Na bieżni był człowiekiem wolnym

2013/06/28
Przemysław Michalski

Widzisz rów? Przeskoczysz! Płot? Cóż to za przeszkoda! Krzaki, głazy, kamienie – nie bój się ich! Zmęczysz się wbieganiem pod górę? Ale czy wiesz, jaka to rozkosz zbiegać po zboczu i widzieć rozległą panoramę okolicy? Biegnij, biegnij! Tak pojmował trening słynny twórca polskiego wunderteamu Jan Mulak, którego pojętnym uczniem był Zdzisław Krzyszkowiak, mistrz olimpijski, mistrz Europy, rekordzista świata w biegu na 3000 m z przeszkodami.

 

Zdzisław Krzyszkowiak, ps. „Krzyś”, urodził się 3 sierpnia 1929 roku koło Kościana w województwie poznańskim. Średnią Szkołę Zawodową ukończył w Ostródzie oraz Studium Ekonomii i Organizacji dla pilotów wycieczek zagranicznych organizowanych przez PTE Kraków, ppłk Wojska Polskiego, trener klasy mistrzowskiej w lekkiej atletyce.

Na bieżni był człowiekiem wolnym

Wyrósł na głębokiej lekkoatletycznej prowincji. „Uratowało” go wojsko. Nie było to życie łatwe. O losach biegacza decydował rozkaz. Rozkazem został powołany do armii, rozkazem został przydzielony do Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Lublinie, gdzie gromadzono dobrze zapowiadających się zawodników. Nie wiadomo tylko, z czyjego rozkazu został, jako kapral sztabowy, adiutantem generała Rotkiewicza. U niego, w warszawskiej Cytadeli, meldował się codziennie rano. A kiedy już nie był potrzebny do żadnych wojskowych zajęć, jechał tramwajem do Akademii Wychowania Fizycznego i stamtąd, nad Wisłą, biegł do Lasku Młocińskiego, w którym żaden rozkaz nie obowiązywał.

Zawisza Bydgoszcz

W 1953 roku dostał propozycję z Pomorskiego Okręgu Wojskowego, aby przenieść się do Bydgoszczy. „Natychmiast się zgodziłem, bo zyskiwałem 5–6 godzin dziennie na treningi. Tyle bowiem czasu zajmowały mi dojazdy tramwajami na Bielany. W Bydgoszczy miałem idealne warunki do treningu. Mieszkanie na Sosnowej (dziś Czerkaska) na Osiedlu Leśnym, bliziutko stadionu. Wtedy było tam tylko Makrum i od razu las. Praktycznie budowałem stadion Zawiszy, bo wtedy stał tam tylko jeden barak. W 1977 roku musiałem się przeprowadzić. Wyniosłem się do Warszawy, gdzie zginąłem wśród wielkich bonzów”. W Bydgoszczy spędził dwadzieścia lat. Wspominał ten okres jako jeden z najpiękniejszych w życiu. Po powrocie z pamiętnych igrzysk w Rzymie był niesiony z dworca na rękach mieszkańców.


Zdzisław Krzyszkowiak jest jednym z najwybitniejszych polskich lekkoatletów

Reprezentacja

Do reprezentacji Polski, pod zbawienne skrzydła Jana Mulaka trafił w 1951 roku. W lasach spalskich podczas marszobiegów, crossów, przełajach, ale w zabawowych formach, narodziła się polska szkoła długodystansowców – Jerzy Chromik, Stanisław Ożóg, Kazimierz Zimny, Marian Jochman, których na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zazdrościł nam cały świat. Najwybitniejszym z nich był Zdzisław Krzyszkowiak. Piętnastoletnią sportową drogę „Krzysia” nazywano powszechnie „karierą z kolcami”.

Biegał pięknie stylowo, eleganckim krokiem, dysponował wspaniałym, długim finiszem, ale tylko wtedy, gdy był zdrowy. Niestety, od wczesnego dzieciństwa prześladowały go choroby, kontuzje i zwykły pech. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Melbourne słynny biegacz rosyjski Kuc wbił mu kolec na palec, inny biegacz Jones podczas biegu na 3000 m z przeszkodami spowodował upadek i ciężkie potłuczenia. To nie był koniec nieszczęść. Jakiś przypadkowo spotkany pies ugryzł Polaka w łydkę i nie mógł on wystartować w finale biegu z przeszkodami. Statystycy obliczyli, że nasz biegacz od 1959 roku musiał z powodu kontuzji i różnych chorób opuścić trening i starty dwadzieścia siedem razy.

Sztokholm

Szczytem okazały się dla „Krzysia” mistrzostwa Europy w Sztokholmie w 1958 roku. Zwyciężył najpierw na 10 km, a potem zdobył w wielkim stylu tytuł mistrza Europy w biegu na 5 km, przed Jerzym Chromikiem. A wszystko zaczęło się od biegu na 10 kilometrów. Nie była to jednak tylko jedna z dwudziestu konkurencji lekkoatletycznych, ale stanowiła symbol nie tylko lekkoatletyki, lecz całego sportu, którego sławę budowali Hannes Kolehmaien, Paawo Nurmi i Emil Zatopek.

Zdzisław Krzyszkowiak biegł spokojnie w czołówce i rozpoczął finisz na dwa okrążenia przed metą. Wszystkim wydawało się, że się pomylił, a konkurenci nie dali się wciągnąć w przedwczesny wydatek resztki sił na finisz. Ale nie była to pomyłka, tylko nowy wariant finiszu, wypracowany na podbiegach w lasach spalskich. Emil Zatopek, bożyszcze długich dystansów lat 50., zrywał się do finiszu razem z dzwonkiem zapowiadającym ostatnie okrążenie. Krzyszkowiak kończył bieg, wyprzedzając rywali o 100 m.

Przed biegiem na 5 km polski zawodnik był pełen obaw. Czy wytrzyma trzeci bieg – po finale na 10 km i przedbiegu na 5 km? Warto dodać, że nowy mistrz Europy w biegu na 10 km nigdy nie przygotowywał się specjalnie do tego dystansu, bazował jedynie na kondycji ogólnej. A ostatni raz przed Sztokholmem biegał 10 km w finale olimpijskim w Melbourne.

Kazimierz Zimny ze Zdzisławem Krzyszkowiakiem biegli jak na meczu międzypaństwowym. Współpracowali ze sobą, zmieniali prowadzenie, znajdując się stale na czele, aby utrzymać wysokie tempo, które chroniło przed zaskoczeniem na finiszu. I tym razem rozpoczęli finisz na dwa okrążenia przed metą, a więc prawie 860 metrów. Zaskoczenie było tym razem mniejsze, ale podziw większy, gdyż ten nowy sposób przedłużonego finiszu zastosowało dwóch prowadzących biegaczy, którzy nie zostawili żadnych szans swoim renomowanym przeciwnikom.

Warto podkreślić, że zdobycie dwóch złotych medali mistrza Europy na długich dystansach przez biegacza z jednego kraju na tych samych zawodach nie miało precedensu. Nazwisko polskiego biegacza zapisało się w annałach światowej lekkoatletyki obok takich wielkich postaci, jak Nurmi, Kusociński, Kuc, Zatopek. To właśnie w stolicy Szwecji narodził się słynny polski wunderteam (cudowny zespół). Złote medale zdobyli jeszcze: Barbara Janiszewska, Jerzy Chromik, Edmund Piątkowski, Tadeusz Rut, Józef Szmidt, Janusz Sidło.

O cudownym zespole pisały media całego świata. Polska stała się trzecią potęgą świata – po Stanach Zjednoczonych i Związku Radzieckim. Jego gwiazdą był bez wątpienia Krzyszkowiak. Dwa lata później, w roli faworyta (pobił w Tule rekord świata na 3 km z przeszkodami podczas meczu lekkoatletycznego z ZSRR) wyjechał do Rzymu na Igrzyska Olimpijskie (1960 r.).

Rzym okazał się dla naszego biegacza bardzo szczęśliwy. Tym razem wszystko zagrało. Opuścił go pech. Niestraszne mu były upały, których bardzo nie lubił. Zwyciężył w biegu na 3 km z przeszkodami. W pobitym polu znalazło się m.in. dwóch słynnych biegaczy radzieckich: Sokołow i Rżyszczyn. Po biegu uszczęśliwiony Polak powiedział: „Byłem dumny, że jestem Polakiem”. Kronikarze mogli odnotować, że po dwudziestu ośmiu latach, po sukcesie Kusocińskiego za oceanem polski długodystansowiec stanął znowu na najwyższym podium olimpijskim. Słynni trenerzy stwierdzili, że podczas rzymskiego biegu polski zawodnik wykorzystał zaledwie niewielką część swojego wielkiego talentu. A konkurenci przed każdym zresztą biegiem zastanawiali się, czy dzisiaj jest on zdrowy, bo jeśli tak, nie mają żadnych szans. Najszybszy na dystansie, obdarzony piorunującym finiszem był nie do pokonania.

Znaczącym sukcesem w karierze „Krzysia” było również pokonanie słynnego biegacza czechosłowackiego Emila Zatopka. Podczas Międzynarodowych Igrzysk Sportowych Młodzieży w Warszawie w 1955 roku w biegu na 5 km zawodnik naszych południowych sąsiadów był siódmy, a Krzyszkowiak piąty. Zwyciężył wtedy Chromik.

Najlepszy sportowiec świata

Głosami czytelników „Przeglądu Sportowego” został wybrany (1958 r.) najlepszym sportowcem Polski. W tym samym roku w plebiscycie światowych agencji został najlepszym sportowcem świata. Zasłużony mistrz sportu (1957 r.); odznaczony m.in. Złotym Medalem za wybitne osiągnięcia sportowe (trzykrotnie – 1958 i dwa razy 1960); Krzyżem Oficerskim (1960); Komandorskim (1979); Komandorskim z Gwiazdą OOP (1998); Orderem Olimpijskim – w uznaniu zasług na rzecz międzynarodowego ruchu olimpijskiego (1988); Laureat Nagrody im. Janusza Kusocińskiego (1979).

Po pamiętnych Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie zdobywa się na kolejny wysiłek. Podnosi swoje kwalifikacje. Uzyskuje stopień instruktora lekkiej atletyki i trenera pierwszej klasy.

W 1963 roku nękany kontuzjami kończy karierę. Został trenerem w Zawiszy Bydgoszcz. Spod jego ręki wychodzą tacy biegacze, jak: Eryk Żelazny, Kazimierz Wardak, Stanisław Waśkiewicz, Wiesław Pacholski, Marian Gęsicki – rekordzista Polski w biegu na 800 m, Jerzy Czaplewski, Jerzy Mathias.

Kolejne badania w wojsku (1977 r.) nie pozostawiają żadnych wątpliwości: trwałe zużycie stawów kolan, zniekształcenie stawu biodrowego. Otrzymuje trzeci stopień inwalidztwa. Zdejmuje mundur wojskowy i wraz z rodziną przenosi się do stolicy.

W 2002 roku imię Zdzisława Krzyszkowiaka otrzymał stadion klubu Zawisza, z którym był związany przez wiele lat, jak również jedna z ulic na nowym osiedlu w Bydgoszczy. Imieniem Krzyszkowiaka nazwano biegi w Ostrzeszowie, Kole i Ostródzie, gdzie bardzo często bywał na zawodach. W Ostródzie jest gimnazjum jego imienia. Tutaj spędził lata młodości. Na 750-lecie Wałcza, gdzie 10 sierpnia 1961 roku ustanowił rekord świata w biegu na 3 km z przeszkodami, Rada Miasta nadała mu honorowe obywatelstwo.

„To był wspaniały człowiek, wielki sportowiec i mój wielki przyjaciel. Kiedy na początku lat 60. kończył karierę, ja zaczynałam przygodę z lekką atletyką. Udzielał się w Polskim komitecie Olimpijskim. Poświęcał sporo czasu na spotkania z dziećmi i młodzieżą, przekazywał im swoje ogromne doświadczenie. Bardzo często wyjeżdżał na różne zawody. Był starterem na wielu masowych imprezach biegowych” – powiedziała legenda naszego sportu, lekkoatletka, mistrzyni olimpijska, członek MKOl Irena Szewińska.

Zdzisław Krzyszkowiak patronował „Sportowej Wiośnie”, imprezie, której współorganizatorem była redakcja „Słowa – Dziennika Katolickiego”. Na błoniach stadionu X-lecia rywalizowała na różnych dystansach biegowych młodzież z warszawskich szkół.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej