanii ataków na Kościół.

Po „narodowych rekolekcjach” – jak nazwano czas tuż po śmierci papieża – w przestrzeni publicznej zaczęły się również mnożyć inicjatywy wprost odwołujące się do dziedzictwa Jan Pawła II. W internecie można było znaleźć setki stron mających w adresie nazwę pokolenie JPII. Na rynku medialnym pojawiły się tygodniki „Ozon” i „Idziemy”, które miały być pismami papieskiego pokolenia. W imponujących nakładach sprzedawały się książki autorstwa Jana Pawła II, a także papieskie encykliki oraz publikacje opisujące jego życie.

Wiele młodych osób, które wcześniej stały z boku, pierwszy raz pojechało do Lednicy na spotkanie organizowane przez o. Jana Górę. Inni modlili się na Przystanku Jezus i Światowych Dniach Młodzieży z nowym już papieżem, który jednak na każdym kroku przypominał o „swoim umiłowanym Poprzedniku”.

Ale ta aktywność, a także nowe inicjatywy nie przekształciły się w żaden trwały ruch masowy, który odróżniałby się swoją aksjologią od reszty społeczeństwa. A dopiero spełnienie tych warunków byłoby podstawą do naukowego mówienia o powstaniu nowej generacji. W mediach publicyści nadal rozmawiali o pokoleniu JPII, lecz badacze społeczni albo wprost negowali jego istnienie, albo znacząco je modyfikowali.

Nie pokolenie, lecz społeczeństwo

Prasa pierwszy raz o pokoleniu JPII zaczęły pisać nie w Polsce, lecz po XII Światowych Dniach Młodzieży we Francji. W sierpniu 1997 r. na spotkanie z Ojcem Świętym przyjechało ponad 400 tys. młodych ludzi z całego świata. Dla dziennikarzy z laickiego kraju już sama liczba przybyłych była szokiem. A zaskoczenie zostało spotęgowane po wysłuchaniu papieskiego przesłania, w którym Jan Paweł II namawiał młodych m.in. do nieustającej kontemplacji „chwały i miłości Boga” oraz przypominał o konieczności bycia „misjonarzami Ewangelii”.

Entuzjastyczna reakcja młodzieży dla kogoś, kto mówi o obowiązkach? Taki widok kłócił się z powszechnie przyjętymi wyobrażeniami. Komentatorzy zrozumieli, że na progu XXI w. jest jeszcze inny wychowawca młodzieży niż mass media i sprzęgnięta z nimi popkultura. W takich właśnie okolicznościach na Zachodzie zaczęto mówić o pokoleniu JPII. W Polsce kontekst upowszechnienia się tego pojęcia był zupełnie inny, a zaistniał, gdy papież umarł.

Dzisiaj nikt nie wie, kto pierwszy powiedział w naszym kraju o papieskim pokoleniu. Trudno jednak było nadal mówić o generacji „Bravo” czy „NIC”, kiedy młodzi tłumnie wyszli na ulice. Zapalali świece w oknach o godz. 21.37 i znicze przy drogach, modlili się, organizowali czuwania. Takiej reakcji nikt się nie spodziewał. Młodzież – mówiąc językiem wieszcza – okazała się jak lawa. Na co dzień zimna, egoistyczna, ale w środku gorąca, przywiązana do wiary, którą uosabiał ich ukochany papież.

Jednak już pierwsze badania socjologiczne po żałobie pokazały, że nad Wisłą nie można mówić o papieskim pokoleniu, zawężając to pojęcie do ludzi młodych. Starsze pokolenia w podobnym stopniu akceptowały główne wątki papieskiego nauczania. Kolejne sondaże ten stan potwierdziły. I tak w 2007 r. 62 proc. młodych akceptowało dążenie do ekumenizmu, a ogółem ten odsetek wynosił 66 proc. Natomiast sprzeciw wobec przerywania ciąży wyrażało 28 proc. młodych i 26 proc. wszystkich pytanych.

„Mówienie o pokoleniu JPII w odniesieniu do młodych Polaków było sztuczne” – konkluduje socjolog prof. Krzysztof Koseła. – „Społeczeństwo długo było kształtowane przez pontyfikat Jana Pawła II, dlatego trafniej mówić o rocznikach papieskich.

Z kolei ks. Wojciech Sadłoń z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego uważa, że mówienie o „pokoleniu papieskim” samo w sobie było nadużyciem. „Jan Paweł II był ważny dla Polaków, ale nie był traktowany jako osoba oddzielona od Kościoła. Wierni widzieli w nim jeden z wielu głosów Kościoła niosących Ewangelię” – mówi ks. Sadłoń i dodaje. – „Przecież sam papież nie chciałby, aby mówiono o jego pokoleniu. Jeśli już to pragnąłby, aby mówić o ťpokoleniach Jezusa ChrystusaŤ”.

Fakt, że pewien kanon wartości okazał się wyznawany przez młodsze, średnie i starsze roczniki, ma swoje konsekwencje. Historia społeczna pokazuje, że nowe pokolenie często powstają na skutek buntu przeciwko wartościom wyznawanym przez rodziców. Tymczasem w Polsce nie było przeciwko komu się buntować. Wartości, takie jak rodzina, wiara i praca, były ważne dla rodziców i ich dzieci. Główna różnica między pokoleniami dotyczyła tylko zagadnień czystości przedmałżeńskiej. Młodzi znaczniej częściej jej nie akceptowali.

W takiej konstelacji społecznej nie mógł powstać masowy ruch. Ale jeszcze bardziej zawiedzeni poczuli się wszyscy ci, którzy od początku lat 90. XX w. wieszczyli kres katolicyzmu nad Wisłą. W ich prognozach Polacy, demokracja, kapitalizm i dobrobyt miały wygrać z Kościołem. Zmiany są, ale mniejsze, niż się spodziewano. Okazało się, że Polacy – podobnie jak Amerykanie i mieszkańcy Azji, a inaczej niż większość Europejczyków – potrafią połączyć wiarę z modernizacją.

Od JPII do JP?

Od czasu, jaki minął od śmierci Jana Pawła II do dzisiaj, media zdążyły ogłosić już zaistnienie wielu innych pokoleń. Po protestach w sprawie ACTA mogliśmy usłyszeć o „pokoleniu e-poda”. Po ubiegłorocznych wyborach ogłoszono, że „pokolenie JPII zastąpiło pokolenia JP”, czyli pokolenie Janusza Palikota. Nazwa zapadająca w pamięć, ale czy prawdziwa?

„Nie ma takiego pokolenia” – mówi prof. Koseła. – „Osoby, które go poparły, są szczególną grupą. W latach 90. głosowały na SLD, potem na Samoobronę, a teraz na Palikota”.

Jesteśmy społeczeństwem podzielonym w sprawach naszego stosunku do wiary. A także wobec Jana Pawła II. Badania przeprowadzone na początku bieżącego roku pokazują, że mimo upływu lat stosunek Polaków do papieża nie uległ zasadniczemu przewartościowaniu. Nadal większość z nas uważa Jana Pawła II za autorytet, który pozytywnie zmienił nasze życie.

Trzeba jednak pamiętać, że w sferze społecznej nic nie jest dane raz na zawsze. Z każdym rokiem powiększa się liczba osób, które nie pamiętają papieskich pielgrzymek do ojczyzny. Nie pamiętają również atmosfery w dniach po jego śmierci. A media elektroniczne – będące dla młodzieży głównym dostarczycielem wiedzy – sprowadzają Jana Pawła II do starszego pana, który z rozrzewnieniem wspomina wadowickie kremówki. To właśnie z taką młodzieżą spotyka się teraz coraz częściej Paweł Zuchniewicz. Co im mówi? „Młodych intryguje, kiedy opowiada się, że Karol Wojtyła był człowiekiem pełnym nadziei i nie poddawał się trudnościom. A zaskakuje to, że przyjaźnie z młodości potrafił pielęgnował także wtedy, gdy był papieżem” – mówi Zuchniewicz.

Podobny przekaz powinni tworzyć wszyscy czujący więź z Janem Pawłem II. To najlepszy sposób, aby nasze wnuki mówiły o nas, że byliśmy pokoleniem JPII. Tak jak dzisiaj my mówimy o dziadkach, że byli pokoleniem AK, a o rodzicach, że wywodzą się z pokolenia „Solidarności”.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej