Najpierw prawda

2013/01/14

Sprawa Stanisława Filoska, byłego działacza nowohuckiej „Solidarności” i agenta Służby Bezpieczeństwa, który donosił na kolegów z opozycji, udowodniła, że także między agentami i ich ofiarami pojednanie i przebaczenie jest możliwe.

Fot.Tomasz Gołąb

Na nic zdała się polityka „grubej kreski”, która w 1989 r. miała odciąć niechlubne lata polskiej historii. Niewiele pomogły oficjalne uściski rąk do niedawna jeszcze komunistów i opozycjonistów. Nie da się budować nowego państwa, nowego porządku społecznego, ekonomicznego, a nawet międzyludzkiego, bez oglądania się wstecz. Jeśli trudna przeszłość pozostanie nierozliczona, prędzej czy później da o sobie znać. I wkrótce dała: w postaci dzikiej lustracji, manipulowania teczkami, przecieków, list, podrzucaniu nazwisk…

Prymas Polski kard. Józef Glemp mówił wówczas na Jasnej Górze: „Widzimy, jak tak zwana lustracja się załamuje. Oskarżeni skarżą oskarżonych lub Bogu ducha winnych ludzi. A wszystko po to, aby odwlec rozliczenie za popełnione błędy lub zło do czasu spokojnej śmierci”.

To było tak dawno

Czas działa na korzyść przeciwników lustracji i ujawniania dawnych akt SB. Wielu dawnych współpracowników komunistycznej władzy, ale też część postsolidarnościowej opozycji, mówi: „to było tak dawno”, „po co ciągle do tego wracać?, „są ważniejsze sprawy…”, „dziś już nikt nie dojdzie prawdy”, „nie można wierzyć ubeckim materiałom”… Media zastanawiają się, czy jest nam jeszcze potrzebne babranie się w teczkach, ostrzegają przed polowaniem na czarownice i lustracyjnym piekłem. Procesy lustracyjne ciągną się latami, a ich wynik czasami jest wątpliwy.

Czy wobec niewątpliwie wielu błędów, które popełniono w ostatnich kilkunastu latach w sprawach lustracji i dekomunizacji, można zaniechać dochodzenia prawdy? Czy pokolenie dawnej opozycji komunistycznej odejdzie z poczuciem niesprawiedliwości i dziejowej krzywdy? Czy może należałoby raczej dać pierwszeństwo miłosierdziu, przed dochodzeniem kto, dlaczego i na kogo donosił?

Poniekąd na te pytania odpowiedział Jan Paweł II w encyklice „Dives in misericordia”, pisząc: „Szczodrze wymagane przebaczenie nie niweczy obiektywnych wymagań sprawiedliwości. Właściwie rozumiana sprawiedliwość stanowi poniekąd cel przebaczenia. W żadnym miejscu orędzia ewangelicznego ani przebaczenie, ani też miłosierdzie jako jego źródło nie oznacza pobłażliwości wobec zła, wobec zgorszenia, wobec krzywdy czy zniewagi wyrządzonej”.

Przypadek Filoska

Były działacz opozycyjny, dawny robotnik w Nowej Hucie Stanisław Filosek przyznał się, że był agentem SB o pseudonimie operacyjnym „Kałamarz” i że w latach 80. donosił na kolegów z opozycji. Potem, chcąc naprawić zło, angażował się w działalność charytatywną, przyczynił się do postawienia Pomnika Solidarności. Kiedy dawni przyjaciele, po obejrzeniu swoich teczek, wezwali agentów, którzy na nich donosili, by sami się ujawnili, odpowiedział tylko Filosek.

– Mówili mi: zginiesz w kryminale, a twoja rodzina zdechnie z głodu… Wtedy zrobiłem to, co najgorsze: podpisałem – mówił w lutym tego roku na konferencji prasowej łamiącym się głosem Stanisław Filosek. – Od tamtego momentu miałem przekonanie, że muszę tę hańbę z siebie zmyć.

Filosek publicznie przeprosił tych, których swoim postępowaniem skrzywdził i prosił o wybaczenie. Od swoich dawnych przyjaciół usłyszał: „Dobrze, że się przyznałeś”. Przebaczyli.

Przyjaciel Filoska z nowohuckiej „Solidarności” ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski podkreśla, że to nie jest jedyny agent dawnej Służby Bezpieczeństwa, który ma wyrzuty sumienia i nie wie, jak wyjść z tej trudnej sytuacji. Jest to jednak przypadek rzadki, bo większość agentów nie żałuje swojej przeszłości i nawet czuje się z nią dobrze. Lustracja powinna pomóc w ujawnieniu prawdy tym, którzy jak Stanisław Filosek, zostali złamani.

Ani zemsta, ani odwet

Przykład Filoska pokazuje wyraźnie, że w ocenie dawnych agentów trzeba podchodzić z wielką ostrożnością. Inna bowiem jest wina człowieka, który poszedł na współpracę, bo mu grożono, bał się o życie swoje i swoich bliskich, inna dla tych, którzy zyskali na tym duże pieniądze i wysokie stanowiska, z własnej woli pisali obszerne raporty, a nawet sami podsuwali SB pomysły na inwigilację.

„Doświadczenie przeszłości i współczesności wskazuje na to, że sprawiedliwość sama nie wystarcza, że – co więcej – może doprowadzić do zaprzeczenia siebie samej, jeśli nie dopuści się do kształtowania życia ludzkiego w różnych jego wymiarach owej głębszej mocy, którą jest miłość”. Jan Paweł II , „Dives in misericordia”

Doktor Antoni Dudek i inni historycy z IPN wielokrotnie podkreślali, że tworzenie list agentów, publikacja samych nazwisk może zrobić wiele złego. Trzeba dociekać, dlaczego ci ludzie współpracowali z SB i jak bardzo gorliwie to robili.

To, że wśród dawnych współpracowników SB znajduje się wielu ludzi złamanych, którzy donosili, bo ich zastraszono, nie może być argumentem za zarzuceniem lustracji i utajnianiem archiwów dawnej bezpieki.

Miłosierdzie: owszem,ale nie zaocznie

W wywiadach prasowych Stanisław Filosek mówi o poczuciu ulgi – zrzucił z siebie ogromny kamień, ciążący od lat, bo o jego współpracy nie wiedzieli koledzy z opozycji, nawet najbliższa rodzina.


Dzięki działaniom IPN będzie można odkryć wiele spraw, a przestępcy znajdą się na ławie oskarżonych
Fot.Tomasz Gołąb

Dzięki Filoskowi, na sprawy teczek, agentury patrzymy teraz nie tylko w kontekście politycznym, ale także w perspektywie wyborów moralnych. W archiwach można znaleźć wiele życiorysów ludzi uczciwych, poważanych, trzymających się zasad wiary, którzy w pewnym momencie nie wytrzymali i podpisali pakt z diabłem. Dlatego Jan Paweł II, który w roku Wielkiego Jubileuszu wezwał do rachunku sumienia, także w tej kwestii: „Wobec łamania podstawowych praw człowieka przez reżimy totalitarne niemało chrześcijan, niestety, wykazało brak rozeznania, który czasem przeradzał się nawet w przyzwolenie” (Encyklika „Tertio millenio adveniente”).

Odpolitycznieniu dawnych akt sprzyja też propozycja PiS, by zlikwidować instytucje sądu lustracyjnego oraz Rzecznika Interesu Publicznego i by, zaświadczenie o współpracy wydawał IPN na podstawie materiałów, które posiada. Pozostanie możliwość odwołania się od decyzji IPN na zwykłej drodze sadowej. To nie tylko uprościłoby tryb lustracyjny, ale przede wszystkim odsunęło sprawę teczek od bieżącej polityki.

Szef krakowskiego IPN prof. Ryszard Terlecki uważa, że nie ma alternatywy: pamiętać czy wybaczać. Trzeba wybaczyć i pamiętać – w takiej kolejności. Jego zdaniem trzeba dać możliwość, szansę na godne wyjście z tej trudnej sytuacji ponad 100 tys. tajnych współpracowników, którzy w końcu reżimu komunistycznego działali dla bezpieki. Nie mogą być sponiewierani, wykluczeniu. Także o. Maciej Zięba, prowincjał dominikanów, dyrektor Instytutu Tertio Millenio Adveniente, po ujawnieniu współpracy o. Hejmo ze służbami specjalnymi, nawoływał do ujawnienia się agentów: by znaleźli w sobie odwagę, przyznali się do zła, opowiedzieli o szantażach, terrorze, systemie kłamstwa.

Odtajnić, ujawnić, oczyścić…

Do tej pory troska o dobre samopoczucie agentów okazywała się ważniejsza od troski o los ich ofiar. Politycy zamiast ujawnić i dać okazję do przebaczenia, poszli drogą: „ukryjmy, zafałszujmy”. Zdaniem prof. Terleckiego, element przebaczenia zaczął znikać z naszego patrzenia na tę sytuację, nie dlatego, że nie chcieliśmy wybaczyć, tylko dlatego, że nie widzieliśmy woli po drugiej stronie do tego pamiętania. Agenci kłamali, zaczęli wmawiać opinii publicznej, że nie było PRL-u, komunizmu, dyktatury… Badania opinii społecznej niestety potwierdzają tę prawdę: spora część społeczeństwa z sentymentem wspomina czasy PRL, bezpieczeństwa socjalnego, „dobrobytu” za Gierka…

Środowiska bronią dawnych agentów, wszelkimi sposobami blokują dochodzenie prawdy. Przykładem może być prasowa „spowiedź” Lesława Maleszki , pracownika „Gazety Wyborczej”, agenta o pseudonimie „Ketman”, który był jednym z najbardziej „płodnych” agentów SB i który przyczynił się do śmierci krakowskiego studenta Stanisława Pyjasa w 1977 r. Po ujawnieniu agenturalnej przeszłości Maleszki, on sam w artykule prasowym umniejszał swoją rolę, przedstawił siebie jako człowieka złamanego, który nienawidzi siebie za to, co robi. Z dokumentów wynika, że aż do 1989 r. był jednym z najgorliwszych współpracowników – nie tylko nie był zmuszany do współpracy, ale to on wychodził z inicjatywami, jak pogrążyć kolegów. Jego działalność wykraczała daleko poza granice Krakowa.

Wybaczenie jest oczywistym elementem dowiadywania się prawdy z przeszłości. Jeśli jednak odwrócimy kolejność i wybaczymy, nie wiedząc nawet dokładnie co, to będzie to gest zupełnie pusty i bezużyteczny. Dlatego sprawa Maleszki budziła niesmak i oburzenie. Filosek zaś zyskał zrozumienie i przebaczenia.

Fot. Piotr Życieński

Dr Jan Żaryn– Pojednanie jest wpisane w nasz polski charakter. Jako naród, nie szukamy zemsty, wręcz lubimy przebaczać. Może właśnie dlatego Bóg powierzył właśnie Polce – św. Faustynie misję szerzenia po świecie Bożego Miłosierdzia. Ale przebaczenie nie może się odbywać gremialnie, niejako zaocznie. Pojednanie przychodzi dopiero wtedy, gdy zostanie rozpoznana rzeczywistość, gdy każdy przypadek zostanie potraktowany indywidualnie. Także w kontekście rozliczeń z niedawną przeszłością. Jestem zwolennikiem szerokiego otwierania akt IPN i dotarcia do prawdy w nich zawartej – rzecz jasna, jeśli jest taka możliwość, po konfrontacji z innymi dokumentami. Trzeba jednak podkreślić, że dokumenty wytworzone przez komunistyczne służby są trudne w lekturze. Bez pomocy historyków i archiwistów, którzy znają metody działania Służby Bezpieczeństwa, a także sposób prowadzenie dokumentacji, nie da się odkryć, kto i jak cennym był agentem. Część archiwaliów nie jest jeszcze opracowana, ale to nie znaczy, że nie była czytana. Wiemy już bardzo dużo, chociaż oczywiście nie wszystko. Uważam, że ofiary – poszkodowani mają moralne prawo do ujawnienia swoich donosicieli. To dopiero daje szansę pojednaniu.

Dr hab. Jan Żaryn

dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej

Magdalena Krasnodębska

Artykuł ukazał się w numerze 03/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej