NA SKRZYŻOWANIU HISTORII I WIECZNOŚCI

2013/07/4
Łukasz Kobeszko

Sens cierpień oraz tragedii na przestrzeni historii dotykających ludzkie społeczności da się zrozumieć tylko poprzez odwołanie się do eschatologicznego celu wielkiej „liturgii dziejów”

 

Wybitny niemiecki filozof Hans-Georg Gadamer w jednym z esejów dotyczących historiozofii zwrócił uwagę, że już od czasów starożytnych człowiek ma w zwyczaju stawiać pytania o przyczyny wydarzeń brzemiennych w skutki. Wojny, nagle przychodzące kataklizmy lub niespodziewane katastrofy dotykają nie tylko indywidualnie, lecz skutkują doświadczeniami stającymi się udziałem większych wspólnot, na przykład całych narodów. Zdaniem Gadamera, powtarzalność cierpienia na przestrzeni wieków powoduje, iż do ludzkiej świadomości zaczyna docierać, iż to, co bezpośrednio powoduje daną tragedię może nie być prawdziwą i jedyną jej przyczyną. Świadomie bądź nie, niemiecki współtwórca współczesnej hermeneutyki filozoficznej udowodnił, iż nagłe, zmieniające bieg życia wydarzenia mogą stanowić swoisty komentarz pomagający nam w próbach zrozumienia sensu dziejów.

Tragedie ukazują prawdę o naszej kondycji. W świetle stałego doświadczenia zła zaprzecza ona teorii nieograniczonego postępu historii, będącej stopniowym urzeczywistnieniem idei doskonałego społeczeństwa, jak również tezie o „doczesnym końcu dziejów” symbolizowanym przez globalny triumf nowoczesnej techniki i systemu demokracji liberalnej. Przy okazji ciężkich doświadczeń jednostkowych i wspólnotowych nie uciekniemy od pytań o eschatologiczny ich cel. Historia jest nieusuwalnie wpisana w naszą egzystencję, stanowiąc tajemnicze miejsce, gdzie to, co „dzisiejsze” i „tutejsze”, łączy się z tym, co wieczne i nieprzemijające.

Znaki czasu

Każdy z nas ma własną i niepowtarzalną historię życia znaczoną doświadczeniami wielkiej radości oraz przygnębiającego smutku. Podobnie jest z przestrzenią dziejów całych narodów, gdzie Opatrzność tylko w znany sobie sposób zapisuje i utrwala poszczególne doświadczenia, tworząc z nich uporządkowaną w czasie symfonię bytu. Obecnie możemy tylko wychwycić jej poszczególne, cichsze lub głośniejsze dźwięki i akordy, lecz całość ogarnięta zostanie przy końcu czasów, wraz z powtórnym nadejściem Chrystusa (Paruzją) i definitywnym zamknięciem księgi dziejów ludzkości.

W symbolice żydowskiej i biblijnej bieg doczesnej historii narodu wybranego, a następnie Kościoła Chrystusowego będącego specyficzną wspólnotą Nowego Izraela odkupionego i zbawionego przez Krzyż i Zmartwychwstanie Syna Bożego, często przedstawiany jest za pomocą stopniowo rozwijanych kolejnych zwojów papirusu. Każdy z tych zwojów to konkretny fragment dziejów ludzkości znaczony przez nowe, często bolesne doświadczenia egzystencjalne. Cysterski teolog i mistyk Joachim z Fiore w XII-wiecznym komentarzu do Apokalipsy św. Jana wyróżnił w historii ludzkości trzy wielkie epoki symbolizowane przez znajdujące się w doskonałej wspólnocie miłości Osoby Boskie: epokę Ojca, wyrażoną w dziejach przez czas Starego Przymierza, epokę Syna będącą momentem objawienia się Chrystusa i Ewangelii oraz ostatnią w tej trylogii epokę Ducha Świętego, w której mesjańskie obietnice Dobrej Nowiny mają się wypełnić nie tylko w duszach wiernych, ale także we wszystkich wydarzeniach historii.

Pomimo konkretnych różnic między tymi poszczególnymi okresami spinającą je w jedną całość klamrą pozostaje stała obecność Boga w procesie dziejowym. Bóg wielokrotnie wkraczał w ludzką historię, a w sposób najpełniejszy dokonał tego przez swojego Syna, który okazał największą moc poprzez ziemską słabość, poniżenie i męczeńską śmierć.

Świetnie to ujął podczas katechezy na audiencji generalnej 16 kwietnia 1969 r. papież Paweł VI: „(…) historia jest dla myśli chrześcijańskiej okazją, co więcej, zaproszeniem do odkrycia w niej planów Bożych. Czym jest historia święta, jeśli nie utożsamianiem myśli Bożej, transcendentalnej ekonomii z rozwojem wydarzeń, które dochodzą do Chrystusa i od Chrystusa biorą początek?”. W jaki jednak sposób możemy odkrywać wspomniane Boże plany w naszej codzienności? Dzieje się to przede wszystkim przez to, co Sobór Watykański II nazywa „znakami czasu”, którymi są dotykające nas wydarzenia i doświadczenia. Znak odgrywa olbrzymią rolę w rzeczywistości sakralnej – np. w liturgii, gdzie za pomocą widzialnych znaków wyrażane są niewidzialne prawdy wiary. Analogicznie znak czasu, jako wydarzenie wobec nas zewnętrzne, na którego wystąpienie i przebieg nie mamy wpływu, ale ono samo wywiera wpływ na nas, staje się nośnikiem innego, głębszego sensu. W tym kontekście zasadniczo podrzędne znaczenie nabiera fakt doczesnych okoliczności wystąpienia danego znaku.

Patrząc z perspektywy eschatologicznej, do której zachęcani są wszyscy chrześcijanie, istotne staje się nie to, czy konkretne wydarzenie na stąpiło w wyniku splotu przypadkowych czynników, czy było realizacją z góry zaplanowanego planu człowieka, lecz to, z czym będzie wiązało się jego przyjęcie. Pierwsze pytanie, które stawia się przy próbie odczytania danego znaku czasu powinno brzmieć „w jakim celu?”.

Dojrzały mesjanizm

Jakie kryteria pomogą nam jednak dokonać właściwej refleksji nad celem tragicznych i brzemiennych w skutki wydarzeń? Aparat intelektualny, jakim dysponujemy – w szczególności fakt ograniczeń czasowoprzestrzennych, wyrażających się we fragmentarycznym poznaniu rzeczywistości i nieznajomości przyszłości – nie pozwala dostępnymi nam instrumentami w pełni przeniknąć bieżącego sensu dotykającego nas cierpienia. Naturalne wówczas stają się pytania: Z jakiego powodu nieuleczalna choroba dotknęła akurat moich bliskich? Dlaczego w sobotni poranek 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem zginęła większa część polskiej elity politycznej?… W każdym konkretnym przypadku takie pytania będzie można mnożyć, ale bez komfortu znalezienia w pełni wyjaśniającej odpowiedzi, która może paść wyłącznie z perspektywy zaplanowanego przez Boga końca ziemskiej historii.

Podczas wspomnianej wyżej audiencji generalnej przed ponad 40 laty Paweł VI przestrzegł przed pułapkami wiążącymi się z mesjańską postawą odczytywania znaków czasu. Jako pierwszą wymienił „charyzmatyczny profetyzm”, który często może się przeradzać w formę „bigoteryjnej wyobraźni”. Owa postawa nadaje wielu przypadkowym zbieżnościom, często nic nieznaczącym, „cudowne” wyjaśnienia, które prowadzą do utraty świadomości, że obserwowane fakty dają możliwość dwuznacznej oceny. Historia nie prowadzi wówczas do Boga będącego Panem dziejów, lecz próbuje w przewrotny sposób ustalać nową, ziemską teologię budującą własną strukturę świata. Na takiej postawie opierało się szereg fałszywych mesjanizmów, pokładających złudną wiarę w ziemskiego „katechona” (od greckiego „ten, który powstrzymuje”), który jest zdolny stworzyć ideał królestwa Bożego na Ziemi i opóźniać powtórne przyjście Chrystusa. Błąd takiej postawy doskonale zaprezentował Fiodor Dostojewski we włączonej do „Braci Karamazow” „Legendzie o wielkim inkwizytorze”, w której powracający pod koniec czasów Syn Boży będzie stanowić przeszkodę dla ustalonego ziemskiego porządku postrzegającego siebie jako wcielenie ideałów Ewangelii.

Kolejnym niebezpieczeństwem fałszywego odczytywania znaków czasu jest zdaniem Pawła VI absolutyzacja czysto zjawiskowej obserwacji faktów ujmowanych tylko w kategorii technicznych i socjologicznych. Nauki ścisłe i racjonalizm nie są jednak w stanie stworzyć nowej technologii i stanowić ważnego dla chrześcijan kryterium moralnego.

Historia stanowi jeden ze znaków obecności Boga. Dlatego też rzeczywistość Krzyża i Zmartwychwstania stanowiąca centralny punkt ludzkiej historii powinna budować naszą refleksję o dziejach.

W takim świetle dojrzała postawa mesjańska przyjmująca Boży sens znaków czasu, do których zaliczają się również tragedie i cierpienia, nie zinstrumentalizuje ich do realizacji doczesnych celów lub wykorzystuje do znakomitej skądinąd okazji stworzenia nowego mitu założycielskiego ludzkich społeczności, lecz stara się włączyć naznaczone krzyżem i ofiarą dzieje człowieka i narodu w wielką, nadprzyrodzoną „liturgię odprawianą na ołtarzu dziejów”, o której często pisał w swoich utworach Karol Wojtyła. Z pewnością nie jest to zadanie łatwe z uwagi na naszą zwykłą, ludzką skłonność do absolutyzowania doczesności.

Między nagrodą a karą

„Historia każdego człowieka, a przez człowieka dzieje wszystkich narodów niosą w sobie szczególny zapis eschatologiczny, ponieważ historia ta niesie wezwanie, by przejść w historię zbawienia” – stwierdził bł. Jan Paweł II w wydanej u kresy życia książce „Pamięć i tożsamość”. W wymiarze dziejów ostatecznych, dotykające ludzi i narody tragedie oraz cierpienia wykraczają poza utarty i prosty do wytłumaczenia schemat „kary za grzechy”, jak również przeczą masochistycznemu cierpiętnictwu pozbawionemu pierwiastka nadprzyrodzonego. Śledząc ciekawe wnioski płynące z obszernej prezentacji „Antologia mistyki polskiej”, przygotowanej pod redakcją uznanego badacza z zakonu karmelitów bosych – o. Mariana Zawady OCD, któremu udało się zebrać teksty naszych najwybitniejszych mistyków żyjących przed wybuchem II wojny światowej, m.in. św. Faustyny Kowalskiej, bł. Natalii Tułasiewicz oraz służebnic Bożych Rozalii Celakówny i Kunegundy Siwiec, warto zatrzymać się nad historiozofią zawartą w ich słowach. W zapisach ich głębokich stanów zjednoczenia z Bogiem w każdym przypadku możemy dostrzec, że Pan Czasu i Wieczności czuwa nad każdą sekundą życia świata. Tragiczna hekatomba, która dotknęła pod koniec lat 30. Polskę i Europę jawi się przede wszystkim jako skutek kolejnego w dziejach zerwania przymierza człowieka z Bogiem. Mimo ogromu zła i cierpienia, jakie powoduje nienasycona ludzka pycha, Stwórca w każdej sytuacji czeka z bezgraniczną miłością na nawrócenie człowieka, będąc w stanie z najgorszych nawet upadków wyprowadzić ogromne dobro.

Wbrew pozorom, mistyczne wizje historii naszego ojczystego kraju przedstawione w świetle przeżyć tych niezwykłych, kobiecych świadków wiary XX w. dalekie są od romantycznego etosu „Polski Chrystusa narodów”, a także martyrologicznej wizji cierpienia jako mitu założycielskiego nowoczesnej wspólnoty Polaków konstruowanego przez Jarosława M. Rymkiewicza. Tragedie dotykające nasz kraj nie mają charakteru mistycznego wyróżnienia, ale są dobitnie wpisane w szerszy kontekst całej historii zbawienia. W tej optyce, dźwigając codziennie krzyż naszych dziejów, z każdym nowym doświadczeniem zbliżamy się do niebieskiej ojczyzny, w każdej okoliczności z ufnością głosząc śmierć Jezusa Chrystusa, wyznając Jego Zmartwychwstanie i oczekując Jego przyjścia w chwale.

Warto, abyśmy w miesiącu pamięci narodowej, naznaczonym tak bolesnymi dla naszej wspólnoty doświadczeniami jak mord w Katyniu i tragedia pod Smoleńskiem, a jednocześnie budzącymi ogromną nadzieję, jak Święto Bożego Miłosierdzia i rocznica odejścia bł. Jana Pawła, uświadomili sobie, że zgodnie z Bożymi zamiarami historia wciąż łączy się z wiecznością, a nam przyszło żyć na ich ruchliwym skrzyżowaniu.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej