Nie lękajcie się!

2013/07/2
Mariusz Węgrzyn

Papież Jan Paweł II Wielki jest błogosławionym. To dobra nowina, lecz – paradoksalnie żadna nowość. Wielu z nas przeczuwało to na długo przedtem, zanim nad pogrążonym w żałobie Wiecznym Miastem wierni proklamowali łopotem wielkich białych transparentów: „Santo subito!”.

 

Pierwszym odczuciem tajemnicy Jana Pawła II, którą była codzienna niepowszednia świętość; pierwszym rozbłyskiem tajemnicy Emanuela – Boga z nami w Nim – pojawił się już tego dnia i tamtej jakże szczęsnej godziny, gdy nad Kaplicą Sykstyńską unosił się wreszcie długo wypatrywany biały dym, a kardynał Pericle Felici ogłosił miastu i światu: „Annuntio vobis gaudium magnum – Habemus Papam – Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum, Dominum…, Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Wojtyla qui sibi nomen imposuit Ioannis Pauli”.

Gdy Karol Wojtyła pojawił się na balkonie Bazyliki św. Piotra, już jako Jan Paweł II i powiedział: „Najwybitniejsi kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu. Powołali go z dalekiego kraju, z dalekiego, ale jednocześnie jakże bliskiego poprzez komunię w chrześcijańskiej wierze i tradycji (… ). Nie wiem, czy będę umiał dobrze wysłowić się w waszym… naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił, to mnie poprawcie”. Tłum stojący przed Bazyliką św. Piotra, a za nim cały świat, oszalał.

Wszyscy wiedzieli i czuli, że zdarzyło się coś niezwykłego. Gdy nowo wybrany papież dodał „Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”, wszyscy czuli, że najważniejsze dopiero przed nami. Dziś wiemy, że nad Pompejami komunizmu wybuchło światło Wezuwiusza Kościoła.

Tamten dzień, jakże podobny jest do dzisiejszego – dnia wyniesienia Jana Pawła II na ołtarze.

Jan Paweł II jest błogosławionym, a wkrótce będzie świętym. Jest błogosławionym, bo był świętym. Będzie świętym, bo żył w przyjaźni z Bogiem i ludźmi. Jego przyjaźń z Bogiem ma znamiona mistyczne. Wielu z nas to czuło, przeczuwało, przypuszczało… patrząc na niego i widząc, jak odprawia mszę, patrząc, jak się modli, jak rozmawia z dziećmi, jak odnosi się do mężczyzn i kobiet różnych ras, religii, kultur, plemion i narodów, jak odnosi się do ludzi i ich problemów.


Beatyfikacja Jana Pawła II przypominała entuzjazm czasów pierwszej „Solidarności”
| Fot. Radosław Kieryłowicz

Gdy czekamy na cud uzdrowienia konieczny do kanonizacji, wspomnijmy cuda Jana Pawła II, które na naszych oczach za jego przyczyną stały się naszym i świata udziałem. A ze skarbca papieskiego nauczania weźmy garść, mniej – odrobinę, ziarno nadziei i zasiejmy je w naszych sercach raz jeszcze, aż wzejdzie.

Cud przegranego zwycięstwa

Wspomnijmy młodego, wysportowanego Papieża „z dalekiego kraju”, gdy pierwszy raz odwiedził swój kraj i na placu Zwycięstwa modlił się o zwycięstwo Polski nad złem i mówił: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi… Tej ziemi!”. Duch tchnął z mocą, a ścięty dąb narodu wypuścił zielone pędy. Wspomnijmy cud zmartwychwstania z kolan niewoli narodu; cud „karnawału Solidarności”, cud radości nadziei, gdy „Pan odmienił los Syjonu i staliśmy się radośni”.

Wspomnijmy i niech wspomnienie to nas zaboli przygniecione błazenadą dwudziestolecia Polski już niepodległej, bólem rozczarowania i zawiedzionej nadziei. Wielka, niespełniona miłość rodzi bowiem wielki ból. Ból, jak cierpienie krzyża, może być dla Polski zbawienny. Wielu wydaje się bowiem, że dziś od nas, przeciętnych zjadaczy chleba – nic naprawdę wielkiego i istotnego nie zależy. Że jak kiedyś, na nic nie mamy realnego wpływu, a najmniej na Polskę – nasz własny dom, na nasz i naszych dzieci los…

Dzieci, dla których nad Wisłą nie ma pracy, ani mieszkań, ani domu. Dzieciom, którym się mówi „lepiej wyjedźcie, nie ma dla was tutaj ani przyszłości, ani nadziei…”. Może przygarnie was Anglia, Francja, Niemcy. Oto przesłanie do młodych Polski – macochy III RP.

Papież u stóp Matki w Częstochowie mówił do nas inaczej. Przemawiał jak ojciec:

„Czuwam to znaczy także czuję się odpowiedzialny za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska. To imię nas wszystkich określa. To imię nas wszystkich zobowiązuje. To imię nas wszystkich kosztuje.

Może czasem zazdrościmy Francuzom, Niemcom czy Amerykanom, że ich imię nie jest związane z takim kosztem historii, że o wiele łatwiej są wolni, podczas gdy nasza polska wolność tak dużo kosztuje. (…) Nie pragnijmy takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała. Natomiast czuwajmy przy wszystkim, co stanowi autentyczne dziedzictwo pokoleń, starając się wzbogacić to dziedzictwo. Naród zaś jest przede wszystkim bogaty ludźmi. Bogaty człowiekiem. Bogaty młodzieżą!”.

Niestety, III RP gardzi tym bogactwem i chętnie by się go ? jak stoczni i kopalń na stałe z kraju się pozbyła…

Zobaczmy naszą bezradność i wspomnijmy słowa wypowiedziane w Gdańsku, na zgliszczach Westerplatte:

„Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza ojczyzna, to jest nasze być i nasze mieć. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego być i mieć zależała od nas”.

W noc stanu wojennego, noc zdeptanej, rozjechanej czołgami nadziei Jan Paweł II przypomniał nam cud nieprawdopodobnego męstwa obrońców Westerplatte, a także to, że męstwo nie tylko jest cnotą żołnierzy. Powiedział wtedy do nas: „Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. ( I wielu z nas przecież nigdy nie zdezerterowało). Wreszcie jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić dla siebie i dla innych”.

Tą sprawą jest dla nas wszystkich… Polska – nasza ojczyzna.

Duch jest jak wiatr tchnie, kędy chce. Tchnie także dla nas tutaj i dziś! Dlatego możemy tamten cud powtórzyć! Wystarczy tylko żagle duszy postawić na maszt, by znowu tchnął wiatr od morza.

Cud radości życia u kresu życia

Tłum na rynku w Wadowicach, czyli tam, gdzie „wszystko się zaczęło i teatr się zaczął, i kapłaństwo się zaczęło…”, słucha, chłonie żartobliwe i jakże żywe wspomnienia Papieża z lat szkolnych: „Wszystkiego się nie da wymienić, spamiętać. I tak dość dużo pamiętam. Bo się porządnie uczyłem w szkole. Jeszcze się uczyłem łaciny, jeszcze się uczyłem greki. Wy wiecie, co to jest? Coś wspaniałego. (…) Kiedy byliśmy w piątej gimnazjalnej, graliśmy Antygonę Sofoklesa. Antygona Halina, Ismena Kazia, mój Boże. A ja grałem Hajmona. ťO ukochana siostro, ma Ismeno, czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych żadnej na świecie los nam nie oszczędza?Ť. Pamiętam do dziś”.

Chciałbym tak żyć, aby u kresu życia cieszyć się tym, co przybliżając śmierć życiu, zabrał czas.

Cud starości cud śmierci

Jan Paweł Święty wielu z nas, którzy tego jeszcze nie wiedzieli, zobaczyło Jego świętość wtedy, gdy zniedołężniały, skurczony, na inwalidzkim wózku, przytłoczony brzemieniem życia, ciężarem obowiązków i krzyżem cierpienia Jan Paweł Wielki jeden z największym retorów w historii Kościoła, mówca doskonały i aktor wybitny, bo prawdziwy, chciał mówić do nas ostatni raz, ale nie przemówił. Tym milczeniem wypowiedział najdobitniej, najgłębszą prawdę o ludzkiej słabości, starości, chorobie i umieraniu. Cud trudu odchodzenia do Domu Ojca…

Jan Paweł II jest błogosławionym i świętym. My grzesznicy mali i tani dranie oraz niektórzy wielcy łajdacy tego świata wiedzieliśmy, czuliśmy to od dawna. To święty, którego każdy z nas osobiście znał; którego – nieomal każdy – mógł dotknąć. Czekamy na cud, ale przecież… nie potrzebujemy cudu. Wiemy, że Jan Paweł II jest świętym.

Nie potrzebujemy cudu dla dowodu świętości Jana Pawła II, ale może on oczekuje cudu od nas?

Wiele lat minęło, odkąd kardynał Pericle Felici ogłosił miastu i światu: „Habemus Papam!”. Od tamtego wieczoru stary, zmurszały świat zaczął chwiać się w posadach. Co dnia Jan Paweł II wywracał świat do góry nogami: świat naszych wyobrażeń o kościele, papiestwie, Polsce i Polakach. Jego słowo niczym róg Izraelitów niosących Arkę Pana – burzyło mury i granice, a na ich miejsce wznosiło mosty i bramy.

Polityczne „imperium zła” wywinęło kozła, obróciło się do góry nogami i nie spadło na cztery łapy, lecz duchowe „imperium zła” trzyma się mocno. Gdzie? – zapyta ktoś. W nas – odpowiem. Wiele się zmieniło, ale także nie zmieniło się nic. Nadal jesteśmy grzeszni. Nadal jesteśmy niedoskonali.

Ale jesteśmy tym, kim jesteśmy, dzięki niemu. Bez naszego Papieża Polacy dziś nie byliby sobą.

Dlatego choć Jan Paweł II nie potrzebuje cudu, my dajmy jemu i sobie samym – za Jego wstawiennictwem – cud. Nie traćmy nadziei. Nie lękajmy się!

Nasz Papież, gdy żył, wiele wymagał. Gdy Jan Paweł żył, wielu z nas się nawróciło (na krócej lub dłużej). Teraz, gdy już go nie ma, tu na Ziemi, to my musimy od siebie wymagać – miłości, wytrwałości, wiary i nadziei. Oto nas prosił.

Przed nami, przed Polską, Europą i światem ciągle stoi „bierzmowanie dziejów”:

„I dlatego – zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym. Abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy. Proszę was, abyście mieli ufność nawet wbrew każdej waszej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, abyście od Niego nigdy nie odstąpili, abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On wyzwala człowieka, abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest największa, która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu. Proszę was o to”.

To byłby cud…

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej